Fortenhaf – dzień szósty, brzask.
Czas uciekał, noc dobiegała końca. Szczurołap pozostał skryty w stajni i obserwował działania członków straży. Wiedział, że jeżeli zostanie wykryty, lub sam się ujawni to w najlepszym przypadku zostanie pochwycony. Mógł też obawiać się linczu, wszak został oficjalnie oskarżony o spowodowanie zarazy i zbiegł z miejsca tymczasowego aresztu.
Erna nie zaprzeczyła słowom Lennart, spoglądała natomiast na Was z nieukrywanym lękiem i obawą. Wyczerpana fizycznie i psychicznie, ranna oraz mająca olbrzymie wyrzuty sumienia nie była ślepa. Domyśliła się, że to Wy uwięziliście kapłana, a teraz bez wahania rozbiliście mu głowę. Ulrykanin na słowa, że ogień zgasł pozbierał się pośpiesznie i pognał do głównego pomieszczenia w świątyni. Zawył i złorzeczył. Obiecywał srogą pomstę i nakazał utrzymanie tego wydarzenia w tajemnicy.
- Mieszczanie nie mogą się dowiedzieć, że wieczny ogień zgasł! To zła wróżba i nasza zguba. Zima będzie sroga i sroga będzie kara dla sprawców tego czynu!
Pośpiesznie rozpalił palenisko, a w tym czasie reszta bohaterów dotarła do świątyni. Kapitan dostrzegł, że część z Was była ranna, zauważył też zlęknioną i milcząca akolitkę oraz kapłana z raną głowy. Hannes Hebel pierwsze co uczynił, to zapytał o dziadygę i służkę bogini miłosierdzia. Odpowiedź Herberta Dröge była dla niego dziwna i podejrzana. Ulrykanin nie bardzo wiedział o co chodzi. Starca nie zna i nie będzie się nim zajmował, akolitka jest bezużyteczna, ale to jedyna jej wina. Zamiast tego nakazał pochwycić i ukarać każdego wyznawcę sekty w Fortenhaf. Może strach zmusi ich do powrotu do właściwej wiary. Burmistrz Bruno zrobił błąd zakazując użycia siły, nawet jeśli wywołałoby to zamieszki i przelanie niewinnej krwi. Teraz każdy prawdziwy wyznawca Ulryka musi wykazać się odwagą. Chwycić za broń i przywrócić porządek, nawet jeśli będzie musiał zabić sąsiada, czy członka swojej rodziny! Ulryk zapewni siłę, ludzie muszą być tylko wytrwali.