-Musimy do tego wracać?- Xalaz’sir zasępił się. -Odmówienie współpracy z Kręgiem Aradosa znacznie osłabiło nasz przewidywany potencjał. Co za różnica. Poradziliśmy sobie bez nich. Skup się.- Xalaz’sir znów się niecierpliwił słysząc pytania Venory.
-Venoro, pamiętasz jak przed laty wróciłem do ciebie po ucieczce z Podmroku?- spytał niespodziewanie Balthazaar.
Paladynka natychmiast spojrzała na niego. Powoli pokręciła głową. Wzięła głębszy oddech.
- Nie… Dopiero co cię straciłam... W tej chwili walczę na planie ziemi ze szmaragdowym smokiem. Trochę nieudolnie mi to idzie... - skrzywiła się na własne słowa.
-Twoja doświadczenia są bardzo dziwne i nietypowe. Jesteś naszą liderką, ale czasami nastaje dzień i mówisz jak inna osoba, lub ktoś zupełnie zagubiony w sytuacji.- Balthazaar jak zawsze wykazywał troskę losem swej towarzyszki.
-Dawno nie miała żadnych koszmarów.- wtrąciła Kal okładając na ziemię kolejny element pancerza.
-Nasze czasy to jeden wielki koszmar.- skomentował bezuczuciowo Xalaz’sir.
Kobieta pokiwała głową na ich słowa.
- Wyobrażam sobie, że obecna rozmowa jest dla was trudniejsza niż dla mnie - westchnęła Venora. - Bo ja to chyba nawet zaczynam się do tego przyzwyczajać - dodała rozglądając się po pomieszczeniu. - Myślę, że nie bez powodu się to dzieje. Dla mnie to tu jest przyszłością, czyli... Przynajmniej w teorii, mogę zapobiec temu koszmarowi - uśmiechnęła się blado. - Ale do tego potrzebuję waszej pomocy - wyjaśniła.
-Co masz na myśli?- spytał niebieskołuski.
-Jak to co? Matka chce byśmy powiedzieli jej jak najwięcej szczegółów z wydarzeń, które składały się na przebudzenie Tiamat i atak smoków, by mogła temu zapobiec…- Kal pokręciła głową.
-Ale nie wiadomo, czy to coś da. Przecież sama mówiłaś, że Xalaz’sira spotkałaś znacznie wcześniej niż on ci o tym mówił tutaj…- wtrącił się Balthazaar.
Ta informacja mocno ucieszyła paladynkę.
- To więc znaczy, że teraźniejszość... Znaczy dla was przeszłość, ulega zmianom - skomentowała i spojrzała na Kalasir. - Dokładnie chodzi mi o to co mówisz. Jeśli dowiem się od was co było kluczowe, czego nie dopilnowałam, czego z początku nie widzieliśmy a okazało się ważne to mogę tym razem to zrobić dobrze - powiedziała spoglądając po smoczydłach. - Ale to co chyba jest najważniejsze... To potrzebuję wiedzieć coś o osobach, które są ważne dla sprawy, tak by przekonać ich, że moje sny to nie jest szaleństwo tylko podpowiedzi. To jest teraz moim największym atutem. Dzięki temu nie zabiłam Agness, a ciebie uwolniłam z rąk Krwi na Śniegu, którego wraz z Helmem zabiłam
-To żadne sny.- Balthazaar wzruszył ramionami. -W snach możesz zobaczyć coś co było, coś co podpowiada ci umysł, lub karykaturalny obraz podsuwany przez jaźń. My nie jesteśmy snem. Coś sprawia, że jesteś w dwóch miejscach jednocześnie. Coś sprawia, że jesteś w dwóch czasowych wymiarach jednocześnie. Nie znam się na takich rzeczach, ale od samego myślenia o tym rozbolała mnie głowa…- smoczydło spojrzało bezradnie na Venorę. -Jutro czeka nas wielka bitwa. Jeśli ją wygramy, to może wtedy twój drugi świat będzie ocalony?- dodał jednooki gad.
Venora zmrużyła oczy zastanawiając się nad tym co powiedział Balthazaar. Szczerze to już myślała, że zaneguje on jej podejrzenia, ale jego przemyślenia były bardzo intrygujące.
- Nie wykluczone. Będziemy jutro walczyć i damy z siebie wszystko by zwyciężyć - zapewniła go. - Nie mniej skoro możemy walczyć też o lepszą teraźniejszość, to warto spróbować. Podajcie mi imiona naszych dowódców, z którymi ramię w ramię będziemy jutro walczyć. Spróbuję z nimi nawiązać kontakt w przeszłości, gdy wciąż jeszcze mam 18 lat - pytając o to spojrzała na Kalasir, która w tym gronie była chyba najbardziej rozgarnięta i chętna uwierzyć w to co mówiła Venora.
-Jesteśmy tu tylko my. Agness i jej rycerze byka dołączą do nas przed świtem. No i jeszcze Karthos wraz ze swoją grupą, ale to już wiesz…- wyjaśniła Kalasir wymownie spoglądając na matkę, jakby oczekiwała jej reakcji.
- Kim jest Karthos? - dopytała Venora. Towarzysze rycerki spojrzeli po sobie wzajemnie.
-To mój brat…- odpowiedziała Kal. -Jest synem Arla. Odnalazł nas…- zamyśliła się na krótką chwilę -Ze trzy lata temu…- wyjaśniła pokrótce.
- Syn Arla? - kobieta była zdumiona tonem w jaki osoba ta została przedstawiona. - Ale nie ja jestem jego matką? - zapytała ostrożnie.
Kompani milczeli, tylko Balthazaar pokręcił głową.
-Arlo nie był takim wzorem za jakiego go miałaś…- wytłumaczył wielkolud łypiąc na nią jednym okiem.
Venora odetchnęła ciężko, czując ukłucie w sercu.
- A gdzie w tej chwili jest Arlo? Żyje? - spytała, dając sobie chwilę czasu na przetrawienie informacji o nieplanowanym potomku maga.
Kompani znów spojrzeli na siebie.
-Po tym jak odeszliśmy od niego oddał się pod rozkazy smoków… Sama zatopiłam ostrze miecza w jego piersi…- odparła Kal, bez odrobiny zawahania.
Paladynka była pod wrażeniem tej historii. Nerwowo przeczesała włosy, wyraźnie skołowana.
~ Na bogów w co ja się wpakowałam... ~ była załamana tym jeszcze bardziej niż wieścią o synu, którego rzekomo spłodził zdradzając ją z jakąś kobietą. Ale szybko pokręciła głową, nie dając się rozpaczy.
- Dobrze... Więc muszę coś zrobić by do tego nie doszło... - powiedziała pod nosem, do samej siebie. Jeszcze próbowała sobie tłumaczyć, że nie koniecznie musiał ją zdradzić i syna już miał nim ją poznał. W końcu nie dociekała o przeszłość Arla, który twierdził przecież, że nie był młodzikiem na jakiego wyglądał. - Czy Karthos był wtedy z nim? Kto... jest jego matką? - to pytanie ledwo przeszło jej przez usta.
-Tego nie wiemy. Karthos sam cię odnalazł.- odparł Xalaz’sir.
-Karthos to sferotknięty. Jest diablęciem…- wyjaśniła Kalasir. -W jego żyłach płynie potężna moc splotu i w przeciwieństwie do ojca nie musi ślęczeć nad księgami by panować nad tą magią.- dodała.
W jakiś dziwny sposób ta wiadomość tłumaczyła Arla w oczach Venory. Przed demonicznym opętaniem nie mogła mieć przecież do niego pretensji... Chyba nie powinna. W każdym razie opanowała to coś co w niej się gotowało.
- Dobrze... - paladynka potarła palcami nasadę nosa. - Więc plan dla mnie to nie zabić Karthosa gdy go spotkam i... Nie dopuścić by Arlo oszalał - skomentowała i posłała przepraszające spojrzenie Kalasir. Pozbawiona ciężaru pancerza, Venora wstała i podeszła do córki, przytulając ją.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |