Gospoda ,,pod Rogatym Łbem”, Khazid Grentaz
15 Vorgeheim, 2529 K.I.
Noc
Kyan wreszcie dotarł do osady górniczej znużony podróżą rzucił coś na ząb złapał oddech w Gospodzie w której się zatrzymał. W Karak Hirn trafił na wysłannika cechu górniczego, który
poszukiwał śmiałków i wykrzykiwał o nagrodzie od tutejszego możnowładcy za uporaniem się z problemem. Ponoć tamtejsza kopalnia stała się miejscem niebezpiecznym i coraz więcej górników nie wracało ze swoich szycht. Cokolwiek nie zagnieździło się w kopalni bądź do czegokolwiek się dokopali
zaczęło utrudniać wydobycie i zyskiwanie profitów. Nic tak nie wkurwia khazadów jak uszczuplanie ich skarbca i odcinanie od kruszców, a już w szczególności Rady cechu.
Porankiem planował zasięgnąć języka w owym „problemie” może będzie mógł jakoś pomóc a jego sakiewce zda się nieco więcej słodkiego ciężaru niż obecnie nosi.
Gdy noc nastała, a Kyan nie będąc na szlaku mógł w końcu pozwolić sobie odłożyć młot poza zasięg dłoni tudzież dać odpocząć ciału od tak znajomego ciężaru kolczugi i zamierzał z tego skorzystać.
Zbyt długo w niej jadł żył spał więc teraz gdy się jej pozbył czuł się dziwnie nagi. Przemył masywne ramiona w wiadrze z woda oraz pysk i legnął na sienniku i zapadł w sen.
Płynął w snach po Górach Krańca Świata, tunelach pod Karak Azul… gdy brutalnie ze snu wyrwał go okrzyk wojenny … krasnoludzki!.
Otworzył oczy szeroko, zrywając się na równe nogi gotów stawić opór przeciwnikom. Przez chwile się zawahał myśląc ze to senna mara jeno, jednak z chwili na chwile dało się słyszeć tumult za drzwiami.
Warknął.
Złapał garścią Kurtę wciągając ją na siebie następnie wciągnął kolczugę przez głowę i osadził hełm na swym odwiecznym miejscu. Spiął nogawice i spojrzał na tarcze i młociw leniwie opierające się o ścianę. Uznał że jeżeli zagrożenie zostałoby spacyfikowane do czasu aż nie założy opancerzenia, znaczy że jego wsparcie było zbędne, a jeśli ma być solidną pomocą to nie wybiega się jak goblin na walke z gołymi jajcami.
Sięgnął po tarcze i dobył zamaszystym ruchem młociwa. Słysząc wyraźnie skąd dochodził okrzyk rozwarł drzwi i ruszył do pokoju naprzeciw wbijając się przez odrzwia z impetem.
Zobaczył jak postać wbija sztylet w jakaś zwiniętą kulkę wielkości odchodu trolla i umyka w stronę okiennicy by zaraz spostrzec walczącego poranionego khazada z druga postacią.
Z okrzykiem "GRIMNIRRRRRR!" na ustach, kręcąc ogromne młyńce młotem i tocząc wściekła piane z ust, rzucił się w stronę okiennicy wyprowadzając cios prosto w plecy który wydusił cały dech z przeciwnika wybałuszając mu oczy na wierzch. Złapał sucz za sierść i wciągnął z powrotem widząc jak impet ciosu wypycha ja za okno.
– Prrrr! Kurwo… jesio z tobom nie skonczyłżem – rzucając ją na środek pokoju. [i] - Zotończ zy mnom - splunął z obrzydzeniem na ziemię, po czym rzucił się ze swoim młotem na kobietę.
Postać wyprowadziła serie kujących i ciętych ciosów, a wszystkie z nich ześliznęły się po hełmie kolczudze czy też tarczy.
-Kiedy przeciwnik jest przygotowany, to ni jezd juże tok łatwo, ni? - zakpił z niej Kyan rechocząc obrzydliwie
Wtem jakowa postać wyrosła za jej plecami jednym ciosem powalając ją, a drugim ogłuszając.Nagle w pokoju zaroiło się od przybyszów, których już Kyan widział wcześniej w karczmie.
– Ktuś chybo nastaje nieco na wosze żywota – spojrzał po trójce leżących w pokoju ciężko rannych osobach
Kyan tracił butem odwracając na plecy postać z którą walczył i zauważył znak chaosu na jej ramieniu.
Splunął kwaśno na ziemie.
– Znoki Chaosu… – wypluł te słowa niczym jad
Uniósł młot i dwoma potężnymi ciosami w kolana przetracił jej kulawce gruchocząc kości i rzepki, następnie klęknął przy niej i wyłamał jej nadgarstki do zewnątrz aż nie pękły z chrzęstem.
– Tyroz jezd bezbronna ani nic w lapie nie uniesie nie mówiąc o walce, ani nie ucieknie…nowyt na recach. I ni trzo jej wiomzać. – zarechotał okrutnie Kyan
Spojrzał Kyan na nieprzytomnego rannego khazada klękając przy nim.
– Braciok… trza posłać po cyrulika, mocno oberwoł, jo niestety ni znom siem na sprawach lopiduchów. – wymamrotał
Wstał i odsunął się nieco
- Trzo zawezwać stroż, Chaosyci tok blisko Karak Hirn to nie jezd widok codzienny. Moży to ma związek z kopalniom…hmmm… dziwne… trza by jom przesluchoc…nic tok nie nadaje prawdomówności niźli parę rozgrzanych prętów i żywy ogień. Moży być ich wincyj... Wy takoż przybylista na wezwanie Thana w sprawie kopalni i sowita nagrode jakom ogłosił? – potarł brodę krasnolud
Krasnolud rozejrzał po Sali.