Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-06-2018, 01:20   #91
 
Ascard's Avatar
 
Reputacja: 1 Ascard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputację
Podróż do Khazid Grentaz minęła Słowikowi błyskawicznie. Młodzieniec przepełniony energią po wygranej bitwie śmiało i ochocze maszerował zaraz za ich przewodnikiem za nic sobie mając nierówności terenu. Oparty o ramię garłacz lśnił z daleka, gdyż chłopak przecierał go na każdym postoju. Wtedy też próbował zagadywać towarzyszy szukając okazji do opowiedzenia jak to "rozgromił" zielonoskórych knypków jednym celnym strzałem. Jedyną chwilą ciszy jakiej mogli uświadczyć w jego obecności było przygotowywanie posiłków. Słowik znał się na tym nie najgorzej więc z przyjemnością gotował dla awanturników podczas ich wędrówki.

* * *

Na widok krasnoludzkiego miasta Słowikowi oczy zrobiły się wielkie niczym kartofle. Była to pierwsze większa miejscowość jaką kiedykolwiek widział a dodatkowo zbudowana przez krasnoludy czyniła jeszcze potężniejsze wrażenie. Słów powitania niemal nie słyszał, gdyż widok całkowicie pochłonął jego uwagę. Po przekroczeniu bramy rozglądał się na lewo i prawo pragnąć obejrzeć wszystko na raz. Ledwo trafił za towarzyszami do dziwnego sklepu pełnego szkła na który mówili "apteka". Zaskoczony po raz kolejny rozglądał się po butelkach i flakonach zadziwiony mnogością barw. Do pokoju gdzie urzędował cyrulik się nie pchał bo i pomocy nie potrzebował, no i na nic tam by się nie przydał. Przystanął jedynie w progu szukając szmatki co by garłacz przetrzeć. Zamiast tego natknął się na osobną sakiewkę o której niemal zapomniał. Korony znalezione przy bandytach! Rozsupłał szybko woreczek i przeliczył zawartość. Dzięki bogom niczego nie brakowało. Własnie dzielił zdobycz po równo gdy kątem oka zauważył, jak Lilou wymyka się na zewnątrz. Ruszył szybko za nią i napotykając dodatkowo Hansa wręczył każdemu po trzy złote korony dopowiadając, że w mieście mogą się przydać. Nie czekając na nic, a raczej uciekając przed niewygodnymi pytaniami ruszył do reszty awanturników każdemu wręczając spóźniony udział w łupach. Sam ścisnął w ręku swoje dwie monety zastanawiając się, na co w takim mieście można by je wydać.
 

Ostatnio edytowane przez Ascard : 02-06-2018 o 01:24.
Ascard jest offline  
Stary 02-06-2018, 11:38   #92
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Hans uniósł brew widząc trzy złote korony które wręczył mu Słowik. - Od kiedy to ty nam płacisz? - zapytał z rozbawieniem. Właśnie zdał sobię sprawę, że jeszcze nigdy dłużej nie porozmawiał ze Słowikiem. Miał nadzieję, że tutaj znajdzie ma to czas i nim odetchną chwilę przed dalszą drogą.
 
Feniu jest offline  
Stary 04-06-2018, 13:12   #93
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Kuzynka milczała, a część osób wycofało się z tymczasowego aresztu/lazaretu w którym urzędował niziołek. Zapewne byli oszołomieni profesjonalizmem lub zlękli się tej cholernej piłki do kości. W głowie Ludo kłębiły się różne myśli. Cholibka mogłem jej nie pokazywać, ale za to więcej placków dla mnie. Ha ciekawe jakby zareagowali, gdyby już miał wymarzony sprzęt medyka. Słoik z pijawkami, wziernik, trepan, narzędzie do wyciągania kul, piłę z korbką do cięcia czaszki czy lithotom o zestawie do lewatywy z dymu fajowego ziela nie wspominając.
Kołodziej nie zrażał się więc takimi drobiazgami, miał za to przynajmniej trzech pacjentów i był wśród nich krasnolud. Ba w jego towarzystwie może by wpuścili do gospody. Wielka afera, sięgnął ledwo po dzban i już krzyki i gwałty, a gdzie gościnność. W rodzinnych stronach tak się z gośćmi nie postępuje.
Ludo choć był tylko małym niziołkiem bez wykształcenia akademickiego potrafił wnikliwie zanalizować rodzaje złamań i odnieść się do sposobów ich opatrywania. Dlatego też oglądał ich rany powoli i dokładnie. Mały cyrulik miał okazję zapoznać się z paroma księgami w swoim, życiu oraz nabrał już nieco doświadczenia. Korzystał ze wszelkich dobrodziejstw jakie miał na wyposażeniu „gabinetu”. Urządził też mały wykład, tłumacząc i wyjaśniając, co robi i dlaczego. Kołodziej nie zgadzał się z nauką o chwalebnym ropieniu ran. Głośno tłumaczył, że dawniej twierdzono, iż zjawisko ropienia ran jest zgodne z naturą, która jest bardzo pożądane z punktu widzenia procesów leczniczych. Może i jest to nadal powszechny pogląd, ale czasy się zmieniają. Rany otwarte i głębokie winno się wypalać lub zalewać gorącym olejem tylko w ostateczności, gdyż kompresy ze środkami ściągającymi znacznie lepiej służą gojeniu niż wrzący olej.
- No już gotowe, będzie się goić. Ale rany były zabrudzone, trzeba je obserwować i nie wolno ich moczyć. –Tłumaczył z powagą w głosie. – Macie za to szczęście, będę mógł Wam towarzyszyć i jeszcze przed spaniem, potem o świcie i przez parę najbliższych dni te rany doglądać. No postanowione. Czekajcie tylko się spakuje, nie ma tego dużo. – Ludo nie czekał na protesty, to nie były negocjacje, potraktował to jako pewnik i fakt dokonany. Zaczął więc zbierać pośpiesznie swoje klamoty i podczepił się do reszty drużyny.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 04-06-2018 o 19:24.
pi0t jest offline  
Stary 04-06-2018, 23:49   #94
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Noc Ostrzy

Gospoda ,,pod Rogatym Łbem”, Khazid Grentaz
15 Vorgeheim, 2529 K.I.
Północ

Wizyta u cyrulika okazała się być nadzwyczaj owocnym spotkaniem, choć nie takim, jakiego się z początku awanturnicy spodziewali. Strudzeni wędrowcy nie tylko opatrzyli swoje rany i zakupili lekarstwa u ekscentrycznego aptekarza, lecz także poznali przyszłego towarzysza podróży, który zaoferował poszukiwaczom przygód swój szeroki wachlarz umiejętności w zamian za pomoc w wydostaniu się z Khazid Grentaz, na co wszyscy ochoczo przystali ku wyraźnej satysfakcji niziołka.

Pobyt w chacie aptekarza przedłużył się znacząco; nie z powodu ilości pacjentów, którymi Ludo musiał się w trybie natychmiastowym zająć jeśli miał zamiar wieczorem opuścić areszt, choć z całą pewnością nie była to mała liczba, lecz głównym powodem dłuższej kuracji były poważne obrażenia, które niektórzy z awanturników otrzymali podczas podróży, o czym też niezbyt chętnie wspominali. Niziołek był jednak na tyle ciekawski, że postarał się wycisnąć z nich wszystkie interesujące go informacje, a czynił to całkiem umiejętnie, albowiem każdego pacjenta pytał o coś zupełnie innego i w konsekwencji zdołał ułożyć sobie w głowie pełen obraz panującej w drużynie sytuacji oraz przygód, które dotychczas przeżyli. Awanturnicy planowali odeskortować szlachcica Karla Lehmana do posiadanego przez jego rodzinę majątku nieopodal wsi Scharmbeck, a później, co też z kolei nie tak bardzo odpowiadało niziołkowi, wrócić do Khazid Grentaz i być może zająć się problemem pewnego straszydła w lokalnej kopalni. Ludo nasłuchał się zdecydowanie zbyt wielu historii o znikających bez śladu górnikach w trzewiach ziemi, żeby go tam teraz ciągnęło, a na dodatek już wcześniej grożono mu, że wrzucą go do tej nie-tak-do-końca opuszczonej kopalni i zostawią tam na całą noc, choć na szczęście dla niego, niezadowolone z jego usług krasnoludy na groźbach poprzestały. Jedyną zachętą dla tego przedsięwzięcia była sporych rozmiarów nagroda, którą oferował than oraz lokalny cech górniczy, ale mimo to niziołek nie widział tam za bardzo miejsca dla siebie...
To robota dla kopiących w ziemi krasnali, pomyślał krytycznie, kiedy słuchał opatrywanego Dietricha, powoli zaczynając powątpiewać w podjętą przez siebie decyzję włączenia się w ich szeregi. Z każdym kolejnym pacjentem robiło się jednak ciekawiej, a im dalej odbiegano wizjami w przyszłość, tym bardziej mu się ich plany podobały. Najdłużej musiał pracować nad ranną ręką Leliany, której strzała złamała kość promieniową i teraz trzeba było ją nastawić, aby ta mogła się zdrowo zrosnąć. To właśnie od niej dowiedział się najwięcej, bowiem pomiędzy krzykami i łzami bólu, kobieta zaczęła opowiadać o snutych przez awanturników planach, aby choć na chwilę zapomnieć o agonii, która towarzyszyła operacji ręki bez porządnego znieczulenia.
Dwa miesiące wcześniej opuścili Nuln z zamiarem dotarcia do Karak Hirn. Od samego początku nie planowali tam długo gościć, bowiem nawet najbardziej przyjaźnie nastawione krasnoludy nie są zbyt dobrymi gospodarzami wobec przedstawicieli innych ras, dlatego ich głównym celem niezmiennie pozostawały Księstwa Graniczne. O tym miejscu Ludo słyszał wiele opowieści, lecz nigdy dotąd nie miał okazji zobaczyć je na własne oczy, choć obecnie nie znajdowali się tak daleko od tych ziem, aby miało to być jakimś niemożliwym do zrealizowania marzeniem. Mimo to wysokie szczyty Gór Czarnych, które każdego dnia obserwował z okna swojego tymczasowego aresztu, wydawały się małemu niziołkowi niczym niemożliwa do pokonania bariera - kamienna ściana, za którą rozpościera się zupełnie inny, bardziej egzotyczny, ale również nieprzyjazny świat. Tak jak go to napawało lękiem, tak sama wizja tajemniczych i niezbadanych Księstw Granicznych pobudzała wyobraźnię oraz apetyt na przygody, nawet u kogoś tak bardzo przyzwyczajonego do wygód jak Ludo.


Kiedy nastał wieczór i ostatni z pacjentów opuścił progi jego tymczasowego aresztu, niziołek mógł po raz pierwszy od wielu dni zostawić daleko w tyle chatę aptekarza, spakować swój plecak i udać się na ustalone z awanturnikami miejsce. Był już wolny, choć intuicyjnie czuł, że każdy jego krok bacznie obserwuje jakiś strażnik, ukryty na murach z naładowaną kuszą w dłoni, a przynajmniej tak mu podpowiadała wyobraźnia. Wiedział, że nigdy nie będzie już tu mile widziany, dlatego do gospody ,,pod Rogatym Łbem”, której właścicielem nie przypadkiem był piwowar i prywatnie wielki koneser wysokoprocentowych trunków, Ludo przybył żwawym krokiem, myślami odbiegając do chwili, w której będzie mógł wreszcie opuścić tę przeklętą osadę.
Karczmarz Dulben okazał się być nadzwyczaj przyjaznym gospodarzem, choć sprawiał wrażenie bardziej skupionego na częstowaniu przybyszy własnymi wyrobami alkoholowymi i opowiadaniu o nich, aniżeli spełnianiu jakichkolwiek innych ich potrzeb. Mimo tego dość samolubnego nastawienia właściciela przybytku, awanturnicy zaraz po wejściu otrzymali klucze do dobrze utrzymanych pokojów, z których każde mieściło po trzy pojedyncze łóżka. Członkowie drużyny podzielili się pomiędzy trzy różne sypialnie, zostawiając w nich swoje rzeczy, następnie zeszli na dół, aby kontynuować picie i ucztowanie do późnego wieczora.
Atmosfera ku temu sprzyjała, albowiem tego dnia w karczmie nie było zbyt wielu gości. Poza kilkoma pijanymi górnikami, którzy przepijali właśnie ostatnie, ciężko zarobione pieniądze, w sporych rozmiarów sali głównej, zastawionej dębowymi stołami i niskimi zydlami, był jeszcze pewien potężnie zbudowany, rudobrody krasnolud, który w skupieniu przyglądał się awanturnikom znad swojego zacienionego stolika, mieszczącego się w rogu pomieszczenia. Nie było w jego zachowaniu nic nieprzyjaznego, ale każdy z przybyszy czuł na sobie ciężkie, badawcze spojrzenie nieznajomego, który w samotności żłopał piwo i od czasu do czasu zaciągał się tytoniem z ręcznie wystruganej fajki, przez cały ten czas ani razu nie odzywając się do nich, czy kogokolwiek innego. Po kilku kuflach złocistego napoju od karczmarza, nikomu już jego obecność nie przeszkadzała i mimowolnie wszyscy zdążyli o nim zapomnieć, szczególnie kiedy przyszła pora udać się do swoich łóżek. Pożegnali się wtedy z rubasznym karczmarzem, zachwalając sobie jego piwo, po czym trochę chwiejnym krokiem udali się na spoczynek. Nawet Lilou, która z początku opierała się próbom skosztowania miejscowego alkoholu, podążała na górę lekko wstawiona, a wszystko to za namową Hansa, któremu wyjątkowo zasmakowało piwo Dulbena i chciał się podzielić swoim odkryciem z towarzyszką podróży. Najbardziej pijanym był jednak Durak, który po skosztowaniu szlachetnego trunku, pokusił się o porównanie go do wyrobów Jozefa Bugmana i jego Krasnoludzkiej Kompanii Piwowarskiej, co szczególnie schlebiało karczmarzowi. Kilka kufli później musiał z drobną pomocą Dai wdrapywać się po schodach do swojego pokoju, ale i temu wyzwaniu sprostał...


Nad Starym Światem zapadła pochmurna noc, której gęste ciemności objęły całunem cały region Gór Czarnych, a w tym pewną niewielką, górniczą osadę, która spoczywała u zbocza szczytu Carag Grentaz, wtulona pomiędzy dwa, napierające na siebie, masywy górskie. Pomimo, że Mannslieb świecił w pełni, niewiele z jego tak bardzo pożądanego światła zdołało przebić się przez grubą warstwę chmur burzowych, które o tej porze roku były częstym widokiem w regionie. Paradoksalnie były one też jedynym źródłem światła, bowiem pojawiające się co jakiś czas odległe błyski na horyzoncie, na ułamek sekundy przeganiały panujące wokół ciemności. Dla grupy okrytych czarnymi jak otaczająca ich noc płaszczami skrytobójców, było to idealny moment, aby zaatakować i ostatecznie dopaść ściganą tygodniami ofiarę, której wydawało się, że znalazła bezpieczne schronienie za murami krasnoludzkiej fortecy i przez to stała się mniej czujna.
Z pomocą umieszczonego na końcu liny haka przedostali się niezauważeni przez fortyfikacje, po drodze mijając kilka patroli, które okazały się być niewystarczająco czujne, aby ich w porę wykryć. Przekradając się od drzwi do drzwi, z uliczki na uliczkę, udało im się dostać do górnej części miasta, gdzie według dostarczonych od szpiegów informacji, znajdować miała się ich ofiara w otoczeniu wynajętych ochroniarzy. Zaczekali aż wszyscy bywalcy gospody ,,pod Rogatym Łbem”, udadzą się do swoich łóżek, następnie wdrapali się na pierwsze piętro za pomocą sprzętu wspinaczkowego i przez okno prześlizgnęli się na główny korytarz, do którego prowadziły drzwi wszystkich sąsiadujących sypialni. Ich informator nie zdradził, w której z nich znajdował się Karl, ale na cztery pokoje, trzy z nich zajęte były przez szlachcica i jego ochroniarzy, więc nawet w przypadku początkowej pomyłki, szybko zdołają trafić na ten właściwy i naprawić swój błąd…

Lilou, która tej nocy miała problemy z zaśnięciem, wsłuchiwała się w tupot kotłujących się na korytarzu stóp. Usłyszała wypowiadane szeptem jakieś słowa, ale nic z tego nie zrozumiała. Prawdę mówiąc nie przykładała do tego zbyt wielkiej uwagi, bowiem po długiej wędrówce i równie ciężkiej walce ze snem, pragnęła już tylko zasnąć. Na chwilę zamknęła oczy, przywołując w myślach jakieś przyjemne wspomnienia, kiedy niespodziewanie nocną ciszę rozdarł głośny krzyk, niewątpliwie należący do słodkiej, małej Dai i ułamek sekundy po nim odezwał się kolejny, tym razem zdecydowanie męski i bardziej pijański okrzyk Duraka, lecz brzmiał on twardo, groźnie i nadzwyczaj bojowo, bowiem wypowiedziany został w języku krasnoludów, którym ta prastara rasa rzadko posługuje się w obecności cudzoziemców, a już na pewno nie bez powodu.
- Khaaazul Khazaaa! - Ryknął na całe gardło Durak, a chwilę później coś grzmotnęło z impetem o sąsiednią ścianę, tak iż z mebli pospadały co bardziej niestabilne przedmioty. Ten wywołany przez krasnoluda hałas niemalże natychmiast poderwał na równe nogi wszystkich awanturników, których nie zdołały zaalarmować głośne krzyki. W rezultacie wybiegli chwiejnym krokiem na korytarz tak, jak byli odziani w chwili snu; w ręku dzierżąc jedynie pośpiesznie złapany w drodze do wyjścia oręż.

Naprzeciw siebie bohaterowie ujrzeli grupę skrytych pod kapturami postaci, niewątpliwie ludzkich. Skrytobójcy trzymali w rękach nasączone trucizną sztylety, lecz na widok uzbrojonych awanturników natychmiast wypuścili je z rąk i sięgnęli po wiszące u boku miecze. Tuż za ich plecami, na podłodze pokoju, w którym wcześniej spali Durak oraz Dairaenn, leżał ranny Karl Lehman, a tuż obok niego prawie półnagi krasnolud mocował się z mężczyzną, który zadał sztyletem - mogłoby się wydawać - śmiertelny cios szlachcicowi.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 07-06-2018, 13:45   #95
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Lilou i Hans w pokoju

Hans tego wieczoru nie pił wiele, zresztą nie chciał by przypadkowo zabrakło dla Duraka. Można by rzec nawet, że Lilou za jego namową wypiła więcej niż on. Spędził za to czas na rozmowach z towarzyszami. Gdy robiło się już dość późno nawet jak na standardy łowcy, który rzadko kiedy chadzał spać przed północą udali się do pokoju. Można by stwierdzić, że elfka przykleiła się do niego jak do jedynego opiekuna. Nie czuła się bezpiecznie, tym bardziej że lekko wirowało jej w głowie. Szum w uszach zaś był nieznośny i Lilou nie czuła się komfortowo. Zawsze czujna i wrażliwa na dźwięki, po wypitym alkoholu i biorąc pod uwagę słabą głowę, wiedziała że nie zadba teraz o siebie samą.

Lilou dziękowała w duchu, że Ludo jest z nimi w pokoju. Nie to, żeby pragnęła pod niebiosa jego towarzystwa, ale był dobrym argumentem, aby nie robić niczego głupiego. Dlatego też niziołek spotkał się z jej uśmiechem, a nie niechęcią, kiedy zajęli wspólny pokój.

Nastolatka trzymając rękę Hansa została odprowadzona do swojego łóżka. Wciąż się uśmiechała, ale jakoś niemrawo. Z obojętnością zrzuciła z nóg buty, rozwalając je po pokoju niedbale. Jednym prawie trafiła Hansa w łydkę.
- Widać w różnych stanach mam dobre oko do celności - zażartowała cicho i czknęła wewnętrznie, bezgłośnie. Dało się jedynie zauważyć jak lekko podskoczyła na łóżku.
- No… prawie - skorygowała wiedząc, że but przefrunął obok, a nie uderzył w cel.
- Niezły cel, oby dziś w nocy się nic nie wydarzyło - Hans zakpił z przyjaciółki
- Spróbuj zasnąć rano będzie lepiej, - powiedział - albo i nie bo kac może cię męczyć.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego ciepło. Chwilę jeszcze przyglądała się Hansowi, jakby chcąc zapamiętać jego wygląd, po czym wślizgnęła się pod kołdrę i zakrywając nią ciało zdjęła wierzchnie ubranie, które zrzuciła na podłogę. Zupełnie zapomniała o swoim opatrunku.
- Jak twoja ręka? - zapytał jeszcze przed tym niż zgasił ostatnią świecę. - Mam ją obejrzeć?
- A mógłbyś? - spytała niemrawo zakrywajac się kołdrą aż po samą szyję.
- Mogę jeśli chcesz ale przy tak słabym świetle niewiele zobaczę - odpowiedział - a nie będziemy chyba budzić naszego nowego towarzysza.
- Pfff! - fuknęła stanowczo wywalając rękę na wierzch - Możesz go budzić, ale mnie nie dotknie! Jesteśmy z jednej sfory i tylko nawzajem dbać o siebie możemy, o! - wysapała swoją mądrość i aż przetarła policzek, czując jakieś łaskotanie jakiegoś pajączka

... chwilę później ...

Hans ucichł, ale nie mógł zasnąć rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. Cała ta ucieczka, podróż do Nuln bardzo zbliżyła go do Lilou, którą przestawał traktować jak siostrę. Była mu coraz bliższa i coraz bardziej go pociągała. W pewnej chwili wstał ze swojego łóżka i pod pretekstem sprawdzenia jak ta się czuje podszedł do jej posłania. Wyciągnął rękę w jej kierunku nie chcąc jej wystraszyć ona jednak nie spała. - Nie śpisz jeszcze? - zapytał przyciszonym głosem.

Elfka spojrzała na niego zmęczonymi oczami. Pokręciła przecząco głową patrząc na mężczyznę dosyć sennie.
- Nie mogę. Jakoś...źle się czuję - wysapała cichutko.
- Trzeba było nie pić tyle, skoro alkohol ci nie służy - skwitował Hans w głębi serca obwiniając się o złe samopoczucie przyjaciółki. - Przynieść ci miednicę? - zapytał. Lilou ponownie zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie w tym sensie. Po prostu czuję lęk. - przyznała jakby niechętnie, wstydząc się tego, że czasami tak się czuła. Hans wiedział, że w nocy miewała koszmary po których zanosiła się płaczem. I że czasami bała się, choć nie znała tego przyczyny. W tej chwili czuła się podobnie. Czuła niepokój, który nie pozwalał jej zasnąć.
- Chcesz się przytulić, albo spać w moim łóżku? - zapytał słysząc lęk w słowach dziewczyny.
Patrząc na niego w półmroku uśmiechnęła się lekko. Chwilę nic nie mówiła, zastanawiając się nad odpowiedzią. Chciała i to bardzo. Najlepiej obydwie z tych propozycji jednocześnie. Miała jednak wrażenie, że to byłoby niewłaściwe.
- Chyba jeszcze spróbuję sama. Najwyżej przyjdę do ciebie później, dobrze? -mruknęła cicho aby nie zbudzić śpiącego w pokoju Ludo.
- Dobranoc zatem mam nadzieję, że sen szybko przyjdzie. - odparł.

- Hans - zawołała półszeptem aby go zatrzymać - Czemu do mnie podszedles? - spytała zaciekawiona Lilou.
- Ponieważ chciałem cię pocałować - odparł i nie czekając na pozwolenie pocałował Lilou w jej słodkie jak miód usta. Przy okazji wsuwając rękę pod koc by dotknąć jej ciała.
Zanim słowa mężczyzny do niej całkowicie dotarły, ten przerodził je w czyn. Było to dla niej zbyt dużym szokiem, aby mogła się poddać bez zająknięcia temu, co Hans zaczął robić. Gdyby to były tylko zwykłe, niewinne cmoknięcie na dobranoc, ucieszyłaby się. Ale to był prawdziwy pocałunek, a jeszcze gdy poczuła wkradającą się pod kołdrę szorstką dłoń, podskoczyła.
- Co ty...?! - odsunęła się gwałtownie przyciskając się plecami do ściany, przy którym stało jej łóżko. Pociągnęła ze sobą kołdrę przyciskając do piersi i patrząc na niego oszołomiona. Jej policzki zrobiły się całe czerwone, oddech przyspieszył jak tętno, zaś samo serce omal nie wyskoczyło zza krat żeber. Nie kontrolowała tego, jak głośno to powiedziała i nie miała pojęcia czy śpiący nieopodal Ludo tego nie słyszał.

W tej chwili usłyszeli hałasy na korytarzu ...
 

Ostatnio edytowane przez Feniu : 07-06-2018 o 13:49.
Feniu jest offline  
Stary 07-06-2018, 17:50   #96
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W umiejętności Ludo jako golibrody Dietrich co najmniej powątpiewał. I tak był pełen podziwu dla krasnoludów, których brody Ludo (delikatnie mówiąc) nieco zeszpecił. Ale jako medyk Ludo spisał się znakomicie i pod tym względem Dietrich nie miał mu nic do zarzucenia. I musiał przyznać, że krasnoludy dobrze zrobiły, nakładając na medyka karę w postaci aresztu i prac na rzecz społeczeństwa, zamiast zrzucić go w najbliższą przepaść lub zesłać do kopalni w której straszy.

- Świetna robota! - stwierdził, jako że po opatrunku poczuł się o wiele lepiej. - W razie konieczności, która, mam nadzieję, nie nastąpi, ponownie się zgłoszę.

* * *


Chociaż i zdrowie i humor poprawiły mu się po wizycie u medyka, to i tak nie miał zbytniej ochoty na siedzenie do rana nad piwem i prowadzenie z kompanami rozmów o wszystkim i niczym. Podróż jednak była męcząca, a rana nie umilała życia. Lepiej więc było odpocząć i się wyspać, niż bezproduktywnie tracić czas.

* * *


Noc jednak nie przebiegła tak spokojnie, jak by sobie tego Dietrich życzył. A powodem nie byli ani pijani goście gospody, ani też chrapiący współlokatorzy.

Choć był zmęczony, to nie spał na tyle twardo, by nie obudziły go głośne krzyki, świadczące o tym, że ponownie ktoś ze 'swoich' znalazł się w tarapatach.
Nie tracił czasu na zbyt długie ubieranie się, więc w miarę szybko znalazł się na korytarzu z mieczem w jednej dłoni i grłaczem w drugiej.
Miał nadzieję, że widok tej drugiej broni uspokoi co gorliwszych przeciwników...
 
Kerm jest offline  
Stary 09-06-2018, 18:23   #97
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Gospoda ,,pod Rogatym Łbem”, Khazid Grentaz
15 Vorgeheim, 2529 K.I.
Noc


Kyan wreszcie dotarł do osady górniczej znużony podróżą rzucił coś na ząb złapał oddech w Gospodzie w której się zatrzymał. W Karak Hirn trafił na wysłannika cechu górniczego, który
poszukiwał śmiałków i wykrzykiwał o nagrodzie od tutejszego możnowładcy za uporaniem się z problemem. Ponoć tamtejsza kopalnia stała się miejscem niebezpiecznym i coraz więcej górników nie wracało ze swoich szycht. Cokolwiek nie zagnieździło się w kopalni bądź do czegokolwiek się dokopali
zaczęło utrudniać wydobycie i zyskiwanie profitów. Nic tak nie wkurwia khazadów jak uszczuplanie ich skarbca i odcinanie od kruszców, a już w szczególności Rady cechu.
Porankiem planował zasięgnąć języka w owym „problemie” może będzie mógł jakoś pomóc a jego sakiewce zda się nieco więcej słodkiego ciężaru niż obecnie nosi.
Gdy noc nastała, a Kyan nie będąc na szlaku mógł w końcu pozwolić sobie odłożyć młot poza zasięg dłoni tudzież dać odpocząć ciału od tak znajomego ciężaru kolczugi i zamierzał z tego skorzystać.
Zbyt długo w niej jadł żył spał więc teraz gdy się jej pozbył czuł się dziwnie nagi. Przemył masywne ramiona w wiadrze z woda oraz pysk i legnął na sienniku i zapadł w sen.
Płynął w snach po Górach Krańca Świata, tunelach pod Karak Azul… gdy brutalnie ze snu wyrwał go okrzyk wojenny … krasnoludzki!.

Otworzył oczy szeroko, zrywając się na równe nogi gotów stawić opór przeciwnikom. Przez chwile się zawahał myśląc ze to senna mara jeno, jednak z chwili na chwile dało się słyszeć tumult za drzwiami.
Warknął.
Złapał garścią Kurtę wciągając ją na siebie następnie wciągnął kolczugę przez głowę i osadził hełm na swym odwiecznym miejscu. Spiął nogawice i spojrzał na tarcze i młociw leniwie opierające się o ścianę. Uznał że jeżeli zagrożenie zostałoby spacyfikowane do czasu aż nie założy opancerzenia, znaczy że jego wsparcie było zbędne, a jeśli ma być solidną pomocą to nie wybiega się jak goblin na walke z gołymi jajcami.
Sięgnął po tarcze i dobył zamaszystym ruchem młociwa. Słysząc wyraźnie skąd dochodził okrzyk rozwarł drzwi i ruszył do pokoju naprzeciw wbijając się przez odrzwia z impetem.
Zobaczył jak postać wbija sztylet w jakaś zwiniętą kulkę wielkości odchodu trolla i umyka w stronę okiennicy by zaraz spostrzec walczącego poranionego khazada z druga postacią.

Z okrzykiem "GRIMNIRRRRRR!" na ustach, kręcąc ogromne młyńce młotem i tocząc wściekła piane z ust, rzucił się w stronę okiennicy wyprowadzając cios prosto w plecy który wydusił cały dech z przeciwnika wybałuszając mu oczy na wierzch. Złapał sucz za sierść i wciągnął z powrotem widząc jak impet ciosu wypycha ja za okno.

– Prrrr! Kurwo… jesio z tobom nie skonczyłżem – rzucając ją na środek pokoju. [i] - Zotończ zy mnom - splunął z obrzydzeniem na ziemię, po czym rzucił się ze swoim młotem na kobietę.

Postać wyprowadziła serie kujących i ciętych ciosów, a wszystkie z nich ześliznęły się po hełmie kolczudze czy też tarczy.

-Kiedy przeciwnik jest przygotowany, to ni jezd juże tok łatwo, ni? - zakpił z niej Kyan rechocząc obrzydliwie

Wtem jakowa postać wyrosła za jej plecami jednym ciosem powalając ją, a drugim ogłuszając.Nagle w pokoju zaroiło się od przybyszów, których już Kyan widział wcześniej w karczmie.

– Ktuś chybo nastaje nieco na wosze żywota – spojrzał po trójce leżących w pokoju ciężko rannych osobach
Kyan tracił butem odwracając na plecy postać z którą walczył i zauważył znak chaosu na jej ramieniu.

Splunął kwaśno na ziemie.

– Znoki Chaosu… – wypluł te słowa niczym jad

Uniósł młot i dwoma potężnymi ciosami w kolana przetracił jej kulawce gruchocząc kości i rzepki, następnie klęknął przy niej i wyłamał jej nadgarstki do zewnątrz aż nie pękły z chrzęstem.

– Tyroz jezd bezbronna ani nic w lapie nie uniesie nie mówiąc o walce, ani nie ucieknie…nowyt na recach. I ni trzo jej wiomzać. – zarechotał okrutnie Kyan

Spojrzał Kyan na nieprzytomnego rannego khazada klękając przy nim.

– Braciok… trza posłać po cyrulika, mocno oberwoł, jo niestety ni znom siem na sprawach lopiduchów. – wymamrotał

Wstał i odsunął się nieco

- Trzo zawezwać stroż, Chaosyci tok blisko Karak Hirn to nie jezd widok codzienny. Moży to ma związek z kopalniom…hmmm… dziwne… trza by jom przesluchoc…nic tok nie nadaje prawdomówności niźli parę rozgrzanych prętów i żywy ogień. Moży być ich wincyj... Wy takoż przybylista na wezwanie Thana w sprawie kopalni i sowita nagrode jakom ogłosił? – potarł brodę krasnolud

Krasnolud rozejrzał po Sali.

 
__________________
# Kyan Thravarsson - #Saga Kapłanów Żelaza by Vix -> #W objęciach mrozu by Kenshi -> #Nie wszystko złoto, co się świeci by Warlock
# Thravar Griddsson R.I.P. - #Żądza Zemsty by Warlock

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 09-06-2018 o 22:12.
PanDwarf jest offline  
Stary 09-06-2018, 20:40   #98
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Gdy zawitali do gospody, Lilou nie miała ochoty na picie. Wiedziała, że ma kiepską głowę i jedna lampka wina to było wszystko na co sobie zazwyczaj pozwalała. Oczywiście zdarzało jej się za życia w Marienburgu chlać ze swoim gangiem, wtedy jednak otaczali ją Hans i Albrecht, którzy zawsze o nią dbali. Ze smutkiem wspominała Albrechta, nie mogąc wciąż zrozumieć tego, co im zrobił. Podobne spojrzenie smutku posłała Hansowi, który być może w formie poprawienia humoru i sobie, i elfce, uznał za właściwe pozwolenie sobie na wypicie więcej niż na co dzień. Tym bardziej, że wśród krasnoludów czuli się pozornie bezpieczni, a być może przez najbliższe tygodnie możliwość spoczynku w takim przybytku się nie trafi.

Liselilyumea poddała się więc pod opiekę swojego towarzysza, któremu ufała bezgranicznie. Wierzyła w niego i jemu. Z każdym kolejnym łykiem mocnych trunków, coraz chętniej się mu przyglądała, oceniając wygląd jak i cechy charakteru. Podobało jej się to, jaki był w stosunku do niej i w stosunku do innych. Różniło się to bowiem od siebie. Lubiła jego siłę, lekki uśmiech, troskę oraz dłonie. Te ostatnie podobały jej się szczególnie i przyjemnie jej się patrzyło na to, jak dotyka jej opatrunku. Kiedyś powiedziałaby, że to jej brat, ale odkąd uciekli za mury Marienburga mając tylko siebie, zaczynała czuć do niego więcej ciepła oraz bardziej się stresowała, kiedy byli bardzo blisko siebie - kiedyś spanie w jednym łóżku i to jak głaskał ją po głowie, gdy zbudził ją koszmar, traktowała jako opiekę. Teraz jej serce biłoby jak szalone, gdyby do tego doszło.

Późnym wieczorem po schodach szła już skołowana. Co chwila musiała mrugać oczami, aby przepędzić sprzed linii wzroku falujące i wirujące obrazy, które uniemożliwiały jej płynne dotarcie do pokoju. Na szczęście miała oparcie w postaci silnego ramienia Łowcy Głów i udało jej się osiągnąć sukces. Szybko położyła się do łóżka i rozebrała pod kołdrą. Zazwyczaj nie wykazywała takiej nieśmiałości przy Hansie, ale teraz czuła różnicę i bała się jego krytyki. Lilou była bowiem szczupła i brak jej było wyrazistych i pełnych kształtów. Miała małe piersi, chudy tyłek i nie sądziła by to mogło być ładne. Co najwyżej nieodstraszające. Poza tym dzielili pokój z Ludo, więc miała dobry argument, gdyby Hans poczuł zdziwienie.

Po tym gdy jej towarzysz opatrzył jej rękę, z pomocą sprzętu cyrulika, którego ten im użyczył, elfka próbowała zasnąć. Niestety, tej nocy czuła dziwny niepokój i niepewność, które nie dawały jej spać. Bała się, choć nie znała powodu swojego lęku. Leżała tak już jakiś czas, spoglądając na drzwi pokoju. W okolicy słyszała szmery i szepty, jednak nie zwracała na to większej uwagi - chciała spać i to na tym powinna się skupić.
Po pewnym czasie ze swego posłania wstał Hans. Podszedł do niej i obydwoje byli zaskoczeni - on, że ta nie śpi, a ona, że do niej podszedł. Wymienili parę zdań bez znaczenia, dlatego też zdziwiona elfka postanowiła go spytać o prawdziwy powód. Bo przecież to, co powiedział mógł równie dobrze z łóżka. Jego odpowiedź, a potem to co uczynił, wprowadziło młodą dziewczynę w prawdziwy szok. Nie to, żeby nigdy o tym nie marzyła i sobie nie wyobrażała, jednak przejście do czynu jakby ją przeraziło. Nie pomyślałaby nigdy, że Hans jest nią zainteresowany w ten sposób, choć tłumaczyła to sobie nadmiarem alkoholu. Nie raz w końcu pamiętała jak chłopcy z gangu próbowali ją dotykać lub podrywać, ale tylko gdy naprawdę się schlali jak świnie. W końcu była dziewczyną i posiadała to, co ich interesowało, uważała wręcz że to normalne, choć nie czuła się do końca bezpiecznie. Odskoczyła więc pod ścianę, patrząc na Łowcę wielkimi jak monety oczami i chowając tors pod kołdrą, którą to chwyciła w objęcia.

Nie dano im jednak czasu ni sposobności do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, gdyż na korytarzu rozpoczęło się coś, co nie brzmiało dobrze. Wszyscy jak poparzeni chwycili broń i wybiegli tak jak stali, nie przejmując się już kusym ubiorem i ciałem, które w większości było odsłonięte i nagie. Dosyć szybko sytuacja w oczach Lilou stała się krytyczna. Nie mogła pozwolić na to, by Hans bronił jej aż do śmierci, a miała wrażenie, że właśnie stoi u jej progu. Nie miała czasu na zastanawianie się. Wzięła rozbieg i z impetem wpadła na Hansa, wpychając go do pokoju i stając na jego miejscu, twarzą w twarz z rozwścieczonym skrytobójcą. Nie pamiętała kiedy ostatnio była tak blisko wroga, skupiając się zawsze na walce dystansowej. Miała jednak w sobie dość odwagi by stać hardo i nie okazać strachu, nawet wtedy, gdy przeciwnik dotkliwie rozszarpał jej skórę i mięśnie uda, ostrym jak brzytwa sztyletem. Syknęła z bólu, a w oczach mimowolnie pojawiły się łzy. I właśnie wtedy, tuż przed nią pojawił się Hans, który jednym płynnym ruchem miecza powalił skrytobójcę, ratując tym samym życie drobnej elfki. Była pełna podziwu i wdzięczności.

Inni dawali sobie radę, mieli przewagę liczebną, więc Lilou postanowiła pokuśtykać do pokoju. Zostawiając za sobą ślady obficie płynącej krwi, powłóczyła nogą i usiadła na swoim łóżku, próbując zatamować krwawienie własnymi dłońmi. Czuła ciepłe łzy na własnych policzkach i choć nie płakała jak bóbr, nie potrafiła po prostu ich zatrzymać. Płynęły samowolnie, głównie z bólu. Uśmiechnęła się kiedy do pokoju wparowała Leliana i od razu zabrała się za poharatane i krwawiące udo.

- Dobrze, że czujesz się lepiej - powiedziała w jej kierunku elfka, naprawdę się ciesząc, że ją widzi. Nie chciała aby niziołek jej dotykał i to nie dlatego, że się go brzydziła. Po prostu póki co nie potrafiła mu zaufać.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 09-06-2018 o 20:48.
Nami jest offline  
Stary 10-06-2018, 00:15   #99
 
Ascard's Avatar
 
Reputacja: 1 Ascard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputację
Górnicze miasto Khazid Grentaz było dla Słowika czymś kompletnie niezwykłym. Brukowane ulice, patrole straży, wiele kramów i warsztatów rzemieślniczych. Udało mu się nawet sprzedać swój stary topór, którego jakość była dalece gorsza aniżeli prezentu od Thubendorfa Mordinssona. Cena jaką otrzymał od krasnoludzkiego kowala była mało zadowalająca. Chłopak w duchu przyznawał mu racje, mimo to targował się zawzięcie jak to miał w zwyczaju. Zakupił za to spory kawał liny, która nigdy nie wiadomo kiedy mogła się przydać. Ruszył dalej w miasto podziwiając architekturę. Każdy budynek solidny i przykryty dachówką zapewniał bezpieczne schronienie tutejszym "Dawi". Parę razy powtórzył nowe słowo bawiąc się jego krótkim acz dźwięcznym brzmieniem. Myślami wrócił do Oshausen. Dotąd cały jego świat stanowiło parę chat rodzinnej wioski. Tutaj mieszkańców chronił porządny mur i regularne straże. Młody chłopak był pewny, że nie ma tu problemu z bandytami pokroju tych którzy wybili jego bliskich. Wkrótce przewrotny los udowodnił, że młodzieniec wciąż był żółtodziobem w tym okrutnym świecie.

***
Wieczerza przebiegła w spokojnej, wręcz radosnej atmosferze. Pierwszy raz od wyruszenia z Oshausen mieli dach nad głową a na wszystkich czekały ciepłe łóżka. Słowikowi szczególnie to odpowiadało. Pomimo iż wychowywał się w ubóstwie i nieco przywykł do koczowniczego życia węglarzy, to rad był po raz pierwszy od dłuższego czasu przytulić głowę do poduszki. Nim sen go zmorzył, młodzieniec rozmyślał o jego nowej kompanii. Czekała ich jeszcze podróż do włości Karla. Słowik obiecał sobie, że poprosi któregoś z towarzyszy o parę lekcji strzelania z łuku. Trzeba w końcu zrobić użytek ze zdobycznej broni. Gdy już zamknął oczy i niemal odpłynął w objęcie rozkosznej nieświadomości, dotarły do jego uszu ciche szepty i delikatne stąpnięcia na korytarzu. Wydało mu się to podejrzane dlatego powoli usiadł na łóżku nadal wsłuchując się w odgłosy. Pierwszy był pisk bez wątpienia należący do Dai, bo dochodzący z sąsiedniego pokoju. Momentalnie zawtórował mu okrzyk Duraka. Słowik już był na nogach. Zdążył tylko wciągnąć portki na tyłek, złapać broń i jako pierwszy dopadł drzwi. Za sobą słyszał ciężkie kroki oznaczające, że Dietrich jest tuż za nim. W korytarzu jego oczom ukazała się grupa ubranych na czarno postaci, które bez wątpienia miały złe zamiary. Słowikowi stanęła przed oczami spalona chata i pomordowani bliscy. Widział ich przez ułamek sekundy ale wystarczyło to aby wyzwolić w nim wodospad emocji. Spowodowało to napływ sił jakich młodzieniec się nie spodziewał. Jakby sami bogowie dali mu moc pomszczenia bliskich. Z mordem w oczach i żyłami przepełnionymi płynną furią natarł na bandytów. Pierwszego od razu pozbawił głowy jednym płynnym cięciem którego nie powstydził by się żaden imperialny kat. Warknął złowrogo i natarł ponownie tym razem pudłując o milimetry. Topór raz puszczony w ruch wbił się w ścianę powodując fontannę drzazg. Chłopak odruchowo zastawił się tarczą, lecz w tym momencie głośny huk spowił na moment scenę w dymie. Gdy kurz opadł chłopak zobaczył jak ostatni żyjący bandyta cofa się w stronę pokoju z którego dobiegały odgłosy walki. Słowik szarpnięciem uwolnił broń i skoczył do przodu. Dietrichowi udało się śmiertelnie ugodzić bandytę, który próbował zastawić im drogę. Słowik nie czekając na nic przeskoczył przez osuwającego się intruza i wparował do pokoju niczym huragan. Nie zawahał się widząc krwawą rzeź i od razu zaatakował ostatnią postać odzianą w czerń. Dopiero gdy pod jego ciosem padła na kolana i wysyczała do niego pragnienie śmierci chłopak zdał sobie sprawę, że to kobieta. Nie spełnił jednak jej przepełnionej jadem prośby i jedynie krótkim silnym ciosem tarczy posłał ją w otchłań nieświadomości. Dopiero wtedy odetchnął ciężko a wraz z parsknięciem uleciały z niego ostatnie fale gniewu. Rozejrzał się zaniepokojony o stan towarzyszy i ich pracodawcy.
- Ludo, LUDO! - ryknął Słowik przypominając sobie imię nowo poznanego cyrulika. Miał zamiar pomóc rannym jak tylko potrafił. Obcy krasnolud coś do niego mówił ale zmęczonemu Słowikowi trudno było zrozumieć jego dziwny i ciężki Reichspiel. Za to jego czyny były nad wyraz wymowne gdy potrzaskał kobiecie kości. Chłopak przeszukał jeszcze bezwładne ciało i znalazł dziwny zapieczętowany flakon oraz parę innych rzeczy, które skrzętnie przygarnął. Korony podzieli się potem teraz trzeba ogarnąć tą sytuację i czekać na przybycie straży.
 

Ostatnio edytowane przez Ascard : 10-06-2018 o 13:57.
Ascard jest offline  
Stary 10-06-2018, 20:51   #100
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Ostatnie dni dla Hansa były trudne. Rozterki związane z Lilou oraz ciężka sytuacja w jakiej obecnie się znaleźli sprawiały, że ból głowy ustępował go jedynie na chwilę. Nawet alkohol nie pomagał, choć dodawał odwagi. To co zrobił dzisiejszej nocy było głupie, ale wiedział, że oboje tego chcą...

Gdy wybiegł z pokoju z garłaczem w ręku i mieczem u pasa nie spodziewał się, że będą mieli do czynienia z zawodowcami, tak przynajmniej wyglądała grupka zbirów, która niewiadomym sposobem dostała się do karczmy.

Zaskoczony Hans nie był w stanie oddać strzały, gdyż zaatakowany przez jednego ze skrytobójców musiał bronić się walcząć wręcz. Ostatnio jednak zaczął powątpiewać w swe zdolności bojowe, w zasadzie to szło mu chyba najgorzej z całej drużyny. Rozharatany bok tylko potwierdzał jego przekonania, pewnie gdyby nie Lilou skończył by marnie. Ta jednak odepchnęła go od oponenta. Sama poważnie zraniona walczyła z tak wielką determinacją z jaką nigdy jeszcze nie widział. Hans dokończył dzieła pozbawiając skrytobójce życia skracając go o głowę.

Nie czas jednak na odpoczynek, zmusił się do wysiłku i ruszył za elfką by nieść jej pomoc. Na przeszkodzie jednak stanął mu następny z przeciwników, który choć sam zagrodził mu drogę zginął marnie spod miecza Duraka.

Gdy przeciwnicy zostali pokonani, nie dbając zbytnio o swe rany podbiegł zobaczyć co dzieje się z Lilou. Ta choć przytomna była ranna, dzięki bogom Leliana zajęła się już opatrywaniem jej rany. Szybko wrócił do swych rzeczy i wyciągając zakupioną poprzedniego wieczoru flaszkę, a wróciwszy do elfki wlał do ust przyjaciółki cierpki płyn. - To ci pomoże, obiecuję, wypij to. - rzekł wpół szeptem - Przepraszam.
 
Feniu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172