Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2018, 21:31   #2
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Spotkanie u mędrca - scena wspólna

Althaea przejechała dłonią po okładce dziennika, dotknięcie książki sprawiło, że w jej głowie pojawił się obraz ojca, obraz którego przez wiele lat chciała się pozbyć z pamięci, ponieważ przez wszystkie lata od zniknięcia ojca sądziła, że Heian był po prostu tchórzem i uciekinierem.
Spojrzała na Saiderina i spytała:
- O ile nie jest to jakąś tajemnicą, to czy mógłbyś nam powiedzieć gdzie go znalazłeś? - postukała palcem w okładkę dziennika. - Wiem, że w tej chwili nie na to czas, ale po wykonaniu zadania, które masz dla nas chciałabym przejrzeć tamto miejsce, poszukać śladów dotyczących ojca. Od jego zniknięcia minęło blisko sto lat, muszę odkryć co się z nim przez ten czas działo. -
Przeniosła wzrok na swojego młodszego brata, którego widok dziennika wprawił w równie duże osłupienie jak ją.

Saiderin spojrzał na elfkę ze zrozumieniem w oczach.
- Nie, to nie jest tajemnica. Kupiłem go od krasnoludzkiego wędrowca, Grurrana Szarobrodego z Hammerfast. Według tego co mi mówił, znalazł go przy ciele Mrocznego Elfa, zabitego gdzieś w Górach Kuźni Świtu. Kiedy go kupowałem, nie wiedziałem co sobą przedstawia, dopiero później udało mi się odczytać jego fragmenty.

Aldric rozglądał się dookoła wciąż jeszcze nieco oszołomiony, otaczały go twarze częściowo znajome i częściowo obce. Z pewną nieufnością spojrzał na parę nieznanych mu elfów, wyglądających na rodzeństwo, byli oni jacyś inni od tych znanych mu z puszczy. W końcu skinął głową Seiderinowi.
- Słyszałem o tobie, kruczy mędrcze, który widzi wieloma oczami. Najwyraźniej zawdzięczam ci życie, wiedz, że Aldric Orli Szpon nie zapomina takiego długu. O Krwawym Toraku i Cyriss też opowiadano w moim klanie, lecz o tych trzech strażnikach nie wiedziałem…. Prawda też, że karły i ich wilcze bestie okrutnie się ostatnio rozpleniły, zima sprowadziła zło jak przepowiadali szamani… - Potem przeniósł spojrzenie na Ardiel i na jego ponurej i zabliźnionej twarzy wykwitło coś na kształt uśmiechu. Uścisnął ją z radością.
- Przyjaciółko, długo cię nie widziałem, widzę, że wiek się ciebie nie ima, jak na Stary Lud przystało...widzę, że Mordred też tu jest, pozostali to twoi kamraci? - Spytał.

- Aldric, kamracie! - uścisk Ardiel był prosty, żołnierski, ale szczery - Jeszcze damy im razem popalić… - zaczęła, lecz jakby zmieszała się i postanowiła zmienić temat - Gdzie żeś się podziewał druhu? - spytała z nutą wzruszenia w głosie. Jednocześnie wodziła badawczo wzrokiem po reszcie zgromadzonych, bo prócz Saiderina nie poznawała nikogo. Nie ukrywała, że list doręczony przez kruka był dla niej zaskoczeniem. W tych czasach nie mogła już liczyć na szacunek gdziekolwiek się znalazła; prędzej na kilka obelg i splunięcie, opatrzone słowem “leśni bandyci”.

Mordred uśmiechnął się smutno i kiwnął głową w kierunku barbarzyńcy - Dobrze cię widzieć żywym Aldricu. Widzę że nawyków nie zmieniłeś i nadal polujesz na orkowe plugastwo.

Althaea przejechała wzrokiem po wszystkich obecnych w sali i na chwilę zatrzymała się na Adriel. “Wiek się jej nie ima, a jak się ma imać, jak to jeszcze młodzik” pomyślała patrząc na elfkę z niemalże matczynym spojrzeniem.
- Widzę, że część z was się już zna, jednak ja widzę was po raz pierwszy, także pozwólcie, że się przedstawię bo chyba lepiej rozmawiać kiedy wiemy z kim rozmawiamy, prawda? Nazywam się Alhtaea Cithreth. - powiedziała, po czym lekko bodnęła Sovelissa w ramię żeby też się odezwał.

Oderwany od studiowania przyprawiającego o przypływy nostalgii dziennika, elf skłonił tylko delikatnie głowę:
- Mistrz Soveliss, do waszych usług - nie przypominał stereotypowego czarodzieja, nosił się bardzo elegancko, odziany w ozdobne i drogie ubrania, podparty na stylowej lasce, która służyła mu także przy rzucaniu zaklęć. Można było odnieść wrażenie, że patrzy na zgromadzonych z góry, wręcz z pewną dozą arogancji. Podobnie jak siostrę, Sovelissa też zdziwiły słowa Aldrica. “Ludzie jednak nie mają pojęcia co plotą” myślał. Miał nadzieję, że Saiderin żartował co do udziału Ardiel w wyprawie i nie każe im opiekować się dzieckiem w Puszczy.

-Robiłem to, co wcześniej, wędrowałem po Puszczy, jako przewodnik i łowca. Ale od kilku zim, coraz sroższych, więcej bestii się pojawia. Nie tylko zielonoskórzy nam zagrażają, ale i karły i ich wargowie. Ostrzegam klany, że trzeba się zjednoczyć, ale nie wszyscy słuchają, szamani o różnych znakach mówią, o gniewie panów wiecznej zimy, których oddech nas przeszywa… - Aldric odpowiedział Ardiel i Mordredowi, bardziej ponurymi słowami niż wcześniej zamierzał, po czym przeniósł badawcze spojrzenie na dziwną parę:

-Cithretowie? Jeden z podróżników mówił mi o takim rodzie w Zasępcu… To nie jesteście z Ardiel? Wyglądacie jakoś inaczej niż ona…I nawet nie wiedzieliście, że wasz ojciec był Strażnikiem?

- Może dlatego, że elfy to nie mrówki i nie wszystkie wyglądają tak samo? - odpowiedział, niby obojętnym tonem, Soveliss. Posłał wymowne spojrzenie Althaei “a nie mówiłem?” - Ojciec nigdy się na głos czymś takim nie chwalił, choć nie dziwi mnie, że jego zniknięcie nie było przypadkowe. Uważasz więc Saiderinie, że zadaniem naszego ojca było przebudzenie reszty tych “Strażników”? I sądząc po efektach najazdu orków nie udało mu się osiągnąć celu?

Althaea już kilka razy w życiu widziała ten typ spojrzenia u swojego brata i nie przepadała za nim zbytnio. - Może i nie było, co nie zmienia faktu, że jego zniknięcie sprowadziło pogardę na nasz ród, Saelu. - odpowiedziała bratu celowo używając jego dziecięcego imienia, po czym zwróciła wzrok na Aldrika - Wybacz proszę mojemu bratu, nie jest zbyt towarzyskim typem. A co do twojego pytania to widzimy panienkę Adriel pierwszy raz i faktycznie możemy wyglądać inaczej niż ona, no ale z ludźmi przecież jest tak samo, nieprawdaż? - uśmiechnęła się. - A cóż takiego słyszałeś o mojej rodzinie? - spytała Aldrika lekko zaciekawiona.

Barbarzyńca przyglądał się Althaei z fascynacją. Wyglądała zupełnie inaczej niż Adriel, z jej bladą skórą o błękitnym odcieniu i oczami, które wydawały się widzieć bardzo wiele. Wydawała mu się ona bardziej wróżką niż śmiertelną istotą, odruchowo złapał jedną dłonią za amulet na szyi, drugą czyniąc gest chroniący przed urokami.
-Handlarz skórami, z którym rozmawiałem, mówił o dwójce elfów, ostatnich, którzy mieszkają podobno w Zasępcu. Siostra, która poluje na bandytów i brat, który zna się na czarach… chyba takim jak wy nie jest tam teraz łatwo? Rozejrzał się dookoła nieco rozbieganym spojrzeniem, zdając sobie sprawę, że większość jego rozmówców to elfy. Na szczęście nie bał się Starego Ludu, jak wielu z jego plemienia.

“Nie do końca ostatnich” pomyślała Althaea wspominając o swoim niedoszłym małżonku. Odetchnęła z ulgą, że wojownik nie słyszał o sytuacji z powodu której rozpadło się jej narzeczeństwo z majętnym Aramilem, ponieważ historia ta nie wpływa zbyt dobrze na opinie ludzi o niej.

Elfi mędrzec spoglądał na zebranych, przysłuchując się wymianie zdań.
- Tak, Sovelissie. Według jego dziennika, a przynajmniej tych fragmentów które udało mi się odczytać, był on jednym ze Strażników. Wasza rodzinna fortuna została zasilona przynajmniej częścią skarbu Ciriss Tańczącej Łuski, by był ktoś, kto mógłby wybudzić pozostałych Strażników w razie potrzeby. Czemu zasnęli? Czemu sami się nie wybudzili? Tego nie wiem. Ale będziecie mieli okazję aby się przekonać. Wynająłem dla was łódź rybacką i opłaciłem załogę, abyście mogli przemieszczać się w górę i w dół Wielkiej Rzeki. Załogę stanowi rodzina rybaków z Nenlastu, to dobrzy ludzie, godni zaufania. Na wyprawę zapewnię wam prowiant, liny, pochodnie i sprzęt obozowy. Jeśli ktoś potrzebuje, w piwniczce znajdzie się jakaś broń, pancerzy niestety nie posiadam. Jeśli ktoś chciałby zakupić dodatkowy sprzęt, możecie udać się do miasteczka, do faktorii „Ostatni Przystanek”. Chciałbym, abyście wyruszyli jak najszybciej, najpóźniej za dwa dni, przenocować oczywiście możecie tutaj, w razie dla pań znajdzie się osobny pokój. Usiądźcie nad mapą, zastanówcie się gdzie chcielibyście wylądować i od czego zacząć, wraz z Aldrikiem pozaznaczaliśmy charakterystyczne miejsca i punkty orientacyjne.

Aldric po chwili namysłu skinął głową mędrcowi, przyglądając się współtworzonej przez niego mapie. W dziwnym towarzystwie przyjdzie mu podróżować, ale jeżeli taka była wola Białego Orła…
-Tak, jeżeli będziemy płynąć od dołu rzeki, zacząłbym poszukiwanie Strażnika od Martwej Puszczy…. -wzdrygnął się nieco wymawiając nazwę miejsca gdzie jego pobratymcy bali się zapuszczać.

- Hmm… Słyszałam o tym miejscu, nawet zwierzęta je omijają - powiedziała Adriel nachylając się nad mapą w zamyśleniu, by po krótkiej chwili wyprężyć się, przybierając zbyt pewną siebie minę i odsłaniając w szelmowskim uśmiechu białe zęby - Ale brzmi nieźle, skoro szukamy kogoś, kto śpi parę dekad. Aldricu, nie chciałbyś najpierw wstąpić do obozu swoich?

Aldric skinął głową Adriel, na jego ustach wykwitł cień uśmiechu. Dziewczyna wciąż miała w sobie tę szelmowską pewność siebie, która dodawała otuchy tym którzy walczyli u jej boku, a której nie utraciła pośród przeciwności i lat włóczęgi…
-Tak, możemy wstąpić, ten obóz jest prawie po drodze, myślę, że nawet najbardziej uparci ze starszyzny nie mogą zamknąć oczu na zło, które rozlało się po Puszczy.....ale wiedz, że nie wszyscy są chętni obcym, również elfom….- dodał już z poważniejszą miną.

- To… nie brzmi zbyt zachęcająco - odburknął Soveliss.

Saiderin spojrzał lekko z ukosa na młodego elfa.
Istotnie, nie brzmi. Jednak nikt nikogo do niczego nie zmusza, młody magu. Są zagrożenia, to prawda, ale można wiele osiągnąć i wiele zyskać. Ta wyprawa jest tylko dla ochotników, właśnie z tego powodu.

-Jeżeli pozwolimy plugastwu plenić się, to i tak do nas przyjdzie, do waszych miast też… - Aldric odparł surowym tonem Sovelissovi. - Możemy udać się najszybszą drogą na poszukiwanie Strażnika w Martwej Puszczy, jako proponowałem.

- Mój brat chciał zapewne powiedzieć, że nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale jakoś się dogadamy… Z chęcią zapoznamy się też z kulturą w której się chowałeś. W końcu uczymy się nowych rzeczy całe życie, prawda? - Uśmiechnęła się do wojownika po czym spojrzała wymownie na Sovelissa i dyskretnie kopnęła go pod stołem w kostkę. Od czasu śmierci matki, brat był jej jedynym prawdziwym przyjacielem, jednak jego gburowatość, niechęć i oschłość wobec innych często doprowadzała ją do szału. - Myślę, że zaczęcie poszukiwań od Martwej Puszczy będzie dobrym pomysłem.- dodała.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 12-06-2018 o 23:42.
Lord Melkor jest offline