Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2018, 13:05   #341
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=CrJWo9IorqQ[/MEDIA]
Parchaty peleton dotarł połową składu do mety, po drodze gubiąc parę łbów i jednego wafla na stałe. Akurat portret przecięty napisem KIA sporo mówił o losie G39, co do reszty można było mieć wątpliwości. Albo przez zamieć, albo chuj wiedział dlaczego, sygnały się gubiły. Pewnie w podziemnym schronie zasięgu nie mieli. A może Hassel ukrył się gdzieś razem z Anatolijem który znał to miejscu, w końcu był jego właścicielem.

- Kto co ma… prochy. Ja już… nic nie mam… - Sanders wysapał po tych dwóch minutach potrzebnych na złapanie oddechu po szaleństwie pod wrotami. Wciąż nie wierzył że im się udało. - Hej ślicznotko, jesteś przejazdem? - Pytanie skierował do rannej G83, przetaczając się w jej pobliże, bo na wstawanie jeszcze nie miał siły. - Wyglądasz jakbyś potrzebowała drina - Smyrnął się po kieszeni i z ciężkim sercem wyjął z niej ostatniego stimpaka, chowanego do tej pory jak zasiłek dla bezrobotnych. Półleżąc pomajstrował przy droniarze, przywracając jej siły do życia, bo o chęci sama musiała zadbać. Potem przyszedł moment podnoszenia do pionu co nie szło najlepiej, ale jakoś szło. Tu przynajmniej nie było już gnid.

- No, przydałby się. - zgodziła się blondyna z droniarskimi papierami wedle specyfiki danych z HUD ale bez drona. Westchnęła z ulgą gdy stimpak blondyna wtłoczył w jej żyły stimpakową porcję ożywczej chemii. Przetarła twarz zmęczonym ruchem dłoni by ostatecznie przeczesać nią mokre włosy na których jak im wszystkim zamarznięty syf dopiero tajał mieszając się z resztkami błota, piachu, krwi we wszelakich kolorach.

- Kurwa już myślałem, że nam nie otworzą. - Azjata który jako pierwszy dotarł do drzwi schronu też wyglądał na wymęczonego tym rajdem na bezdechu przez te klubowe podziemia.

- Nie zdziwiłbym się. - powiedział grenadier. Podobnie jak reszta wydawał się mieć dość tej bieganiny a miał raczej dość tatuśkowaty wygląd, zwłaszcza zaawansowane stadium wysokiego czoła i jakby dla kontrastu broda na twarzy sprawiały to wrażenie z połączeniem z jego dojrzałym wiekiem. - Wypstrykałem się z granatów. Macie coś? - zmienił temat i popatrzył na resztę pytająco. Sam podał Grey 35 stimpak i własne ramię. Zbyt mocno, podobnie jak Azjata nie oberwał, właściwie jak na taki szaleńczy bieg przez krioburzowe, szponiaste płotki to podobnie jak Grey 35 wyszli z tej opresji względnie cało. Po chwili zastanowienia wyjął trzy stimpaki i podał je właścicielowi zębatego miecza. - Masz. Dajcie mu coś od siebie. Następnym razem może nie być okazji by się wymieniać więc lepiej by coś miał dla nas. - powiedział zerkając na pozostałą część grupki. Azjata i blondyna popatrzyli na siebie, grenadiera, na blondyna i w końcu na milczącą dotąd tarczowniczkę bez tarczy.

- Dobra, niech stracę. - po chwili wahania Grey 83 wyjęła ze swoich przyborników trzy stimpaki i wiązkę granatów. Granaty podała grenadierowi a stimpaki paramedykowi. - Na więcej nie liczcie bo też mnie wyczyściło. - powiedziała wskazując na swój ubrudzony krwią i syfem pancerz z oporządzeniem. Miała zauważalne braki jak i reszta 800-ki. Właściwie stan ekwipunku Grey 35 wyglądałby pewnie podobnie gdyby przy samym lądowaniu nie stracił swojego plecaka więc zostało mu tylko to co miał w oporządzeniu taktycznym i poupychane po kieszeniach. Największymi pustkami świeciła w ekwipunku Grey 32 którą mieszana grupa Greyów wzięła sobie własny haracz w odwecie za spławienie powietrznej taksówki podstawionej pod próg.

- A chuj. - Azjata wzruszył ramionami i też dorzucił się do wymiany ekwipunku. Chociaż był mniej hojny, dał Fushowi jeden granat a Sandersowi dwa stimpaki.

- Czekamy na tą czarną czy idziemy dalej? - blondyna zapytała patrząc po zebranych twarzach i lekko wskazując kciukiem na drzwi śluzy przez jakie właśnie przeszli to palcem wskazującym na lekko zakręcający korytarz. Całkiem przestronny i wreszcie jakiś skrawek architektury bez zamieci o trzycyfrowej temperaturze poniżej 0*C i szponów które chciały ich rozszarpać.

Blondas bez chwili wahania zgarnął pulę stimpaków, ładując je w przywieszki i szczerzył się szeroko. Już wyglądało lepiej i to nawet kolorowo jak na miejscowe warunki. Poskładał dwójkę facetów na tyle ile dał radę. Sobie też wpakował jedną dawkę w łapę czując jak wraca mu chęć do działania, życia i nawet by coś zeżarł, a co. Kto żywemu zabroni?A ciągle żył.
- Dzięki - kiwnął potarganą głową Azjacie, blondynie porwał rękę i pocałował ją kurtuazyjnie, zginając bolące plecy, żeby nie było że się nie poświęca.
- Nie ma co czekać - wzruszył ramionami, ładując się do wyjścia. Zatrzymał się i odwrócił do blondi - Jak da radę to dotrze, jak nie skończy jak G39. Rozejrzyjmy się tu, zobaczmy na czym stoimy. Znajdźmy Blacki, pewnie będą mogły powiedzieć więcej.

Atmosfera nieco się rozluźniła. Ciepło w tym bunkrze było chyba dość mizerne. Przynajmniej w tym gołym, szerokim korytarzu który zaczynał się zaraz po właściwej stronie śluzy. Ale w porównaniu do warunków panujących po tej zdecydowanie niewłaściwej stronie no to było na tyle przyjemnie, że ciepło zdawało się pomału wracać do przemarzniętych ciał. Oddechy też już zdążyły wrócić do normy więc można było zapomnieć o walce o każdy oddech jaką właśnie każde z nich stoczyło. Odrobina żartobliwej atmosfery i skrawka wzajemnego zaufania jakie okazała sobie większość z ich piątki wymieniając się potrzebnym ekwipunkiem też nieco załagodziła obyczaje.

- Pusto tu jakoś. - powiedział Fush rozglądając się po pustych i bezludnych ścianach. Stopniowo gdy tracili śluzę z widoku a przed nimi nic się nie pojawiało miało się wrażenie, że podróżują po jakimś wycinku torusa bez końca i początku. Pusto rzeczywiście było co niezbyt sprzyjało się próbom ukrycia i nieważne czy piątce Parchów przypadłaby rola strony ukrywającej się czy mającą takie wykrywanie dostrzec na czas. Więc w zależności od sytuacji mogła być to albo korzystna albo bardzo niekorzystna okoliczność.

- A co to za Blacki? - zapytała blondyna blondynka zerkając na niego. Chociaż było spokojnie a w porównaniu do tego co poziom wyżej właściwie nudno to jednak jak i reszta szła z broną w łapach.

- Nasi. Poprzednia grupa. Black 2 i Black 8… są konkretne - blondas szedł jakoś tak, aby być pierwszym i zasłaniać się tarczą na ewentualny atak, ale gadał lekko, uśmiechając się pod nosem - Supportowały nas gdy się rozbiliśmy, zorganizowały transport, tego latacza. Potem wyciągnęły nas z bunkra. Szło pięknie, póki ta szmata nie zjebała - machnął lekceważąco na G32 - No ale ja poleciałem z nimi tutaj, przywaliła się wielka gnida… mieliśmy wypadek, rozdzieliło nas. One są tu z dwójką dwusetek. Przebili się przez to kurwowisko do schronu… we czwórkę - uśmiechnął się pod nosem - Siedzą na Yellow dłużej, widziałem że się dogadują. Z tutejszymi. Choćby tym tam cwelem który się we wszystko wpierdala - splunął na posadzkę - Ale teraz to bym się napił.

- Nas wjebało w jakąś dżunglę. Gdzie się nie odwrócisz sama dżungla. Nic nie widać dalej niż na parę kroków, a gnidy wyskakują co krok. No ale jakiś wóz strażacki po nas przyjechał. Czaisz? Tu cię napierają kłami i pazurami, co krok to coś chce cię użreć, środek dżungli a tu nagle czerwoniutki wóz strażacki w środku tej cholernej dżungli! - Fush też zrewanżował się skrótem podobnie krótkiej historii grupki 800 w szarych barwach.

- Jacyś żołnierze po nas przyjechali. Zgarnęli nas no, a potem pojechaliśmy tam do tego latadełka to już wiesz. - blondynka dokończyła historyjkę łysiejącego brodacza.

- Jaki cwel co się we wszystko wpierdala? - zapytał milczący zwykle Azjata.

- Taki co lubi porządnym ludziom życie układać i jeszcze kurwa mydli laskom oczy tym psim mundurem, że rozum tracą - Blondas wyłożył krótką litanię minusów i parsknął. - Ten co nas tu przywiózł... dobra. Wozi się jak pierdolony rezus, ale idzie się z nim dogadać. Ma jaja i... porządny typ, ale wkurwia. Pomógł nam jebany, ci żołnierze z Mahlerem co po was przyjechali są od niego. Takim kapralkiem co zarządzał strażakowozem. Są w porządku - przyznał wreszcie, pokonując niechęć - Ten Mahler to facet Mai, dziewczyny która nas ściągnęła w jednym kawałku. Pogadałem z nią, siedzi na wieży na lotnisku. Mają tu system obronny z wieżyczkami, Guardiana. Wykiwała go jak nas wziął na cel i posłał rakiety. Uratowała nas dziecina, teraz próbuje ratować tamtych dwóch w mundurach, bo Centrala coś do nich ma. Szkoda żeby jej serce pękło jakby się im coś stało. Jakby się ktoś pytał o Hassela i Mahlera to ich nie widzieliśmy, dobra? Zdechli tam w tym syfie, poza tym hełmy mają to nie widzieliśmy żadnych mord. Nie nasz interes. Naszym jest dostać się na lotnisko, a Hassel to pilot. Przekitra się i nas zawiezie na sama płytę, bo nas potrzebuje. Mają u siebie rannych do poskładania i zero lekarzy. Lekarz się znalazł - uśmiechnął się autopromocyjnie do reszty - No ale jesteśmy tutaj w pakiecie. Znajdźmy Blacki, coś do picia. Może zapasy. Muszą mieć tu zbrojownię.

Grupka skazańców szła przez chwilę w milczeniu słuchając plot i rewelacji jakimi obdarzał ich Grey 35 o ostatnich wydarzeniach z najbliższej okolicy. Zerkali to na niego to na siebie nawzajem słuchając tego co mówi.
- Ale kolorowo. - pierwszy zareagował Azjata ale nie wyglądało na to by miał zamiar rozwijać swoją wypowiedź.

- Ktoś nas chciał zestrzelić? I jakaś laska nas wyratowała? Ta Maya? A co to za jedna? - blondynka zapytała chyba sprawdzając czy dobrze wyłapała co najważniejsze z opowieści Sandersa.

- To ten koleś za kierownicą co nas przywiózł to jest na niego nakaz? I jest gliniarzem? I góra chce go dorwać? No niezłe, niezłe. Jak do jakiejś brazylijskiej opery mydlanej. Ale ja takie rzeczy mogę oglądać ale brać wolałbym nie brać udziału. - Fusha widocznie zainteresował nieco inny kawałek w wypowiedzi właściciela miecza łańcuchowego.

- Dlatego lepiej mówić że padli, albo ich nie znamy - palec Blondasa wycelował w łysą fizjonomię drugiego Parcha jakby pokazywał dobitnie dobry pomysł - Też wolę nie brać udziału, trzeba unikać MP. A jak już sie przytoczą to nic nie mówić. Teraz jest burza, odczyty im będą siadać. Poza tym… nas kurwa raczej nie będą pytać co i jak, nie? Skorzystajmy z tego i siedźmy cicho - wyszczerzył się do blondynki - Maya, Brown 0. Masz ją w HUD, słodka dziewczyna. Miła… - spochmurniał, spluwając na podłogę - Nie ktoś nas chciał zestrzelić tylko system obrony planetarnej. Czy jak to sie tam nazywa. Automat jakiś albo co. Jest informatykiem, przepięła co potrzeba i nas nie trafił… - pokręcił głową i na koniec popatrzył na Azjatę - No burdel jak w ruskim czołgu.

- Zbuntowane automaty co strzelają do ludzi? Rany jak w jakimś filmie sensacyjnym.
- droniara parsknęła rozbawiona i pokręciła mokrą blond czupryną by podkreślić jak bardzo uważa to za przegięcie. Albo w historii Sandersa albo w rzeczywistości.

- Ja tam na pewno nie zamierzam się w to mieszać ano wychylać. To niech te ważniaki załatwią ze sobą sami beze mnie. - grenadier zaprzeczył ruchem dłonie dając znać, że nie zamierza się mieszać w tak skomplikowaną sytuację. Strzelec wyborowy o azjatyckich rysach twarzy skinął tylko głową niemo zgadzając się z porównaniem Sandersa.

- No faktycznie słodziak z niej na zdjęciu. - odezwała się jeszcze Grey 83 pewnie sprawdzając w HUD kim jest Brown 0.

- No słodziak... szkoda że zajęta - Sanders westchnął cierpiętniczo, kręcąc do tego głową, a potem uśmiechnął się szeroko - Słuchajcie, udało się nam. Dotarliśmy do tego burdelu. Na razie mamy spokój. Zobaczmy na czym stoimy i znajdźmy coś do picia. Stawiam pierwszą kolejkę, a co tam - machnął wielkopańskim ruchem na korytarz - Pijmy póki ciągle mamy głowy!
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…

Ostatnio edytowane przez Perun : 08-06-2018 o 23:56.
Perun jest offline