- Nie możemy tak po prostu pójść teraz do sklepu Orelda, jeśli pozostali mieli tam pójść na końcu swojej wyprawy, inaczej mogą tam trafić po nas, szukać potrzebnych rzeczy i ich nie znaleźć, bo zostaną zabrane przez nas - powiedział Sulim. - Będą niepotrzebnie ryzykować życiem. Musimy jakoś im przekazać, że my się tym zajmiemy albo zostawić im jakąś wiadomość lub ryzykować i czekać na nich w okolicy.
Rathan pokręcił głową.
- Wprost przeciwnie. Im szybciej i im więcej miejsc sprawdzimy, tym lepiej - powiedział. - A w każdym miejscu zostawimy informację, że tam byliśmy.
- Jestem za, jeśli oni też pójdą do sklepu to ich spotkamy po drodzę - powiedziała Zaza po czym zamilkła zawiesiła myśli na chwilę - w sensie popieram plan Rathana - doprecyzowała.
Rathan na moment spojrzał na Sulima, po czym ruszył wzdłuż rzeki, po drodze korzystając z osłony rosnących tam krzewów. Miał zamiar dotrzeć w taki sposób tak daleko, jak się da, a potem skręcić w stronę zabudowań, by dotrzeć w okolice sklepu Orelda.
- Tylko Sulim ostrzega, Sulim nie będzie już mógł dzisiaj wiele czarować. - Druid nie wydawał się być przekonany, ale został w potrzasku. Pozostali uciekinierzy wynieśli się już na drugą stronę, a ostatnia dwójka towarzyszy już ruszyła swoją drogą. Krasnolud pośpiesznie podreptał za nimi, nie chcąc zostawać samemu.
Zaza z gotowym toporem poruszała się za łucznikiem starając się nie być zauważoną, decyzje zostały podjęte, cel wyznaczony wystarczyło jeszcze nie zginąć i uratować po drodze tylu ilu mogli.