Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2018, 11:31   #34
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- No chyba sobie żartujecie! - pomyślał Kenji, gdy otrzymał od trenera kapitańską opaskę. Na głos nie powiedział jednak nic. Podziękował ukłonem za wyróżnienie, a potem starał się robić dobrą minę do złej gry, gdy koledzy składali mu na swój sposób gratulacje. Jakby mało miał stresu przed inauguracyjnym spotkaniem...

* * * * *

Gdy stali w tunelu prowadzącym na boisko w głowie Urashimy zaświtała myśl, a raczej pytanie, czy może na stadionie jest Koishi? Po wybiegnięciu na murawę nawet nie próbował jej szukać, przy takiej liczbie zgromadzonych kibiców sukces takowych poszukiwań wydawał się wyjątkowo mało prawdopodobny. Zresztą szybko jego myśli zaprzątnęły sprawy bieżące.

Najpierw w imieniu drużyny uścisnął rękę kapitanowi rywali. Okazał się nim być bramkarz, prawie tak samo wysoki jak Kenji. Trzeba mu było oddać, że wyglądał groźnie, jeśli okazałby się równie groźny na boisku to mogą mieć dzisiaj twardy orzech do zgryzienia. Po wymianie proporczyków i przywitaniem z sędziami nastąpił rzut monetą. Formalności zostały dopełnione, czas było zacząć mecz.

A cóż to był za początek! Urashima najpierw przerwał akcję Sapporo, a potem skutecznie przepchnął się w polu karnym podczas wykonywanego przez Sasakiego rzutu wolnego, wyskoczył w górę, sięgnął piłkę i... Gol! Strzelił bramkę! Sam nie mógł w to uwierzyć. Radość, gdy tonął w objęciach kolegów przyćmiła wszystko co się stało w ciągu ostatnich dni. Nic już nie miało znaczenia, tylko mecz.

A jaki to był piękny mecz w ich wykonaniu. Piłkarze Furano grali jak z nut, a ci z Sapporo okazali się niegodnymi ich przeciwnikami. Każda akcja gości przerywana była przez blok obronny, albo jeszcze w środku pola, a groźne sytuacje stwarzali tylko gospodarze. Kenjiemu aż głupio było hamować zapędy kolegów, którzy najchętniej całą dziesiątką wbiegliby na połowę rywali, by przyłączyć się do akcji ofensywnych, zostawiając samotnego Jonathana na bramce. Pomimo licznych akcji kapitan rywali wyciągał każdy strzał oddany w światło bramki, ale po pół godzinie musiał wreszcie skapitulować i to dwukrotnie. Tym razem do statystyk zapisali się etatowi strzelcy Furano: Bjoereng i Soroyama. 3:0 po 40 minutach, co złego mogło się stać w drugiej połowie?

W przerwie Urashima starał się zachowywać jak na kapitana przystało. W drodze do szatni chwalił kolegów i starał się utrzymać ich pewność siebie, co zresztą nie było wcale trudne. Jego zabiegi były najpewniej niepotrzebne, ale wydało mu się, że jako kapitan musi powiedzieć choć parę słów każdemu z grających. I tak podziękował Sasakiemu za świetne dośrodkowanie podczas rzutu wolnego, po którym strzelił bramkę, Bjoerengowi strzelenia gola, a Soroyamie wspaniałych dryblingów, które zakończyły się jego bramką i asystą. Jonathana żartobliwie spytał czy nie nudzi się czasem między słupkami i obiecał, że jeśli po przerwie strzelą jeszcze trzy bramki, rozważy czy nie przepuścić kilku ataków, żeby nieco rozruszać bramkarza Furano.
 
Col Frost jest offline