Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2018, 21:40   #43
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Przed karczmą "Szczęśliwa Krowa"


Shargoz tłukł się w najlepsze z Zinn, nie zważając na padający deszcz i błoto, w które po części zamieniła się nie-brukowana ulica. Druid co chwilę walił kobietę kosturem, ta zaś nie pozostawała dłużna, używając jedynie pięści... choć taki sposób walki, właściwie to o niej przesądzał. Obrywała częściej i mocniej niż mężczyzna, aż w końcu doszło do momentu, w którym utwardzany kawał drewna przygrzmocił wyjątkowo mocno(był krytyk!) w jej lewe przedramię, którym Wojowniczka zasłoniła się przed ciosem. Coś wyraźnie w jej ręce zgrzytnęło, a Zinn warknęła z bólu. Ten mały pojedynek był więc już praktycznie przesądzony...

Gdy coś przygrzmociło w potylicę Shargoza.

Caaaaaałyyyyy świaaaaaaat moooooocnoooo zwoooolnił, a i w oczach pociemniało, bardziej niż ową wieczorową porą. Pod Druidem nieco ugięły się nogi, i zanim cokolwiek sensownego był w stanie zrobić, jakieś "ktosie" pochwyciły go pod ramiona, prowadząc do karczmy. Podobnie, inne zakapturzone "ktosie" zaprowadziły i do wnętrza przybytku syczącą z bólu odnośnie ręki Zinn.



Wewnątrz karczmy

Zaklinacz stosował na prawo i lewo nie-zabójczą magię, a to oślepiając amatorów mocnych wrażeń, to ich osłabiając z sił, czy w końcu i traktując bardziej pospolicie, choćby taboretem. Nawet się ta burda Khalimowi podobała, póki sam w końcu znowu nie oberwał od kogoś wyskakującego z jego prawej strony. Pięść na szczęce zabolała, i to porządnie, aż nim lekko zarzuciło i oparł się tyłkiem o jakiś stół. Lekko rozmazanym wzrokiem łypnął na mającego czelność go tak potraktować śmiecia... oj kmiotek był barczysty, może być problem.


Elf nadepnął na butelkę. Tak, na durną butelkę, leżącą na podłodze karczmy. Ta nie pękła, i nic nie wbiło się w jego buty, jednak wystarczyło, by nim zachwiać i Synarfin minimalnie wyszedł z taktu naparzania po gębach, efektem czego, zamiast pięścią w twarz, huknął delikwenta w... tors. Ale ten cios też był dobry, mężczyzną lekko rzuciło w tył, zaczął harczeć łapiąc powietrze, i tak idiotycznie machać łapskami, iż Wojak odpuścił z kolejnym razem. Zresztą, po chwili jego przeciwnik pacnął na dupsko, łzawiąc i rzężąc niczym 500 letni Elf.


W końcu na parterze zjawiła się i Elfka, która na widok tego wszystkiego aż pacnęła się dłonią w twarz. No jakżeby inaczej, oczywiście, że we wszystko byli zamieszani jej towarzysze... ba, oni zdecydowanie wiedli prym w tym mordobiciu i... i Rita coś mocno była przekonana, iż to właśnie oni byli powodem rozpoczęcia tego chaosu? Ale Elfka w imię reguły: nie płaczmy nad obitymi gębami(skoro to nie własna), postanowiła wykorzystać tą okazję, i uszczuplić parę sakiewek już co bardziej zalegających w sali. Szybko wypatrzyła pierwszego delikwenta, leżącego pod stołem. Sama więc również pod niego zanurkowała, po czym zajęła się pozbawianiem sakiewki przy pasie nieprzytomnego mężczyzny. I w trakcie tej czynności jej wzrok spotkał się nagle ze spojrzeniem przestraszonej, Niziołczej kelnereczki, schowanej pod stołem o 3 metry dalej.


W głównej sali karczmy pojawił się nagle lew, najprawdziwszy, pierniczony lew, który głośno zaryczał. Burdy ustały, jak nożem cięte, a wiele osób spojrzało w stronę dużego zwierzaka, pojawiającego się znikąd przed Ramasem. Ci co bardziej wystraszeni, zaniechali dalszego okładania po gębach, zaczynając się chować po kątach, czy i za przewracanymi stołami.



Durin jednak nie miał zamiaru już przestać. Wykorzystując chwilę nieuwagi łucznika z drużyny tej cholernej Bardki, i sam fakt, iż człowiek owy już był nieźle taboretem "obrobiony" pochwycił delikwenta za poły na klacie, po czym przywalił z główki prosto w jego twarz. Złamany nos miło gruchnął, a typek w końcu padł na podłogę cicho jojcząc z bólu, i zalewając się krwią, spod dłoni przyłożonych do twarzy.


Lew, przywołany do istnienia przez Ramasa, po dwóch drobnych susłach do przodu, dopadł próbującą się schować za kontuarem baru Elfią Bardkę. Ta krzyknęła ze strachu, zwierzę warknęło, doszło do małej szamotaniny, i już po chwili była ciągnięta za rękę w stronę Maga Wojennego. Pech jednak chciał, iż nie wiadomo, jak delikatnie te cielsko i masa kłów by się z kobiecym ciałem obchodziły, doszło do rozlewu krwi i krzyków bólu i przerażenia poszkodowanej.


Glaiscav oślepił i ululał jeszcze 3 przypadkowe osoby, zamieszane w bójkę, nim wokół niego zaczęło brakować chętnych. Magia, mimo iż nieszkodliwa, i tak skutecznie przerzedziła szeregi chętnych do dania komuś po mordzie. Więc co by tu jeszcze...

Gdzieś na dworze rozległo się dudnienie jakiegoś rogu... I wtedy do karczmy wpadła cała nowa banda, gotowa by się lać.

A nie, stop, to nie tak.

Do karczmy wpadła miejscowa milicja, targając ze sobą dziwnie otępiałego Shargoza i Zinn trzymającą się za rękę. Sześciu zbrojnych, nieco mokrych i wkurwionych typów z drewnianymi pałkami w łapach, mającymi zamiar zaprowadzić tu porządek... którzy od razu cofnęli się o krok w tył na widok lwa. Zamiast pałek, zaczęli szybko łapać za miecze przy pasach.

Co bardziej bystry amator klepania jadaczek, widząc przedstawicieli tutejszego prawa, i tego co się święci, dał długą przez okno. Udało się to dwóm, po chwili okazało się bowiem, że i okna są już przez milicję obstawiane... a przez drzwi kuchenne do głównej sali wpadło jeszcze 4 zbrojnych.

- Co tu się wyprawia?!
- Jesteście wszyscy aresztowani!!
- Co to za zwierz?!

- Pomocy...
- Szlochnęła Bardka, z zakrwawioną ręką uwięzioną w zębatym pysku lwa.

No to się kurna porobiło.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 07-06-2018 o 21:46.
Buka jest teraz online