- Dziś wieczorem... Dwie godziny po zmroku... - odpowiedział Barthias. Najwyraźniej czar rzucony przez Makhara przestawał działać, bo kapłan miał wyraźne trudności w rozmowie ze Stygijczykiem; powoli odzyskiwał pełną świadomość tego kim jest jego rozmówca i jakie ma zamiary. - Wieża nieopodal... dworu Nadanidusa... w starym murze... Bądź przeklęty po trzykroć! Siło nieczysta! Sługo fałszywych bogów! Nic więcej ze mnie nie wydobędziesz plugawy heretyku! - Barthias zaczął się szamotać i krzyczeć. W swoim zacietrzewieniu splunął czarnoksiężnikowi w twarz...
- Barthiasie! Zaprzestań! Oni nie są wrogami...- włączył się do rozmowy Caudius, do tej pory kulący się pod ścianą. Podbiegł do kapłana i chwycił go za ręce. Zaczęli się szamotać, wykrzykując pod swoim adresem obelgi i groźby.