Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2018, 22:36   #81
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Łódź, Bionanopark.

Żenia się nie denerwowała. Najgorsze z czym będzie musiała walczyć to sen. Całą noc spędziłą na przepytywaniu Anny Gawlik. Wypytywała o wszystko. O procedury, przejścia, klucze. Dostępy. Jak się okazałao była szeregowym ochroniarzem, więc nie bardzo wpasowywała się w wymogi stanowiska.

Minęła Żanetę. Dziewczynę z portierni. Podeszła do małych bocznych drzwi z cyfrowym panelem. Przyłożyła do niego kartę dostępową, a potem wpisała czterocyfrowy kod. Wstrzymała oddech czekając aż kontrolka zmieni się z błękitnej na zieloną. W zasadzie Gawlik mogła ją wystawić i podać zły kod. Choć Zapalniczka nie wykryła kłamstwa.

Kontrolka zmieniła się. Drzwi stanęły otworem. Teraz już tylko korytarzem do trzecich drzwi. Damskiej szatni. Tam będzie musiała zostawić wszystkie swoje rzeczy.

***


Nitra, Foxconn


W firmie panowała nerwowa atmosfera. Do biurowca wszedł wysoki mężczyzna. Marek Walach. Sekretarka go poznała. Często odwiedzał szefa. Teraz sprawiał wrażenie niezwykle zadowolonego. Bardzo niezwykłe, jak na zaistniałą sytuację.

Gdy Walach wszedł do biura Harada ten przepuszczał jakąś żółtą teczkę przez niszczarkę. Co ciekawe sterta konfetti z niszczarki już zalegała pod szafą, a na biurku walały się otwarte segregatory.

- Jak poszło w Polsce? - powiedział mężczyzna w garniturze nawet nie odwracając się w stronę Walacha. Wielki szacunek należał się osobistemu krawcowi Harada. Było to widać zwłaszcza teraz, gdy na ogromnych plecach pochylonego wilkołaka opinała się marynarka.

- Ta Bondar, ona ma kilka ciekawych teorii nad którymi warto się pochylić - zaczął Marek.
- Znaleźliście Tancerza Skór? - uciął mu Harad wrzucając jakąś płytę do niszczarki.
- Eee, nie. W zasadzie nie szukaliśmy go za wiele…
- Jak to “nie szukaliście”? To co robiliście?
- Znaczy, szukaliśmy, no ale trop się urywa. Ale ogólnie to chodzi o kilka kwestii związanych z naszymi problemami…
- Marek, kurwa… mieliście znaleźć zabójcę, a co ty mi przynosisz? Rady jak zarządzać plemieniem? Noż kurwa. Niech się jej Czarny słucha.
- A nie sądzisz, że coś w niej może być? Zobacz, czarny wciągnął ją do plemienia kiedy? Miesiąc temu? I już postawili nowy caern. Sept pewnie niedługo. Jeszcze się okaże, że do Czarnego będziemy jeździć prosić o fetysze.
- Weź mnie nie wkurwiaj już! -
Słowa Harada w jednym zdaniu przeszły z gniewu, przez krzyk w potężny ryk.
- Kurwa… - krzyknął.

Wtedy do firmy weszło dwóch mężczyzn w eleganckich marynarkach na które były naciągnięte kamizelki z oznaczeniami słowackiej agencji rządowej. Za nimi szło dziesięciu mężczyzn ubranych w hełmy i kamizelki kuloodporne. Wszyscy nieśli długa bronią automatyczną. Drzwi do gabinetu Harada zostały wyważone ciężkim taranem.

Padło kilka strzałów. Policjanci uciekali przerażeni. Nie byli w stanie stawić czoła dwóm wielkim srebrzysto-szarym potworom.

Poznań. Tymczasowa kwatera Zaara


Zacierał ślady. Koordynował akcję swoich krewniaków. W tym momencie dwanaście komputerów położonych w europie środkowej zajmowało się przerzucaniem baz danych i zapasów gotówki. Harad miał przesrane. Stał się ofiarą nagonki. Jakby potwierdzając myśli galiarda w TV rozbrzmiał komunikat:

“Słowacki biznesmen zaangażowany w ataki terorystyczne w Poznaniu”
A potem szereg zdjęć Harada. I Żenii. Jakieś spotkanie w kawiarni. Wyglądali na nich jak bliscy znajomi. To nie pomagało ani jej, ani jemu.

Jarek wyłączył telewizor i skupił się na swojej pracy. Póki jeszcze było co ratować.

Łódź, Bionanopark

Dzień był stracony. Miała wartę na poziomie zero i na poziomie -1. W trzech miejscach. W zasadzie nie widziała niczego poza sterylnymi korytarzami i kilkoma ludźmi w białych kitlach. Nie odzywała się do swojego towarzysza. Polecenie podsunięte przez Annę. Podobno Przemek z którym dziś miała być w parze przegrał zakład o stówę i nigdy nie oddał kasy. Wystarczający powód, żeby się do kogoś nie odzywać. Chyba się sprawdzało, bo Przemek też się nie odezwał.

W końcu na jakieś dwie godziny przed końcem pracy pojawiła się wysoka kobieta ubrana w czerwoną garsonkę. Gdy tylko przekroczyła drzwi, Żenia czuła, że idzie właśnie do niej. No i pech chciał, że przeczucia wilkołaczki się sprawdziły.

- Anna Gawlik? - zapytała i oceniła dziewczynę. - Za mną. Mamy do pogadania.
- Z całym szacunkiem proszę Pani, regulamin nakazuje nam pełnić wartę we dwójkę. Kapral Gawlik może opuścić stanowisko dopiero gdy przyjdzie jej zmiennik.
- Krawczyk tak? Znam regulamin. Sama go zatwierdzałam. Spocznij. Siedzicie na zerze. Tu nic się nie dzieje. Posiedzisz chwilę sam. Dasz radę prawda?

Przemysław Krawczyk zdawał się tak skołowany, że nie był w stanie wydusić z siebie słowa.
Kobieta ruszyła przed siebie.
- Anno, zapraszam!
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline