Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2018, 22:44   #665
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Garnizon

Cyrulik został zatrzymany w piwnicy - więzień nie może sobie ot tak wyłazić - i uzupełnił wiedzę Komendanta na temat całej tej sprawy. Kowal potwierdził, że zaczęło się od dowcipu cyrulika, a wypytany o "raban" powtórzył co słyszał, starając się zadowolić "władzę".
- Czyś ty ochujał? - zapytał Komendant Waldemara na koniec. Zatkało go. Cyrulik obraził krasnoludzkiego wojownika, który został ranny w jego obronie, o mało co nie spowodował zamieszek rasowych... Brakowało tylko by poszedł do krasnoludów i się tym chełpił... Chwalić opanowanie i zmysł polityczny Barrudina, że się krasnoludy nie wypięły na obrońców po czymś takim.
Kto wie co zadecydowałby gdyby akurat nie dotarł posłaniec od Loftusa z wieściami o ataku. Gdy tylko je usłyszał, przyszedł mu do głowy pomysł mogący zadowolić wszystkich (może poza dwójką ludzi).
- Gratulacje medyku. Zostaliście właśnie dowódcą karnej drużyny. Weźmiecie tego tam obszczymurka, co udaje że śpi i ruszycie z kontratakiem tam gdzie wam pokaże ten chłopiec.
- A my - zwrócił się do swoich Weteranów - sklecimy jakąś obronę z tego co tu mamy. Nie ma kogo zabrać z murów.


Mur "północny":

"Korespondencyjny" pojedynek strzelców zakończył się "wygraną" obrońców sześć do czterech w ludziach niezdolnych do dalszej walki. Choć tu przydałoby się uszczegółowienie, do kogo mają strzelać - czy do strzelców czy do ciężkiej piechoty.

Mężne serce niziołka zagrzewało go do boju, a on zagrzewał resztę. Wydawał jasne i proste rozkazy. Takie są najlepsze. Mimo gorączki bitewnej i hałasu (oraz braku cech przywódczych) zostały one wykonane co do joty. Pierwsza czwórka wrogów została dosłownie zgnieciona i zadźgana. Niestety, zaraz później zeskoczyła kolejna szóstka, zabijając jednego żołnierza raniąc młodego ochotnika.
- Miko! - rozdarła się dziewczyna, łamiąc szyk by odciągnąć ukochanego.

A fiolka kwasu pięknie rozbryzgnęła się na napierśniku jednego z wrogich żołnierzy. Póki co nie widać było żadnego efektu.


Brama

Było całkiem możliwe, że "fuksiarski jak Diuk" wejdzie na stałe do słownika meisseńskiej biedoty. Ignorując strzały, które jakimś cudem ignorowały także jego oddarł fragment rękawa, zwinął go w rulon i włożywszy część do flaszki z olejem podpalił go, a potem rzucił nią w taran. I trafił. Chyba tylko dzięki interwencji samego Ranalda.

Obsługa tarana niewiele jednak robiła sobie z oleju płonącego na dachu i podprowadziła go pod same wrota do miasta. A wrodzy łucznicy zasypywali bramę strzałami i kolejni obrońcy padali martwi lub ranni. Ale nadal byli to pojedynczy pechowcy.


Mur "południowy"


Walter i jego strzelcy znajdujący się początkowo w zasięgu dymu wyszli z niego nietknięci. Przyczaili się gotowi do rozpoczęcia ostrzału.

"Ogień oczyszcza. I hartuje. Trzeba przezeń przejść."
Ten cytat krasnoludom podejrzanie śmierdział elfem. Prawdziwi kowale ognia się nie boją, ale bez powodu w niego nie włażą. Oczywiście, czasem kwestia jest taka, że trzeba z niego wyjść.

Większości się udało. Ale nie wszystkim. Ulf wynoszący najbardziej poparzonego z khazadów wyszedł z ognia i padł martwy, gdy tylko położył swój "ładunek" w bezpiecznym miejscu. Jeszcze pięciu wyszło z ognia w stanie, który Galeb znał. Do walki wrócą. Może. Kiedyś. Na pewno nie dziś i pewnie nie w tym miesiącu. Dwóch dalszych mimo poparzeń nadal ściskało swoją broń i chciało walczyć dalej. Samemu Galebowi się, nomen omen, upiekło. Za pan brat z ogniem i jego zawirowaniami przeszedł nietknięty.
Ale płuca Detlefa nie były przyzwyczajone do takiego gorąca i gdy krzyczał w płomieniach nawdychał się dymu. Dał jeszcze radę wychrypieć rozkazy, ale potem padł na kolana i podpierając się dłońmi kaszlał okropnie i nie mógł złapać tchu.

Czy czarodziej nie rzucił kolejnego czaru, czy mu się nie udało, nie wiadomo było. W każdym razie nic nowego się nie stało. Ale po podpowiedzi Galeba i rozkazie Detlefa, jeden z czterech wyznaczonych do wypatrywania maga zakrzyknął wskazując na jedną ze szczelin obserwacyjnych - Uzbad Zharr! Władca Ognia! Tam!
Gorąco jednak widać odkształciło cięciwy i żaden z pocisków nie trafił.

A wieża, za nic mając plany jednych u drugich, nadal tkwiła w błocie i nie chciała się ruszyć. Łucznicy wroga posłali kilka strzał korzystając z zamieszania na murze, ale bez efektów. Im też przeszkadzał dym.


Port i Przystań

Leonorze do obrony Przystani musiało wystarczyć siedmiu żołnierzy. Już pierwszą salwą trafili trzech z dziesięciu podpływających wrogów. Jeden zginął od razu, dwóch rannych zostało w wodzie, siedmiu wyszło na brzeg. Większość sieci została zabrana, ale nawet to co pozostało spowolniło ich. A Leonora i jej ludzie mieli po swojej stronę przewagę terenu i barykad.

Humor popsuł jej tylko chłopak, który przybiegł z krzykiem - Barki! Barki płyną! - ale i poprawił dopowiadając -Jedna dostała! Z kata... z kalat... z kapatulpy!


M1

Wysławszy dwóch posłańców i rozdzieliwszy ludzi pomiędzy bardziej doświadczonych żołnierzy Loftus posłał magiczny pocisk w jedną z najbliższych łódek, uszkadzając ją. Na ten sygnał ponad dwadzieścia pocisków poleciało w stronę lądującego na plaży desantu. Z powodu ciemności ostrzał był mało skuteczny, ale i przeciwnicy nie spodziewając się oporu tak wcześnie i nie wiedząc jak liczną mają przeciwko sobie obronę zawahali się.


Drugi brzeg

Gustaw postanowił zaprosić do łódek dodatkowych ludzi, spoza przydzielonych mu oddziałów. Miał wrażenie, że nie pomyślał o czymś ważnym, ale zignorował ostrzeżenie podświadomości i skupił się na zachęcaniu najemników do wsiadania do łódek. Gdy wspomniał, że można sobie zasłużyć u Brocka znalazło się nawet więcej ochotników niż było miejsc. Oprócz "jego" dwunastki dołączyć zgodziły się dwie drużyny, łącznie siedemnastu ludzi. Już po chwili dwudziestka ludzi (w tym Gustaw i jego dwunastka) znalazło się w łodziach.


Miasto i okolice

Wszyscy też usłyszeli dźwięki trąbki dobiegające z okolic barykady przed mostem. Barykada prosiła o wsparcie.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 05-06-2018 o 23:04.
hen_cerbin jest offline