Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-06-2018, 17:53   #41
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Druid wyciągnął dłoń w kierunku szarżującego babsztyla. Przepłynęła przez nią moc wezwana szeptem jego głosu i słowami mocy które wypowiedział. Struga rozgrzanego jak słoneczny żar piasku uderzyła w kobietę. Czar który poznał u ziomków podczas podróży drużyny do w rodzinne strony Khalima. Gorący piasek nie ostudził zapędów bojowych kobiety. Zinn rzuciła się na niego z pięściami i impetem swego rozpędzonego ciała.
I wypchnęła siebie i jego z karczmy, na zabłocone podwórze. Błoto nieco złagodziło impet ciosu… ale nie uspokoiło adwersarzy. Deszcz padał intensywnie, więc oboje zostali przemoczeni i oblepieni mokrą ziemią. Lecz żadne z nich nie zamierzało się wycofać z walki. Wstali na nogi… Shargoz szybciej i nie czekając na aż Zinn stanie na nogi zaatakował ją swoją laseczką. Chybił… poślizgnąwszy na rozmiękłej ziemi. Chybił, bo i sama wojowniczka była zwinna i zdążyła odskoczyć.
- Na mnie z kijem?! - Wydarła się kobieta, po czym rzuciła na Druida z pięściami… Shargoz uśmiechnął się rozbawiony jej słowami. Czyżby ona oczekiwała po nim fair play? Rycerskości? Te cywilizowane pojęcia zawsze bawiły mężczyznę. Walka to nie miejsce na równe szanse. Od tego są gry w karty. Shargoz nigdy nie wahał się wykorzystywać przewagi i ciosów poniżej pasa w walce… czy to barowej, czy to na śmierć i życie.
Zinn rzuciła się w jego kierunku, więc użył swojej laseczki i baba dostała po łapkach. Ale wojowniczka nie bała bólu i zdołała zbliżyć na tyle, by walnąć pięścią w żebra druida. Zabolało. Ale przecież Shargoz nie spodziewał się niczego innego.
- Ano na wściekłe zwierzę… zawsze się idzie z kijem.- odgryzł Shargoz i zamachnął się laseczką, a Zinn nie mogąc odskoczyć na czas, osłoniła się ręką przyjmując na nią cios.
Walka toczyła się dalej… zarówno druid jak i wojowniczka nie zamierzali ustępować. I ani błocko, ani deszcz, ani zimno, ani ból nie było w stanie ich odwieść od tego pojedynku. Zwycięzca mógł być tylko jeden.

Walka została przerwana tylko na chwilę, gdy posłyszeli głośny ryk. Druid rozpoznał gatunek. Lew. A więc przywołany przez kogoś.
- Co tam się kurwa wyprawia?!- krzyknęła Zinna.
- Trzech magów w karczmie… któryś mógł przywołać stwora…- stwierdził Shargoz zdziwiony ignorancją dziewczyny. Po czym zaciekle zaatakował wojowniczkę wykorzystując tą chwilę rozkojarzenia kobiety. W walce należało wykorzystać każdą okazję, by zyskać łaskę Tymory.
Wszak ich pojedynek się nie zakończył jeszcze.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 05-06-2018, 21:31   #42
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Wieczór upływał całkiem przyjemnie, dobrze, że nie dali się namówić krasnoludowi na nocleg na trakcie podczas burzy. Rozbawiony pojedynkiem bardów, zaklinacz o smagłej skórze raczył się dalej winem, obserwując raz burzę, a raz barwne towarzystwo, które jak zwykle gromadziło się w tego rodzaju przybytkach. Mrugnął do Ramasa, gdy ten wyszedł z zadziorną bardką. Dziewczyna była zabawna i całkiem ładna, wystarczające połączenie by spędzić kilka miłych chwil, ale tę zdobycz odstąpił bitewnemu magowi. Jak nie ta kobieta, to inna, niewiele było w stanie oprzeć się jego urokowi jeżeli mu zależało. Jednak nie widział w polu widzenia nikogo, kto mógł się równać z Dardianą z Waterdeep, może dzisiaj zrobi sobie przerwę...

Nagle do karczmy wpadła Jannatra, oskarżając Ramasa o uderzenie ją, a za chwilę sam mag, którego brutalnie zaatakowała wojowniczka z drużyny bardki. Khalim zmarszczył brwi, nie wierzył, by jego kompan mógł tak postąpić bez dobrej przyczyny, ale nie bylo czasu na wyjaśnienie sprawy. Członkowie drużyny elfki rzucili się na jego towarzyszy, a sam dostał ławą, aż mu się zaświeciło przed oczami, przewrócił się i wściekle spojrzał na atakującego go zbira.

-Oj nie wiesz durniu z kim zadarłeś, teraz moja kolej! - Wyciągnał rękę w stronę napastnika, przywołując swoją moc. Chmura skrzącego się pyłu otoczyła jego przeciwnika, oślepiając go. Kątem oka widział, że jego towarzysze sobie radzą, Glaiscav uśpił kiku zbyt chętnych do bitki, a Durin i Fin radzili sobie bardziej tradycyjnymi metodami.
-Podoba ci się?! Jeszcze nie skończyłem z tobą! - Syknął triumfalnie do oślepionego zbira, rzucając kolejne zaklęcie, które miało odebrać mu siłę, potem zamierzał rzucić w niego taboretem (i tak tamten mógł dziękować losowi, że Khalim oparł się pokusie spopielenia go błyskawicą). Nagle powietrze rozdarł ryk lwa...
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 05-06-2018 o 21:49.
Lord Melkor jest offline  
Stary 07-06-2018, 21:40   #43
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Przed karczmą "Szczęśliwa Krowa"


Shargoz tłukł się w najlepsze z Zinn, nie zważając na padający deszcz i błoto, w które po części zamieniła się nie-brukowana ulica. Druid co chwilę walił kobietę kosturem, ta zaś nie pozostawała dłużna, używając jedynie pięści... choć taki sposób walki, właściwie to o niej przesądzał. Obrywała częściej i mocniej niż mężczyzna, aż w końcu doszło do momentu, w którym utwardzany kawał drewna przygrzmocił wyjątkowo mocno(był krytyk!) w jej lewe przedramię, którym Wojowniczka zasłoniła się przed ciosem. Coś wyraźnie w jej ręce zgrzytnęło, a Zinn warknęła z bólu. Ten mały pojedynek był więc już praktycznie przesądzony...

Gdy coś przygrzmociło w potylicę Shargoza.

Caaaaaałyyyyy świaaaaaaat moooooocnoooo zwoooolnił, a i w oczach pociemniało, bardziej niż ową wieczorową porą. Pod Druidem nieco ugięły się nogi, i zanim cokolwiek sensownego był w stanie zrobić, jakieś "ktosie" pochwyciły go pod ramiona, prowadząc do karczmy. Podobnie, inne zakapturzone "ktosie" zaprowadziły i do wnętrza przybytku syczącą z bólu odnośnie ręki Zinn.



Wewnątrz karczmy

Zaklinacz stosował na prawo i lewo nie-zabójczą magię, a to oślepiając amatorów mocnych wrażeń, to ich osłabiając z sił, czy w końcu i traktując bardziej pospolicie, choćby taboretem. Nawet się ta burda Khalimowi podobała, póki sam w końcu znowu nie oberwał od kogoś wyskakującego z jego prawej strony. Pięść na szczęce zabolała, i to porządnie, aż nim lekko zarzuciło i oparł się tyłkiem o jakiś stół. Lekko rozmazanym wzrokiem łypnął na mającego czelność go tak potraktować śmiecia... oj kmiotek był barczysty, może być problem.


Elf nadepnął na butelkę. Tak, na durną butelkę, leżącą na podłodze karczmy. Ta nie pękła, i nic nie wbiło się w jego buty, jednak wystarczyło, by nim zachwiać i Synarfin minimalnie wyszedł z taktu naparzania po gębach, efektem czego, zamiast pięścią w twarz, huknął delikwenta w... tors. Ale ten cios też był dobry, mężczyzną lekko rzuciło w tył, zaczął harczeć łapiąc powietrze, i tak idiotycznie machać łapskami, iż Wojak odpuścił z kolejnym razem. Zresztą, po chwili jego przeciwnik pacnął na dupsko, łzawiąc i rzężąc niczym 500 letni Elf.


W końcu na parterze zjawiła się i Elfka, która na widok tego wszystkiego aż pacnęła się dłonią w twarz. No jakżeby inaczej, oczywiście, że we wszystko byli zamieszani jej towarzysze... ba, oni zdecydowanie wiedli prym w tym mordobiciu i... i Rita coś mocno była przekonana, iż to właśnie oni byli powodem rozpoczęcia tego chaosu? Ale Elfka w imię reguły: nie płaczmy nad obitymi gębami(skoro to nie własna), postanowiła wykorzystać tą okazję, i uszczuplić parę sakiewek już co bardziej zalegających w sali. Szybko wypatrzyła pierwszego delikwenta, leżącego pod stołem. Sama więc również pod niego zanurkowała, po czym zajęła się pozbawianiem sakiewki przy pasie nieprzytomnego mężczyzny. I w trakcie tej czynności jej wzrok spotkał się nagle ze spojrzeniem przestraszonej, Niziołczej kelnereczki, schowanej pod stołem o 3 metry dalej.


W głównej sali karczmy pojawił się nagle lew, najprawdziwszy, pierniczony lew, który głośno zaryczał. Burdy ustały, jak nożem cięte, a wiele osób spojrzało w stronę dużego zwierzaka, pojawiającego się znikąd przed Ramasem. Ci co bardziej wystraszeni, zaniechali dalszego okładania po gębach, zaczynając się chować po kątach, czy i za przewracanymi stołami.



Durin jednak nie miał zamiaru już przestać. Wykorzystując chwilę nieuwagi łucznika z drużyny tej cholernej Bardki, i sam fakt, iż człowiek owy już był nieźle taboretem "obrobiony" pochwycił delikwenta za poły na klacie, po czym przywalił z główki prosto w jego twarz. Złamany nos miło gruchnął, a typek w końcu padł na podłogę cicho jojcząc z bólu, i zalewając się krwią, spod dłoni przyłożonych do twarzy.


Lew, przywołany do istnienia przez Ramasa, po dwóch drobnych susłach do przodu, dopadł próbującą się schować za kontuarem baru Elfią Bardkę. Ta krzyknęła ze strachu, zwierzę warknęło, doszło do małej szamotaniny, i już po chwili była ciągnięta za rękę w stronę Maga Wojennego. Pech jednak chciał, iż nie wiadomo, jak delikatnie te cielsko i masa kłów by się z kobiecym ciałem obchodziły, doszło do rozlewu krwi i krzyków bólu i przerażenia poszkodowanej.


Glaiscav oślepił i ululał jeszcze 3 przypadkowe osoby, zamieszane w bójkę, nim wokół niego zaczęło brakować chętnych. Magia, mimo iż nieszkodliwa, i tak skutecznie przerzedziła szeregi chętnych do dania komuś po mordzie. Więc co by tu jeszcze...

Gdzieś na dworze rozległo się dudnienie jakiegoś rogu... I wtedy do karczmy wpadła cała nowa banda, gotowa by się lać.

A nie, stop, to nie tak.

Do karczmy wpadła miejscowa milicja, targając ze sobą dziwnie otępiałego Shargoza i Zinn trzymającą się za rękę. Sześciu zbrojnych, nieco mokrych i wkurwionych typów z drewnianymi pałkami w łapach, mającymi zamiar zaprowadzić tu porządek... którzy od razu cofnęli się o krok w tył na widok lwa. Zamiast pałek, zaczęli szybko łapać za miecze przy pasach.

Co bardziej bystry amator klepania jadaczek, widząc przedstawicieli tutejszego prawa, i tego co się święci, dał długą przez okno. Udało się to dwóm, po chwili okazało się bowiem, że i okna są już przez milicję obstawiane... a przez drzwi kuchenne do głównej sali wpadło jeszcze 4 zbrojnych.

- Co tu się wyprawia?!
- Jesteście wszyscy aresztowani!!
- Co to za zwierz?!

- Pomocy...
- Szlochnęła Bardka, z zakrwawioną ręką uwięzioną w zębatym pysku lwa.

No to się kurna porobiło.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 07-06-2018 o 21:46.
Buka jest offline  
Stary 16-06-2018, 12:19   #44
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
- Ramas! - syknął Glaiscav. - Odwołaj swojego przywołańca, zanim nie doszło do nieszczęścia!
Nie patrząc już czy wojenny mag zastosował się do jego prośby bard zwrócił swoją uwagę w całości na przedstawicieli miejscowego, ogólnie pojmowanego prawa. A konkretnie na ich przywódcę. Minstrel co prawda nie znał się na naszywkach i stopniach,ale potrafił wyłuskać osoby posiadające jakaś tam charyzmę.
Jakby tu zacząć…
- Moi panowie - Bard skłonił uprzejmie głowę jednocześnie chowając flet do futerału. -Dobrze, że jesteście. Mamy tu lekką różnicę poglądów. Kto zaczął... to chyba nieważne. Ważne, że mamy kilka wybitych zębów i zdemolowaną salę. Dlatego też, nasza siódemka - tu Glais wskazał grupę szerokim gestem - weźmie tę sytuację na siebie. Jesteśmy skłonni, jak każe prawo, zapłacić grzywnę oraz wyrównać straty właścicielowi tego przybytku. Czy to ci, panie, odpowiada? - ostatnie słowa wypowiedział już bezpośrednio do przywódcy zbrojnych. Glaiscav nie uśmiechał się, nie kpił, nie groził. Patrzył spokojnie, niemal życzliwie.

Khalim z pewnym rozbawieniem przyjął pojawienie się lwa w karczemnej bijatyce, ale widząc pojawiającą się milicję jego mina nieco zrzedła. Wydawali się oni niewiele więcej niż marnie uzbrojonymi wieśniakami i pewnie jedna dobrze wycelowana błyskawica załatwiła by sprawę (stwierdził, że instynktownie stara się ustawić tak, by jak najwięcej dosięgnąć zaklęciem). Jedna czy chcieli by podążała za nimi reputacja zwykłych bandytów?
Z westchnieniem podniósł więc dłonie do góry (choć wokół niego powietrze nieco iskrzyło) i wsparł próby perswazji Glaiscava. Choć nie był przekonany, czy w przypadku niepowodzenia pozwoli, by ta hołota ważyła się go aresztować.
- Zrobimy tak, jak rzecze nasz bard, zacna to karczma i żałujemy, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Choć ja osobiście zostałem bez żadnej prowokacji i ostrzeżenia zaatakowany gdy spokojnie piłem wino, a następnie broniłem się za pomocą mojej magii przeciwko brutalnej przemocy, nie używałem jednak zaklęć mogących trwałą krzywdę wyrządzić. - Przybrał niewinną, a nawet nieco oburzoną minę. - Jestem Khalim z rodu Sikharich, jednego z najbardziej starożytnych rodów w Calimporcie, które było ostoją cywilizacji zanim powstało Waterdeep, czy wyglądam na kogoś kto wszczynałby karczemną burdę?
- Dobrze mówi mój druh. Choć Waterdeep to również szlachetne miasto, słusznie zwane klejnotem północy. - Glaiscav skinął głową Khalimowi i przywódcy zbrojnych - I jest, jak słyszałem, miastem prawa. Dobrze mówię?

Zdaniem Ramasa ważną rzeczą było, kto zaczął, podobnie jak i ważną było, kto skończy całą awanturę. A wyglądało na to, że on i jego kompani byli górą... przynajmniej dopóki nie przypatoczyła się banda jakichś strażników.
Skąd ich się tylu nabrało w takiej małej dziurze, trudno było powiedzieć i Ramas najchętniej przepędziłby ich gdzie pieprz rośnie (w czym z pewnością pomógłby okazały lew), jednak skoro kompani planowali załatwienie wszystkiego po dobroci...
Odwołał więc lwa, nie wziął jednak udziału w próbie przekonania strażników, by sobie poszli, skoro bójka się już skończyła, a przeklęta bardka dostała nauczkę, że z magami nie należy zadzierać, nawet jeśli chce się zdobyć temat na balladę.
-Że niby kurwa co?!- uniósł się krasnolud, przecierając czoło z potu dłonią. Glaiscav najwyraźniej zarobił kilka razów w łeb, że miał zamiar brać na siebie konsekwencje burdy.
-Prędzej założę suknię elfa niż pokryję jakikolwiek koszt tej awantury!- burknął do barda, ignorując straże. -A ten sfatygowany taboret to jedyna rzecz, za którą mogę cokolwiek zapłacić!- rzekł stanowczo, ucinając rozmowę z Glaiscavem.
- Nie ma to jak solidarność, co Durin? - wycedził Glaiscav, po czym natychmiast się opanował. Nie godziło się załatwiać osobistych porachunków w trakcie rozmowy z miejscowymi prewencjuszami - Wezmę jego - tu wskazał na krasnoluda -jego część grzywny na siebie. To chyba nie problem. I żeby nie było, oni - wskazał na kompanię elfki -płacą za siebie.

Synarfin w międzyczasie powoli sięgnął po taboret, którym chwilę wcześniej był atakowany i… sobie na nim usiadl. Przetarł twarz, gdyż cieknąca z łuku brwiowego krew zalewała mu oczy i w sumie to ledwo co widział. Przyłożył dłoń by zatamować krwawienie i spojrzał na bardziej wygadanych członków drużyny, którzy próbowali załagodzić sytuację.
Mocno się oburzył, na propozycję Glaiscava, by pokryć koszty całej bijatyki.
Z jakiej racji?! Grzecznie kosztował potraw gdy ktoś rzucił w niego kuflem!
Przytaknął ochoczo za Durinem, zerkając na rozbitą ławę. W ostateczności poprosi Ritę, by wyłożyła te sto sztuk złota, czy ile tam musi kosztować wykonanie takiego przedmiotu.
- Ty solidarności w to nie mieszaj! Wiem o solidarności co nieco - warknął brodacz, prowokowany przez barda. - Nie my wszczęliśmy bójkę. Nie my za to powinniśmy beknąć. A na pewno płacić za straty, których nie wyrządziliśmy! - odparł Glaiscavowi i splótł ręce na piersi.
Shargoz taktycznie udawał nieprzytomnego, więc na razie nie było co liczyć że się włączy do pogaduszek.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 17-06-2018 o 18:49.
Nefarius jest offline  
Stary 17-06-2018, 14:54   #45
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wszystko byłoby pięknie. Wiele razy przecież wykorzystywała takie okazje i dzięki temu nocleg zwracał jej się za te dodatkowe fanty. Jednak nie dziś. Czy to wina nie wypoczęcia, czy może Tymora tym razem elfce nie sprzyjała - została podejrzana przez córkę właściciela. Rita zaklęła w duszy.
- Uciekaj, zanim coś na ciebie spadnie - szeptem uraczyła niziołkę dobrą radą, a sama dokończyła dzieła przy sakiewce. Pozostawało elfce mieć nadzieję, że niewysokie dziewczę było zbyt przerażone burdą, żeby zwracać uwagę na poczynania Rity.
Zawartość sakiewki zasiliła budżet złotowłosej, lądując bezpiecznie w kieszeni jej płaszcza. Rita uznała, że to potknięcie powinno dać jej do myślenia, więc zaczęła wycofywać się z sali.
Wtedy nastąpiła inwazja. W pierwszej chwili elfka myślała, że to jacyś bandyci, bo owinięci mokrymi płaszczami dalecy byli od wyglądu strażników. Na to spotkanie Rita wytrzeszczyła oczy mocno zaniepokojona.

Teraz koniecznie musiała wiać. Klnąc pod nosem na swoich kompanów, skulona ewakuowała się ku schodom prowadzącym do pokoi gościnnych. Zrzuciła z głowy kaptur by jej młoda i niewinna aparycja pozwoliła na uznanie jej niegroźną i na pewno nie związaną z odpowiedzialnymi za burdę.

- A panienka dokąd? - odezwał się nagle jeden z “mundurowych”, a Rita zastygła w bezruchu między kolejnymi stopniami. - Zapraszamy na powrót na dół, jeszcze nie wszystko wyjaśnione...


Elfka zamarła. Naprawdę w tym momencie się obawiała, że może ją próbować powiązać z jej nierozważnymi towarzyszami podróży. Taki pech, taki pech!
Złotowłosa powoli przełknęła ślinę, zrobiła zbolałą minę i odwróciła się na pięcie w kierunku strażnika.

- Ale ja nawet nie wiem co się stało... - powiedziała łamiącym się tonem głosu. - Nie mogłam spać przez te krzyki jak tu na dole śpiewali całą noc. Rozumie pan? Cały dzień jestem w podróży, chce odpocząć, a tu nie da się! - syknęła poirytowana. - A jak przyszłam po coś do picia... - pokręciła głową, a na dowód tego pokazała mu pustą butelkę, którą cały czas miała w rękach. - To o mało życia nie straciłam jak się zaczęli rzucać krzesłami i ławami - załkała. - Jestem taka roztrzęsiona... - dodała, pokazując dłoń, która jej się trzęsła jak osika na wietrze.

Zbrojny jej jednak za cholerę jakoś nie wierzył… może już często brał udział w podobnych sytuacjach, a roztrzęsiona młódka i jej słówka nie robiły na nim wrażenia? Mężczyzna najpierw więc spojrzał na swojego dowódcę, a następnie obaj na Niziołka Koggina.

- Nie, ona w tym nie brała udziału - odezwał się mały właściciel karczmy.

Rozmówca Rity kilka razy machnął więc dłonią, by Elfka zmykała na pięterko. Więc mimo kiepskich wymówek, udało jej się wywinąć z tej sytuacji…Młodziutka elfka nie czekała ani chwili dłużej i od razu skorzystała ze sposobności, wynosząc swój chudy tyłek ze strefy zagrożenia wtrąceniem do lochu. Rita lekkim krokiem przeskoczyła pozostałe schodki i nie odwracając się nawet raz, poszła prosto do swojego pokoju… w progu którego, natknęła się na wychodzącą stamtąd Henę. Dziewczyna miała mokre włosy, a owinięta była jedynie jakimś prześcieradłem.
- Co tam się na dole dzieje? - Spytała.
- Nie chcesz w tym uczestniczyć. Zwykła karczemna burda - rzuciła złotowłosa mijając ją i wchodząc do pokoju. Dopiero gdy elfka usiadła na brzegu łóżka odetchnęła z ulgą i przestała być tak bardzo spięta. Sięgnęła do kieszeni by sprawdzić co też zwędziła nieprzytomnemu jegomościowi na parterze.

Dziewczyna cofnęła się ponownie do izby za Elfką, zamykając drzwi.
- Reszta towarzystwa ma kłopoty? - Dopytywała się Hena.
- Można tak powiedzieć - odparła Rita, nie odrywając spojrzenia od liczenia monet. - Standardowo było rzucanie stołami, taboretami, ale też ekstra ktoś przyzwał lwa, który rzucił się na jedną elfkę - krótko streściła wydarzenia.
- To trzeba im pomóc? - Bladolica rozglądnęła się za czymś po izbie.
- Jeśli lubisz się użerać ze strażą miejską... Coś było też gadane o spłacaniu szkód... - Wyjaśniła Rita i wstając z łóżka podeszła do swojej torby, do której wrzucił dziewiętnaście złotych monet. - Dali się wrobić albo są temu winni. Jeden chuj - wzruszyła ramionami. - Powinni być bardziej rozważni, w końcu mamy robotę - prychnęła.
Spojrzała na Henę.
- Jest ich tam sześciu. Coś wymyślą nasi panowie - mrugnęła elfka.
- I tak tam pójdę - Dziewczyna spojrzała… minimalnie zadziornie na Ritę. Ze swych rzeczy wygrzebała sakiewkę oraz różdżkę, po czym skierowała się do drzwi ich wspólnej izby.
- Może byś się najpierw ubrała? - westchnęła Rita, nie kwapiąc się by towarzyszyć Henie.
- Jeśli zostaną aresztowani, to zrobi się spory problem - Odpowiedziała Hena, po czym opuściła izbę.
- Przydałaby im się porządna bura - westchnęła Rita, gdy została sama i tak jak stała położyła się na łóżku, z rękami skrzyżowanymi za głową.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-06-2018, 18:42   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słowa Glaiscava zwróciły uwagę zbrojnych, i co niektórzy z nich minimalnie kiwnęli głową… jednak dowódca milicji nie przejawił żadnych widocznych odczuć. Jedynie wbił w Barda swoje spojrzenie… mowę Khalima zaś chyba puszczono mimo uszu, a to co miała reszta towarzystwa do powiedzenia, zdecydowanie chyba olano.
- Sprawa wygląda następująco... - Przemówił (chyba) dowódca oddziału milicji, omiatając dłonią salę i parę nieprzytomnych osób - Poszkodowani wnoszą skargę, i sprawa trafia przed sąd… jeśli nie wnoszą, no to pół biedy. Ci, którzy wywołali burdę, płacą za szkody, albo zostają aresztowani, płacą również za uleczenie poszkodowanych, płacą za udział straży w tym zamieszaniu, płacą, płacą, płacą... - Mężczyzna wrednie się uśmiechnął - ... bo światem rządzi moneta, takie to proste. Więc jak będzie? - spytał raczej Glaiscava, niż kogokolwiek innego.
- To wszystko ich wina - szlochnęła znowu Bardka, będąc właśnie opatrywaną prowizorycznie przez jedną z kelnereczek jakąś czystą szmatką, owijaną wokół krwawiącej ręki po lwich kłach.
Khalim rozejrzał się dookoła, emocje walki coraz bardziej z niego schodziły. W sumie to za bardzo nie miał przy sobie gotówki, więc pewnie jego udział w ewentualnym odszkodowaniu będą musieli pokryć kompani albo Henna tytułem zaliczki.
- Nie uważamy, żebyśmy ponosili wyłączną winę za sytuację, z tego co widziałem to tamta grupa nieopierzonych awanturników- wskazał na Zinę i jej kompanów -zaatakowała nas jako pierwszych, chociaż wcześniej nie okazywali nam wrogości. Powinni więc przynajmniej partycypować w kosztach.
- Zostaliśmy zaatakowani bez powodu
- odezwał się w końcu Ramas - chyba że za powód uznać to, że ta panienka - wskazał na bardkę - szukała tematu do kolejnej ballady. Albo poczuła się dotknięta w dziedzinie artystycznej, jako że nie dostała większych oklasków niż nasz bard. I nie proszono jej więcej razy o bis. Urażona duma… - dodał.
- Khailm, Ramas, spokojnie. - Bard nie odwracał wzroku od przywódcy strażników. - Podaj ogólną kwotę, panie władzo. I pamiętaj, że suma powinna być uczciwie podzielona między wszystkich tutaj.
- W takim razie… - odezwał się nagle dotąd “nieprzytomny” druid i wskazał palcem na Zinn. - Chciałbym zgłosić skargę na tę babę, która na oczach wszystkich rzuciła się na mnie i zaatakowała mnie bez powodu wyrzucając z karczmy.
Shargoz spojrzał na przywódcę oddziału milicji z wyrzutem.
- A skoro ja żem był atakowany i żem bronił swej nietykalności cielesnej przed tą niewyżytą kobietą NA ZEWNĄTRZ karczmy, to jakim prawem jestem mieszany w burdę, która odbywała się W NIEJ? I jakim prawem zostałem napadnięty, skoro ponoć tu cywilizacja, więc po waszemu powinieniem być werbalnie zaczepiony i wypytany o sytuację?
Dowódca milicji zmarszczył brwi, po czym przeciągnął dłonią po twarzy. Najwyraźniej zbyt wiele osób wtrącało się na wszelakie tematy, każdy niby to przedstawiał swoją wersję, każdy swoją niewinność…
- Jak to w końcu było? - Mężczyzna zwrócił się do właściciela karczmy. Niziołek z kolei, mocno zdenerwowany, przez chwilę drapał się po nosie, zbierając chyba myśli.
- No… to wyglądało... - zaczął Koggin Hardcheese, po czym wskazał palcem Ramasa - On z tą Bardką wyszedł, a potem ona wpadła przez drzwi, spoliczkowana, podniosło się larmo, inni goście się oburzyli, no i od słów do czynów, zaczęto się lać… potem ten przywołał magią lwa... - Znów palec małego mężczyzny wskazał Maga - ...no a lew Bardkę poszarpał po ręce… cała karczma się tłukła między sobą, ale głównie z tymi tu - Tym razem Koggin wskazał Khalima, Synarfina, Ramasa, Durina i Glaiscava.
- Aha - przytaknął dowódca, po czym zerknął na Shargoza - Dla mnie to na zewnątrz wyglądało jak jakiś brutal tłucze kosturem nieuzbrojoną kobietę - Wskazał na Zinn, która wciąż trzymała się za uszkodzoną rękę…
- Laską… którą podpieram się podczas chodzenia. Nie kosturem - sprecyzował druid wtrącając się i splótł ramiona razem dodając.- Nie moja wina, że ugryzła więcej niż mogła przeżuć. Zresztą jakoś nie zdecydowała się poddać, a i od razu wyskoczyła z pięściami. Nie mam pojęcia co jej odbiło, ale skoro atakowała, to ja nie zamierzałem dawać jej forów, tylko dlatego że ma cycki.
- Skończyłeś? - wycedził dowódca do Druida, po czym odezwał się do zebranych w sali:
- Czy ktoś tu zgłasza skargę odnośnie tych tu? - Zatoczył dłonią łuk po towarzyszach Heny, nikt jakoś się jednak ani słowem nie odezwał. Ani Elfka, ani Zinn, ani nikt z obsługi gospody, czy z gości biorących udział w bijatyce (paru z nich i tak było wciąż nieprzytomnych).
- Skoro nikt nie zgłasza skargi, karczmarz podliczy straty, za które zapłacicie. - Znów dowódca straży omiótł spojrzeniem towarzystwo z Waterdeep. - Podobnie jak i podleczenie poszkodowanych. Do strat doliczamy z kolei część piątą, która ląduje w skarbcu miasta. Jeśli się z tym zgadzacie, i zgadza się Koggin (na co Niziołek przytaknął głową), to w ten sposób sprawa zostanie zakończona, w przeciwnym zaś przypadku zostaniecie aresztowani.
Shargoz sarknął w irytacji pod nosem i podszedł do Zinn. Wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Dawaj tą łapkę. Uleczę ją. Nie myśl sobie, że Shargoz z Burzowych Rogów nie umie przegrywać.
- Niech tak będzie, skończmy z tą sprawą jak najszybciej, musimy ruszać w dalszą drogę. -Khalim westchnął i machnął ręką w niedbałym geście. Pieniądze i tak łatwo przychodzą i łatwo się je traci.
Następnie podszedł do Durina.
- Nie ma co użerać się z mieszkańcami tej wioski i tym, co tu uchodzi za stróżów prawa. Nie mamy na to czasu. Odbijemy sobie straty jak uda się nasza wyprawa - szepnął krasnoludowi do ucha.
Na co Durin tylko przytaknął głową kompanowi.
- Racja - odparł krótko.
Wyglądało na to, że afera rozejdzie się po kościach.
- Ja też mogę uleczyć paru poszkodowanych. Kto odważny? - Bard sięgnął po flet.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-06-2018, 23:07   #47
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

“Rozwalony” przez Durina łucznik zalegający na podłodze podniósł dłoń do góry, jakiś Półork z krwawiącą gębą ruszył w kierunku Glaiscava, Druid leczył Zinn, powoli się uspokajała sytuacja… nikt jednak jakoś nie kwapił się do rannej Bardki, siedzącej na tyłku przy kontuarze i teatralnie sprawiającej wrażenie niemalże umierającej.

W tym też czasie - na polecenie dowódcy milicji - Koggin zaczął po cichu podliczać straty.

Ramas, gdyby nie kompani, w życiu nie zgodziłby się pokrywać jakiekolwiek straty. W końcu nie on wywołał tę burdę, co wykazałoby dokładne przesłuchanie. No ale skoro towarzysze podróży byli tacy ugodowi i cierpieli na nadmiar gotówki - niech płacą.
A z tą bardką, oby ją wścieklizna dopadła albo ręka zgniła, kiedyś się jeszcze policzy. I wtedy nie skończy się na byle pogryzieniu przez lwa.

Zaś Shargoz skończywszy z uzdrawianiem Zinn, zabrał się za leczenie magią ran zmaltretowanej bardki niespecjalnie zainteresowany tym, czemu Ramas wykazał się taką brutalnością wobec dziewczyny, którą niedawno podrywał. Z drugiej strony… przyczyna ataku Zinn też go specjalnie nie obchodziła. I nie zamierzał jej dociekać.

Na schodach prowadzących na piętro zjawiła się Hena. Miała mokre włosy, zupełnie jakby dopiero co skończyła kąpiel. Owinięta jedynie prześcieradłem, półnaga, bosa, blada... zwróciła od razu uwagę grubo ponad tuzina osób w głównej sali. Powoli zeszła schodami w dół, po czym skierowała swoje kroki w stronę milicji.
- Panowie gwardziści, tą sprawę na pewno da się załatwić pokojowo... - Przemówiła, podchodząc. I chyba na coś boleśnie nadepnęła, przez jej twarz bowiem przeleciał grymas bólu, nie odezwała się jednak na ten temat ani słowem.
- Ile wynoszą szkody? - Hena spytała Niziołka.
- No… to by było tak gdzieś 40 złociszy - Odpowiedział Koggin.
- Plus dwadzieścia na koszt miasta - Wtrącił dowódca milicji.

Dziewczyna wyciągnęła z sakiewki 6 platynowych monet, które położyła na kontuarze baru, jedną obok drugiej.
- W porządku? - Spytała. Karczmarz i dowódca kiwnęli głowami… a Hena dołożyła jeszcze jedną.
- Proszę nas nie wyrzucać w noc i deszcz, obiecuję, iż moi towarzysze nie sprawią już żadnych kłopotów - Odezwała się ponownie dziewczyna, na co pan Hardcheese znowu przytaknął.

- Podlecz potrzebujących - Hena wyciągnęła w stronę Glaiscava różdżkę. Gdy z kolei Bard ją wziął, wróciła na piętro, do swej izby… co bystrzejszy jednak zauważył, iż minimalnie utykała na prawą stopę. Najwyraźniej na coś boso nadepnęła, co ją chyba zraniło.

-Kurwa…- warknął Durin odprowadzając wzrokiem ich zleceniodawczynię. -Tylko popatrz w moją stronę, to ci toporem łeb rozwale…- warknął pod nosem do mężczyzny, którego kilka chwil temu obił taboretem, po czym ruszył na piętro za kobietą.
-Heno!- zawołał za nią. -Kiedy już zarobimy jakieś złoto w twoim uznaniu, potrąć od mojego wynagrodzenia równą część z tego co tutaj zapłaciłaś strażom.- rzekł gromko, po czym zszedł na dół do reszty.
-My nie powinniśmy płacić, ale ona tym bardziej…- wyrzuty sumienia doskwierały krasnoludowi bardziej niż wrodzone skąpstwo.
- No i pięknie…- mruknął sarkastycznie druid i przesunął palcami po szarych obecnie włosach. Zabrudzony błockiem, wyczerpawszy wszystkie czary leczące, ruszył w kierunku drzwi z karczmy, by odzyskać swoją laseczkę. A potem planował się wykąpać i pójść spać. Ta noc była już i tak wyjątkowo długa oraz męcząca.

Glaiscav wziął różdżkę przyglądając się jej uważnie. Gdy tylko ujął ją w dłoń natychmiast poczuł impuls magiczny, magia zatętniła mu w żyłach na przegubie, rozpaliła krew jak wino, które wcześniej pili. To był jeden z tych momentów, w których rozumiał dlaczego czarodzieje cenią magię ponad inne używki. Bard skłonił się Henie z szacunkiem.
Wiedział już jak używać tego narzędzia.
- Dziękuję - rzekł prosto po czym wziął się za leczenie starając się nie nadużyć mocy.

- No i dobrze się stało, nasza pracodawczyni zapłaciła w ramach zaliczki, nie widze problemu, Durinie. Przecież po wykonanym zadaniu uczciwie się rozliczymy, prawda?- Khalim dołączył do planujących udać się na górę kompanów, nieco rozbawiony oburzeniem krasnoluda. Na pewno nie miał zamiaru sprzątać tego bajzlu, jak Hena tyle zapłaciła.
- Ci głupcy mają szczęście, że rozeszło się po kościach, jakby nas chcieli aresztować, nie wiem czy coś by zostało z tego przybytku… - Khalim przypomniał sobie, jak lata temu, gdy włóczył się wraz z innymi młodymi szlachcicami po Calimporcie, w pewnej tawernie do której się nieostrożnie zapuścili doszło do podobnej rozróby. Kiedy straż miejska odkryła, że pospólstwo podniosło rękę na młodzieńców ze szlacheckich domów, biorący udział w bójce powędrowali do lochów, a dwóm najbardziej hardym ucięto ręce….Pamiętał, że było mu wtedy nieco przykro i nawet ocalił kilka osób od śmierci z rąk strażników. Stare dzieje, odkąd musiał opuścić rodzinne strony jego pochodzenie nie miało już takiego znaczenia, ale magiczna moc mogła mu to przecież aż nadto zrekompensować, czyż potężni magowie nie byli równi możnym tego świata, a przecież ich potęga nie była tak zależna od innych jak status arystokraty, czy fortuna bogatego kupca. Ale na razie trzeba było złapać nieco snu, w końcu podczas dalszej drogi mogły ich czekać ciekawsze atrakcje niż karczemne bójki…

- Na szczęście dla niektórych to zajście skończyło się ugodą - stwierdził Ramas. Zabrał z jednego z ocalałych stołów dzban z winem i trochę jedzenia. - Chodźmy, zanim zacznie się kolejna awantura - zaproponował.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 21-06-2018, 12:31   #48
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po kilku minutach Hena wróciła, minimalnie utykając na prawą stronę. Położyła się na łóżku, trzymając ową nogę poza nim, i naj(nie)normalniej w świecie wpatrywała się w sufit. Elfka zauważyła, iż ze stopy dziewczyny pociekło kilka kropelek krwi.
- Możemy tu nocować, sprawa załatwiona - Odezwała się wyjątkowo obojętnym tonem Hena.
Elfka przekręciła się na bok, by przyjrzeć uważniej białolicej.
- Jutro przy śniadaniu obie zrobimy im kazanie? - zapytała Rita z nadzieją w głosie. - Mówiłam ci byś się ubrała, to byś nie wdepnęła w szkło. To się trudno goi. Ktoś powinien opatrzeć ci tą stopę. Zawołać Durina?
- Mhm - Mruknęła po dłuższej chwili Hena. Czy to była odpowiedź na obydwie poruszone kwestie? Chyba tak…
Elfka westchnęła cierpiętnie i zwlekła się z łóżka. Zrzuciła z siebie płaszcz i bez słowa wyszła z pokoju. Zawahała się gdy w pierwszej chwili miała już ruszyć do sali biesiadnej. Nie zamierzała kusić losu i pokazywać się na oczy straży.

Podeszła więc do drzwi pokoju krasnoluda i oparła się o nie plecami, wyczekując brodacza. Krasnolud zjawił się na piętrze kilka dłuższych chwil później. Spędzanie reszty wieczoru na dole, w biesiadnej było dla Durina upokarzające, dlatego postanowił udać się do swej izby.
-A ty czego tu?- warknął do elfki w swoim zwyczaju -Ja nie zacząłem tej pieprzonej burdy…- rzekł ze spuszczonym wzrokiem.
- Stary a głupi. Trzeba było pójść spać. Jakbyś nie wiedział, że burda w karczmie to tylko kwestia czasu - prychnęła Rita w odpowiedzi i odsunęła się od drzwi. - Chodź, Hena potrzebuje leczenia. Jak poszła was ratować to nadepnęła na coś i poharatała sobie stopę - powiedziała i skinieniem głowy wskazała krwawe ślady na podłodze, kończące się za drzwiami do pokoju zajmowanego przez żeńską część drużny. Elfka ruszyła przodem.
Słysząc te słowa, krasnolud tylko przewrócił oczami.
-To zamiast dawać Glaiscavowi różdżkę leczenia, mogła się uleczyć…- mruczał w swoim, ponurym stylu. -Dobra, pukaj tam do niej…- zgodził się ostatecznie.
- Nie spodziewaj się logicznego zachowania od kogoś kto w deszczową noc nago lata po dachu - powiedziała złotowłosa i otworzyła drzwi do swojego pokoju szeroko. Machnęła ręką w zapraszającym geście do środka.
- Już pewnie całe prześcieradło jest zalane... - mruknęła i weszła pierwsza, zatrzymując się dopiero przy łóżku.

Hena leżała tam, gdzie ją Elfka zostawiła. Jedyną różnicą był tylko fakt, iż dziewczyna przykryła się kołdrą, zranioną nogę nadal pozostawiając poza łóżkiem. Jej stopa była odrobinę zakrwawiona, na podłodze zaś znajdowała się malutka kałuża posoki, niewiele większa niż pięść… na widok Krasnoluda Hena nieco bardziej naciągęła na siebie kołdrę, przykrywając się po sam nos.
Rita przewróciła oczami na zachowanie współlokatorki.
- Teraz nagość ci przeszkadza? - prychnęła elfka i skrzyżowała ręce przed sobą. - Działaj brodaczu - ponagliła towarzysza.
- Nie wiem o co Ci chodzi... - Burknęła Hena niby to obojętnym tonem do Elfki, jednak w oczach dziewczyny czaiły się ogniki złości.
-Dobra, już dobra. Cicho…- uspokoił obie kobiety. -Najpierw muszę obejrzeć twoją stopę. Jeśli coś w ranie dalej siedzi, będę musiał to wyciągnąć, a wtedy chwilę poboli bardziej.- wyjaśnił i przeszedł do czynu.
Po chwili bólu, syku Heny i wyciągnięciu malutkiego kawałka szkła, rana była już oczyszczona i brodaty kapłan sięgnął pod pazuchę, po swój ciężki symbol Moradina.
- Wszechojcze. Młocie na wrogów i opiekunie swych dzieci, ześlij mi moc uleczenia ran tej duszy, by mogła poczuć na własnej skórze twą dobrotliwość…- mruczał pod nosem, a aż święty symbol zalśnił bladą energią, która dosłownie spłynęła na dłoń Durina. Krasnolud dotknął delikatnie stopy Rity…

Elfka była na tyle zaskoczona tym co zrobił kapłan Moradina, że nie zareagowała od razu więc poczuła jak od nogi rozchodzi się po jej ciele przyjemne ciepło magii leczącej. Dopiero po chwili odskoczyła od brodacza i zdumienie próbowała zakryć zezłoszczonym wyrazem twarzy.
- Ej, ej, nie ta noga! - fuknęła na Durina i palcem wskazała Henę. - Ją lecz! - zapiekliła się. - Ktoś ci zdecydowanie za mocno taboretem po głowie przywalił - skomentowała zamotanie krasnoluda.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-06-2018, 17:08   #49
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Dalszy wieczór, czy i noc pod dachem “Szczęśliwej Krowy” minął już bez ceregieli. Drużyna Bardki wyniosła się z karczmy w cholerę, podobnie zresztą jak i milicja Brodów Sztyletu, oraz kilku gości. Towarzystwo udało się więc w końcu do łóżek, by odpocząć po całym dniu w drodze, oraz wysiłkach spędzonych na bijatyce.

Całą noc padało.

Rankiem, po zjedzeniu śniadania, nie pozostało nic innego, jak udać się w dalszą podróż, ku ich wciąż odległemu celowi, ku górze złota i klejnotów…



Na szlaku do Secomber
4-ty dzień podróży


Towarzystwo opuściło w końcu Bród Sztyletu, po czym kilka godzin podróżowało na północ, by następnie odbić nieco na wschód, w kierunku miasta Secomber. Opuszczono już główną drogę, “Kupiecki Trakt”, po czym ruszono nieco mniej uczęszczanym, i o wiele skromniejszym szlakiem…

Hena nie odzywała się do reszty ani słowem(a to ci nowina), choć wyraźnie było widać, iż dziewczyna jest mocno nie w sosie po wieczornych wydarzeniach w karczmie, i wyłożeniu monet za wybryki męskiej części kompanii.

Pogoda była całkiem znośna. Nie za zimno, nie za ciepło, z wciąż wyczuwalnym w powietrzu, nocnym deszczem. I znowu kilometr za kilometrem, końskie kopyto za kopytem, do przodu, ku chwale i bogactwie, godzina za godziną, coraz dalej i dalej… a właściwie bliżej i bliżej do celu, choć drogi do niego było naprawdę jeszcze w cholerę. Lepiej o tym nie myśleć, bo jeszcze się jednemu czy drugiemu z tego powodu wszystkiego odechce.


Drzewo przewalone na szlaku od razu zwróciło ich uwagę. Jak nic, jakaś cholerna pułapka cholernych drogowych bandytów. Pochwycono za oręż, umilkły rozmowy… ale na to, co rozegrało się w sekundę później, mało kto był przygotowany.

Po pierwsze, z prawej flanki poleciało kolejne drzewo. I to nie tak zwyczajnie, upadając, nie, te zostało rzucone w poziomie, prosto na nich, szybując na wysokości jeźdźca na rumaku, solidny kloc przecinający powietrze…

Oberwał nim Druid, po prawej i w drugim rzędzie konno, ale na szczęście utrzymał się w siodle, choć nie obyło się bez plucia krwią i złorzeczenia na pierdolone Ogry. Jakim cudem ich nie zauważyli? Ano przy trakcie było gęsto od zieleniny, do tego same Ogry, mimo swych rozmiarów, zdołały się ukryć… może i jednego z nich widzieli, ale wzięto go za szarą skałę niedaleko drogi.

O cal od twarzy Elfa przeleciał duży oszczep rzucony z lewej strony gościńca.

Na Khalima wyskoczył z krzaków wielki, szary, ryczący humanoid. Mający sporo ponad 2 metry wzrostu Ogr zaskoczył kompletnie Zaklinacza swoją szarżą, i nim ten zdołał zrobić cokolwiek sensownego, oberwał z cholernej maczugi, w ostatniej chwili nieco się przed nią uchylając. Cios jednak dosięgnął go w tułów, gdzieś w okolicach lewej łopatki. Khalim niemal wypluł swoje płuco, jednak zdołał utrzymać się w siodle.


Na znajdującego się na czele kolumny jeźdźców Barda, zza przewalonego drzewa, wypadł kolejny, przeklęty Ogr. Wielki sukinkot, z równie wielką maczugą wybił się w powietrze, po czym zadał cios oburącz znad głowy, prosto w mężczyznę, łupiąc go solidnie po rękach, a i co ważniejsze- po torsie. Bard aż utracił dech z tego ciosu, po czym siłą impetu został wprost wyrzucony z siodła, spadając z konia.


Same rumaki, wystraszone rykami atakujących, zaczęły wyjątkowo mocno wierzgać i stawać dęba. Towarzystwo miało więc problemy z ich uspokojeniem, w końcu jednak się udało. Niestety, nie wszystkim. Durin nie zdołał zapanować nad swoim koniem, efektem czego naj(nie)normalniej z niego spadł dosyć boleśnie na trakt.

Dwa Ogry już walczyły wręcz z pierwszymi śmiałkami, dwa inne nadbiegały z obu stron drogi...





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 28-06-2018, 20:08   #50
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Khalim splunął krwią, z trudem utrzymując się w siodle. Walczył z oszołomieniem, dziwne było, że dali się zaskoczyć wielkim i niezgrabnym ogrom, ale teraz trzeba było działać. Szarpnął cuglami, wycofując konia do tyłu, jednocześnie wykrzykując z siebie wściekłe zaklęcie. Z jego uniesionej dłoni wyskoczyła mała błyskawica, którą miał zamiar spopielić napastnika.

Glaiscav, trafiony maczugą, zaklął w sposób nie pasujący dobrze urodzonemu młodemu człowiekowi. Co prędzej zeskoczył z konia. Rumak umknął.
Przez chwilę nie mógł ruszać rękami, ale nie był bezbronny. Jego głos podniósł się do krzyku, gdy śpiewał zaklęcie. Wokół ogra eksplodowała chmura iskrzącego pyłu.

Shargoz nieco oszołomiony burknął pod nosem wściekle, gdy otrząsał po niespodziewanym ciosie. Szumiało mu w głowie, ale ten stan przechodził szybko zmieniając się w gniew. Przecież tak wygodnie i spokojnie się im podróżowało. Spojrzał w niebo, a potem na zbliżające się potwory. Zamierzał nauczyć ich respektu dla natury i jego wiernego sługi. Ale wpierw… potrzebował bariery między nimi, a sobą… więc poświęcił energię przygotowanej modlitwy, by spontanicznie wezwać lwa. Oczywiście lew ten był zwyczajnym stworzeniem Silvanusa, no może z jednym estetycznym twistem. Czarny jak noc zwierz ryknął głośno, równie wściekły jak druid, który go wezwał.

Elfka zeskoczyła czym prędzej z konia i dobyła swojego łuku. Wyciągnęła pierwszą strzałę, doskakując bliżej Synarfina, który zwykle był jej tarczą w każdym nagłym przypadku. Pierwszą strzałę Rita posłała w zielonego który zaatakował Khalima.

Durin potężnie huknął plecami na ziemię i przez sekundę błądził wzrokiem po nieboskłonie zastanawiając się czy jest cały. Kto spodziewałby się ogrów? No cóż, a kto by się ich nie spodziewał? Durin popełnił ten błąd i właśnie ponosił tego konsekwencje. Brodacz z małym trudem podniósł się do pozycji siedzącej, przeklinając w myślach cholerną kobyłę, która zrzuciła go ze swego grzbietu.
Strzaskane Kości sięgnął prędko ręką pod napierśnik, skąd wyjął brzęczący symbol Moradina na łańcuchu.
- Obdarz mnie gibkością i wytrwałością bym mógł wysłać tych skurwieli do dziewięciu piekieł…- modlił się pod nosem z zamiarem wstania i rozłupania kilku czaszek.

Ramas, podobnie jak inni, zaskoczony został nagłym atakiem ogrów. Cieszył się jednak niezmiernie, że nie on właśnie stał się jednym z obiektów zainteresowania, jakie drużynie okazali napastnicy.
Z wysokości siodła ocenił sytuację na polu bitwy (czy raczej starcia), po czym posłał w stronę najbliższego ogra skupioną wiązkę energii elektrycznej.

Mogło to się wydawać dziwne, ale na twarzy elfa pojawił się nie widziany od dawna uśmiech. Szeroko rozszerzone oczy nadawały mu przez chwilę wygląd szaleńca.
Nie zwlekał tylko od razu zeskoczył z konia, znacznie pewniej czując się na swoich nogach. W obu dłoniach trzymał już rapiery, skupiając się na najbliższym z trójki ogrów.
- Żryj gruz smrodzie! - krzyknął by zwrócić na siebie uwagę i ruszył robiąc to w czym był najlepszy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172