|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-06-2018, 13:10 | #211 |
Reputacja: 1 |
|
08-06-2018, 13:30 | #212 |
Reputacja: 1 | Partridge Ruszyłeś zatem w końcu niesamobójczą (przynajmniej taką masz nadzieję) misję w celu odratowania kumpla z drużyny. Idąc przed siebie, wpadając przy okazji na dwa drzewa i krzew jarzynowy, pomyślałeś sobie o tym co tam u mamy i taty. Pewnie siedzieli teraz przy stole długości boiska piłkarskiego i nadawali kurierem solniczkę, bo obydwoje siedzieli naturalnie po przeciwległych stronach mebla. Gdyby nie to, że cała społeczność Ci dokuczała, nawet Beznogi Horace, czułbyś się nawet dobrze i z pewnością byłbyś teraz mistrzem stolarskim, pomijając fakt, że usiąść na Twych tworach i nie spaść dałoby jedynie powietrze lub człowiek bez kości przywiązany do niego. Mocno zaburczało Ci w brzuchu. Opiłeś się tej wody z rzeki, odbija Ci się siarkowodorem, a do tego zapach homeopatycznego gularzu Chyżego Ruja bardzo pobudził Twe zmysły głodu. W końcu poczułeś zmianę terenu, gdy noga wpadła w dół i zrobiłeś pionowy szpagat. Bogdan wyciągnął Cię przy okazji troszkę do połowy rozrywając starą koszulę i po odzyskaniu czucia w unerwieniu ruszyłeś dalej przed siebie. Wlazłeś w wysoką trawę i rozpocząłeś rycie swoją twarzą w ziemi. Plan mógł się udać, pomimo że trafiłeś na gruz z jakiejś budowy i zużyty papier toaletowy. Po chwili pojawiła się w Twej głowie pewna myśl wynikająca, co by wiele nie mówić, z Twych życiowych doświadczeń, a raczej ich braku. Jak smakuje szczaw? Za cholerę nie mogłeś ogarnąć tego tematu, bo w domu karmili Cię ziemniakami, schabowymi, przecierem z aloesu i witaminami z czarnego rynku, które nie posiadały atestów Państwowej Izby Zdrowia i Dobrobytu Absolutnego. Możliwe, że to ta dieta była przyczyną Twojego obecnego stanu, pomijając wady genetyczne, los, psikusy przeznaczenia oraz noszenie butów w zbyt małym rozmiarze. Ale cóż, gdzie elf nie może, tam pancernika wyśle. Wydłubałeś śmietnik ze wszelkich otworów znajdujących się w Twej twarzoczaszce i wydałeś Bogdanowi polecenie rozpoczęcie zbieractwa, może nawet by i posłuchał łaskawie. Czekałeś na jego zryw, popiskiwanie w radosnym poszukiwaniu, popiskiwanie z radości ze znaleziska. Usłyszałeś tylko westchnięcie, odgłos zrywania naturalnego urobku ziemnego i w dłoni wylądowało Ci miękkie zielsko. Khem. Tag. Mając od razu styczność ze szczawiem pomyślałeś, że dobrym pomysłem byłoby go spróbować na wypadek, gdyby jaja Zbysia potrzebowały go więcej w przyszłości. Umieściłeś zatem kawałek w ustach, przerzułeś i dobitnie rzygłeś. Gdzieś w okolicy kilka dzików zakwiczało przeraźliwie na wydawany przez Ciebie odgłos wywalania z siebie treści żołądkowej praktycznie z całym wyposażeniem Twojego cielesnego wnętrza. Niezrażon ruszyłeś do nieswojego obozowiska mając w serduszku nadzieję, że nie będziesz musiał trzymać Zbysia, gdy to obrzydliwe zielsko wyląduje na jego ciele i zacznie wypalać toksyny, bakterie czy inne ścierwo powodujące coś na wzór starczego uwiądu. W końcu komplet zębów to zawsze jakiś profit w życiu poszukiwacza oby jak najspokojniejszych i niewymagających wysiłku fizycznego przygód. Raz tylko zabolał Cię glejak odbytu, ale mniej niż zazwyczaj i raźno wszedłeś w sosnę. Zbysiu na fazie wewnętrznej Wybiegłeś z domu. W ostatniej chwili, bo majonez już leciał w Twoim kierunku włącznie z całą litrową miską. Zobaczyłeś tylko jak zabójcza potrawa przeżera drzwi na wylot, a w powstałej dziurze pojawiła się twarz matki krzyczącej, że nie zadowoliłeś swoim zachowaniem ciotki-pedofilki i masz natychmiast wracać, bo zaraz będzie podawany kompot z buraków cukrowych. O co to to nie, kurwa! Ten kompot, nazywany przez matulę najzdrowszym środkiem do chlania na świecie, wlany do rzeki mógł spowodować wymarcie ekosystemu w promieniu stu kilometrów. Odwróciłeś się na pięcie i nago ruszyłeś biegiem. W Twej dłoni pojawił się znowu ten papier toaletowy, którym można frezować stal hartowaną lub wycyklinować od A do Z granitowy masyw górski. Mijałeś ludzi, którzy patrzyli się na Ciebie oniemiali ze zdziwienia, ale dobrze wiedziałeś, że to pozory! O taki pan Eduard Płaskostop - kowal miejscowy. Tylko Ty wiedziałeś, że ten stary wdowiec posuwa domowy kaloryfer, pomiędzy żebra którego wkłada kawałek boczku dla lepszego i naturalnego poślizgu. Albo ta młoda nuworyszowska siksa Penelopa Gruz - miejscowa dupodajka, która miała cyce jak donice, mózg prosty jak sztacheta w płocie, ale oficjalnie udzielała się w szkolnym teatrzyku cieni dla niewidomych mniejszości narodowych. W sumie te sztuki były spoko, a jak będzie okazja to zabierzesz chłopaków z ekipy, a przy okazji wydupczysz Penelopównę, bo jej się należy. Noooo i ta świętojebliwa Dżoanna Dżemikson - żona pastora, który lubił wygolone w miejscach intymnych kozy, a sama kąpała się nago z całą drużyną futbolową w miednicy na strychu kaplicy pod wezwaniem Św. Pankracego z Whitestoku. Bogowie, gdzieś Ty się wychował. Obejrzałeś się jeszcze szybko za Penelopą, puściłeś jej oczko i na kogoś wpadłeś. - Ooooo, siema ziomal! Co tu robisz? - Rzucił beztrosko ten, który wręczył Ci papier zagłady + 997. - Ej, weź coś załóż na siebie, bo wiesz, nerki se przeziębisz. Wtedy spojrzał w dół i zrobił krok w tył, jakby stan Twoich jaj miał być zaraźliwy niczym grypa żołądkowa w przedszkolu położonym koło nielegalnej ubojni świń. - Ej, mordix, co Ci się stało? Tu chyba trzeba chirurga! Wirkucipałek Elf pobiegł szybko, chciałeś biec za nim, bo nie zapamiętałeś czy chodziło o roślinę zwaną nalepkiem czy napletkiem. Z botaniki byłeś dobry, więc dasz se radę, ale nazwa rośliny jest Ci niezmiernie potrzebna, aby uratować Zbysia przed zagładą umysłu. W sumie czy też jest sens tak biegać? Człowiek po bieganiu głodnieje, traci masę, którą przez lata pielęgnacyjnym zapałem budował, a tu mu rozkazują robić coś wbrew sobie. A Zbysiu i tak nie rokował na kogoś mądrzejszego, w sumie jakby umysł wleciał mu do czterech liter to nie czułbyś się sam ze swoimi rozterkami. A miałeś ich kilka: - dlaczemu deszcz, gdy spada z nieba, nie boli gdy trafi w głowę, a jak ktoś zrzuci ci wiadro pełne wody na głowę to już tak? - dlaczemu pies ma ogon skoro i tak chodzi na czterech łapach, a do jedzenia wystarczy mu kasza ze z zsiadłym mlekiem? - po co kat nosi maskę skoro i tak ma goło klatę? - dlaczemu dzieci nie rodzą się z jajek jak kurczaki i czemu Śnieżynka mówiła Ci w progu swej alkowy "Zamykaj drzwi, zboczeńcu! Mam gościa!"? Eh, tyle pytań, a gdy je zawsze komuś zadawałeś to dawał Ci kilka złamanych groszy i rzekł "Masz tu na hospicjum". Zbysiu nagle zaczął się łapać za przyrodzenie, ale tak dziwnie, inaczej niż facet chcący zrobić siusiu (Ty siusiałeś na siedząco, bo lubisz mieć czyste rączki). Kiedyś czytałeś o takim czyś w książce dla tłuków, którzy nie zdali wychowania w rodzinie przez 15 lat. Perturbacja? Pertraktacja? Menstruacja? - Te, krasnalek, a może rusz swój gruby tyłek, bo ten tutaj to wchodzi na ręcznym w fazę niezaspokojenia!
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni! - Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! Ostatnio edytowane przez Bergan : 08-06-2018 o 15:06. |
08-06-2018, 22:49 | #213 |
Reputacja: 1 | Zbysław stanął jak wryty na widok Hektora. Nie spodziewał się, że tak łatwo pójdzie, dlatego niemal wypuścił swoją jedyną broń z ręki. - O kurwa, przejebane... - Pomyślał Zbysiu i natychmiast zaczął się starać, by wyglądał jakkolwiek groźnie. - Jeszcze się kurwa pytasz, ty chory zwyrodnialcu? - Zbysław zamachnął się na niego papierem, ale jako że się niezbyt przyłożył, to chybił. Pasek rozwijającego się papieru toaletowego przeleciał ze świstem nad łbem Hektora, nie robiąc mu szczególnej krzywdy. Mag natychmiast odskoczył od jego oponenta i zaczął się gotować w środku. - Popierdolony gnoju! Mężczyźnie nie odbiera się jego przyrodzenia! Zbyśka niespecjalnie obchodziły reakcje stojącego przed nim gostka, dlatego od razu przeszedł do dalszej części swojego monologu. - Nie pamiętam, kim ty jesteś, gdzie to zrobiłeś, ani w jakich okolicznościach, ale pożałujesz. Oj pożałujesz! Po tym napadzie furii mag lekko się zdyszał, dlatego nabrał parę oddechów, zanim kontynuował. - Na twoim miejscu bym spierdalał. Za chwile dowiesz się, jaką wprawę w zabijaniu może mieć człowiek, który pierwszego wujka ubił w wieku 5 lat! - Tu lekko poprzestał na wykrzykiwaniu i się zmieszał, po czym dodał już o wiele ciszej. - Eee, w zasadzie to umarł na zawał. Tak było mu dobrze w mojej sypialni, że serce nie wyrobiło... Ale to nie ważne! Ostatnie zdanie swojego monologu już wykrzyczał i dał się ponieść naturze mężczyzny. Stwierdził w duchu, że już dosyć pogaduszek. Rzucił swoją jedyną broń, w postaci srajtaśmy zagłady na ziemie i zaczął wrzeszczeć, jak opętany. Zamiast wykorzystać papier, olał go i zacisnął pięści. Na początek próbował uformować gardę, ale po chwili zorientował się, że to nie wyjdzie i przeszedł od razu do ataku. Rzucił się na Hektora, wymachując przy tym swoimi piąstkami we wszystkie strony. Przy tej okazji począł wykrzykiwać na cały głos obelgi i przekleństwa we wszystkich językach, jakie znał. Ostatnio edytowane przez ShrekLich : 08-06-2018 o 22:51. |
09-06-2018, 13:13 | #214 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez CHurmak : 09-06-2018 o 13:18. |
09-06-2018, 18:49 | #215 |
Reputacja: 1 | Wiercipipek - Ja pierdolę - szepnął do siebie załamany druit kładąc dłoń na czole. Masował skronie przez dobre 5 minut, a Ty patrzyłeś na niego bezdennie durnym spojrzeniem oczekując reakcji, niczym wychowawca w klasie podstawowej, gdy przyłapał uczniów palących jaskółcze ziele w męskim szalecie. - Są nagietki, Ty grubobleśniaku ze zrośniętymi brwiami w zgięciach kolan! Chyba to ja tu jestem znawcą przyrody i członkiem Klubu Ratujmy Ćwikłołaki, prawda? Weź ić stont, bo kolega już ten no...robi 6 podejście...no...do siebie. Znaczy z niego w efekcie jest, bo widzisz jakie ma drgawki w nadgarstku i przedramienieniu. Jeszcze trochę taki akcji i się wypsztyka na amen z żołnierzyków i się odwodni - spojrzał na Ciebie z nadzieją, że opuścisz jego strefę komfortu, która zagniatałeś kwantową projekcją swojej dekadenckiej niewiedzy o czymkolwiek. - Idź tam - wskazał palcem kierunek dokładnie za Twoimi plecami. - Jest tam polana pełna nagietków, to takie całkowicie pomarańczowe kwiatki, tylko łodyżkę mają zieloną, paimał? A, i nie rozmawiaj z nieznajomymi, a gdyby jakiś Cię nagabywał to strzel go w jaja i biegnij w stronę najbliższego posterunku milicji wiejskiej. Albo nie, lepiej po prostu zrób co masz zrobić i wracaj, tępochujku, dobrze? Zbysiu Zaczęła się ostra napierka z Hektorem. Najpierw słowna, którą w sumie ogarnąłeś tylko w ojczystym języku, a i tak z błędami fleksyjnymi, składniowymi, interpunkcyjnymi i ortograficznymi. Ten Ci odpowiedział kanonadą w jakimś grypserskim wykonaniu. Gdy podłapałeś, że chyba miał coś wspólnego z więziennictwem, ale bardziej takim od strony zamkniętego pomieszczenia, rzuciłeś, że jest cwelem. I wteeeedy jak się zaczęła rzeźnia to sam nie ogarnąłeś sytuacji. Zamalował Cię prawilnie w pysk, a ponieważ Ty z przemocy fizycznej to tylko rozgotowane szparagi, chlusnąłeś z nosa mu prosto w oczy. Morda boli Cię jak siemasz, ale Hektor dosłownie zawył, gdy Twoja hemoglobina przypuściła szturm na jego organy wewnętrzne. Musisz przyznać jedno, że ten alternatywno-jakiśtam świat jest dobrze zjebany, chyba że to wszystko wytwór Twojego mózgu, a wtedy serio będziesz musiał odreagować odkrycie prawdy o sobie. Nie obejdzie się bez tony narkotyków al dente, alkoholu, chętnych szmateksów spod remizy i urywania się filmu. I tak cały tydzień. Tylko potrza na to sporo dekli, więc ta akcja z czarnoksiężnikiem musi wypalić. I oby to nie był jakiś biedny obdartus, bo go zabijesz. A, Ty i tak chciałeś go zabić. To go znekrofilujesz czarami i zabijesz ponownie! Nagle wszyscy zamilkli. Nie wiesz o co chodzi, ale takie miny zazwyczaj mają dwie kategorie osób: 1) przerażone wzrostem cen owsa na stacji karmienia zwierząt pociągowych; 2) przerażone zbliżającym się unicestwieniem, które znajduje się za Twoimi plecami. Spojrzałeś za siebie. O kurwa. Wielka czarna dziura widnieje na niebie i zaczyna wszystko zasysać. Hektora wciągnęło od razu, pizdek piszczał jak miękka picza. Wygrałeś. Tylko chyba zaraz zginiesz, a do tego w jakiejś dziurze, która wydaje odgłos, jakby cały wszechświat pierdział. Wirkucipek Zbysław wydał z siebie strasznie obrzydliwy dźwięk. Jakby jego ciało się rozrywało w bulgocącym bagnie. - O bożuuu, jak on się spierdział! - Druit złapał się za nos. Wyjął z ogniska krótki żarzący się kawałek drewienka i wypalił sobie włosy w nosie. - Chcesz? Dzięki temu czujesz tylko smród palonych włochów z dupska, a to co on z siebie wypuszcza to jakiś koszmar senny kapłana na amfetaminie. Zbysław puszcza bąki raz za razem. Aż ogień pod kociołkiem mocniej płonie, takie stężenie gazu w powietrzu.
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni! - Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! |
09-06-2018, 23:12 | #216 |
Reputacja: 1 | Dziura to nie było miejsce, w którym Zbysław chciałby dokonać żywota. Zaplanował te okazje na swoją rodzinną chatencje. Może chociaż przed śmiercią by go wpuścili z powrotem do domu... Chociaż zapewne już wtedy nikt z nich nie będzie żyć...FAK! A mag tak chciał umrzeć w otoczeniu rodziny... Na dzieci raczej nie ma co liczyć niestety. Po tej całej przygodzie raczej żadna kobieta nie chciałaby faceta, którego zarazki z jajec są groźniejsze od eboli i dżumy razem wziętej (o raku już nie wspominając). Także w sumie Zbysławowi już wszystko jedno gdzie umrze, skoro będzie to i tak samotne przeżycie. No ale mimo wszystko, pierdząca dziura nie brzmi zbyt epicko w pieśniach. W wyniku bójki z Hektorem, Zbysław oberwał dość mocno w ryj. Na wskutek tego odzyskał wspomnienia, i chociaż nadal był w swojej młodszej wersji, to jemu to niezbyt przeszkadzało. Szczególnie, że będzie mógł znowu wyprawić osiemnastkę... - Chociaż kurwa! - Zbysław zorientował się, że jego myślenie przestaje mieć jakikolwiek sens. - Przecież i tak się tu zagazuje. Jebać osiemnastkę! Mag w wyniku odzyskania wspomnień współczesnego Zbysia zorientował się, że najprawdopodobniej urwał mu się film. Przypomniało mu się również, dlaczego wini Hektora za rozoranie jajec, co bynajmniej nie ociepliło mu jego wizerunku. Wręcz przeciwnie, mag wcześniej chciał jedynie mu obić mordę, ewentualnie zamordować. Teraz, gdy już odzyskał pamięć, stwierdził, że to za mało i trzeba odgryźć mu jajca. Rozmyślania i plany na temat kary dla Hektora jednak nie likwidowały faktu, że wciąż leciał w stronę wielkiego, chuj wie co. Swoją drogą Zbysław zorientował się, ile myśli przebiegło mu przez głowę, a ile jeszcze brakuje do otchłani. - Kuchwa, pewnie o to chodziło, gdy mówili, że przed śmiercią całe życie przebiega przed oczyma... A moje życie było tak zjebane, że mózg woli już myśleć o odgryzaniu jajec. Przeraził się nieco Zbysiu i w tym momencie coś go trafiło. Obejrzał się za siebie i zobaczył doniczkę, która już leciała w stronę wielkiego odbytu (w końcu znalazł na to nazwę!). W końcu dotarło do maga, że trzeba spierdalać, jeżeli nie chce robić za lewatywę. Jako, że przypomniało się Zbysiowi o tym, że jest w narkozie, czy czymś tam innym, to postanowił się samemu obudzić. Zaczął okładać siebie samego po ryju (jedną ręką, bo w drugiej musiał trzymać swoją drogocenną broń. W sumie sam nie wiedział, jak to gówno znowu znalazło się w jego ręce). Gdy zorientował się z obolałą twarzą, że to nie działa, postanowił zyskać na czasie i zaczął machać rękoma, jakby chciał pływać żabką, a nie mógł. W każdym razie uznał, że w powietrzu nikt jeszcze pływał, dlatego może się to uda. Nigdy nie był dobry z chemii, dlatego umknęły mu pewne fakty z teorii funkcjonału gęstości i nadal pląsał się, jak debil. No ale to był umysł zwyrodniałego maga z trudnym dzieciństwem, dlatego wszystko stawało się możliwe. |
12-06-2018, 11:05 | #217 |
Reputacja: 1 |
|
12-06-2018, 22:12 | #218 |
Reputacja: 1 | Po zbadaniu czołem dziesięciu iglaków, Partridge powrócił w glorii i chwale*. Tymczasem Zbyszek zaczął produkować więcej decybeli niż parowóz zasilany plutonem. Najwyraźniej chciał też kogoś bić. Elf zastanawiał się czy celem ataku miała być prawdziwa osoba lub ktoś z urojeń maga. W obydwu przypadkach czarownik stanowił zagrożenie głównie dla siebie. - Krzyczy. Znaczy, będzie żył - ku swojemu zdziwieniu, Partridge poczuł pewną dozę ulgi, uświadamiając sobie, że nawet polubił tego gagatka. Tymczasem chwilowo wrócił Wirkucipałek, a przynajmniej pewna część jego bytu. Nowy towarzysz miał poważne problemy z lokalizacją nagietka. Nie było w tym nic dziwnego. Nawet jeśli pochodził z innego wymiaru, to pozostawał krasnoludem, a przynajmniej tak sugerowała jego podejrzana fizys. Rośliny należały do świata na powierzchni. Dla jego rasy mogły więc nie istnieć - podobnie jak słońce, oceany i mydło. Tymczasem ze Zbysiem działo się coraz gorzej. Miał zamiar prowadzić sparing sam ze sobą, być może w celu samoistnego wybudzenia. Jednakże niełatwo było opuścić meandry własnej podświadomości. Silveraballs podejrzewał, iż były one jak melasa pełna dziwnych wspomnień, kanciastych snów i fantazji o tej nowej czeladniczce z długimi nogami. Czuł, że musi interweniować. Nachylił się nad towarzyszem i potrząsnął nim, aż krzyż maga skrzypnął w donośnym proteście i wypisał sobie el cztery na przyszły miesiąc. - Nie ma tu żadnego wujka, ani czarnej dziury. Musisz do nas wrócić, nawet jeśli na jawie czeka cię koszmarny ból w okolicach krocza. Cokolwiek dzieje się w twojej głowie, może sprawić że oszalejesz na dobre - tu zrobił pauzę, rozważając czy w takim przypadku zauważyłby różnicę. - Pamiętasz swoją przemowę? Mamy misję do wykonania. Lecz oczy Zbyszka sugerowały, że ukryty za nimi umysł znajduje się w zacisznym motelu obok drogi mlecznej. Partridge nie widział tego, aczkolwiek czuł dramatyzm sytuacji. Musiał zastosować inną, bardziej dosadną technikę. Nadszedł czas na działa największego kalibru. Metodę, której nie mogli się oprzeć nawet posiadacze żelaznej woli. - Zbychu wstawaj, bo znów się spóźnimy na zajęcia z różniczkowania! Jak nas stara sorka McGregor przetrzepie, to jak nic będziemy kiblować. Ojciec nas za uszy wytarmosi, wydziedziczy i wyśle do kamieniołomów! Nie wiem czy w takiej kolejności. Odpowiedziało mu milczenie. A więc to był koniec. Mag przepadł na dobre. Pozostał skromny pogrzeb i parę kiepskich żartów podczas stypy. Silverballs, mimo że posiadał wrażliwość kawałka kamienia, uronił jedną łzę. - Ehem. Panie elf - szturchnął go druid. - Rozmawiasz z pniakiem. Partridge dotknął jeszcze raz mniemanego Zbyszka, który istotnie posiadał coś za dużo gałęzi jak na dorosłego maga. Odrzucił wniwecz karpę i splunął przez zęby. Tak robiło się, mając sytuację pod kontrolą i ani trochę nie panikując w duchu. - No jasne. Przecież wiem. Sprawdzałem twoją czujność. Z ulgą usłyszał tętent, który mógł powodować tylko powracający krasnolud. * Istnieją różne stopnie chwały. Ostatnio edytowane przez Caleb : 13-06-2018 o 01:50. |
19-06-2018, 07:44 | #219 |
Reputacja: 1 | Zbysław Odbyt Chaosu tak jakby wolniej zaczął Cię zasysać w swoją perystaltyczną pętlę unicestwienia. I dobrze, bo masz powoli dość wszystkiego co wiąże się z wydalaniem - kibli, dup, metanu i nawet tego durnego papieru toaletowego, który przylgnął do Ciebie, jakby był utytłany gównem, a Ty w niego wdepnąłeś. Wraz ze spowolnieniem zasysania usłyszałeś głos, znajomy, dochodzący jakby ze śmietnika, który leciał raźno obok Ciebie. Partridge? Chrzanił coś o studiach, jak Ty ledwo zdałeś podstawówkę, a resztę edukacji spędziłeś na sączeniu taniej alpagi z dziadkiem Poliśledziem. Do tego usłyszałeś, jak elfig co chwila diagnozuje Twój stan. Żyje, nie żyje, żyje, nie żyje. Dobrze, że facet nie robi na onkologii w publicznej służbie choroby, bo chorzy zaliczyliby amplitudę zmian terminu śmierci wynoszącą prawdopodobnie 150 lat. Chyba se z nim pogadasz, gdy wrócisz do żywych. Tymczasem zacząłeś dalej machać szkitami próbując odpłynąć gdziekolwiek, ale równie dobrze mógłbyś grillować kiełbasę pod wodą... Partridge Gdy zmartwiłeś już drzewo niezdanym egzaminem i wydziedziczeniem jego korzenia, zacząłeś kręcić się wokół obozowiska. Powody były dwa: 1) martwiłeś się o Zbysia - bez niego atak na wieżę maga (przypuszczasz, że wieżę, bo magowie zawsze siedzą w wieżach, tak przynajmniej wpojono Ci za małego) spełźnie na niczym - w końcu jeden poszukiwacz przygód więcej w kompanii to ileśtam procent szans, że to on dostanie spopielającym czarem, a nie Ty; 2) zachciało Ci się cholernie srać, ale nie wiesz, z której strony nadciągnie krasnoludek z nagietkami, a nie chciałbyś, aby zastał Cię w przykucu w toku najgrubszej akcji. A w sumie jesteś na 144% pewien, że ten jegomość, gdy poszedł prostym korytarzem przed siebie pojawiłby się z drugiej strony nawet gdyby korytarz ów był bardzo jednokierunkowy... I wtedy przyszedł! Z naręczem dobrobytu glebowego! Zniósł tego chyba z 50kg... Wircupipek Na powrót wziąłeś ostatni cukierek wręczony przez krasnoludów Guwnorii. W sumie nie odczuwasz mocnej różnicy, bo on chyba ma wpływać na przepływ elektryczności w mózgu, a ponieważ Twój czerep jest nadobojętny elektrycznie to chyba efekty są znikome. Minąłeś wielki kanion, zjadłeś węża z linoleum, hycnąłeś wesoło nad wszechświatem i wróciłeś do obozu ze zdobyczą, którą od razu zrzuciłeś koło druida jak wywrotka hałdę piachu na hałdę piachu. Partridge i Wircipipek Druid cudem uniknął zagruzowania przez krasnoludka, odgroził się piąchą, wymamrotał stek bluzgów pod nosem i zaczął przeczesywać urobek. - Chrust, żółw błotny, tablica nagrobkowa, czasopismo dla dorosłych...to se wezmnę...bluszcz, szczaw, hulajnoga bez kółek...sierp, młot, czerwona hołota, gołota, Andrzej...ooo...jest jeden nagietek...o i drugi. Dobra starcza! Zabrał się za robienie tego, co druidzi robią najlepiej, czyli ważenie dekoktu, o które biły się największe kartele narkotykowe oraz firmy farmaceutyczne produkujące szczepionki dla dzieci, które miały przemieniać je w cyborgi, które byłyby sterowane przy pomocy pilota do telewizora oraz ultrakatolickich tygodników modlitewno-bojowych. W sumie gościowi poszło szybko, rachu ciachu, minuta nie minęła, napar gotowy, a walił gorzałą i ziołami jak podgrzana nalewka babci na chłodniejsze dni. Albo i cieplejsze. Albo i letnie. Albo dowolnie. Druid wlał zawartość w usta Zbysia, którego pacnął w pysk, aby ten przełknął. Zbysław W ostatniej chwili uniknąłeś zderzenia z panią Murry, która wyglądała, jakby zeżarła walenia z frytkami w sosie lipidowym. Ale nie poszło tak łatwo. Skubana bardzo nie chciała ginąć i gdy już Cię mijała w ostatniej chwili złapała Cię na fujarę. O bogowie, nie mogła Ci się trafić jakaś dobra laska tylko pogromczyni spiżarek? Na we wsi chodziły pogłoski, że ten babsztyl zeżarł wszystkich swoich mężów, bo dziwnie każdy po roku bycia z nią w związku małżeńskim nagle umierał i w sumie nawet pogrzebów nie było. A mężów miała już około dziesięciu, przy czym ostatnimi czasy nie znajdowali się chętni. Zacząłeś ją kopać w twarz, aby dała Ci spokój, poza tym strasznie Cię rozciągała! Zacząłeś krzyczeć. Czytałeś gazetki i ulotki typu "Zawstydził słonia, w piętnaście minut wydłużył se o 2 metry", ale tam było coś o okładach z sody kaustycznej, a nie Odbycie Chaosu i pani Murray o dopuszczalnej masie własnej 240 kg!!! I wtedy nagle wszystko ucichło. Dziura zniknęła. Świat zamarł. I zaczął się lot w dół. Plus był taki, że ten gruby babsztyl puścił. Minus był taki, że znalazłeś się pod nią. Nie dość, że zaliczysz zderzenie z glebą z wysokości kilometra, to zostaniesz zgnieciony zwartym sadłem baby, która na deser robiła sobie schabowe z bitą śmietaną. Żegnaj okrutny świecie. Tu swój ending ma Zbysław Czarnostopy z fujarą liczącą po tym wszystkim 45 cm długości w zwisie i wykurwistym czarem do spalania wrogów. Szkoda, że nie wykorzysta swoich atutów w burdelu lub na jakimś przeciwniku, albo wszystkiego na raz. Adieu! Bon włajaż! Daswidania! Paka! 50 metrów 30 metrów Pull up 20 metrów PULL UP KURWA!!! 5 4 6 2 12 1 0,5 0,7 >Aleksander Kwaśniewski.jpg Zerwałeś się na równe nogi! Osz kurwa, co jest? Drużyna na Ciebie patrzy i ten druit. Chlałeś? Pewnie dlatego miałeś takie pojebane sny. Złapałeś się na jajca. O kurde! Zdrowe! Lśniące, lekko włochate, bez tych purchli i drzazg! URATOWANY! Szkoda tylko, że te 45 cm nie zostało, ale to przy okazji wizyty we w wsi se poprawisz. Partridge Zbysiu zerwał się tak nagle, że zadziałały Twoje naturalne odruchy tchórza i zesrałeś się w gacie. Kurwa... Wirkucipałek Z radości podbiegłeś do magusa i go objąłeś! Słyszałeś, że w takim chwilach prawdziwi faceci się mocno obejmują, klepią po plecach i płaczą z radości, że ich najlepsi funfle żyjo i so razem. Jesteś dość niski, więc efekt nie wyszedł może i filmowo, ale równie efektownie. Twoja głowa spoczęła na udzie Zbysława, a prawicą klepałeś go w dolne okolice pleców, a przy tym płakałeś, jakbyś odzyskał obiad chowany przez inne krasnoludki za sławojką. Kompania Druit pociągnął resztę naparu przygotowanego dla Zbysia i tak oto nawalony usiadł przy garze. Zaczął mieszać homeopatyczny gularz i rzucił do Was: - Jak chceta to zapraszam, ale nie liczcie chujki, że dam po równo! Dla was to tak na smaka!
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni! - Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! |
19-06-2018, 09:17 | #220 |
Reputacja: 1 | Zbyszek powrócił. Elf miał ochotę go uściskać, ale musiał podtrzymywać portki, które nagle stały się cięższe niż powiększony Mac Beton dla trolli. Odszedł więc kawałek i dyskretnie pozbył dolnej partii swojej garderoby. Nie uznawał tego za zaśmiecanie, jako że spodnie zawierały głównie dobrej jakości nawóz. Potem przysposobił sobie nowe pantalony z kilku gałązek oraz liści. Elfy potrafiły robić takie rzeczy, a dla części noszenie ubrań z roślinności było zupełnie naturalne. Przynajmniej do momentu przyjazdu policji. Kiedy wrócił do druida i towarzyszy, stary cap właśnie kończył warzyć wzmocniony wywar. Jego zapach kojarzył się z czymś pomiędzy amoniakiem, a sposobem na pozbycie zwłok martwej prostytutki. - Skoro proponujesz, daj no łyka - czuł, że będzie żałować tych słów i sięgnął po swoją porcję. Przepłukał nią usta bez większego zaskoczenia. I tak nie był przywiązany do kubków smakowych. Poczęstował trochę Bogdana, dla którego trunek był równie inwazyjny co rozcieńczone mojito. - Skoro już tak sobie siedzimy i nie obijamy wzajemnie twarzy... - odwrócił się do druida, a przynajmniej taką miał nadzieję - to może powiesz nam czy wiesz coś o magu z bagien. Skąd mam wiedzieć jak wygląda? Jak to magus: zamienia ludzi w trytony, ciska piorunami i trzyma świerszczyki w starych księgach. |