Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-05-2018, 10:50   #581
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Wracałaś?! Stawałem na głowie! Błagałem kapłanów, usługiwałem im i biegałem jak chłopiec na posyłki by dostarczyć im wszystkiego co zażyczyli sobie w zamian! Kochałaś mnie! Byłaś moją kobietą, ale to nie ja byłem najważniejszy!- krzyknął i zaatakował kolejny raz. To sprawiło, że poczuła ukłucie w sercu, rozumiejąc jak niewdzięczne z jej strony było to co mówiła. Jej ukochany cierpiał, gdy umierała i przechodził przez to wielokrotnie. Z pewnością nie było to coś do czego można było się przyzwyczaić. Rozproszona tymi myślami za późno zareagowała na jego cios w efekcie czego nie była w stanie w pełni go odbić. Choć Pożoga nie płonęła, to jej ostrze bez problemów zsunęło się z lodowej klingi Szponu Mrozu i rozcięło jej udo. Jej własna krew polała się po podłodze.
- Ał... - syknęła Venora, zdumiona pulsującym w jej nodze bólem. Uskoczyła w tył i przyklęła na kolano zdrowej nogi.
-Widzisz? Już nie jesteś tą niezłomną i bezkompromisową wojowniczką. Tamte czasy już nie powrócą. Nie myśl o tym nigdy więcej!- nakazał stanowczym tonem mag.
Spojrzała na niego nie wiedząc czy się złościć za decydowanie za nią, czy być wdzięcznej za ściągnięcie jej na ziemię. Spuściła głowę i nie powiedziała nic. Przyłożyła dłoń do rany, próbując zatrzymać krwawienie. Instynkt podpowiadał jej co powinna robić dalej. Przymknęła oczy i skupiła się chcąc uleczyć się z rany.

Venora była świadoma, że potrafiła w ten sposób łagodzić ból i leczyć krwawiące rany. Była pewna, że wystarczy się odpowiednio skupić, lecz nic się nie działo. Rana nadal piekła, a krew płynęła z rozciętej bruzdy.
-Odcięłaś się od tego. Przypominam ci, że tam w ogrodzie jest twoja córka, a przed tobą stoi mąż!- rzekł przez zaciśnięte zęby.
Kobieta usiadła na brudnej podłodze i zabrała dłoń, wpatrując się jak krew z niej upływa. Widok ten był dla niej nieprzyjemnie nienaturalny. Owszem jej o tym mówił pierwszego dnia, ale dopiero teraz dotarła do niej powaga tych słów.
- Przepraszam... - mruknęła, ale adresatów tej wypowiedzi było więcej niż tylko Arlo. Zdała sobie sprawę, że co by nie robiła to kogoś zawodzi: swoich bliskich, boga jak i dawnych kompanów. Nagle wstała, upuściła miecz, który z brzękiem upadł w niewielką kałużę jej krwi. Venora nie zważając na ranę na nodze, skierowała się do wyjścia. Nie wiedziała gdzie iść, więc po prostu planowała wyjść z willi, licząc, że może ochłonie z emocji w ogrodzie albo ruszy na przejażdżkę konną po włościach, dla oczyszczenia głowy.

Ból w udzie doskwierał, z każdym pokonanym krokiem. Drogę do stajni znała doskonale. Jazda na oklep nie zapowiadała się przyjemnie, ale przecież nikt jej nie kazał jechać gdzieś daleko. Venora otworzyła jeden z boksów i wskoczyła na grzbiet młodej klaczy, złapała za jej grzywę i kopniakiem w bok pognała wierzchowca. Wiatr targał jej włosami, a tętent końskich kopyt powoli pozwalał zapomnieć jej o bólu nogi. Bólu, który sprawił jej nikt inny jak ukochany. Eks paladynka zjechała z wzniesienia i zatrzymała się na skraju polany i lasku, całkiem niedaleko willi. Dach budynku było widać z miejsca, w którym stała. Nie pamiętała by zwiedzała kiedyś w ten las, choć rozsądek podpowiadał, że była w nim na pewno. Impulsywnie kopnęła klacz w uda i pognała głębiej, między drzewa. Powietrze tutaj pachniało świeżo, a aura miejsca wprowadzała czarnowłosą w dobry nastrój, mimo okoliczności przez, które tutaj się znalazła.
W głowie miała ogromny mętlik. Brak większości wspomnień. Nagłe pojawienie się Balthazaara oraz bardzo dziwne zachowanie Arla powodowało w jej duszy prawdziwą bitwę. Czuła się, jakby nigdy nie miała w sobie tak mieszanych uczuć.


Przygnębienie niestety wciąż się pogłębiało. Odkąd Arlo opowiedział jej o problemach jakie mieli starając się o potomka uznała, że jej odejście było jak najbardziej słuszne. Zrobiła dla córki dosłownie wszystko, ale smoczydło swoim przybyciem podkopało jej pewność i zasiało strach, że zaniedbała coś bardzo ważnego. Nie mniej starała się sama siebie tłumaczyć, bo przecież lata temu mając całą swoją wiedzę wybrała jak wybrała, stawiając dobro Kalasir nawet ponad swym patronem.
- Zachowuję się jak obłąkana - jęknęła z rezygnacją Venora. W tej chwili najbardziej pragnęła by w końcu ktoś przyszedł i szczerze jej wszystko wytłumaczył. Choć miała męża i córkę to po dzisiaj czuła się niezwykle samotna. Nawet nie mogła mieć magowi za złe za jego wybuch i to jak ją potraktował w walce na miecze, bo wyraźnie wszystko co robił, było przecież podyktowane jej dobrem i obawami, że tamten koszmar wciąż mógł zawisnąć nad ich rodziną. A ona swoim zachowaniem krzywdziła najbliższych. Czarnowłosa pokręciła głową i bezsilnie jęknęła.
- Nawet nie wiem jak ty się nazywasz - powiedziała do klaczy jakby to była ta kropla, która przelała jej czarę goryczy. Kobieta pogłaskała zwierzę po smukłej szyi. Zdała sobie sprawę, że nie była delikatna względem wierzchowca, którego goniła tu prawie na złamanie karku.

Od tej całej jazdy na oklep bolały ją nogi i tyłek. Zatrzymała dlatego klacz i zeskoczyła z jej grzbietu. Rozejrzała się w koło. Miejsce to w jakiś niewiarygodny sposób ją uspokajało więc zdecydowała, że odpocznie w nim chwilę, spróbuje się wziąć w garść, a gdy choć trochę się uspokoi, wróci z powrotem do zamku. Podeszła więc do wielkiego dębu i usiadła pod jego potężnym pniem, opierając się o niego plecami.
Spojrzała z niezadowoleniem na swoją dłoń, którą nie była już w stanie uleczyć się z ran.
- Nawet gdybym poszła z Balthazaarem, to nie byłoby ze mnie pożytku… Tylko bym mu zawadzała. Poradzi sobie lepiej beze mnie - przekonywała siebie. Wbiła spojrzenie w koronę, przyglądając się jak promienie słońca przebijają się przez liście. Jakoś tak podświadomie wiedziała że ukojenie mogłaby jej przynieść modlitwa. Dłonią sięgnęła do swojej szyi, ale nie znalazła tam tego czego szukała. Nie miała swojego medalionu z symbolem Helma, którego teraz potrzebowała. Uczepiła się wspomnienia spotkania swego boga, wtedy gdy pomogła mu zabić pierwszego nieśmiertelnego smoka.

To wspomnienie wprawiało ją w błogi stan. Nie przypomniała sobie dzieciństwa czy nauki w klasztorze. Nie wróciły wspomnienia z ulubionego posiłku, czy wystawnych balów na jej cześć. Nie pamiętała twarzy swej królowej, ani swych towarzyszy. To właśnie Helm przypomniał jej się tak przejrzyście. To było piękne wspomnienie. Na myśl o obecności boskiego awatara, Venora dostała gęsiej skórki na plecach.
Promienie słońca oślepiały ją, gdy wiatr poruszał koroną drzew. Ciepła bryza delikatnie muskała jej twarz i włosy. Eks paladynka wiedziała, że ucieczka do gaju była świetnym pomysłem. Siedząc na pieńku, wracała czasem do rzeczywistości i rozglądała się po otaczającej ją przyrodzie. Nagle coś przyciągło jej uwagę. Niewielki napis, wyryty ostrzem sztyletu na korze młodej sosny. Z ciekawości wstała i podeszła bliżej, by się przyjrzeć. Venora zmrużyła oczy, gdy napis okazał się być identyczny jak ten, który na piasku zrobiła Kal, kilka dni temu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-05-2018, 10:50   #582
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Co to znaczy? - zapytała i wyciągnęła rękę do napisu. Położyła na nim dłoń i opuszkami palców wodziła po symbolach, usilnie starając sobie przypomnieć. Wiedziała od córki, że ten napis pojawiał się w jej listach. Ale skoro tak było to czemu nie rozumiała. Wysilanie rozumu na nic jej przyszło. Venora chwilę jeszcze próbowała rozszyfrować krótki napis, aż w końcu odpuściła. Już miała wrócić na pieniek, gdy nagle przypomniała sobie o magicznej obręczy, której niegdyś używała. Prosta z wyglądu, ale bardzo pożyteczna błyskotka pozwalała Venorze rozumieć niemal każdy język, który czytała, lub słyszała.
- Tylko gdzie to może być teraz... - zmartwiła się, że ten przedmiot mógł już dawno nie być w jej zasięgu. Może nawet Arlo przekonał ją by się jej pozbyła, jak wszystkiego związanego z przeszłością. Zadrżała, gdy przyszło jej na myśl, że jej utrata pamięci mogła być wywołana przez maga. Sama nie wiedziała czy te myśli przywiodła jej paranoja czy może szaleństwo. Przetarła dłonią twarz. Przyjrzała się uważnie drzewu, na którym widniał napis. Miała jeszcze zamiar przejść się głębiej w las, licząc że znajdzie w nim coś więcej.
Błąkała się po lesie jeszcze dobrą godzinę. Nic to jej nie dało, choć nieco uspokoiła się. Wreszcie zdecydowała się na powrót. Drogę powrotną zdecydowała się przebyć pieszo, bo nie uśmiechała jej się jazda na oklep. Prowadziła więc obok siebie spokojną klacz.



~***~

Na powitanie wyszedł jej stajenny, który wziął od niej wierzchowca, zapewniając że zajmie się już nim. Przyjrzał się Venorze, zawieszając na chwilę spojrzenie na jej skaleczonej nodze. Ale nie zapytał o nic i szybko zniknął w stajni. Czarnowłosa już mogła tylko wrócić do zamku.
~ Spróbuję poszukać tej obręczy ~ pomyślała i zdecydowała, że zacznie od sekretarzyka, którego przecież nie sprawdziła pierwszego dnia do końca, przez całe to zamieszanie z przybyciem smoczydła. Ruszyła zatem do zamku.
Po drodze, choć spory kawałek miała do przebycia, nie natrafiła na nikogo, nawet na kamerdynera. Echo jej kroków niosło się po holu, gdy zmierzała na piętro do sypialni, potęgując tym samym w niej wrażenie osamotnienia.

Venora zasiadła w fotelu przed sekretarzykiem i okazało się, że wcale nie musiała się wysilać. Obręcz znajdowała się w jednej z dolnych szuflad w prawym segmencie topornego mebla z dębowego drewna. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie spodziewała się, że pójdzie tak łatwo, ale z drugiej strony był to bardzo pożyteczny przedmiot i chowanie go mijało się z celem. Usatysfakcjonowana eks paladynka wzięła do ręki obręcz, która przywołała kilka wspomnień. Venora zamknęła oczy i przypomniała sobie rozmowę z krasnoludem Dundeinem w jego rodzimym języku, ale także kilka inny sytuacji, w których obręcz bardzo pomogła. Zdała sobie sprawę z tego, że miała ten przedmiot prawie od zawsze, ale już nie potrafiła sobie przypomnieć jak weszła w jego posiadanie. Wspomnienie krasnoluda sprawiło, że czarnowłosa otworzyła oczy i sięgnęła po listy, na które już wcześniej natrafiła. Szukała pośród nich takich, które były napisane tymi tajemniczymi symbolami, które kreśliła na plaży Kal i które widziała wycięte na drzewie w lesie.

W szufladach nie odnalazła niczego nadzwyczajnego, co mogłoby jej cokolwiek wyjaśnić. W listach nie było ukrytych treści, ani też żadnych tajemnic. Owszem, natrafiła na kilka wiadomości zapisanych nieznanym dla niej dotąd językiem, lecz dotyczyły one magicznych wymian, interesów oraz spraw Arla. Venora skupiła się zatem na tym co napisała jej córka na plaży na piasku.
-Nie poddawaj się, walcz…- zamruczała pod nosem Venora na myśl o tajemniczych frazach, które dopiero teraz stały się dla niej zrozumiałe. Banalne słowa, które niewiele jej mówiły.

~Z czym mam walczyć? ~ zasępiła się czarnowłosa. Czuła się zmęczona własnymi myślami i tym całym miotaniem się we wszystkie strony. Posprzątała na sekretarzyku, podświadomie już nie chcąc denerwować bałaganem Arla, ale obręcz zostawiła sobie. Zdecydowała się odświeżyć i w końcu opatrzeć swoją nogę. Wstała z fotela i przeszła do toaletki pozbawionej lustra. Zrzuciła z siebie sukienkę, którą w lesie zdążyła zahaczyć o jakieś ostre gałęzie i poszarpać. Obmywając się mimowolnie jej myśli wróciły do tajemniczej frazy.
~ Nie poddawaj się... Walcz ~ kołatało jej się w głowie. Naszło ją upiorne skojarzenie, że coś takiego mówiło się na polu bitwy do osoby, która została bardzo ciężko raniona i jedyne co mogła zrobić to spróbować wytrwać do czasu aż przyjdzie pomoc. Poczuła zimne ciarki na plecach. Przyśpieszyła swoje ruchy i na koniec wytarła się suchym ręcznikiem. Całkiem naga przysiadła na krześle i ostrożnie oczyściła sobie nogę z zaschniętej krwi. Na koniec obwiązała udo jedwabną chustą, robiąc tym samym sobie opatrunek.

Szukając szafy z ubraniami, natrafiła na drzwi prowadzące do sporej garderoby. Do tej pory nie zaglądała w to miejsce, bo świeże ubranie zawsze było dla niej wcześniej przygotowane i leżało przy łóżku gdy się budziła rankiem. Szybko się okazało, że miała tam prawie same sukienki. Wydało jej się to dziwne. Były one różnych kolorach, jedwabne, aksamitne, strojne o wielu falbankach, które z pewnością pięknie prezentowały się na balach, a inne proste i zwiewne, w których wygodnie było spędzać cały dzień nicnierobienia. Już sięgnęła po jedną z tych ostatnich, ale cofnęła rękę.
Dzisiejszego dnia osiągnęła najwięcej w kwestii odzyskiwania pamięci i nawet dowiedziała się brzmienia tajemniczego napisu. Osiągnęła to, bo nie siedziała bezczynnie, tylko wzięła do ręki miecz. Wściekła przy tym na Arla, ale od powrotu z lasu coraz mniej się tym przejmowała i nawet nie miała ochoty w najbliższym czasie go widzieć. A na to miała spore szanse, bo cała ich posiadłość z zamkiem była duża i unikanie jednej osoby tu nie powinno nastręczyć problemu.

~ Nie poddawaj się. Walcz ~ powtarzała sobie w myślach jak mantrę. Skrzyżowała ręce na piersi. ~ Może to jest prostsze niż mi się wydaje i zwyczajnie muszę wziąć miecz do ręki i trenować tak długo, aż pojawią się kolejne przebłyski? ~ zastanowiła się. Nie miała innego pomysłu co od razu ten czyniło najlepszym. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru ponownie skrzyżować miecz z Arlem, ale był tu jeszcze nauczyciel szermierki, który szkolił Kalasir. Z nową werwą Venora zaczęła szukać wśród ubrań coś w miarę wygodnego, w czym mogłaby trenować szermierkę. Długo szukała, aż znalazła strój do jazdy konnej. Spodnie i buty o wysokich cholewkach dobrze na niej leżały. Narzuciła jeszcze na siebie białą lnianą koszulę sięgającą za biodra i przewiązała ją w talii skórzanym pasem. Znalazła jeszcze wstążkę, którą związała swoje długie, sięgające do połowy pleców, czarne włosy w koński ogon. Zostawiła trochę luźnych kosmyków okalających twarz, nie chcąc w pełni odkrywać swojej blizny.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 31-05-2018, 14:08   #583
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gotowa do wyjścia zastanowiła się, gdzie mogłaby znaleźć mistrza Menesa. Mogła zapytać o to służbę, ale Venorze zdawało się, że chodzili oni jak w zegarku, którego mechanizmu pilnie strzegł mag i zapewne nie powiedzieli by jej, a prędko poinformowali by Arla, że zamiast siedzieć i ładnie pachnieć, znów bierze się za to czego blondyn sobie nie życzy. Złościł ją ten fakt, ale przypomniała sobie, że gdy zeszła do katakumb to nikomu o tym nie powiedziała, a mag i tak ją wkrótce znalazł. Więc najpewniej niepotrzebnie kombinuje, bo i tak służba musiała informować Arla co robiła jego żona kiedy akurat nie miał jej na oku.
~ Czuję się jak więzień we własnym domu... ~ pokręciła głową. Wtedy dopiero uderzyła ją reakcja maga gdy poprosiła go, żeby odczytał jej to co napisała mała na piasku. Zrozumiała w końcu, że jakikolwiek miały sens te słowa, Arlo nie chciał by wiedziała. Nagle wszystko co on jej powiedział przestało być oczywiste i jednoznaczne. Żałowała, że nie doszła do tych wniosków wcześniej, zanim smoczydło odeszło i już nie wróciło, bo skoro mag go tak wypędzał, to istniało spore prawdopodobieństwo, że rozmowa z jaszczurem dużo by jej wniosła.

~ Jeśli to co mówił Balthazaar było prawdą... To ten kto go po mnie wysłał będzie na równi ze mną odpowiedzialny za zagładę świata ~ pokręciła głową na tą sarkastyczną, ale też bardzo ponurą myśl. Zaraz też zganiła się, że użala się nad sobą zamiast działać. Postanowiła - chciała znaleźć Menesa, a to gdzie był mogła się dowiedzieć od córki. W końcu to mała napisała dla niej te kilka dziwnych słów.
Pora była już na tyle późna, że Kalasir zapewne zakończyła ćwiczenia w ogrodzie. Możliwe też było, że skończyła wypoczywać i teraz mogła już siedzieć w bibliotece z Tywinem, jej drugim nauczycielem, ucząc się czytania. Venora była pewna, że córka jej pomoże.
Biblioteka w ich willi była spora, jak na prywatną kolekcję ksiąg. Venorę, jednak nie dziwił ten fakt, gdyż Arlo był magiem. Żądnym wiedzy osobnikiem, który w przeszłości podróżował prawie tyle co ona sama.
Pomieszczenie, w którym Kalasir pobierała nauki pisania i czytania było przedsionkiem do biblioteki. Panował tu absolutny spokój, a w powietrzu unosiła się woń kilkunastu świec rozświetlających czytelnię. Na ustach Venory zakwitł uśmiech, gdy tylko zobaczyła swoją córkę siedzącą na grubej księdze, na stołku.

Toporne biurko przy którym uczyła się pisać było zdecydowanie za wysokie dla niej, stąd też do praktyczne użycie jednej z wielu ksiąg. Za plecami dziewczynki czuwał jej mentor. Nie był starcem, ale swoje przeżył. Jego długie, błękitne szaty szorowały po deskach podłogi, kiedy powoli przechadzał się spod jednej ściany do drugiej, cierpliwie czekając aż dziecko skończy pisać podytkowane zdanie.
-Mama!- Kal ucieszyła się gromko, jak zawsze to miało miejsce, kiedy tylko pojawiała się Venora. Dziewczynka zsunęła się z krzesła i skoczyła by przytulić rodzicielkę.
Z jakiegoś powodu kolor szaty Tywina nie podobał się Venorze, ale nie miała zamiaru dzielić się tym spostrzeżeniem. Kobieta przyklękła na jedno kolano i wzięła dziewczynkę na ręce, całując ją w czoło.
- Jak ci idą nauki? Kończysz może, bo chciałabym ciebie wziąć na spacer - powiedziała czarnowłosa.
Dziecko spojrzało przez ramię na swego nauczyciela, a ten tylko wzruszył ramionami. Był nauczycielem Kal, lecz to Venora i Arlo byli jego pracodawcami i to tak po prawdzie oni decydowali, kiedy przychodzi koniec nauki na dany dzień.
-Spacer?!- spytała bardzo optymistycznym tonem.
Jej dobry nastrój zawsze udzielał się Venorze, przez co czuła się pewniejsza co do swoich planów.
- W takim razie chodźmy - stwierdziła eks paladynka i postawiła córkę na ziemi.

Wyciągnęła rękę do Kal i chwyciła za jej dłoń. Obie wyszły z biblioteki, a kiedy były już same na korytarzu Venora uznała, że może na spokojnie mówić z małą.
- Zaprowadzisz mnie do mistrza Menesa? - poprosiła. - Chciałam się z nim sprawdzić i ocenić czy mogłabym też i sama ciebie uczuć walki wręcz - wyjaśniła z mrugnięciem oka.
-Ty chcesz się uczyć od mistrza?- dziewczynka była zdziwiona tą wypowiedzią. Na twarzy Kal pojawił się szeroki uśmiech.
-Ja myślałam, że nie ma lepszej szermierki w królestwie od ciebie…- dziewczynka wyglądała całkiem poważnie, mówiąc te słowa.
- Może kiedyś byłam najlepsza - odparła Venora, nie potwierdzając ani nie negując stwierdzenia córki. - Ale dawno nie trzymałam miecza w ręku, więc pewnie wyszłam z wprawy. Mistrz Menes na pewno ci mówił, że bez treningu tak się dzieje - dodała. - I kto wie, może się okaże że to ty powinnaś mnie uczyć - zażartowała z mrugnięciem oka.
-Mamo, a czy wolno nam przeszkadzać mu w medytacjach? On zawsze mówi, że medytacja jest najważniejsza…- Kal zauważyła sedno problemu.
- W medytacjach? - eks paladynkę zaskoczyło to. Mistrz nie wyglądał na elfa ani kapłana, dwie grupy które kojarzyły jej się z tym. - To jak nas wygoni to znajdziemy sobie inne zajęcie - zdecydowała.

-Dobrze!- odpowiedziała dziewczynka, energicznie przytakując głową. Kal złapała matkę za dłoń i razem ruszyły spacerowym krokiem. Kiedy już wyszły z willi, a Kal skierowała kroki na północny zachód zapanowała krótka chwila ciszy.
-Mamo, czy ty już nie kochasz taty?- spytała niespodziewanie Venorę.
- Co? Nie, nie - kobietę aż zatkało na to pytanie. Pokręciła głową i zmarszczyła brwi. - Nigdy nie przestanę kochać taty - zapewniła gorliwie córkę i na koniec uśmiechnęła się do niej ciepło. - Skąd takie głupoty ci do głowy przyszły? - zapytała ją i pogłaskała po głowie.
-Dziwnie się ostatnio zachowujecie…- odparła nie kryjąc smutku.
- Dziwnie? - powtórzyła eks paldaynka i zmartwienie pojawiło się na jej twarzy. Od razu uznała, że sedno problemu leżało w jej braku pamięci, która niejako zmuszała Arla do rozdrapywania starych ran kiedy opowiadał jej o dawnych czasach. Nie wiedziała jednak czy jej córka wiedziała o dolegliwościach jakie doskwierały jej rodzicielce, więc wpierw zdecydowała się zbadać grunt.
- Możesz mi powiedzieć, co konkretnie ? - zapytała Venora, nie wiedząc w którą stronę owe "dziwne zachowanie" się chyliło.

-Nie spędzacie już razem czasu, tak jak wcześniej.- odparła zerkając na matkę. -Jesteście razem, ale jakoś inaczej- dodała.
- A jak wcześniej spędzaliśmy czas? - ciągnęła dalej małą za język.
-No cały czas go przytulałaś, byłaś ciągle uśmiechnięta, piłaś wino i słuchałaś muzyki. Czy coś cię martwi mamusiu?- spytała Kal.
Venora westchnęła czując jak poczucie winy w niej narasta. Pokręciła jednak głową. Była zdecydowana i pewna, że jak odzyska pamięć to skończy się ten trudny czas dla niej i jej rodziny. Wzięła wdech zastanawiając się co odpowiedzieć córce.
- Ostatnie dni trochę gorzej się czuję. Ale nie martw się na zapas - pogłaskała małą po plecach, by dodać jej otuchy. - Będzie dobrze - zapewniła ją. - A teraz chodźmy szybciej do mistrza Menesa - lekko ponagliła ją.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-05-2018, 16:33   #584
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Chata mistrza szermierki znajdowała się na drugim krańcu posesji Arla. Były tam domy dla służby i całej rzeszy ludzi pracujących w willi. Usypana żwirem droga prowadziła przez środek wielkiego pola kukurydzy, które o tej porze roku było jeszcze małe i nie zasłaniało widoków wokół wzgórza.
- Kim chcesz zostać jak dorośniesz? - zagaiła Venora córkę. To pytanie wprawiło Kal w zakłopotanie i dziewczynka spuściła wzrok jakby właśnie tam szukała odpowiedzi.
Sekundę później wyłoniły się na polanę, gdzie znajdowało się kilka drewnianych chat. Wszystko przypominało społeczność sioła, z tą różnicą, że nie trzeba tu było sołtysa. Na uboczu znajdował się półmurowany dom i właśnie tam Kal skierowała kroki, prowadząc matkę.
-Chciałabym być wojowniczką, jak ty kiedyś byłaś.- odparła w końcu.
Czarnowłosa uśmiechnęła się mimowolnie.
- Kto wie. Może nawet będziesz paladynką - skomentowała Venora bez zastanowienia, a w jej tonie głosu wyraźna była duma.
-Tatuś by był zły, gdybym mu o tym powiedziała. Kiedyś słyszałam, jak rozmawiał z mistrzem Menesem. Powiedział, że mam w sobie wielki potencjał magiczny i będę kiedyś wielkim czarodziejem…- skomentowała.
- Bycie magiem też jest fajne. Sama widziałaś jak tata czaruje. Mi to zawsze imponuje - stwierdziła Venora. - Cokolwiek wybierzesz, będziemy ciebie z tatą w tym wspierać. Nawet jeśli tata z początku będzie się złościł - dodała na koniec z mrugnięciem oka.

Rozmowę przerwał pisk zawiasów, gdy drzwi otworzyły się do środka. W progu stał mistrz szermierki.
-Witaj pani. Dobrze mi się wydawało, że słyszę twój głos…- mężczyzna pokłonił się przed Venorą. -Czym sobie zasłużyłem na tę wizytę?- spytał.
Kobieta skinęła głową na powitanie.
- Wybacz, że przychodzę bez zapowiedzi. Chciałam ciebie prosić o krótki sparing - powiedziała czarnowłosa od razu przechodząc do konkretów. Menes spojrzał na nią z przymrużeniem oczu, jakby zastanawiał się, czy Venora przypadkiem sobie z niego nie żartuje. Jego usta lekko drgnęły, jakby chciał coś powiedzieć, ale nagle się powstrzymał.
-Krótki sparing?- powtórzył.
- Tak jakby - skinęła głową Venora. - Chciałam sobie po prostu odświeżyć swoje umiejętności szermiercze - dodała w tonie wyjaśnienia.
Mężczyzna zmierzył wzrokiem Venorę od stóp do głów.
-Mam tylko dwa rapiery…- odpowiedział skromnie.
- Wystarczą miecze treningowe - odparła nie zniechęcona. - A jeśli ich też nie masz, to w zamku ściągnie się coś ze ściany w głównym holu - stwierdziła zdeterminowana dopiąć swego.

-Cały sprzęt trzymamy w dworku pani. Rapiery to moja osobista broń…- rzekł bez życia, wciąż się zastanawiając o co tutaj chodzi.
- W takim razie chodź z nami do dworku. Nie obawiaj się, zostanie ci za to dodatkowo zapłacone - zapewniła go czarnowłosa.
-Nie o to chodzi pani.- szybko pokręcił głową. -Z chęcią zawalczę. Po prostu nie spodziewałem się takiego zaszczytu…- szybko wytłumaczył.
Venora uśmiechnęła się triumfalnie. Do tej pory nie do końca była w stanie uwierzyć w to, że może faktycznie była kiedyś wojownikiem którego sława sięgała całego królestwa, ale reakcja nauczyciela szermierki mocno łechtała ego. Menes wrócił do swojej chatki by się przygotować i po jakimś czasie wyszedł z niej, przebrany jak na trening z małą Kalasir.

W trójkę udali się ścieżką prosto do górującego nad okolicą zamku. Venora i jej córka szły wyraźnie podekscytowane, natomiast mężczyzna chyba wciąż do końca nie wierzył, że faktycznie skrzyżuje miecz z panią całego dworu. Nie minęło wiele czasu jak dotarli na miejsce. Venora i Kalasir zostały na placu treningowym, a tymczasem Menes poszedł po sprzęt do walki.
- Teraz dla odmiany ty sobie popatrzysz jak ja walczę - powiedziała do córki eks paladynka. Kobieta wyraźnie ożywiła się odkąd wizja sparingu stała się rzeczywistością. - Tylko nie śmiej się ze mnie jak nie będzie mi szło - dodała z rozbawieniem.

Mistrz Menes w końcu wrócił, niosąc pod pazuchą miecze treningowe, a w dłoniach drewnianą tarczę. W pierwszej chwili Venora zastanawiała się po co mu tarcza, ale gdy podał ją wraz z jednym mieczem i wzięła je w ręce, zrozumiała, że tak właśnie była szkolona do walki. Czarnowłosa ułożyła sobie w rękach oba przedmioty i od razu poczuła się znajomo. Stanęła w lekkim rozkroku, na ugiętych nogach. Zamachała tarczą i mieczem, z miejsca odnajdując idealną równowagę swojego ciała. Uśmiech na twarzy Venory z każdą chwilą się poszerzał.
- To zaczynamy - powiedziała kobieta dając znak, że jest gotowa.
Menes trzymając w dłoniach dwa miecze, przybrał postawę i skinął głową na jej słowa.
Venora odetchnęła i oczyściła swoją głowę ze zbędnych myśli. Ta drobna potyczka z Arlem w katakumbach dała jej jasno do zrozumienia, że rozmyślanie w trakcie walki przeszkadza w działaniu jej instynktowi, który zgrabnie prowadził ruchami jej ciała. Kobieta ruszyła na trenera osłaniając się tarczą, a prawą rękę z mieczem trzymając z tyłu. Kiedy znacznie zmniejszyła dystans od Menesa, zaatakowała go od dołu, w ostatnim momencie unosząc tarczę, robiąc miejsce na cios, wycelowany w bok szermierza.

Mistrz szermierki uczył Kal walki mieczem, tak by w przyszłości mogła również i używać tarczy. Kiedy jednak przyszło się bić na poważnie, Menes zabrał ze sobą dwa miecze, długi i o krótkim ostrzu. Kiedy już wiedział, że ten pojedynek to już formalność również się ucieszył i wcale tego nie krył. Menes czuł taką samą satysfakcję z potyczki jak i Venora. Mężczyzna poruszał się gibko i żwawo tańcząc z ostrzami w rękach niczym kot. Unik i dwa bezbłędne razy dotarły do uda i pleców czarnowłosej wojowniczki.
-Heh…- westchnął głośno na myśl, z jaką łatwością wykiwał przeciwniczkę.
Vernora zaraz zrobiła zgrabny obrót i znów stała przodem do przeciwnika. W ruchu doskwierało jej nieco rozcięcie na udzie, ale szczęśliwie Menes trafił ją w drugą nogę, ale też jego ciosy nie były tak silne jak to było w walce na prawdziwą broń z Arlem.
- Ej, dopiero się rozgrzewam - stwierdziła Venora, której ta mała porażka ani trochę nie zniechęcała. Ponownie kobieta natarła na szermierza, tym razem robiąc szeroki zamach od prawej, kierując cios w korpus mężczyzny.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 31-05-2018, 17:52   #585
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Menes sparował uderzenie kontrującym ciosem długiego miecza. Oręż Venory uderzył o ziemię, a Menes łokciem trafił Venorę prosto w szczękę. Eks paladynka wiedziała, że gdyby walczyli na poważnie, obciął by jej głowę swoim krótkim mieczem.
Kobieta odskoczyła od swojego oponenta i prawym przedramieniem otarła sobie usta. Poprawiła położenie tarczy w dłoni.
~ Zdecydowanie nie jestem w formie ~ oceniła siebie samą, ale nadal był to dopiero początek. Ponownie przejmując inicjatywę Venora ruszyła na Menesa. Zamarkowała atak od prawej, jak poprzednio, a gdy szermierz zrobił ruch by to zbić, czarnowłosa cofnęła rękę z mieczem i odbiła jego ostrze tarczą, podbijając jego rękę w górę. Wtedy zrobiła sobie miejsce i jej miecz wślizgnął się w lukę jaka powstała w obronie mężczyzny. Venora trafiła płazem miecza pod pachę oponenta.
Szermierz uśmiechnął się pod nosem i skinął głową z uznaniem. -To było dobre ale…- nie skończył zdania tylko od razu skoczył w jej kierunku. To było takie proste. Podstawił jej nogę i pchnął barkiem a Venora runęła na plecy niedowierzając, że dała się tak łatwo zaskoczyć.

Leżąc na ziemi dopiero zauważyła, że miała już początki zadyszki. Nie mniej była zadowolona.
- Haha, pięknie mnie podszedłeś - stwierdziła z rozbawieniem kobieta i zaczęła podnosić się z ziemi. - Nawet bez ręki by ci się to udało - powiedziała ze śmiechem, kiedy już znów stała na nogach. - Ale chyba nie myślisz że to koniec? - rzuciła i natychmiast natarła na Menesa. Osłaniając się tarczą przed jego kontrą, pchnęła mieczem, robiąc zamach od tyłu, wprost w jego pierś.
Silny cios odebrał mu dech i Menes zachwiał się na nogach. W ostatniej chwili odzyskał przytomny umysł i zasłonił się mieczami, przed kolejnym natarciem Venory. Miecze zderzały się ze sobą, a przeciwnicy powoli przemieszczali się bez ładu po placu ćwiczeń.
Menes przykucem uniknął płaskiego cięcia w bok, wyprostował się wartko i kopnął Venorę w wewnętrzną stronę kolana. Czarnowłosa upadła na drugie kolano, a szermierz uderzył ją płazem miecza w skroń.


Nagle wszystko zamarło, a w uszach Venory piszczało tak, że nie dało się tego znieść. Dookoła zapanowała ciemność, a eks paladynka ujrzała stojącego nad nią potwora o gadzim pysku, w czarnej zbroi.
-Żelazny…- syknęła nieświadomie. Ból, jaki wtedy czuła nagle stał się tak realistyczny, jakby przeżywała tamte chwile od nowa. Potężne pięści smoczydła umazane były krwią służki Helma, a smoczydło lekko tylko szczerzyło wielkie zębiska.
Kobieta odruchowo zasłoniła się przed ciosem jaszczura, a wtedy ciemność ustąpiła tak nagle jak się pojawiła. Znów była na placu treningowym. Klęczała, osłaniając się tarczą przed Menesem. Dyszała ciężko, starając się odzyskać oddech i odsunąć od siebie wspomnienia o bólu.
- Potrzebuję chwili - rzuciła do trenera i stanęła na wyprostowanych nogach. Przełożyła miecz pod pachę ręki, którą trzymała tarczę. Otarła z czoła pot i podeszła do ławeczki, z której potyczce przyglądała się Kalasir. W głębokim zamyśleniu usiadła, skupiając się w pełni na tym co zobaczyła w przebłysku.
~ To było... Dawno temu? ~ zapytała samą do siebie, rozcierając sobie dłonią skroń, w którą oberwała. ~ Prawie mnie zabił... Ale to on skończył martwy ~

-Mamo…- Kal syknęła widząc stan matki.
Głos dziecka od razu wyrwał Venorę z rozmyślań. Spojrzała na córkę i uśmiechnęła się do niej.
- Nic mi nie jest, po prostu się zmęczyłam - powiedziała i objęła ją jedną rękę, całując w szczyt głowy. - Tak właśnie wygląda walka. Jak nie jesteś dość szybka i uważna to obrywasz - dodała pouczającym tonem.
-To koniec na dzisiaj pani?- spytał szermierz.
Venora uniosła na niego spojrzenie. Już miała machnąć ręką, pozwolić mu odejść... Ale słowa napisane przez Kal na plaży cały czas odbijały się echem w jej głowie.
- Jeszcze jedna runda. Conajmniej jedna - stwierdziła i wstała z ławki. Kierując się na środek placu zdecydowała się zapytać. - Kilka dni temu, odwiedziło dwór miedziane smoczydło. Czy widziałeś może czy ktoś jeszcze kręcił się w okolicach zamku?
-Balthazaar…- syknął Menes. -Był sam. Zawsze przychodził sam. Ale pierwszy raz sam stąd odszedł.- wzruszył ramionami, czekając na znak do walki.
- Pierwszy raz sam odchodził? Co przez to rozumiesz? - zdziwiona tą odpowiedzią uniosła brwi.

-Znam Balthazaara. Rozmawiałem z nim nie raz. Wiem, że przychodził do ciebie po pomoc, na długo zanim przybyłem nauczać Kalasir. Z jego opowieści wynika, że tylko ciebie prosił o pomoc w walce ze złem w każdej postaci. Od czasu, jak pan Arlo zabronił ci uczestniczyć w wyprawach, Balthazaar się tu nie zjawił. Aż do tej, ostatniej wizyty. To jednak nie moja sprawa, dlaczego odszedł stąd sam.- wyjaśnił prędko Menes.
~ Arlo zabronił... mi? Mówił, że sama tak zdecydowałam... ~ na twarzy Venory pojawił się cień zwątpienia. Pokręciła głową, gdy naszły ją myśli, że jej brak pamięci faktycznie może być wywołany czarami maga. Już miała dopytać trenera czy zamienił ze smoczydłem jakieś słowo, ale z tonu jego wypowiedzi wywnioskowała, że nie. Odetchnęła ciężko.
- No cóż, cokolwiek go przywiodło, sam jesteś świadkiem, że nie za wiele pożytku w walce z tym czymś by ze mnie miał - stwierdziła czarnowłosa, siląc się na żartobliwy ton, choć wcale jej nie było do śmiechu. W końcu przybrała postawę bojową i skinęła na niego by zaczynał.
Mężczyzna wziął głęboki wdech i zaczął tańcząco nacierać raz za razem. Jego miecze przez kilka sekund obijały gardę eks paladynki. Tarcza i jej miecz nieustannie stukały od przyjmowanych ciosów. W końcu jednak odpuścił by zaczerpnąć oddech i to była dla niej szansa na kontratak.

Naparła na niego tarczą używając do tego całej siły jaką jeszcze miała i zaraz machnęła od dołu mieczem, uderzając w jego udo, choć początkowo celowała w kolano. Nie chciała mu jednak zrobić krzywdy.
- I tak byś stracił nogę - skomentowała, gdy poleciał w tył.
-Co tu się wyprawia?!- krzyk Arla przerwał potyczkę. Czarodziej stał u wejścia na plac ćwiczeń ze splecionymi na piersi rękoma. Jego twarz aż poczerwieniała od złości.
Słysząc głos maga, Venora cofnęła się w tył i odwróciła w jego kierunku. Wyglądał na mocno wściekłego. Eks paladynka ruszyła mu naprzeciw, by przypadkiem jego gniew nie ulał się na Menesa, czy ~ bogowie chrońcie ~ na Kalasir.
Trzymając w jednej ręce tarczę i miecz, stanęła przed nim twarzą w twarz, bo nie zamierzała wykrzykiwać przez cały plac do niego.
- Miałam ochotę na sparing to go sobie zorganizowałam - odpowiedziała mu czarnowłosa, spokojnym tonem głosu.
-Miałaś ochotę na sparing?- rzucił jej piorunujące spojrzenie. -Zostawcie nas! I to już!- polecił Menesowi i Kal. Dziewczynka wyraźnie wystraszyła się ojca, lecz od razu podbiegła do Venory przytulając jej udo.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-05-2018, 20:18   #586
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Czarnowłosa spojrzała na córkę i pogłaskała ją po głowie. To co ją szczerze zaskoczyło w tej chwili to strach, który widziała w oczach małej.
- Idź do domu. My z tatą chwilę porozmawiamy, a ty pamiętaj tym co ci mówiłam - powiedziała do Kal spokojnym tonem. Widząc całe zamieszanie Menes podszedł do Kal i położył jej dłoń na ramieniu i prędko wyszli z placu ćwiczeń, zostawiając Venorę i Arla samych sobie.
-Czy ty masz pojęcie jak trudno mi wpoić coś do głowy Kal? Uczę jej, że walka mieczem jest ostatecznością, formą obrony! A ty na jej oczach urządzasz sobie bijatyki dla przyjemności?- rugał ją poważnym tonem.
Venora z nieprzeniknioną miną pozwoliła mu się wykrzyczeć, nie wchodząc mu w jego tyradę. Jedynie zmrużone oczy mogły wskazywać, że ma mu za złe ten wybuch.
- Nie urządzam sobie bijatyk - zaczęła mając na wodzy swoje nerwy, choć czuła złość na niego, że ją okłamywał i kontrolował. - Pokazuję jej, że walka to nie są tylko wyćwiczone ruchy, które powtarza się bez końca, a trudna sztuka, w której jeden błąd może skończyć się źle
-Kalasir nie będzie się biła…- postawił warunek jasno, podnosząc w kierunku eks paladynki swój wskazujący palec. -Wracaj do domu…- powiedział i czarnowłosa po raz pierwszy zastanawiała się kim jest Arlo z którym właśnie rozmawia.

Mimowolnie zacisnęła dłonie w pięści, ale gdy się zreflektowała, poluźniła uścisk.
- Kalasir sama zdecyduje kim będzie. Żadne z nas nie ma prawa naciskać na nią - odpowiedziała pewnym tonem, patrząc czarodziejowi prosto w jego oczy. Wydawał jej się być w tej chwili tak obcy, zupełnie inny niż tego dnia gdy obudziła się bez pamięci.
-Nie. Zadbam o to by nie prowadziła życia pełnego niebezpieczeństw i braku stabilności. Nie pozwolę na to by sypiała pod gołym niebem, w jaskiniach, w lesie czy gdziekolwiek indziej, gdzie może jej coś grozić!- odparł gromko, mrużąc oczy.
- A co jak nadal będzie tego chciała? Zamkniesz ją w klatce? Nie narzucisz jej swojej woli. To jej życie i sama musi je przeżyć. Jeśli będziesz naciskał by odwieźć ją od tego co sama chce to tylko ją tym od siebie odsuniesz - odpowiedziała Venora, kręcąc głową.
-Tak jak ty przeżyłaś swoje? Od dziecka obłąkani starcy z zakonu wmawiali ci, że musisz cierpieć by wypełnić plan bóstwa!- zacisnął dłoń w pięść wyraźnie tracąc cierpliwość. -Nikt nie pozwolił ci cieszyć się dzieciństwem, tylko od najmniejszych lat ćwiczono cię w zamkniętym klasztorze! Kazali się modlić i wypełniać zadania dla klasztoru i całego kleru. Nie dawaj przykładu dziecku…- dodał na koniec.
- Masz nade mną tą przewagę, że niczego nie pamiętam - zaczęła czarnowłosa. - Ale nawet jeśli tak było jak mówisz... Czy nie widzisz, że robisz jej dokładnie to samo? Narzucasz jej swoją wolę, nie licząc się z tym co ona chce - wytknęła mu.

-Nie robię tego samego…- odparł niespodziewanie spokojnym już głosem. -Bo droga, którą dla niej wybrałem nie przysporzy jej bólu i cierpienia.- wyjaśnił.
Venora miała oniemiałą minę na jego hipokryzję.
- Wybrałeś jej drogę?! Czy ty siebie słuchasz? Przecież to jest dokładnie to samo - nie odpuszczała.
-Bez dyskusji Venoro. To już postanowione.- rzekł na koniec i odwrócił się na pięcie.
Kobieta złapała go za rękę i pociągnęła do siebie.
- Nie, nie jest postanowione i nie będzie - odpowiedziała mu, a jej spojrzenie było zimne i nieustępliwe.
Arlo stanął w miejscu, lecz nie spojrzał na żonę. Zdecydowanym ruchem ręki wyrwał się z uścisku Venory i odszedł nie ciągnąc więcej rozmowy. Czarnowłosa nie ruszyła za nim.
- To ty, prawda? To ty sprawiłeś, że straciłam pamięć? - zapytała oddalającego się od niej maga.
-Od zawsze o ciebie dbałem!- odparł nienaturalnie pogodnym tonem, nie zatrzymując się na krok.
Venora aż poczuła ciarki na plecach. Teraz już wogóle nie poznawała w tej sylwetce mężczyzny, którego kochała.
~ Co to za koszmar?!~ przeszło jej przez myśl z niepokojem. ~ Nie, nie poddam się…~ zdławiła w sobie zalążek tego strachu i ruszyła za nim.
- Obiecywałeś mi, że pamięć mi wróci - powiedziała z wyrzutem. - Ale kłamałeś. W czym jeszcze nie byłeś ze mną szczery?

-Nie tym tonem…- zagroził jej gromko. -Nie testuj mojej cierpliwości żono!- rozkazał.
Te słowa w jakiś niewyobrażalny sposób rozzłościły Venorę.
- Odpowiedz mi na moje pytanie - nakazała.
Arlo w końcu nie wytrzymał i uniósł rękę w kierunku eks paladynki, a sekundę później z jego palca wystrzeliła kulka, która momentalnie przeobraziła się w ogromną dłoń z jaskrawej energii. Graba złapała Venorę i odsunęła ją od czarodzieja, po czym uniosła pół metra nad ziemię.
Czarnowłosa była już zbyt zła by nawet się zdziwić. Jego milczenie było dla niej wystarczająco wymowne. Zaczęła się szarpać, próbując oswobodzić.
- Nie traktuj mnie jakbym była przedmiotem! - krzyknęła za nim.
-Nie pozostawiasz mi wyboru…- rzekł i odszedł zostawiając Venorę samą z jej właśnie zrujnowanym światem.
Irytacja wzbierała w niej z każdą chwilą kiedy zmagała się z unieruchomieniem. Rosło też w niej przekonanie, że mag nie jest tym za kogo się podaje. Skrupulatnie jej rzeczywistość była obdzierana z bajkowej powierzchowności, odkrywając to co było pod nią. A to było niepokojące, koszmarne wręcz.
~ Co jeszcze jest kłamstwem?! ~ zupełnie nie wiedziała jak się uwolnić.

~***~

Zaklęcie Arla zdawało się trwać całą wieczność. Venora tkwiła unieruchomiona w powietrzu przez kilka godzin. Chłód nocy powoli wprawiał ją w dreszcze a zmęczenie i odrętwiałe ciało coraz bardziej dawało się we znaki.
~Venoro walcz… Nie poddawaj się…~ słyszała w głowie kobiecy głos. Znajomy głos. ~Venoro walcz…~ słyszała jakby ktoś stał tuż obok niej. Nikogo tam jednak nie było. Venora ze zmęczenia zamknęła oczy. Już nie myślała jak rozmówi się z Arlem. Okazała się być więźniem własnego męża. To osłabiało ją jeszcze bardziej.
~Venoro walcz…~ usłyszała w głowie.
- Próbuję... - jęknęła Venora cicho, w odpowiedzi na nawoływanie w jej głowie. Przez ten czas zrozumiała, że nie odeszła od swego boga dobrowolnie. Została do tego zmuszona.
- Helmie... - westchnęła i zamknęła oczy. Po raz pierwszy odkąd sięgała jej pamięć Venora zaczęła się modlić do swojego patrona. Medytacja nie była wcale taka łatwa, kiedy nie robiło się tego wiele lat. Venora jednak nie była kimś kto łatwo się poddaje i z całych sił próbowała sięgnąć do wnętrza swojej duszy.
~Venoro walcz.~ kobiecy głos był wyraźniejszy i spokojny, a pogrążony w ciemnościach i ogłupieniu umysł dostrzegł blade światło w oddali.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 31-05-2018, 21:11   #587
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~***~

-Venora! Venora! Venora!- rytmiczne krzyki niosły się echem, jakby wydobywały się z tysiąca gardeł. Świat zawirował, a Venora otworzyła oczy oślepiona blaskiem popołudniowego słońca. W pomieszczeniu panował półmrok i straszna duchota, a wpadające przez pustą framugę promienie słońca lekko oślepiały. Venora zasłoniła oczy ręką. Miała na sobie ciężką zbroję, ale nie czuła się słaba.
Przez chwilę zakręciło ją w żołądku. Przecież, była uwięziona zaklęciem Arla, w ogrodzie swojego dworku.
-Venora! Venora! Venora!- skandował tłum na zewnątrz, a czarnowłosa słyszała to coraz wyraźniej. Nagle zapanowała cisza.
-Uciśniony ludu! Od lat przelewamy razem krew! Od lat walczymy ramię w ramię!- krzyczał ktoś zza ściany.
-Od lat głodujemy i próbujemy przetrwać! Za każdym razem kiedy uda nam się zaleczyć rany smoki znów atakują! Za każdym razem kiedy udało nam się zbudować nowe osiedla, smoki przylatywały i zanim padają trupem niszczą cały nasz dobytek!- krzyczała kobieta.

Venora powoli skierowała kroki w kierunku wyjścia. Niebo było karmazynowo czerwone, a w oddali na powierzchni szarych chmur błyszczały pioruny jeden po drugim.
-Ale koniec tego! Jutro udamy się po raz ostatni na krucjatę przeciwko tej, która winna naszym cierpieniom! Jutro udamy się do jaskini pradawnych, gdzie staniemy do ostatniej walki z matką smoków! Jutro ruszymy na ostatnią bitwę, by odzyskać wolność i życie!- krzyknęła.
Na balkonie, przy poręczy stała młoda dziewczyna w elfiej zbroi płytowej. Czarne włosy spięte w koński ogon nerwowo skakały po naramiennikach, gdy żywiołowo gestykulowała. Kobieta w lewej ręce trzymała tarczę, a na jej powierzchni znajdowało się malowidło byka z dwoma ogonami.
-Venora! Venora! Venora! Venora!- tłum znów zaczął skandować imię wojowniczki. Rycerka wyłoniła się z pomieszczenia, które okazało się być szczytem potężnej wieży, a u jej podnóża zebrały się ogromne tłumy ludzi.

Tuż za plecami dziewczyny w elfiej zbroi stał Balthazaar, a obok niego błękitnołuski Xalaz’sir. Kiedy ludzie tylko ujrzeli czarnowłosą od razu zawiwatowali radosnymi okrzykami i oklaskami.
-Matko…- dziewczę odwróciło się do Venory i pokłoniło przed nią. To była Kalasir, lecz nie miała już kilku lat. Była kobietą, a w zasadzie dorastającą dziewczyną. Twarz miała urodziwą, a błękit jej oczu przypominał morską toń.
Venora niewiele pamiętała z ostatnich kilku lat. Smród siarki i pyłu truł jej płuca, lecz wiedziała, że da się do tego przywyknąć. Nawet smoczydła przyklękły na jedno kolano, gdy ujrzały Venorę.
A ta choć miała wyraźne luki we wspomnieniach to... Pamiętała.
~ Zielona Korona... Spadłam... Arlo uwięził mnie swoim czarem... Jak... Się tu znalazłam?~ czarnowłosej serce waliło jak oszalałe. Wspomnienia uderzyły ją, przyprawiając o ból głowy i z całych sił starała się nad tym zapanować, ułożyć odpowiednio w głowie. A w rytm skandowania jej imienia, czarnowłosa przypomniała sobie, że już wcześniej czegoś podobnego doświadczyła. Nie raz.

~ Sny... One mi przynoszą przepowiednie...~ przeszło jej przez myśl i rozejrzała się. Jej spojrzenie na dłuższą chwilę spoczęło na Balthazaarze.
- Nie powinno ciebie tu być, łupieżcy ciebie mają... - szepnęła cicho tak, że przez okrzyki nie dało się dosłyszeć co mówi. - A ja spadłam... Czy teraz jestem nieprzytomna? Konam na dnie komnaty serca zamku? - zapytała samą siebie. Ale przełknęła ślinę i wyprostowała się z dumą.
- Będę walczyć i nigdy się nie poddam - powiedziała już głośniej, do samej siebie. Spojrzała na swoją córkę i uśmiechnęła się do niej. -Będę zawsze stać na straży - z tymi słowami na ustach ruszyła żołnierskim krokiem do balustrady, by spojrzeć na tych, którzy ją wywoływali i zagrzać ich serca do boju.
Ludzie wiwatowali wymachując triumfalnie mieczami i toporami. Mężczyźni, kobiety, dzieci i starcy. Każdy chciał walczyć, każdy chciał pomóc i każdy chciał zmienić parszywy los ludzi. Smoczydła zerkały na Venorę, a Kal skinęła jej głową i z uśmiechem na ustach weszła do komnaty na szczycie wieży.
~ Teraz chyba czas na przemowę ~ Venora uśmiechnęła się pod nosem. Cokolwiek było to z czym się właśnie zmagała, mimo ciążącego jej zmęczenia nie zamierzała odpuszczać. Jej duch był nieugięty i każdej przeciwności losu zawsze stawiała czoło, aż do samego końca. Dosłownie, bo teraz pamiętała jak umierała i jak wracała. Ale nie było to tak jak twierdził mag z koszmaru. Jej na ratunek przybywał nawet sam Helm.

- Towarzysze broni! Przyjaciele! - natchniona zakrzyknęła do tłumu. Jej głos poniósł się echem, a wszelki szmer zamarł, gdy zebrani zamilkli by dać jej mówić. - Dziś tworzymy początek końca tyranii smoków! Wspólnymi siłami pokonamy je, odbierając nasz świat z ich łap! Zadamy ostateczny cios demonicznej Tiamat! Sprawimy, że ten świat odrodzi się na nowo i będzie jeszcze piękniejszy niż go pamiętamy! - po tych słowach uniosła miecz w górę. - Dokonamy tego razem, ramię w ramię! Bo każdy poczyniony przez nas wysiłek ma znaczenie w tej wojnie!!!
-Jeeeee!- tłum znów eksplodował optymistycznymi okrzykami, które po kilku chwilach przerodziła się w rytmiczne
-Venora! Venora! Venora!- krzyczała gawiedź. Xalaz’sir i Balthazaar stanęli po obu bokach Venory.
Paladynka stała jeszcze chwilę i machała mieczem zagrzewając serca ludu, aż w końcu popatrzyła po smoczydłach. Za jednym szczerze tęskniła i cały czas czuła winę za to co z nim się stało, a drugiego tak naprawdę nie poznała, bo dał bardzo prędko nogę gdy go uchroniła przed tym co szykował na niego Krew na Śniegu.
- Dobrze was widzieć panowie - powiedziała do nich i westchnęła. - Muszę się jakoś pozbierać i wrócić... - mruknęła już do siebie i odstąpiła w końcu od balustrady. Skierowała kroki w ślad za Kalasir.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 31-05-2018 o 21:18.
Nefarius jest offline  
Stary 05-06-2018, 22:11   #588
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wewnątrz wieży panowała mroczna atmosfera. Kilka starych mebli oraz stół kompletnie zawalony mapami, były jedynymi elementami wystroju wieży. W kilku miejscach pomieszczenia znajdowały się kadzidła o lekko waniliowym zapachu, który miał zabijać smród siarki i wszechobecnej spalenizny.
Kiedy Venora weszła w głąb pomieszczenia, smoczydła wkroczyły od razu za nią, a idący z tyłu Xalaz’sir zasłonił wejście kotarą.
-Czekaliśmy tyle lat od rozpoczęcia wojny, ale nigdy nie straciłem nadziei, że uda nam się tam dotrzeć…- odezwał się błękitnołuski.
-Jutro o świcie mają dołączyć do nas ludzie Gromwalda Silnorękiego. Jego barbarzyńskie plemiona walczą prymitywnym orężem, ale ludzie mają ducha walki jak mało kto.- odezwała się Kal, a w jej głosie słychać było pewność siebie, determinację i wolę walki.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=uobz85TUjrY[/media]

Venora przyglądała się po kolei każdemu z zebranych i zastanawiała co tak właściwie się z nią, jej ciałem, naprawdę teraz działo. Miała już kilka snów-wizji jak ten i próbowała sobie ułożyć jaka była ich kolejność.
~Śnię je chronologicznie wydarzeniami, czy są poprzeplatane? - zastanawiała się. Kojarzyła, że w ostatnim ze snów szykowali się do bitwy, a wcześniej była też mowa o planach nawiązania sojuszu z jakimś potężnym magiem. To by świadczyło za tym, że wszystko co widziała w snach działo się po kolei. Jednak ten porządek rzeczy zaburzała sylwetka Balthazaara, na której to na bardzo długą chwilę zatrzymało się spojrzenie Venory. ~ Chyba na samym początku śniłam, że zginął chroniąc mnie przed czerwonym smokiem ~ to wywoływało mętlik w głowie paladynki. ~ Może w miarę tego co dzieje się w teraźniejszości, jak ją zmieniam, przyszłość też ulega zmianom? ~ zaczęła sobie tłumaczyć, a wnet jako przykład przyszedł jej do głowy przypadek Xalaz'sira, który w śnie mówił, że poznali się dopiero lata od powstania złych smoków, a w teraźniejszości stało się to dużo wcześniej.

- Jeśli są tak dobrzy w walce jak mówisz, to wystarczy. W końcu nawet najlepsza broń nie zrobi z nikogo wojownika, jeśli brak mu umiejętności i woli walki - odezwała się w końcu Venora, spoglądając na Kalasir. Paladynka z uśmiechem na ustach wciąż nie mogła się napatrzeć na nią. Dopiero co widziała ją jako siedmiolatkę, a teraz była tak bardzo piękną młodą dziewczyną, której zbroja tylko dodawała uroku. Ta myśl zaraz utorowała przemyślenia Venory na ten koszmar, z którego ledwo udało jej się wyrwać i trafić w to miejsce. Ironią było to, że wręcz cieszyła się, że trafiła do tego apokaliptycznego świata.
Lecz tamten, z pozoru bajkowy, sen był zdecydowanie inny i nie pasował jej do pozostałych. Był raczej niczym pewna krótka ułuda, w której próbował zamknąć Venorę demon z Toni Yeven. W tamtej iluzji czerwony smok na jej oczach spalił jej rodzinny dom wraz z jej bratem i jego synami. I właśnie Venorze niedawny upiorny bajkowy świat przywodził właśnie na myśl potężną iluzję stworzoną przez kogoś by ją w niej uwięzić. Zatrzymać tak długo, aż jej dusza wyblaknie i zatraci się w tej ułudzie, przestając w końcu istnieć. To by tłumaczyło czemu poddając mu się miała uczucie jakby zatracała samą siebie. Paladynka musiała przyznać, że odcięcie jej od wspomnień i użycie sylwetki Arla wraz z wywoływaniem w niej poczucia winy było zabójczą kombinacją. Nieomal to coś zniszczyło by ją używając przeciw Venorze jej własnych odruchów i przekonań.

Teraz, mając na powrót chyba całą swoją pamięć, czuła grozę tamtej wizji, gdyby nie zaczęła się jej przeciwstawiać. Chwilę zamyśliła się nad tamtymi wydarzeniami... Może i nie znała blondwłosego maga za długo, ale czuła w głębi duszy, że jej Arlo nigdy by się taki nie stał. Paladynka chciała znów go zobaczyć i przytulić. Zdała sobie sprawę, że spadając tak bardzo wystraszyła się śmierci nie dlatego, że umrze, bo fakt trafienia do królestwa jej patrona był przecież nie najgorszy… Tylko dlatego, że już nigdy mogłaby nie zobaczyć swojego ukochanego.
Czarnowłosa potrząsnęła głową wyrywając się w końcu własnym rozmyślaniom. Jej rozkojarzenie było wyraźnie widoczne dla zebranych w pomieszczeniu osób.

- Ktoś jeszcze tu do nas dołączy? - zapytała Venora podchodząc do stołu, by przyjrzeć się leżącym tam mapom licząc, że one coś już jej powiedzą. Paladynka uznała, że ona sama musiała być głównym strategiem tego przedsięwzięcia, ale w obecnej sytuacji musiała chyba grać na zwłokę, jak zwykle gdy tu trafiała, by nie popsuć… Swoich planów.
~Aż się obudzę. A do tego czasu delikatnie muszę wywiedzieć się co TU się dzieje ~ pomyślała chcąc zebrać informacje, które w "przeszłości", jej teraźniejszości, może pomóc jej nie dopuścić do powstania apokalipsy.
Kal obeszła matkę i położyła dłonie na jej plecach, a następnie jej zręczne palce zaczęły bardzo szybko radzić sobie z wiązaniami jej pancerza.
-Raczej nie, chyba że o czymś nie wiem?- Xalaz’sir wejrzał na każdego z rozmówców z osobna.
-Nie. Wszystko już ustaliliśmy. Karthos i jego ludzie pilnują portalu. Jeśli coś się tam wydarzy zdążymy się dowiedzieć. Reszta dowódców zna rozkazy.- głos zabrał Balthazaar.
-Możemy spędzić ten wieczór jak za spokojnych czasów…- rzekła Kalasir.
Venora odetchnęła z ulgą słysząc, że nie wyruszają już tej chwili na bój. Z wdzięcznością spojrzała na córkę, która po chwili oswobodziła ją z napierśnika. Paladynka odruchowo chciała już zacząć dłubać przy naramienniku, ale pierwszy raz widziała ten pancerz, więc musiała się lepiej przyjrzeć, by rozgryźć jak idą wiązania.

- Spokojne czasy... - powtórzyła Venora. - Dojdziemy do tego. Jestem dobrej myśli - powiedziała. Usiadła przy stole i przysunęła sobie pierwsze z brzegu mapy. Pokazywały one sporo, gorzej, że Venora zupełnie nie kojarzyła tych miejsc, a oznaczone w nich nazwy nic jej nie mówiły.
- Doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że ufam wam wszystkim - zaczęła Venora i odsunęła pergaminy, cały czas wahając się w jaki sposób poprowadzić z nimi rozmowę. - Xalaz'sir, czy przypominasz sobie dzień, kiedy jakiś czas temu przyszedłeś do mnie, zdać raport o ataku smoków na świątynię Selune, a ja ciebie nie poznałam? - zapytała spoglądając na niebieskołuskiego. To pytanie wydawało jej się neutralne, a zarazem odpowiedź dużo jej mogła wnieść.
Niebieskołuskie smoczydło pokiwało lekko głową, zerkając ukradkiem na Balthazaara. Venora, jednak zauważyła to bez większego problemu.
-Co się dzieje matko?- syknęła Kal.
Paladynka chyba nawet się ucieszyła na tą odpowiedź. W końcu dawało to jej drobne potwierdzenie teorii jakie snuły się w jej głowie. Posłała ciepły uśmiech córce w geście by ta się nie martwiła.
- Tak więc w tej chwili jest dokładnie tak samo jak wtedy - powiedziała powoli i spokojnie, spoglądając na swoje oswobodzone z pancerza ręce. Zakładała, że jej słowa zrozumiałe były tylko dla niego, ale nie wykluczała, że wspomniał o tym Balthazaarowi. - Mówiłeś wtedy, że dopuściłam do końca świata... W jaki sposób? - zadając to pytanie uniosła spojrzenie na Xalaz'sira.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-06-2018, 13:14   #589
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Musimy do tego wracać?- Xalaz’sir zasępił się. -Odmówienie współpracy z Kręgiem Aradosa znacznie osłabiło nasz przewidywany potencjał. Co za różnica. Poradziliśmy sobie bez nich. Skup się.- Xalaz’sir znów się niecierpliwił słysząc pytania Venory.
-Venoro, pamiętasz jak przed laty wróciłem do ciebie po ucieczce z Podmroku?- spytał niespodziewanie Balthazaar.
Paladynka natychmiast spojrzała na niego. Powoli pokręciła głową. Wzięła głębszy oddech.
- Nie… Dopiero co cię straciłam... W tej chwili walczę na planie ziemi ze szmaragdowym smokiem. Trochę nieudolnie mi to idzie... - skrzywiła się na własne słowa.
-Twoja doświadczenia są bardzo dziwne i nietypowe. Jesteś naszą liderką, ale czasami nastaje dzień i mówisz jak inna osoba, lub ktoś zupełnie zagubiony w sytuacji.- Balthazaar jak zawsze wykazywał troskę losem swej towarzyszki.
-Dawno nie miała żadnych koszmarów.- wtrąciła Kal okładając na ziemię kolejny element pancerza.
-Nasze czasy to jeden wielki koszmar.- skomentował bezuczuciowo Xalaz’sir.
Kobieta pokiwała głową na ich słowa.
- Wyobrażam sobie, że obecna rozmowa jest dla was trudniejsza niż dla mnie - westchnęła Venora. - Bo ja to chyba nawet zaczynam się do tego przyzwyczajać - dodała rozglądając się po pomieszczeniu. - Myślę, że nie bez powodu się to dzieje. Dla mnie to tu jest przyszłością, czyli... Przynajmniej w teorii, mogę zapobiec temu koszmarowi - uśmiechnęła się blado. - Ale do tego potrzebuję waszej pomocy - wyjaśniła.

-Co masz na myśli?- spytał niebieskołuski.
-Jak to co? Matka chce byśmy powiedzieli jej jak najwięcej szczegółów z wydarzeń, które składały się na przebudzenie Tiamat i atak smoków, by mogła temu zapobiec…- Kal pokręciła głową.
-Ale nie wiadomo, czy to coś da. Przecież sama mówiłaś, że Xalaz’sira spotkałaś znacznie wcześniej niż on ci o tym mówił tutaj…- wtrącił się Balthazaar.
Ta informacja mocno ucieszyła paladynkę.
- To więc znaczy, że teraźniejszość... Znaczy dla was przeszłość, ulega zmianom - skomentowała i spojrzała na Kalasir. - Dokładnie chodzi mi o to co mówisz. Jeśli dowiem się od was co było kluczowe, czego nie dopilnowałam, czego z początku nie widzieliśmy a okazało się ważne to mogę tym razem to zrobić dobrze - powiedziała spoglądając po smoczydłach. - Ale to co chyba jest najważniejsze... To potrzebuję wiedzieć coś o osobach, które są ważne dla sprawy, tak by przekonać ich, że moje sny to nie jest szaleństwo tylko podpowiedzi. To jest teraz moim największym atutem. Dzięki temu nie zabiłam Agness, a ciebie uwolniłam z rąk Krwi na Śniegu, którego wraz z Helmem zabiłam

-To żadne sny.- Balthazaar wzruszył ramionami. -W snach możesz zobaczyć coś co było, coś co podpowiada ci umysł, lub karykaturalny obraz podsuwany przez jaźń. My nie jesteśmy snem. Coś sprawia, że jesteś w dwóch miejscach jednocześnie. Coś sprawia, że jesteś w dwóch czasowych wymiarach jednocześnie. Nie znam się na takich rzeczach, ale od samego myślenia o tym rozbolała mnie głowa…- smoczydło spojrzało bezradnie na Venorę. -Jutro czeka nas wielka bitwa. Jeśli ją wygramy, to może wtedy twój drugi świat będzie ocalony?- dodał jednooki gad.
Venora zmrużyła oczy zastanawiając się nad tym co powiedział Balthazaar. Szczerze to już myślała, że zaneguje on jej podejrzenia, ale jego przemyślenia były bardzo intrygujące.
- Nie wykluczone. Będziemy jutro walczyć i damy z siebie wszystko by zwyciężyć - zapewniła go. - Nie mniej skoro możemy walczyć też o lepszą teraźniejszość, to warto spróbować. Podajcie mi imiona naszych dowódców, z którymi ramię w ramię będziemy jutro walczyć. Spróbuję z nimi nawiązać kontakt w przeszłości, gdy wciąż jeszcze mam 18 lat - pytając o to spojrzała na Kalasir, która w tym gronie była chyba najbardziej rozgarnięta i chętna uwierzyć w to co mówiła Venora.

-Jesteśmy tu tylko my. Agness i jej rycerze byka dołączą do nas przed świtem. No i jeszcze Karthos wraz ze swoją grupą, ale to już wiesz…- wyjaśniła Kalasir wymownie spoglądając na matkę, jakby oczekiwała jej reakcji.
- Kim jest Karthos? - dopytała Venora. Towarzysze rycerki spojrzeli po sobie wzajemnie.
-To mój brat…- odpowiedziała Kal. -Jest synem Arla. Odnalazł nas…- zamyśliła się na krótką chwilę -Ze trzy lata temu…- wyjaśniła pokrótce.
- Syn Arla? - kobieta była zdumiona tonem w jaki osoba ta została przedstawiona. - Ale nie ja jestem jego matką? - zapytała ostrożnie.
Kompani milczeli, tylko Balthazaar pokręcił głową.
-Arlo nie był takim wzorem za jakiego go miałaś…- wytłumaczył wielkolud łypiąc na nią jednym okiem.
Venora odetchnęła ciężko, czując ukłucie w sercu.
- A gdzie w tej chwili jest Arlo? Żyje? - spytała, dając sobie chwilę czasu na przetrawienie informacji o nieplanowanym potomku maga.
Kompani znów spojrzeli na siebie.
-Po tym jak odeszliśmy od niego oddał się pod rozkazy smoków… Sama zatopiłam ostrze miecza w jego piersi…- odparła Kal, bez odrobiny zawahania.
Paladynka była pod wrażeniem tej historii. Nerwowo przeczesała włosy, wyraźnie skołowana.

~ Na bogów w co ja się wpakowałam... ~ była załamana tym jeszcze bardziej niż wieścią o synu, którego rzekomo spłodził zdradzając ją z jakąś kobietą. Ale szybko pokręciła głową, nie dając się rozpaczy.
- Dobrze... Więc muszę coś zrobić by do tego nie doszło... - powiedziała pod nosem, do samej siebie. Jeszcze próbowała sobie tłumaczyć, że nie koniecznie musiał ją zdradzić i syna już miał nim ją poznał. W końcu nie dociekała o przeszłość Arla, który twierdził przecież, że nie był młodzikiem na jakiego wyglądał. - Czy Karthos był wtedy z nim? Kto... jest jego matką? - to pytanie ledwo przeszło jej przez usta.
-Tego nie wiemy. Karthos sam cię odnalazł.- odparł Xalaz’sir.
-Karthos to sferotknięty. Jest diablęciem…- wyjaśniła Kalasir. -W jego żyłach płynie potężna moc splotu i w przeciwieństwie do ojca nie musi ślęczeć nad księgami by panować nad tą magią.- dodała.
W jakiś dziwny sposób ta wiadomość tłumaczyła Arla w oczach Venory. Przed demonicznym opętaniem nie mogła mieć przecież do niego pretensji... Chyba nie powinna. W każdym razie opanowała to coś co w niej się gotowało.
- Dobrze... - paladynka potarła palcami nasadę nosa. - Więc plan dla mnie to nie zabić Karthosa gdy go spotkam i... Nie dopuścić by Arlo oszalał - skomentowała i posłała przepraszające spojrzenie Kalasir. Pozbawiona ciężaru pancerza, Venora wstała i podeszła do córki, przytulając ją.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 06-06-2018, 21:54   #590
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Wszystko co zrobiłyśmy do tej pory było konieczne. Nigdy w siebie nie zwątp - szepnęła Venora na ucho córki. Chwilę tak ją tuliła do siebie. Dziewczę było wyższe od matki o kilka cali. Puściła Kalasir i pogładziła ją po gładkim policzku z matczyną troską.
- Powiedzcie mi jeszcze kim są rycerze Byka? Jak z nimi powiązana jest Agness? - spytała Venora, odwracając się na powrót.
-Zwykli najemnicy, którzy przyjęli symbol byka z dwoma ogonami. Agness przewodzi im od wielu lat.- wyjaśnił Balthazaar. -Długi czas pięła się w hierarchii kościoła Tempusa, aż do czasu powstania smoków. Wtedy świątynia podupadła i rozłamała się na kilka mniejszych kultów a Tempus oddalił się od swoich wiernych, choć wszędzie wokół szalała wojna…- smoczydło zrobiło zasępioną minę. -Jest ich zaledwie pięć, może siedem tuzinów, ale ta jednostka to jeden z naszych największych atutów.- dodał zerkając na Venorę.
Kobieta pokiwała głową i usiadła znów na krześle, opierając się łokciem o blat stołu.


- A korona? Gdzie była ukryta? To ona jest kluczem do obudzenia Tiamat? - pytała dalej.
-Korona?- spytał Xalaz’sir.
-To artefakt, potrzebny do przebudzenia Tiamat. Ponoć była ukryta pod wzgórzem Berethina. Nigdy jej nie odnaleźliśmy…- drugie smoczydło pokręciło głową.

- Więc to o niej wspominał Morimond w swoich listach... - skomentowała Venora z niedowierzaniem w głosie. - To by znaczyło, że ja jestem kluczem do jej odnalezienia. Może tym razem ją odnajdę nim ktoś nas ubiegnie - zmarszczyła brwi.
-Oby…- Kal zmarszczyła brwi.
-Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem jutro staniemy twarzą w twarz z Tiamat. Jeśli nam się nie uda świat pogrąży się w mroku na zawsze.- Xalaz’sir chciał uświadomić paladynkę.
- Zdaję sobie z tego sprawę Xalaz'sir - odpowiedziała Venora. - To o czym teraz rozmawiamy nie wpływa przecież na fakt, że jutro damy z siebie wszystko, a nawet więcej - zapewniła go. - Wkrótce pewnie i tak odzyskacie waszą "mnie" - dodała z nadzieją, bo chciała już wrócić, nawet jeśli w jej teraźniejszości czekał na nią nieśmiertelny smok. - Hymmm... Jak poznam Karthosa? Jak on wygląda? - zapytała swoją córkę.
-To młody chłopak… O wyraźnych cechach… Diablęcia…- wyjaśniła Kal.
-Poznasz na pewno.- skomentował Balthazaar.
~ Czyli podobny do Arla... ~ podsumowała sobie w myślach Venora, po tonie jakim to powiedział jaszczur.

- A Agness? Odkryła w końcu swoje pochodzenie? Znaczy może tu je znała... - paladynka była skonsternowana tymi rozmyślaniami. - Bo jedyne co w moim czasie wie o sobie to że tatuaż jaki ma na ręku jest jej symbolem rodowym. Byk o dwóch ogonach.
-Agness to partyzantka. Nie potrafi ze swoimi ludźmi usiedzieć na dupie i planować jak my. Nieustannie śledzi kultystów Tiamat i atakuje ich obozy, a czasami trafia nawet na smoki. Dobrze, że tym razem była w pobliżu, kiedy udało nam się wypatrzyć główną świątynię i Paszczę smoczycy- Balthazaar pokręcił głową.
- Nie o to pytam - odparła mu Venora. - Pytam konkretnie o nią samą. Dowiedziała się kim byli jej rodzice?
-A skąd ja to mam wiedzieć…- skomentowało smoczydło splatając dłonie na piersi.
-Agness to nasza sojuszniczka, ale teraz najważniejsze dla niej jest przetrwanie a nie przyjacielskie więzy, jakie was wcześniej łączyły.
- Mogłeś zwyczajnie powiedzieć "nie wiem" - Venora przewróciła oczami. - Mam jeszcze kilka pytań. Kim jest Arados i jego krąg?
-Krąg Aradosa to nazwa ugrupowania zrzeszającego urodzonych zaklinaczy.- wyjaśniła Kal. -Od niedawna członkowie ugrupowania połączyli siły z Karthosem i wspóldziałają pod jedną banderą. To jego ludzie, ale oficjalnie zwą się Kręgiem Aradosa.- dodała.
- Dlaczego się dawniej z nimi nie dogadaliśmy? Powiedziałam coś nie na miejscu? - dociekała Venora, nawiązując do tego jak uraziła Onyxa.

-Działali na własną rękę. Co dziwne to grupa magów z Amn, którzy działali w podziemiu przez wiele lat umacniając tradycje swojego klanu. Nie zgadzali się z retoryką rządów grupy amnijskich lordów. Działali w ukryciu, bez licencji. Dlatego są tak skuteczni, bo podstawy ich struktur były budowane pod uciskiem.- odparł Xalaz’sir. To oni pomogli Karthosowi odnaleźć cię.
- dodał jaszczur.
Teraz Venory nie dziwiło dlaczego wtedy Xalaz'sir tak na nią naskoczył, bo faktycznie wspomniana grupa była dużym atutem przy walce przeciw Kultystom Smoka.
- Więc Karthos im teraz przewodzi... - przetarła dłonią twarz.
~ Gdyby Arlo nie oszalał to mógłby być w jego miejscu... Albo teraz przy mnie, planując to wszystko ~ paladynka musiała uznać, że mogła być możliwość, że koszmar, z którego się wyrwała był tym momentem który faktycznie miał się wydarzyć w przyszłości. Zachodziła w głowę zastanawiając się co mogłoby jej pomóc przekonać maga, że to co robi jest ważne nie tylko dla królestwa Cormyru, ale dla całego Torilu. ~ Może gdybym wiedziała o nim coś czego jeszcze nie powinnam wiedzieć? ~ przyszło jej na myśl.

- Arlo wspomniał mi po pijaku, że ma planarne pochodzenie. Którego planu ono dotyczy? - zapytała swoją córkę.
-Ojciec mówił mi kiedyś, gdy byłam jeszcze dzieckiem, że jego przodkiem był potężny dżin, który władał sporą połacią ognistych czeluście na planie ognia. Ale nie potrafię powtórzyć dokładnie jego słów o swoich przodkach.- odparła Kal, która również w końcu usiadła.
Venora już chciała zacząć naciskać na nią by spróbowała sobie przypomnieć, ale w porę się powstrzymała. Na pewno rozmowa o ojcu była trudna dla młodej, nawet jeśli z taką satysfakcją podszytą złością mówiła o tym jak go zabiła.
~ Jeśli wszystko zawiedzie... Nie mogę dopuścić, żeby to na nią spadło brzemię zgładzenia go~ obiecała sobie paladynka.
- Dziękuję, kochanie - skinęła głową córce. - Xalaz'sir, choć różnice są znaczne w tym jak się poznaliśmy to jednak zapytam... Co było tym co przekonało ciebie do dołączenia do mnie?
-Uratowałaś mnie z pod kosy śmierci…- odparł niebieskołuski zerkając ukradkiem na rycerkę. -Znalazłaś mnie schwytanego w rękach najemników - łowców smokozrodzonych. Stare czasy. Dawno spłaciłem swój dług…- skomentował z przekąsem posyłając jej oczko.

Venora uśmiechnęła się do niego. Skoro to było tym co go do niej sprowadziło, to kwestią czasu tylko pozostawało kiedy niebieskołuski pojawi się na jej drodze.
- A jak to się stało, że obaj się dogadujecie? - popatrzyła po obu jaszczurach. Dobrze pamiętała mord w oczach Balthazaara gdy po śnie, w którym pierwszy raz widziała Xalaz'sira, zapytała go czy zna jakieś niebieskołuskie smoczydło.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172