Niczym w tanich horrorach Żenia ocknęła się w korytarzu ociekającym krwią, gdy Córka Ognistej Wrony w końcu zadowoliła się. Młoda kobieta przez chwilę siedziała trzęsąc się i na gorąco rozważając swoje opcje. Była pewna, że całość jest pod baczną obserwacją kamer. Ciało Sylwii nie nadawało się do niczego, a najmniej do udawania jej przez Żenię.
- Trzeba poszukać innej windy - dobiegł ją głos z tyłu. Gdy się odwróciła to ledwie ją dojrzała. Krwistoczerwona skóra znikała pod plamami krwi Sylwii Mróz. Wampirzyca żyła… hmm, wyjątkowo nieodpowiednia gra słów. Była martwa od jakiegoś czasu. Nie oddychała. Serce nie biło. Śmierdziała trupem. A jednak przetrwała walkę z kierowniczka Pentexu. Udając martwą.
- Czy ty coś wiesz na temat tego, dlaczego krew mnie nie leczy? - opierała się o drzwi windy zablokowane kawałkami kości. Zgięła się wpół, pod ciężarem ran… których nie było widać.
- Wróćmy się. Jest jeszcze jedna winda po drugiej stronie. - Żenia zebrała się po ścianie. Czuła dziwne osłabienie - Nie wiem. - ucieła. Jakoś nie miała ochoty na rozmowę na temat Mróz. - Może potrzebujesz czasu. - mruknęła idąc z powrotem ku plamie ciemności. Na chwilę wstrzymała kroku:
- Nadążysz? Nie mamy za dużo czasu.
Wciąż obawiała się wjazdu ekipy. Teraz dużo bardziej. Nie zostało jej wiele pary.
Czerwona ewidentnie potrzebowała trzech kończyn do poruszania się. Nogi powłóczyła dłoń opierała się o ścianę w niewielkich odstępach. Zostawiając krwawe ślady na ścianie i podłodze.
- Wiesz… no chyba nie pobiegam za bardzo. - zagryzła zęby.
Żenia przez chwilę rozważała czy zostawić ją czy zabierać ze sobą. Wilkołaczka też nie była w pełni sił. Doszła do wniosku, że w razie czego Czerwona może służyć za odwrócenie uwagi. Dziewczyna wróciła i poddźwignęła czerwonoskórą.
- Chodźmy. - nie czekała i podniosła wampirzycę pomagając jej powłóczyć. Kierowała się do południowej windy. Chciała już stąd wyjść. Podziemia nie były jej ulubionym miejscem.
***
Po chwili dotarły na miejsce masakry. Czerwonoskóra wyślizgnęła się Żenii i upadła wprost w grupę martwych żołnierzy. Po chwili Wilkołaczka usłyszała chłeptanie krwi. Trwało to moment. Wampirzyca pociągnęła nogę Żenii i odwróciła się na plecy.
- Noż kurwa… no nie pomaga ta krew - po czym zaczęła się śmiać.
- No to co ja mam ci poradzić? - Żenia warknęła rozdrażniona - Musimy stąd wyjść. Może odpocząć. Nie mam odpowiedzi. Nikt z twoich nie zna się na leczeniu? - dodała olśniona.
Spojrzała na kilkadziesiąt trupów leżących na podłodze w różnej konfiguracji korpusów i kończyn.
- Jakich “moich” masz na myśli? Tych tutaj? Dobra. Nie ważne. Pomóż mi i idziemy dalej.
***
Cisza panująca dookoła była wręcz nieznośna. Fakt, że Wampirzyca nie oddychała i praktycznie się nie ruszała stawał się denerwujący. I wtedy usłyszały windę. Jakby deja vu. Winda zatrzymała się, a dziewczyny były dużo dalej niż poprzednio. Choć w zasadzie Żenia mogła spróbować w gniewie spalić zawartość i tej windy.
I wtedy zaczęły gasnąć kolejne jarzeniówki pod sufitem.
- Kuźwa…- wymsknęło się Żeńce. - Noktowizory?
Niedoczekanie.
Wampirzyca pociągnęła nosem dwa razy.
- Czuję, że tym razem idą prawdziwe skurwysyny.
- To bardzo pocieszające. - Żeńka się skrzywiła sięgając po własny odcień cieni. Taki w którym i noktowizory nie będą pomocne. Przynajmniej miała taką nadzieję. - Nic Ci pary nie zostało? Oprócz machania nożem coś potrafisz? - szepnęła gdy ciemność zaczęła konkurować z wygaszonym oświetleniem. Żeńka niemal podskórnie oczekiwała, że przypodłogowe oświetlenie wyjścia bezpieczeństwa zapalą się. Tak się nie stało. Opatulona mrokiem Ukrainka pociągnęła wampirzycę pod ścianę i pozwoliła jej się osunąć. Sama ukucnęła nieco obok. Czekała na otwarcie się windy.
Drzwi rozchylali ręcznie. Czyli nie wyłączyli światła, a odcięli całe zasilanie. Ważna informacja znalazła swoje miejsce w umyśle Żenii. Mieli bardzo nikłe oświetlenie. Naliczyła w nim sześć postaci. Słyszała też wyraźnie warkot silnika jakiegoś drona. W pierwszej chwili wydawać się mogło, że dron nie będzie mieć zastosowania w wąskim korytarzu… ale korytarze na tym piętrze były spore.
https://i.imgur.com/nB79WY7.jpg
Komandosi byli zamaskowani i każdy z nich zdawał się mieć ponad dwa metry. Dwaj z nich mieli wygaszone czerwone wizjery.
Czujnik ruchu na dronie?
Czujnik ciepła?
Żeńka przez chwilę obserwowała zachowanie komandosów, którzy wedle jej oczekiwań powinni być ślepi w chmurze ciemności. Czekała zmieniając formę.
Zakładała, że ci mieli już srebrne kule.
Ona by takie wzięła.
Dwa wygaszone cienie ruszyły w stronę Żenii i Czerwonej. Jakby coś zauważyli. Mieli przed sobą kilkanaście metrów. Żenia całkowicie straciła ich z oczu, gdy minęli oświetlone na czerwono hełmy pozostałych czterech. Jeden z nich zdawał się przyklęknąć. Panel na przedramieniu rozświetlił się, a on zaczął wykonywać jakieś gesty palcami. Dron poruszył się i jakby odleciał.
Sześciu przeciwko dwóm.
Wilkołaczka zastanawiała się, czy to ostatnia fala czy jeszcze jest coś w zapasie. Możliwe, że to już resztki skoro poprzednie grupy składały się głównie z ochroniarzy z Tesco.
Jednak musiało być to związane albo z placówką wojska - na to wskazywały te całe machania i wyliczanka na palcach - albo to może ludzie Mostowiaka. Ciekawe, czy jednym z tutaj był sam kapitan?
Żenia czekała przyczajona w cieniach.
Wilkołaczka poczuła dłoń Czerwonej na swojej nodze. Wampirzyca ewidentnie chciała coś przekazać. Tymczasem Żenia zobaczyła lufę broni wsuwaną w ciemność. Jej ciemność. Tę, która miała być jej bronią.
Skupiła się raz jeszcze by wysłać ciemność dalej w stronę windy, szykując się do ataku na bliższego z napastników.
Ciemność ogarnęła obu komandosów. Teraz Żenia widziała ich dokładnie. Byli kompletnie czarnii. Ich ciała były szczelnie okryte nie odsłaniając ani kawałka skóry. Ich wizjery były ewidentnie wygaszone. Byli też dokładnie identyczni. Obaj. Ten sam wzrost. Ta sama broń. Tak samo ułożone granaty przy pasku. Ten sam chód.
Wampirzyca ścisnęła mocniej nogę Wilkołaczki.*
Pierwsza myśl Wrony była co najmniej niecenzuralna.
Druga było “Klony?”, “Bliźniaki?”, “Roboty?”
Kolejno chciała sapnąć z irytacji.
“Muszą nauczyć się sygnałów jak to ma dłużej potrwać”.
Wstrzymała ruch choć spięte mięśnie zaprotestowały. Czekała bez ruchu dalej.
Komandosi najwyraźniej nic nie widzieli. Przyparli do przeciwległych ścian i powolnymi krokami kierowali się w stronę dziewczyn. Wampirzyca nie wytrzymała i odtoczyła się od ściany. Niestety prawdopodobnie potyczka z Sylwią pozbawiła ją sporo z jej zgrabności. W pierwszej chwili Żenia myślała, że żołnierze ją rozstrzelają. Wtedy zobaczyła to co usiłowała jej przekazać wampirzyca. Bezgłośnie ruszała ustami:
“Kurwa iluzje!”
O dziwo wampirzyca nie wydała przy tym zbyt wiele dźwięku.
Żenia porównała “iluzje” z komandosami stojącymi pod windą, wciągnęła z wolna powietrze i zapach dwójki w ciemnościach. Nie mieli żadnego. Teraz w tej ciszy dotarło do niej że nie wydawali też dźwięków. Ich mundury nie skrzypiały. Broń nie gruchotała. Stopy nie wydawały dźwięku w kontakcie z podłogą. Miała ochotę rzucić w jednego kamykiem aż świerzbiły ją palce.
Spojrzała na wampirzycę chcąc upewnić się, że ta nie próbuje po raz kolejny jej czegoś przekazać.
Jednak jej usta cały czas bezgłośnie układały się w słowa “kurwa iluzje”
Skoro iluzje to ktoś je musiał tworzyć.
Pytanie czy ten ktoś był tu?
Jeśli nie, to gdzie był?
Ciszę przerwał nadlatujący dron. Musiał oblecieć całe piętro i zbliżał się teraz z przeciwnej strony.
Żenia odczekała aż dron wleci w ciemność.
Chciała wyjść w przeciwnym kierunku i zajść komandosów przy windzie z drugiej strony. Albo po prostu ruszyć w drogę powrotną i wyjść szybem windy, w której rozmazała Sylwię na czerwoną plamę.
Podsunęła się w kierunku wampirzycy i puknęła ją lekko w ramię. Chwyciła za ramię kobiety i poddźwignęła. Czerwona była lekka co Żenia przywitała z ulgą.
Dron wyleciał zza rogu i jeszcze zanim doleciał do ściany ciemności zatrzymał się. Wydawał jakiś dźwięk. Dość nieprzyjemny. W tym samym czasie czterej żołnierze przed windą poruszyli się wyraźnie. Dron prawdopodobnie był wyposażony w jakiś sonar. Potwierdzały to zielone promienie lasera penetrujące ciemność.
Trójka celujących w ciemność komandosów i jeden- ten najinteligentniejszy - grzebiący w padzie z tyłu.
Czerwona na plecach. Dron tuż przed nosem jak dyndająca psu przed pyskiem kiełbasa.
Żenia odłożyła wampirzycę na powrót na podłogę. Spięła się do skoku. Chciała złapać badziewie i wrzucić w ciemność.
Tymczasem komandosi puścili się biegiem w jej stronę. Coś mówiło jej, że biegną ciut szybciej niż ludzie. Ale byli też ciut więksi. I pracowali dla firmy która zasłynęła programem ulepszania żołnierzy, więc nie powinno to nikogo dziwić.
Złapała drona w szpony uszkadzajac jeden z jego czterech silników i cisnęła za siebie, gdzieś między iluzje, a przed komandosów. Dało jej to moment, żeby zobaczyć trójkę w ciemności. Ten biegnący w środku wyglądał jak iluzje. Ale w przeciwieństwie do nich nie był pozbawiony kolorów. Tymczasem iluzje też ruszyły do ataku.
Żeńka capnęła wampirzycę i przykucnęła by się odbić. Chciała wbić się pazurami i podciągnąć by zawisnąć ponad szarżującymi komandosami. Spaść tuż za tym w środku, zagarnąć broń. Zabić pozostałą dwójkę. Taki był plan.
Tymczasem skoczyła…*
Iluzja próbowała zaatakować, jednak w ciemności rzuciła się i nie trafiła w podskakujacą wilkołaczkę. Druga sięgnęła po iluzoryczny nóż. Wielki Crinos wbił się pazurami w podwieszany sufit placówki. Projektujący go z pewnością nie zakładali czterystu kilogramowego Crinosa wiszącego sobie na nim jak gdyby nigdy nic.
Konstrukcja zatrzeszczała, Wampirzyca jęknęła. Żołnierze spowolnili. Ten skrajnie z lewej uzbrojony w strzelbę powiedział coś, a hełm zniekształcał jego głos.
- Żenia, kurwa, jak ty to robisz, że śmierdzisz jeszcze bardziej?
Tymczasem ten w środku zdjął hełm osłaniający twarz.
- Złaź stamtąd. Nie mamy czasu na twoje popisowe skoki - Czarny miał naprawdę wredną twarz w tym dziwnym mundurze i formie glabro.
Wielka czarna bestia wyglądała przedziwnie gdy opadała na ziemię z miną mówiącą “fuck” i wyrażającą skruchę. Liczyła w duchu, że tej miny nikt nie widzi w ciemnościach.
- Yyyym, Czarny? Chłopaki… co wy tu robicie? Przeszkadzacie mi w ucieczce. - mruknęła scenicznym szeptem, próbując żartować.
- Mhm - mruknął Czarny - a nie miałaś czasem tu za głęboko nie włazić?
- Dobra, mamy robotę do zrobienia. Później sobie pogawędzimy - powiedział jeden z tych uzbrojonych w shotgun. I dopiero gdy drugi podniósł swoją maskę Zenia zorientowała się, że to Michał ich pogania.
Tymczasem zza uniesionej przyłbicy wyzierała wesoła twarz Gucia.
- Ej, a to tam? Co żeś złapała? - wskazał lufą na wampirzycę.
- I odwołaj tę ciemność - powiedział w końcu Zaar, który trzymał się z tyłu. Po tym jak się się kręcił i usiłował rozglądać Żenia doszła do wniosku, że brak oka w aktualnej sytuacji szczególnie dawał mu się we znaki.
- To jest Czerwona Strzała - Żeńka dokonała prezentacji - Chcieli z niej zrobić drugą Czerwoną Sukę. Czerwona Garsonka ją nieco poszarpała, ale laska jest dobra z nożami.
- Dużo u ciebie czerwonego dziś - wtrącił Michał.
- Noooo - odpowiedź była całkiem w stylu Gucia. Kto z kim przestaje, takim się staje? Żenia unikała wzroku Czarnego, co w ciemnościach nie było zbyt trudne.
- Idziemy na dół? - dorzuciła radośnie.
Chłopaki popatrzyli po sobie, jakby Żenia ich czymś zaskoczyła.
- Musimy wrócić po bombę. - powiedział Zaar zbierając po omacku części drona.
- Ty, ej - Gucio uniósł strzelbę wprost do twarzy Czerwonej Strzały - wyleziesz stąd sama?
Czerwona mierzyła wzrokiem Gustawa.
- W dupę sobie wsadź tę rurkę.
Michał i Czarny zaśmiali się cicho.
- Dobra, zostawiamy ją. Musimy załatwić to szybko - podsumował Gustaw, po czym ni stąd ni zowąd objął Żenię. Jakoś wprawił tym Wronę w dobry humor.
- Dobra, dobra. Na czułości przyjdzie czas - powiedział Czarny po czym wcisnął się obok czarnej bestii nim ta zdążyła zaregować na tulasa od blondyna.
- Zrobiłaś rozpoznanie, prowadź do windy. Zaar, zabieraj zabawki i dalej. Chłopaki, weźcie Czerwoną Strzałę do windy, a zabierzcie paczkę.
***
Alfa watahy ruszył, zostając na osobności z Córką Ognistej Wrony.
- Co to kurwa miało być? Dlaczego się nie wycofałaś?
“Cwaniak” - pomyślała z niechętnym uznaniem Żenia.
- Ale jak nie? Robiłam rozeznanie. Inna metoda. Większe szanse na wydobycie info. Właśnie się wycofuję - charczała i powarkiwała młoda wilkołaczka.
- Bez wątpienia - powiedział, po czym opuścił maskę.
- A ta wampirzyca? Dlaczego jej nie zabiłaś?
- Tymczasowy sojusznik. - prychnęła Żenia - Tak jak Czarna Spirala. - kiwnęła łbem w stronę windy z resztkami ekipy Mróz. Odruchowo ukazała ostre kły. Łypnęła w stronę Czarnego i nieco przygarbiła, by nie rzucać mu przypadkiem wyzwania. Kły były reakcją na wspomnienie “Żenia...wróciłaś.”
- A ta Czerwona Garsonka? - zapytał alfa.
- Dziwna. - Żenia rozłożyła mocarne łapy - Martwa.
Pokiwał głową z aprobatą. Dotarli do szybu windy z rozerwaną stalową barierą. Czarny podszedł do niego i spojrzał w dół. W końcu zapalił latarkę umieszczona pod lufą karabinu.
- Żeniu?
- No tam. W dół.
- Żenia, głupolu. Dobrze, że nic ci nie jest.
Dwumetrowy facet w stroju komandosa objął ramię trzy i pół metrowej czarnej wilkołaczki.
Bestia wyszerzyła kły, położyła uszy po sobie i wydała prychnięcia, które w ludzkiej formie byłyby złośliwym chichotem.
Pociągnęła nosem po twarzy Alfy w niemej formie podzięki i pieszczoty.
- Tam myślę łącze z armia - twarde głoski brzmiały jak warkot. Mówienie w tej postaci było utrudnione. - Obok jest miejsce. - mruknęła. - Tu może dane? Teraz Poznań? - uszy bestii podniosły się odruchowo w radosnym oczekiwaniu.
- Pogadamy po wyjściu - powiedział i rozstawił jakiś trójnóg - jak twoja szczęka będzie mieć mniej zębów. Najpierw ich zdmuchniemy.
Dosłownie chwilę później pojawiła się grupa pozostałych trzech “komandosów”.
- Zjeżdżamy? - zapytał Michał.
- Ile pięter w dół? - zapytał Czarny Żenię.
Zamiast bawić się w bełkot, Wrona użyła palców.
Czterdzieści.
Czarny kiwnął głową i skoczył dół. Po chwili za nim skoczył Michał. Gustaw podał Żenii jakieś pasy, po czym rzucił przed sobą czarną torbę podobną do tych z jakimi ludzie jego pokroju kierują się na najbliższe siłownie.
- Kurwa, Gutek! Tam jest bomba! - wrzasnął Zaar.
Gustaw spojrzał najpierw na niego, potem na Żenię, po czym rzucił szybkie
- Aa, rzeczywiście - i rzucił się na głowę do otworu w stalowej grodzi.
Zaar kiwał głową z niedowierzaniem. Po chwili podszedł i zabrał od Wilkołaczki uprząż.
- Daj, z tymi szponami to ty nic nie zrobisz - powiedział haker nie mając pojęcia jak sprawnie radziła sobie z klawiaturami.
Oddała mu uprząż bez wahania. Trąciła przy tym nosem w zagłębienie szyi z cichym warknięciem.
Nie wiedziała czemu tak się usilnie łasiła i do Galiarda i do Alfy.
Nie czuła się przecież winna…
Objął ją i zaczął głaskać po karku. W międzyczasie zakładał jej uprząż.
- Dobrze, że nic ci nie jest. Baliśmy się, że coś tu cię dopadnie. Potem organizowałem bombę. Czarny postawił wszystkich na nogi. Ma do nas dojechać kilka osób od Harada. Wiem, że Dalemir. Nie wiem co planuje Czarny z Poznaniem. Widzisz, on boi się, że ktoś może puścić parę na boku.
Zaar sprawdził uprzęże. Po czym podpiął linkę do trójnogu rozstawionego przez Czarnego.
- Plan jest, taki że podkładamy bombę i spieprzamy w umbrę.
- Nie! - Żenia warknęła - Umbra nie. Czarrny blok wokół. Nie da rady. - warczała już bez zahamowania. - Dlatego ja tutaj!!! - ostatnie słowa już brzmiały jak wycie.
Zaar położył dłoń na ramieniu wilkołaczki. Podsunął się i oparł swoją maskę o jej twarz.
- Czarny widział ten sześcian. Słuchaj, jeżeli ktoś ma dać radę, to on. A teraz skacz, lecimy na dół.
Jednooki sprawdził jeszcze naciąg liny przy uprzęży.
Ciche skomlenie i położone po sobie uszy były lepszą reakcją niż słowa.
Na chwilę przymknęła oczy, a potem posłuchała Zaara.
Wdepną w gówno.
No ale jest ich dość, by się może wygrzebać?
***
Uczucie spadania było podobne do lotu. Bardzo przyjemne. Lina w uprzęży rozwijała się całkiem szybko. A jednak kontrolowała ich upadanie. Gdy w końcu uderzyłą z hukiem o kabinę windy to hamulce puściły. Zaczęli wszyscy spadać za rozpędzona windą. Aż w końcu odpaliły się hamulce zapasowe. Winda się zatrzymała, a przy lądowaniu żenia poczuła ból w nogach. Czarny tylko pokazał jej, żeby przycisnęła się do ściany. Tak zrobiła i po chwili tuż przed nią spadł Zaar.
Michał jakos otworzył drzwi za którymi pojawił się biały napis 43. Czarny kiwnął głową.
- Czyli dość głęboko? No to lecimy!
Rozentuzjazmowany Gustaw wyskoczył i pobiegł przed siebie korytarzem.
- Antek, serio to jemu dałeś bombę? - zapytał Zaar.
Czarny kiwnął głową bez słowa, po czym dodał:
- Ruszamy.
- Spirala też tak robiła. - mruknęła Wrona do Czarnego.
- Jak? - zapytał zaciekawiony alfa.
- Biegała w dół. - zakończony pazurem palec bestii zatoczył kilka kółek w okolicy głowy. - Chodź. Wiesz, Ronin, mi mówił też Czarna. - Żenia kroczyła nieco wolniej niż idący obok i niższy Szpon Cieni.
Czarny przyjął do wiadomości, co potwierdził kiwając głową.
- Ta Spirala… znałaś ją? - mijali kolejne identyczne korytarze, a Żenia czuła dziwny dreszcz na plecach.
- Mhm - przytaknęła.
- Zasadzka Harada? - zapytał, jakby chcąc ułatwić porozumiewanie się wilkołaczce.
- Mhm. Byli tu. Czemu? - rozłożyła łapy.
- To ona odpowiadała za tę masakrę do góry? Czy ty? - zapytał wspominając ciała i luźne kończyny leżące na dwudziestym piętrze.
- Mmmmm zmienię, hm? - mruknęła do Alfy. Była zmęczona ograniczeniami mowy. Zaczęła zmieniać formę i już za chwilę była jedynie nieco niższa od Ogórka. - Ona i Czerwona Strzała. Przebijały drogę do wyjścia.
- Wysłużyłaś się nimi? Nieźle. Tutaj wysadzimy bombę. Uważaj na siebie, bo nie mam dodatkowych kamizelek. Stać tam z przodu! - powiedział w końcu.
Na piętrze 43 działały wszystkie światła. Pewnie działały też kamery. Ale jakoś nikt się tym nie przejmował. A może Zaar jakoś to załatwił.
Dreszczy stał się jeszcze mocniejszy. Żenia czuła, że coś jest za drzwiami. Coś… coś z jej przeszłości. Czuła dziwny dreszcz.
- Czekaj - wstrzymała Czarnego nie zwracając uwagi na to, że nakazuje Alfie - Tu coś jest.
Większa niż normalnie twarz dziewczyny spięła się. - Tu coś jest… - powtórzyła niepewnie - odwracając się ku drzwiom wywołującym ciarki. Obrzuciła je wzrokiem w poszukiwaniu zamka kodowego. - Muszę...sprawdzić. - podeszła bliżej do panelu.
Czarny tylko zwinął dłoń w pięść i uniósł. Wszyscy się zatrzymali. Potem wykonał jakiś gest palcami, pomachał i chłopaki szybko ustawili się w formacji gotowej do szarżowania do wnętrza. To byli prawdziwi żołnierze.
Zaar wykonał gest otwartą dłonią, a na panelu pojawił się napis “open”.
Czarny wbił pierwszy. Za nim Michał. Omietli czarne i puste pomieszczenie światłem latarek. Pomieszczenie było bardzo nie-laboratoryjne. Czarne ściany, podłoga i sufit nie były sterylne. Na podłodze były pozostałości po wosku i świecach. Gdzieniegdzie były jakieś piktogramy wyrysowane kredą. Na podłodze były też nie wyczyszczone ślady krwi.
W głowie Żenii pulsował wewnętrzny alarm.
“To tutaj!”
To słowo krążyło nie dając jej spokoju. Czuła jak przepełnia ją gniew. Jak wtedy. Niemal czuła jak stają jej włosy na rękach na wspomnienie pierwszej wielkiej fali złości.
Wtedy postanowiła to skończyć. Pierwszy raz czuła w sobie kły. Pierwszy raz jej dłonie miały pazury. I wykorzystywała to. Tutaj właśnie. Szał zabijania. I atakowała… przyjaciół… rodzinę… watahę… swój… Klucz? Dlaczego to słowo przyszło jej do głowy?
Nagle z zamyślenia wyrwał ją Zaar, który położył dłoń na jej nagim ramieniu.
- Wszystko w porządku? - powiedział.
- Nie - odparła ledwo słyszalnie. Ruszyła w głąb pomieszczenia by nie stchórzyć i nie odwrócić się od tego co przebijało przez mur niepamięci. Krok po kroku bliżej kredowych śladów. Cierpła jej skóra a mięśnie pulsowały pod skórą. - Idźcie stąd. - warknęła głośno chcąc przegonić i Gutka i Michała i Zaara.
Spojrzała na Czarnego z mieszanką rosnącego gniewu i jakiejś prośby.
- Już - wyrwało się jej znowu.
Czarny nic nie powiedział. Wykonał dłonią gest, który kojarzył się ze strzepywaniem okruszków po śniadaniu, a chłopacy zaczęli się wycofywać. Zaar tylko na odchodne odczepił latarkę od swojej broni i potoczył po podłodze w stronę Żenii.
Czarny zatrzymał się w drzwiach jako ostatni. Podniósł przyłbicę swojego hełmu i powiedział:
- Uważaj tutaj na siebie. Czekamy pięć minut.
- Czarny - Żenia szepnęła wstrzymując Alfę. Czuła się potwornie zagubiona i niepewna. - Zostań.
Szaman odwiesił broń na pasie przecinającym klatkę. Teraz zwisała swobodnie na jego plecach. Wrócił bliżej dziewczyny i sięgnął latarkę zostawioną przez Zaara.
- Wiesz co to? - światło omiotło symbole. Żenia miała niejasne wizje. Jakby wpatrywała się w światła stroboskopu. Błysk pełen krwi. Wnętrzności. Błysk. I kolejny obraz przemocy.
- Wygląda jak pozostałość po rytuale. Nie znam. To coś mrocznego. Myślisz, że przywołują tutaj demony? Wyciągają coś z umbry?
Żenia była pewna, że nie. Że nie oni wyciągali cokolwiek w tym miejscu. Czuła, że to ona brała udział w rytuale.
- Nie - wydusiła z siebie przez ściśnięte niebotycznie gardło. Chciała mu powiedzieć. Tak bardzo. A potem przypomniała sobie o kami. Słowa ugrzęzły na dobre. Przykucnęła przy ciemnej plamie na podłodze i wciągnęła głębiej zapach.
Poczuła krew. I wilkołaka. Nie. Wilkołaki. I coś jeszcze. Krewniacy? Ilu ich tam było? Z zamyślenia wyrwał ją Czarny.
- Zobacz tam - poświecił latarką w kąt. - to też jakiś rytuał. Kolejny.
- Ile rytuałów można przeprowadzić jednocześnie?
Cierpła jej skóra aż do szaleństwa. Lodowate kropelki potu spływały po kręgosłupie.
Podniosła się by podejść do wskazanego miejsca.
Zastanawiała się czy to dlatego chciała zmieść Pentex? Aby zatrzeć ślady?
- Nie ma ograniczeń. Pamiętasz polowanie? Przygotowanie przed nim było zbiorem rytuałów. Może tutaj też trzeba było się przygotować. Choć znaki wyglądają jakby kreśliły je różne osoby. Zresztą… tam - wskazał miejsce w rogu pomieszczenia - nie rozpoznaje żadnego znaku. Tutaj kilka pojedynczych.
Żenia obeszła całe pomieszczenie z wolna sprawdzając symbole. Odcięła się od Czarnego. Odcięła od przerażonej i gniewnej siebie. Obserwowała by pamiętać.
Przy małym kręgu zamarła na moment. Widziała skórę o połyskującym odcieniu. Schowaną pod kapturem. Nie widziała twarzy. Tylko fragment ciała. Przy pasie miał szeroki miecz. Anachronizm. Zupełnie nie pasujący do współczesnej broni. Zupełnie nieużytkowy. Zdobiony. Złoty.
Chciała go zabić. Chciała wszystkich zabić! Rzuciła się na niego ze swoimi szponami. Bolały. Jak wtedy gdy cięła metal. Złapał ją z siła imadła i odwrócił do siebie plecami.
- Wiem, że cierpisz. Pomogę ci.
Pamiętała to… pamiętała ciągły szał, w którym nie mogła jasno myśleć. I pamiętała jego… ale nic więcej.
Po dłuższej chwili mruknęła:
- Chodźmy.
Nie chciała zostawać dłużej w tym miejscu.
Coś błysnęło dwa razy. Czarny dokumentował symbole.
- Dobrze. Spalmy to miejsce, żeby nie został kamień na kamieniu. Albo może wnieśmy bombę tutaj. Co myślisz?
Skinęła jedynie głową.
Złoty.
Smok mówił Złoty.
Połyskująca skóra jakoś odruchowo skojarzyła się jej z tym określeniem.
Chciała pogrzebać te wspomnienia pod gruzami.
Czarny zwołał chłopaków. Gustaw rzucił torbę na czarną podłogę rozmazujac symbole z kredy.
- W środku jest bomba gutek! Bomba! - ewidentnie zdenerwował się Zaar widząc jak Pomiot obchodził się z torbą i urządzeniem.
Po chwili wyjęli z wnętrza małe urządzenie wygladające jak tablet przytwierdzony do kilku termosów. Zaar przykląkł przy nim i zaczął wprowadzać jakieś sekwencje. W końcu doszedł do regulacji czasu.
- Dwie minuty? - Zapytał.
- Daj piętnaście - powiedział Czarny.
- Czemu tak długo? - zwątpił Michał.
- Bo tu umbra jest skażona. Wylądowalibyśmy w otchłaniach, albo innym paskudztwie. - tłumaczył cierpliwie Czarny.
Żeńka trzymała się nieco z boku. Wciąż była zaszokowana odkryciem.
- Na pewno zadziała? Mała się zdaje.
- Zadziała. Spokojna twoja rozczochrana. Nie chcemy, żeby nad Łodzią pojawił się grzyb atomowy, prawda?
Zaar dał znak, że gotowe.
- Dobra, biegiem do windy! - powiedział Czarny, po czym sam ruszył w stronę szybu w którym zostały ich liny.
Biegła i Wrona chociaż oglądnęła się kilka razy przez ramię. Jeśli do tej pory bała się odzyskać wspomnienia to teraz była przerażona. Widziała przed sobą biegnące sylwetki chłopaków z watahy a pod powiekami błyskały jej urywki wspomnień.
***
Po chwili Zaar pokazał Żenii, w którym miejscu przy uprzęży, którą jej zakładał ma silniczek z układem bloczków do wciągania. W górę jechali dużo wolniej niż wcześniej w dół. Pokonanie szybu zajęło im blisko dwie minuty. Wrócili na piętro z którym Żenia miała niemiła wspomnienia. Nadal gdzieś tu leżała martwa Złośliwość. Gdzieś wkoło niej powinny leżeć różne części ciała Sylwii Mróz. No i była też cała masa innych trupów. Wcześniej widoki nie były tak dobitne. Teraz jednak nie było śladu po ciemności Żenii. Wróciło też zasilanie wyłączone przez Zaara..
- Co masz zamiar zrobić z Pijawką? Jeśli mogę coś doradzić, to zabij ją szybko i chodź z nami przez Umbrę - mówił Michał. Ciągły trucht z bronią zdawał się nie męczyć żadnego z chłopaków. Żenia pewnie też nie czułaby się zmęczona, gdyby tamta suka z niej czegoś nie wyssała.
Czarny wyjął lusterko wielkości telefonu komórkowego i powiedział w stronę Córki Ognistej Wrony:
- Dobra, doszłaś tutaj, to na zewnątrz też wyjdziesz. Wybuch powinien sięgać gdzieś do dziesiątego piętra. Może nieco wyżej. Na pewno nie idziesz z nami?
- Lećcie. Szkoda czasu. - klepnęła Gutka w ramię i nieco kurczowo uśmiechnęła się do Zaara - Uważajcie na siebie w tej umbrze. Macie być w całości jak się spotkamy. - przykazała Michałowi i pognała. Trochę przed siebie a trochę na przekór sobie. Rzuciła się w stronę resztek Mróz i Spirali. Nie sądziła by ta ostatnia miała wiele przy sobie. Ale nie sprawdziła tego wcześniej. Winda była zablokowana, w zasadzie nie wiedziała czego szuka.
Po chwili grupa wilkołaczych komandosów rozpłynęła się w powietrzu.
Złośliwość nie miała przy sobie kompletnie nic. Wkoło leżała cała masa broni. Wśród czerwonych smug krwi dojrzała małą czerwoną kopertówkę.
Złapała ją i zajrzała szybko do środka. Nie wiedziala co brać: broń czy torebeczkę. Ta czerwień będzie ją prześladować czy co? Zielony, Złoty, Czerwony. Popieprzony Kieślowki…
W torebce były kluczyki do samochodu z logo Volkswagena, plik kart, który na pierwszy rzut oka mógł być kluczami cyfrowymi, kartami kredytowymi, albo kartami lojalnościowymi do butików. Poza tym kopertówka niewiele mieściła. Telefon komórkowy. Żenia zabrała całość. Torebeczkę wcisnęła za pasek uprzęży na piersi. Może Zaar uda coś z tego wyczytać.
Gdzie Czerwona Strzała? Zostawiłą ja przy windzie którą zjechali chłopacy. Cóż, oni też musieli sobie jakoś wyczyścić drogę.
Żeńka podreptała kurcgalopkiem w stronę windy z niespodzianką.
- Czerwona? Czerwona! - zwracała na siebie uwagę podniesionym głosem.
- Tutaj - usłyszała syknięcie. Z drzwi najbliżej windy wyłoniła się ledwie stojąca wampirzyca.
- Proszę, powiedz, że dalej jedziemy windą - powiedziała w stronę Zenii.
- Mam taką nadzieję. Nie mamy za wiele czasu. - Żenia weszła do windy i spojrzała na panel. Prztyknęła przycisk najwyzszego piętra. - Co dalej? Jak stad wyjdziesz?
Czerwona ni to weszła ni się wtoczyła do windy. Szybko zajeła pozycję pod ścianą, która była dla niej oparciem. Na pytanie wilkołaczki odpowiedziała wzruszeniem ramion, po czym dodała:
- Nie wiem. Wolność?
- hmm wolność nago, bez kasy i znajomości? Nie masz dokąd pójść co?
- To najgłupszy podryw jaki słyszałam. Ale spoko, możemy iść do ciebie.
Winda ruszyła, co zaowocowało jęknęłam zaskoczonej wampirzycy. Jechała dość szybko, co było konieczne przy tylu piętrach w budynku.
- Hmmm wiesz ludzie może już nie reagują idiotycznie na czarnych. Na czerwone laski mogą nieco się dziwić. Będzie cie latwo znalezc.
- Czekaj, czekaj - odkaszlneła, spojrzała na Żenię wyzywająco. - Bodypainting kurwa. Co się gapisz? Nie widziałeś jak kręcą reklamę piwa?
Po chwili zaczęła kaszleć mocniej.
- Nie wiem. Będę improwizować.
- Aha - pokiwała głową Żenia - No jak wolisz improwizacje to ok. Chyba, ze moze wolisz mieszkanie? I spokoj na kilka dni?
Uśmiechnęła się krzywo, co w połączeniu z blond włosami i nieludzko czerwoną skórą wyglądało dość groteskowo.
- No dobra, namówiłaś mnie.
- Dzięki wasza wysokość. Nie wiem czy czegoś jeszcze nie spotkamy. Trzeba ogarnąć jakieś ciuchy.
Umysł Żeni skakał w stronę szatni i ciuchów personelu. Mieszkanie które wynajęła Zapalniczka powinno dać kilka dni oddechu Czerwonej Strzale. Żeńka miała resztke kasy Gawlik i dwie stowy zarobione od Wałacha. Na początek powinno styknąć.
- Może jednak unikaj Pentexu. Mysle, ze moga miec pewne pretensje.
- Serio? A już myślałam, że skoczę do jednej z tych ich wanien na SPA.
Winda otworzyła się ukazując znany Żenii korytarz. Tutaj była już jak w domu. To na tych piętrach miała pełnić wartę. W zasadzie w kilka minut mogła dostać się do szatni, a w kolejną minutę czy dwie mogła trafić do wyjścia.
Wkoło migało czerwone światło alarmowe. Nie było widać żadnych pracowników.
- No to chodź fanko piwa i spa - Żeńka pociągnęła Czerwoną Strzałę w stronę szatni. - Spieprzamy stąd.
Po drodze nadal nie było nikogo. Na końcu korytarza powitały ich ciężkie stalowe drzwi zamknięte na klucz dostępny pracownikom.
- Nosz kurde blaszka - sapnela Wrona - Jeszcze cos?!
W zasadzie bomba mogłaby pochłonąć i to piętro.
Rozejrzała się za wejściem na klucz. Panelem.
- Brakuje mi oka - zamarudziła.
Zastanawiała się czy któraś z super kart nie otworzyłaby tego cholernego Sezamu
Żadna nie zadziałała. Natomiast budynkiem wstrząsnęło. Na moment obie wylądowały na glebie. Nie było huku, tylko fala uderzeniowa kojarząca się z trzęsieniem ziemi. Lampy migające czerwonym światłem zgasły. Na ścianach i na podłodze zostały jedynie fosforyzujące znaki wskazujące kierunek ewakuacji. Po chwili pojawił się dźwięk jakiegoś mechanizmu i syknięcie wywołane różnicą ciśnień. Wszystkie drzwi się otwierały. Widocznie procedura bezpieczeństwa dla… trzęsień ziemi? Mogły wejść do szatni.
Tutaj Wrona się nie patyczkowała. Rozwalała kolejne szafki by wygrzebać ciuchy dla siebie i wampirzycy.
Personelowi było i tak już wszystko jedno więc zabierała jak leciało.
- Masz! Ubieraj się. Czy trzeba Ci pomóc? No skoro już podrywam to będę chocia oryginalna.
Czerwona pomachała głową przecząco i zaczęła wciągać na siebie jakąś koszulę. Stękała i jęczała przy tym tak, że upewniła wilkołaczkę co do niezbędności pomocy.*
Żenia nie pamiętała zakupów ciuchowych. Odkąd pamiętała ciuchy kupował jej Zaar albo Zapalniczka.
Tutaj poczuła się jakby kupowała ciuchy na wyprzedaży. Rozmiary, kroje się różniły. Kolory raczej nie utrzymując się w tonacji szaroburopopielatej. Może to dlatego Mróz lubiła czerwień? Wyróżniała się.
Bez dalszego pytania wyciągnęła koszulkę one size i jakiejś spodnie treningowe na siebie. Naciągnęła wielgachny sweter na Czerwoną i pomogła jej wbić się w jeansy rurki. Zgarnęła przy tym torbę i zaladowala w nią ciuchy i pozostałe buty. Zabrała też trzy różne portfele, choć nie miała czasu przejrzeć ich zawartości.
Porwała i torbę i zapakowana wampirzycę i ruszyła ku wyjściu. Ile można siedzieć w robocie?!
Wyszły do sporego atrium i Czerwona stanęła jak wryta. Żenia w pierwszej chwili podziwiała migające błękitne koguty. Obserwowała ludzi krzątających się w odległości kilkunastu metrów od budynku. Jakaś kobitka w kitlu rozmawiała z facetem w kombinezonie strażackim. W koło stało też kilka wozów strażackich. W zasadzie nie widziała nikogo z ochrony. Nie widziała też żadnej broni. Cywilów zauważyła może czterech czy pięciu.
- Kurwa mać - powiedziała Czerwona - No to zdaje się koniec spaceru. Miło było cię poznać.
Żenia zastanawiała się nad tymi słowami. W końcu nie stała przed czołgami i oddziałem wojska… więc dlaczego….
Olśnienie przyszło po chwili….
Na zewnątrz było jasno...
Spędziła w siedzibie Pentexu całą noc i kawałek ranka. Cóż, spóźniła się na trening z mostowiakiem, więc musiała szukać nowej pracy.
- Hmmm - mruknęła Żeńka - jest opcja taka: włazimy za zasłonę. Może przeżyjesz. Zostajesz tutaj - zabiorą cię i zginiesz. To jak?
- Za jaką kurwa zasłonę? Teraz ci się firanek zachciewa? Widzisz? Przecież tu w koło same rolety. - powiedziała czerwonoskóra.
-Zasłonę między światami. Takie tam. Stad cie nie zobacza.
- Aha… opętanie przez demona… zasłona między światami… no spoko. Gdyby nie fakt, że jesteś trochę łysym facetem, trochę włochatą bestią, a trochę laską która wydaje się spoko stwierdziłbym, żeś zwariowała. ALbo może przećpałaś się. Ale spoko, niech będzie ta roleta. - Czerwona usiłowała nadać sobie swobodny ton głosu, jednak ewidentnie cierpiała na skutek odniesionych ran.
- Kuzwa czekaj chwile. - Żenia zdała sobie sprawę z jednego.
Telefon, karty i ciuchy przepadną gdy tylko wskoczy do Umbry.
- Daj mi chwilę. - Żenia pomacala za sluchawka Zaara. Jesli ktos mogl pomoc to Jarek.
Słuchawka pozostawała głucha. Zaar był po drugiej stronie i najwyraźniej nie miał jak odebrać.
- Pewnie nie znasz kodu do tej komórki co? - mruknęła pod nosem - Problem w tym, ze za zasłoną zniknie wszystko co zabierzemy ze sobą. W tym i komórka.
Czerwona pokiwała głową ze zrozumieniem.
- No tak. To oczywiste przecież. Mhm. A kod? Próbowałaś cztery jedynki? Albo może jeden, dwa trzy, cztery?
- Mhm, tak. Szefowa ochrony Pentexu ma kod komórki jeden jeden jeden jeden. - sarknela Wrona.
- Nie chcesz moich rad, to o nie nie proś… - odpowiedziała Czerwona kończąc wypowiedź wywaleniem długiego języka w stronę Żenii.
- Nie wystawiaj języka bo Ci krowa nasika - Zenia odruchowo pukla ekran sześcioma jedynkami. Nie liczyła na cud. - Szybko się palisz na skwarek? Bo mogłabym udać ze jesteś poparzona. Albo martwa.
Kod został odrzucony. Czerwona zaś zerkała z ciekawością.
- Eee… mogłabym udawać, że jestem martwa? Znaczy że moje serducho nie bije i nie oddycham? Niby jak? - uniosła groteskowo brew - spróbuj jeden dwa trzy cztery.
Gdyby mina mogla mowic „jestem z głupkiem”
To właśnie mówiłaby uniesiona brew i skwaśniała miną Ragabash gdy wstukiwala kod.
- A potem twój rok urodzenia?
- A skąd znasz? - zapytała blondynka. W tym czasie telefon kolejny raz odmówił odblokowania.
- Zgaduje. Jakies 200 lat. No moze 202.
- Muszę zmienić krem pod oczy na dzień… mam trzydzieści sześć lat. Wampirem jestem od dziewięciu lat. Cóż, może któryś z nich zna kod?
Spomiędzy strażaków wyszło sześć osób ubranych podobnie do Czarnego i jego ludzi. Chociaż ci nie mieli tyle broni. I mieli odsłonięte twarze. Mostowiak na czele ludzi z drugiej zmiany. Maszerował w stronę budynku.
Czerwona zaczęła naciągać rękawy swetra na dłonie i powiedziała do wilkołaczki zamyślonej nad telefonem.
- Tego ten, no… to też twoi znajomi?
- Tak. Szczególnie ten pierwszy. Ulubieniec Czerwonej Sylwii więc myślę, że będzie bardzo skłonny do współpracy. Cholera…
Żenia popatrzyła na Czerwoną.
- Uskwierczysz się w takim wdzianku komandosa? Czy wytrzymasz? Można by capnąć jednego takiego i wyjść niepostrzeżenie w ten sposób. To jak?
- Wampirzowilkołaczy “Leon zawodowiec”? Jasne. Przecież ktoś mógł nie widzieć tego filmu. Gdzieś…. - powiedziała wciskając ręce w kieszenie spodni.
***
Ochrona zbliżała się powoli. Miała opuszczoną broń. Mogła nie widzieć dziewczyn w hallu przez przyciemniane szyby, ale zaraz miało się to zmienić.
- Tylko nie zachlap wszystkiego krwią.
- Dobrze - odparła poważnie Żenia rozglądając się by złapać coś ciężkiego.
Najlepiej do ręki pasowała szklana rzeźba z logo klastra technologicznego i bionanolabu.
Schowała się za zaułek by odczekać aż ochroniarze wejdą do środka i zarzuciła falą ciemności.
Planowała działać szybko i ogłuszyć wszystkich brudnymi chwytami Gutka nim zdążą załadować broń. Mostowiak mógł się jeszcze przydać - na przykład do otwarcia drzwi. Chciała by przeżył ich dzisiejszy trening i mógł podzielić się informacjami. Na przykład w mieszkaniu wynajętym przez Zapalniczkę.
Gdy dotarli do drzwi zatrzymali się na moment. Jak się okazało zasilanie nie pozwoliło na automatyczne otwarcie drzwi. W końcu je sforsowali i momentalnie nastąpiła zmiana wyglądu ochroniarzy. Z rozluźnionych panów ruszających na spacer zmienili się w czujnych żołnierzy. Cóż, na pewno z czegoś to wynikało.
Drzwi za nimi stały otworem...
Gdy tylko ostatni z ochroniarzy przestąpił próg zaatakowała.
Momentalnie otoczyła ich ciemność, na co wszyscy wyuczonym ruchem sięgnęli po noktowizory.
I wtedy dopadła ich córka ognistej wrony uzbrojona w szklane logo firmy. Atakowała z dziką furią. A logo wytrzymywało kolejne ciosy wyprowadzane w żołnierzy. W pierwszego trafiła powoli i celnie. Jednak celność nie zrekompensowała niewielkiej siły ciosu. Ochroniarz został wytrącony z równowagi, jednak nic ponadto mu się nie stało. Przy drugim ciosie była już mądrzejsza. Trafienie w potylicę posłało delikwenta na marmurową posadzkę kompletnie bez przytomności. Przed oczami Wilkołaczki zagościł zdziwiony wyraz twarzy kapitana Mostowiaka. Szybki cios w bok głowy zerwał jego hełm i noktowizor. Nie miała czasu poprawiać ciosu. Zamiast tego czwartemu żołnierzowi posłała blok szkła wprost w czoło. Jego hełm uderzył z łoskotem o marmur. Dwaj mężczyźni których wilkołaczka nie zdążyła zaatakować wznosili broń do strzału, ale jeden z nich jęknął tylko.
Żenia zobaczyła jak Czerwona łapie jego rękę z bronią i wyłamuje ją do tyłu. Drugiemu puściły nerwy i pociągnął za spust. Naboje przeleciały daleko od obu dziewczyn i zmasakrowały jedną ze ścian hallu.
Żenia oceniała odległość do Mostowiaka. Niecałe trzy metry.
Przydałby się im do zdobycia dalszych informacji.
Przydałby. Może nawet jako żołnierz pogadał z Czarnym? No i dał przekonać do współpracy?
Wrona skuliła się by uniknąć ewentualnego ognia i rzuciła się w kierunku Dawida bo go walnąć i odciągnąć na bok. Popchnęła przy tym jednego z komandosów w kierunku drugiego by wywołać dodatkowe zamieszanie.
Mężczyźni ewidentnie nie byli przygotowani na walkę już w hallu. Pchnięty spadł na tego z bronią, co zaowocowało kolejną krótką serią. Tym razem spękaniu pod naporem kul uległa podłoga. Mostowiak zaś oberwał kolanem w podbródek. Powinien po tym paść. A jednak nie padł. Wypluł zęba i sięgnął po nóż.
Czerwona ruszała się ślamazarnie. Opadła na strzelającego żołnierza i w czasie tego opadania skręciła mu kark. W zasadzie radziła sobie bardzo dobrze w kompletnej ciemności.