Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2018, 13:30   #212
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Partridge
Ruszyłeś zatem w końcu niesamobójczą (przynajmniej taką masz nadzieję) misję w celu odratowania kumpla z drużyny. Idąc przed siebie, wpadając przy okazji na dwa drzewa i krzew jarzynowy, pomyślałeś sobie o tym co tam u mamy i taty. Pewnie siedzieli teraz przy stole długości boiska piłkarskiego i nadawali kurierem solniczkę, bo obydwoje siedzieli naturalnie po przeciwległych stronach mebla. Gdyby nie to, że cała społeczność Ci dokuczała, nawet Beznogi Horace, czułbyś się nawet dobrze i z pewnością byłbyś teraz mistrzem stolarskim, pomijając fakt, że usiąść na Twych tworach i nie spaść dałoby jedynie powietrze lub człowiek bez kości przywiązany do niego.

Mocno zaburczało Ci w brzuchu. Opiłeś się tej wody z rzeki, odbija Ci się siarkowodorem, a do tego zapach homeopatycznego gularzu Chyżego Ruja bardzo pobudził Twe zmysły głodu.

W końcu poczułeś zmianę terenu, gdy noga wpadła w dół i zrobiłeś pionowy szpagat. Bogdan wyciągnął Cię przy okazji troszkę do połowy rozrywając starą koszulę i po odzyskaniu czucia w unerwieniu ruszyłeś dalej przed siebie. Wlazłeś w wysoką trawę i rozpocząłeś rycie swoją twarzą w ziemi. Plan mógł się udać, pomimo że trafiłeś na gruz z jakiejś budowy i zużyty papier toaletowy.

Po chwili pojawiła się w Twej głowie pewna myśl wynikająca, co by wiele nie mówić, z Twych życiowych doświadczeń, a raczej ich braku.

Jak smakuje szczaw?

Za cholerę nie mogłeś ogarnąć tego tematu, bo w domu karmili Cię ziemniakami, schabowymi, przecierem z aloesu i witaminami z czarnego rynku, które nie posiadały atestów Państwowej Izby Zdrowia i Dobrobytu Absolutnego. Możliwe, że to ta dieta była przyczyną Twojego obecnego stanu, pomijając wady genetyczne, los, psikusy przeznaczenia oraz noszenie butów w zbyt małym rozmiarze.

Ale cóż, gdzie elf nie może, tam pancernika wyśle. Wydłubałeś śmietnik ze wszelkich otworów znajdujących się w Twej twarzoczaszce i wydałeś Bogdanowi polecenie rozpoczęcie zbieractwa, może nawet by i posłuchał łaskawie. Czekałeś na jego zryw, popiskiwanie w radosnym poszukiwaniu, popiskiwanie z radości ze znaleziska. Usłyszałeś tylko westchnięcie, odgłos zrywania naturalnego urobku ziemnego i w dłoni wylądowało Ci miękkie zielsko.

Khem. Tag. Mając od razu styczność ze szczawiem pomyślałeś, że dobrym pomysłem byłoby go spróbować na wypadek, gdyby jaja Zbysia potrzebowały go więcej w przyszłości. Umieściłeś zatem kawałek w ustach, przerzułeś i dobitnie rzygłeś. Gdzieś w okolicy kilka dzików zakwiczało przeraźliwie na wydawany przez Ciebie odgłos wywalania z siebie treści żołądkowej praktycznie z całym wyposażeniem Twojego cielesnego wnętrza.

Niezrażon ruszyłeś do nieswojego obozowiska mając w serduszku nadzieję, że nie będziesz musiał trzymać Zbysia, gdy to obrzydliwe zielsko wyląduje na jego ciele i zacznie wypalać toksyny, bakterie czy inne ścierwo powodujące coś na wzór starczego uwiądu. W końcu komplet zębów to zawsze jakiś profit w życiu poszukiwacza oby jak najspokojniejszych i niewymagających wysiłku fizycznego przygód. Raz tylko zabolał Cię glejak odbytu, ale mniej niż zazwyczaj i raźno wszedłeś w sosnę.

Zbysiu na fazie wewnętrznej
Wybiegłeś z domu. W ostatniej chwili, bo majonez już leciał w Twoim kierunku włącznie z całą litrową miską. Zobaczyłeś tylko jak zabójcza potrawa przeżera drzwi na wylot, a w powstałej dziurze pojawiła się twarz matki krzyczącej, że nie zadowoliłeś swoim zachowaniem ciotki-pedofilki i masz natychmiast wracać, bo zaraz będzie podawany kompot z buraków cukrowych. O co to to nie, kurwa! Ten kompot, nazywany przez matulę najzdrowszym środkiem do chlania na świecie, wlany do rzeki mógł spowodować wymarcie ekosystemu w promieniu stu kilometrów.

Odwróciłeś się na pięcie i nago ruszyłeś biegiem. W Twej dłoni pojawił się znowu ten papier toaletowy, którym można frezować stal hartowaną lub wycyklinować od A do Z granitowy masyw górski. Mijałeś ludzi, którzy patrzyli się na Ciebie oniemiali ze zdziwienia, ale dobrze wiedziałeś, że to pozory!

O taki pan Eduard Płaskostop - kowal miejscowy. Tylko Ty wiedziałeś, że ten stary wdowiec posuwa domowy kaloryfer, pomiędzy żebra którego wkłada kawałek boczku dla lepszego i naturalnego poślizgu.

Albo ta młoda nuworyszowska siksa Penelopa Gruz - miejscowa dupodajka, która miała cyce jak donice, mózg prosty jak sztacheta w płocie, ale oficjalnie udzielała się w szkolnym teatrzyku cieni dla niewidomych mniejszości narodowych. W sumie te sztuki były spoko, a jak będzie okazja to zabierzesz chłopaków z ekipy, a przy okazji wydupczysz Penelopównę, bo jej się należy.

Noooo i ta świętojebliwa Dżoanna Dżemikson - żona pastora, który lubił wygolone w miejscach intymnych kozy, a sama kąpała się nago z całą drużyną futbolową w miednicy na strychu kaplicy pod wezwaniem Św. Pankracego z Whitestoku.

Bogowie, gdzieś Ty się wychował. Obejrzałeś się jeszcze szybko za Penelopą, puściłeś jej oczko i na kogoś wpadłeś.

- Ooooo, siema ziomal! Co tu robisz? - Rzucił beztrosko ten, który wręczył Ci papier zagłady + 997. - Ej, weź coś załóż na siebie, bo wiesz, nerki se przeziębisz.

Wtedy spojrzał w dół i zrobił krok w tył, jakby stan Twoich jaj miał być zaraźliwy niczym grypa żołądkowa w przedszkolu położonym koło nielegalnej ubojni świń.

- Ej, mordix, co Ci się stało? Tu chyba trzeba chirurga!

Wirkucipałek
Elf pobiegł szybko, chciałeś biec za nim, bo nie zapamiętałeś czy chodziło o roślinę zwaną nalepkiem czy napletkiem. Z botaniki byłeś dobry, więc dasz se radę, ale nazwa rośliny jest Ci niezmiernie potrzebna, aby uratować Zbysia przed zagładą umysłu. W sumie czy też jest sens tak biegać? Człowiek po bieganiu głodnieje, traci masę, którą przez lata pielęgnacyjnym zapałem budował, a tu mu rozkazują robić coś wbrew sobie. A Zbysiu i tak nie rokował na kogoś mądrzejszego, w sumie jakby umysł wleciał mu do czterech liter to nie czułbyś się sam ze swoimi rozterkami. A miałeś ich kilka:
- dlaczemu deszcz, gdy spada z nieba, nie boli gdy trafi w głowę, a jak ktoś zrzuci ci wiadro pełne wody na głowę to już tak?
- dlaczemu pies ma ogon skoro i tak chodzi na czterech łapach, a do jedzenia wystarczy mu kasza ze z zsiadłym mlekiem?
- po co kat nosi maskę skoro i tak ma goło klatę?
- dlaczemu dzieci nie rodzą się z jajek jak kurczaki i czemu Śnieżynka mówiła Ci w progu swej alkowy "Zamykaj drzwi, zboczeńcu! Mam gościa!"?

Eh, tyle pytań, a gdy je zawsze komuś zadawałeś to dawał Ci kilka złamanych groszy i rzekł "Masz tu na hospicjum".

Zbysiu nagle zaczął się łapać za przyrodzenie, ale tak dziwnie, inaczej niż facet chcący zrobić siusiu (Ty siusiałeś na siedząco, bo lubisz mieć czyste rączki). Kiedyś czytałeś o takim czyś w książce dla tłuków, którzy nie zdali wychowania w rodzinie przez 15 lat. Perturbacja? Pertraktacja? Menstruacja?

- Te, krasnalek, a może rusz swój gruby tyłek, bo ten tutaj to wchodzi na ręcznym w fazę niezaspokojenia!
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 08-06-2018 o 15:06.
Bergan jest offline