Wiercipipek - Ja pierdolę - szepnął do siebie załamany druit kładąc dłoń na czole.
Masował skronie przez dobre 5 minut, a Ty patrzyłeś na niego bezdennie durnym spojrzeniem oczekując reakcji, niczym wychowawca w klasie podstawowej, gdy przyłapał uczniów palących jaskółcze ziele w męskim szalecie. - Są nagietki, Ty grubobleśniaku ze zrośniętymi brwiami w zgięciach kolan! Chyba to ja tu jestem znawcą przyrody i członkiem Klubu Ratujmy Ćwikłołaki, prawda? Weź ić stont, bo kolega już ten no...robi 6 podejście...no...do siebie. Znaczy z niego w efekcie jest, bo widzisz jakie ma drgawki w nadgarstku i przedramienieniu. Jeszcze trochę taki akcji i się wypsztyka na amen z żołnierzyków i się odwodni - spojrzał na Ciebie z nadzieją, że opuścisz jego strefę komfortu, która zagniatałeś kwantową projekcją swojej dekadenckiej niewiedzy o czymkolwiek. - Idź tam - wskazał palcem kierunek dokładnie za Twoimi plecami. - Jest tam polana pełna nagietków, to takie całkowicie pomarańczowe kwiatki, tylko łodyżkę mają zieloną, paimał? A, i nie rozmawiaj z nieznajomymi, a gdyby jakiś Cię nagabywał to strzel go w jaja i biegnij w stronę najbliższego posterunku milicji wiejskiej. Albo nie, lepiej po prostu zrób co masz zrobić i wracaj, tępochujku, dobrze? Zbysiu
Zaczęła się ostra napierka z Hektorem. Najpierw słowna, którą w sumie ogarnąłeś tylko w ojczystym języku, a i tak z błędami fleksyjnymi, składniowymi, interpunkcyjnymi i ortograficznymi. Ten Ci odpowiedział kanonadą w jakimś grypserskim wykonaniu. Gdy podłapałeś, że chyba miał coś wspólnego z więziennictwem, ale bardziej takim od strony zamkniętego pomieszczenia, rzuciłeś, że jest cwelem.
I wteeeedy jak się zaczęła rzeźnia to sam nie ogarnąłeś sytuacji. Zamalował Cię prawilnie w pysk, a ponieważ Ty z przemocy fizycznej to tylko rozgotowane szparagi, chlusnąłeś z nosa mu prosto w oczy.
Morda boli Cię jak siemasz, ale Hektor dosłownie zawył, gdy Twoja hemoglobina przypuściła szturm na jego organy wewnętrzne. Musisz przyznać jedno, że ten alternatywno-jakiśtam świat jest dobrze zjebany, chyba że to wszystko wytwór Twojego mózgu, a wtedy serio będziesz musiał odreagować odkrycie prawdy o sobie. Nie obejdzie się bez tony narkotyków al dente, alkoholu, chętnych szmateksów spod remizy i urywania się filmu. I tak cały tydzień. Tylko potrza na to sporo dekli, więc ta akcja z czarnoksiężnikiem musi wypalić. I oby to nie był jakiś biedny obdartus, bo go zabijesz. A, Ty i tak chciałeś go zabić. To go znekrofilujesz czarami i zabijesz ponownie!
Nagle wszyscy zamilkli. Nie wiesz o co chodzi, ale takie miny zazwyczaj mają dwie kategorie osób:
1) przerażone wzrostem cen owsa na stacji karmienia zwierząt pociągowych;
2) przerażone zbliżającym się unicestwieniem, które znajduje się za Twoimi plecami.
Spojrzałeś za siebie. O kurwa. Wielka czarna dziura widnieje na niebie i zaczyna wszystko zasysać. Hektora wciągnęło od razu, pizdek piszczał jak miękka picza. Wygrałeś. Tylko chyba zaraz zginiesz, a do tego w jakiejś dziurze, która wydaje odgłos, jakby cały wszechświat pierdział. Wirkucipek
Zbysław wydał z siebie strasznie obrzydliwy dźwięk. Jakby jego ciało się rozrywało w bulgocącym bagnie. - O bożuuu, jak on się spierdział! - Druit złapał się za nos. Wyjął z ogniska krótki żarzący się kawałek drewienka i wypalił sobie włosy w nosie. - Chcesz? Dzięki temu czujesz tylko smród palonych włochów z dupska, a to co on z siebie wypuszcza to jakiś koszmar senny kapłana na amfetaminie.
Zbysław puszcza bąki raz za razem. Aż ogień pod kociołkiem mocniej płonie, takie stężenie gazu w powietrzu.
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! |