Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2018, 17:38   #41
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
6.
Preacher - Garth Ennis, Steve Dillon
Gatunek: powieść graficzna


Recenzja może zawierać spoilery.

Istnieją ściśle zaplanowane serie komiksowe, gdzie każdy zeszyt to cegiełka misternie budowanego uniwersum. Są również takie, przy których twórcy po prostu dobrze się bawili. To właśnie tam można odnaleźć najwięcej bezkompromisowego stylu. A przecież swoista egzaltacja jest powodem, dla którego wielu lubiących przesadę postrzeleńców w ogóle sięgnęło po komiksy.
,,Preacher” znajduje co prawda czas na właściwą budowę świata, jednak nigdy nie traktuje swojej formy zbyt poważnie. Wartka akcja, intertekstualność oraz zwykły pastisz zmieszano tutaj całkiem zręcznie. Dzięki temu ponad sześćdziesiąt odcinków pochłania się z mocą cukrzyków szturmujących fabrykę insuliny.
Miasteczko Angelville. Do lokalnego baru przychodzi wielebny Jesse Custer. Większy łyk alkoholu szybko rozwiązuje mu język i odkrywa prawdziwy cel wizyty. Z racji swojej profesji duchowny zna grzechy miejscowych, jednak bynajmniej myśli o ich odpuszczeniu. Gardzi wręcz społecznością, co zamierza powiedzieć wprost. ,,Spekulujesz pieniędzmi, uprawiasz zoofilię, jesteś winny gwałtu” - wskazuje na kolejne osoby i grzmi zza barowego kontuaru, niczym z ambony. Jako że grzesznicy z reguły kiepsko znoszą słowa prawdy, sytuacja szybko eskaluje. Właściciel koloratki czy nie - Jesse zostaje dotkliwie pobity, a następnie wyrzucony z lokalu.
Następnego dnia trwa kościelne nabożeństwo. Ku zaskoczeniu wielebnego, na mszę przybywa znacznie więcej ,,wiernych”, niż zazwyczaj. Domyśla się, że mają go za ekscentryka, który wyprawia szalone rzeczy i po prostu chcą ujrzeć kolejne show. Nie zdąża jednak na dobre rozpocząć kazania. Świątynię niespodziewanie nawiedza obca siła. Genesis, bo tak się nazywa, wyzwala eksplozję, którą przeżywa jedynie Jesse. Od tego momentu tytułowy kaznodzieja zyskuje nadnaturalną umiejętność. Bez względu na to, co powie, każdy musi się podporządkować jego słowom. Nie zamierza jednak oddać się pokusie i dożywotnio zapewniać sobie darmowych naleśników. Wkrótce okazuje się bowiem, że zajście ma związek z Najwyższym. Bóg bez słowa zrzekł się swojego tronu i porzucił ludzkość. Custer zamierza go odnaleźć i zadać kilka mało grzecznych pytań. Podczas wyprawy towarzyszyć mu będzie dawna miłość - Tulip O’Hare oraz wykolejony wampir Cassidy.
Tak w dużym skrócie zaczyna się jeden z najbardziej kontrowersyjnych, amerykańskich komiksów. Początkowo całość przebiega dość chaotycznie i stawia kolejne pytania, stopniowo jednak odkrywamy genezę poszczególnych postaci - tako w niebie, jak i na ziemi. ,,Preacher” odnosi się bowiem zarówno do amerykańskich archetypów, jak i chrześcijańskiej religii. Przy czym aniołowie bywają tu zapitymi flegmatykami, święci mordercami, a samego Boga oskarża się… o tchórzostwo. Dodajmy do tego pojedynki rodem z filmów Peckinpaha, wiązanki godne emerytowanego szewca i sporo pieprznych scen. ,,Preacher” powstał w czasach, kiedy poprawność polityczna nie była tak wyraźna co dziś. Według mnie to bardzo dobrze. Bo tak naprawdę komiks w tym wszystkim stroni od szokowania dla samej sensacji. Raczej bawi się tym, na jak wiele może sobie pozwolić. Tu właśnie idea rozrywkowego komiksu jest wyjątkowa. Nie stoi za nią ogromny sztab ludzi, jak często w przypadku filmów. Odmawia też dogadzania szerszej masie. Bez grzeczności i pieszczenia się.
O stylistyce nie mam wiele do powiedzenia. Technika zastosowana w komiksie jest oszczędna, miejscami prosta. Ciekawie wypadają walki. Wygląd postaci nie zawsze. Bywa, że są trochę karykaturalne. Z całą pewnością ,,Preacher” nie miał jednak inspirować pod względem graficznym, a sposobem prowadzenia akcji. I pod tym względem sprawdza się znakomicie.
W istocie, fabuła stale czymś zaskakuje. Zawiera również oszczędną, lecz ciekawą mitologię z duchowymi bytami włącznie. Podobnie jak w ,,Sandmanie” ich zachowanie ma czasem typowo metafizyczne cechy, a kiedy indziej wręcz przeciwnie, bardzo ludzkie. Trudno mówić o przypadku. Wydawnictwo zaczęło pojawiać się wkrótce po tytule Gaimana i widać w nim kilka wyraźnych zapożyczeń.
Tytuł zwyczajnie wypada znać. Ma co prawda kilka mankamentów, jak sporadyczne dłużyny, lecz na ogół prowadzi ciekawą żonglerkę konwencjami. Nawet kiedy tytuł chwyta się tematów większego kalibru (paradoks omnipotencji) to fabuła jest prowadzona zaskakująco lekko. Wyraźnie czuć wyważenie poszczególnych wątków: romansu, intrygi, pop-kulturalnych nawiązań.
Jednocześnie całość nie obrasta twardo ociosanym patosem. Twórcy cały czas są świadomi, jak dobrze w ich historii sprawdza się swobodna narracja. Nie spieszą się, nie próbują na siłę zamykać poszczególnych motywów. Bywa wręcz, że kiedy robi się naprawdę gorąco, bohaterowie i tak znajdują czas, aby usiąść i pogawędzić o pierdołach. Właśnie w tym luzie tkwi najwięcej czaru ,,Preachera”.

Ocena: 8/10
 
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem