Carthan patrzył to na Ercekiona to na mężczyznę, który właśnie wybudzał się ze snu. Bredził coś o otrutej żonie i prosił o pomoc.
-Dobra robota Paladynie-rzekł z niesmakiem.
-Dałeś mi kolejne zadanie. Dziękuję za wspaniałomyślność-powiedział sarkastycznie, a następnie zwrócił się do "chorego".
-Powiedz gdzie dokładnie jest ten domek. Jest jakiś charakterystyczny punkt okolicy i jak mamy niby przeprawić się przez tą przeklętą rzekę?-zapytał zbliżając się do mężczyzny na tyle, by tamten widział swojego rozmówcę, lecz nie aż tak blisko, by czuł emanujący od Lisza chłód.
-Powiedz przy okazji kto otruł, jak wyglądał co mówił lub mówili szantarzyści-poprosił cierpliwie, a po chwili dodał cicho:
-Zajmę się nim, a przy okazji napełnię Laskę Salvadora-był na tyle daleko, że Paladynowi lub "pacjentowi" ciężko było cokolwiek usłyszeć, jeżeli było to możliwe. |