Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2018, 22:08   #528
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Skok w nieznane doświadczenie...

Tymczasem chłopiec z pomocą Domenika doczłapał do obelisku. Dotknął go i skoncentrował się.
- To portal - szepnął. - Musimy go zamknąć…
- Domyślam się, że tylko ty możesz to zrobić? – Zapytała podchodząc bliżej do chłopca. Postanowiła poczekać aż nie będzie już niczego niepokojącego. Dopiero wtedy razem opuszczą budynek.
- Ale jak? - zapytał szaman, spoglądając na nią niepewnie. Wydawał się równie zagubiony, jak każdy inny chłopiec, który znalazłby się na jego miejscu. - Ja… nie wiem jak. Jestem… zmęczony…
- Ale portal trzeba zamknąć - sówka zgodziła się.
~ To pytanie ostatnio prześladuje mnie ~ skwitowała w myślach Lotte. Oplotła palcami brodę i chwilę zastanawiała się.
- Mówiłeś, że ten obelisk przekazuje ci jakoś wiedzę, może jak dotkniesz go, to poczujesz co masz zrobić… - Zaczęła niepewnie, po czym zwróciła się do ducha. – A ty nie wiesz jak to zrobić?
- Chyba nie da się tego zrobić z tej strony - odpowiedziała sowa. - Ktoś musi przejść i spróbować uczynić to, wkraczając do duchowego świata.
Ismo spojrzał na sowę z zastanowieniem.
- Być może wyładowałoby to część energii… Obelisk przekazał mi wiedzę, jednak nic nie wspominano o takich przypadkach - mruknął, patrząc na ogromny słup światła przebijającego sklepienie. - To raczej niestandardowe. Chyba musimy zdać się na instynkt - dodał, po czym kiwnął do siebie głową. - Zrobię to. Skorzystam z portalu - dodał.
- Nie puścimy cię samego - Domenico prędko dodał. - Nie w takim stanie. Czy to naprawdę nie może poczekać?
Jednak Ismo był zdeterminowany, aby jak najszybciej zneutralizować atomową bombę, jaką był aktywowany obelisk, zanim ta wybuchnie. Nic nie odpowiedział, a jedynie pokręcił głową. Domenico westchnął.
- Jedno z nas będzie musiało udać się z nim, a drugie poinformować Tallę o odkryciu - rzekł do Lotte.
- Brzmi jak one way ticket, a moja intuicja ostatnio szwankuje - odparła z pełną powagą. – To nie może czekać, takich rzeczy nie zostawia się. I tak, trzeba przekazać wers i informacje o obelisku, bo jak nam się nie powiedzie, to ktoś musi mieć wstępne rozeznanie, aby skutecznie i szybko przeciwdziałać. Gramy w kamień, papier i nożyce? – Spojrzała pytająco na Dorę.
- To zbyt poważna decyzja i kwestia, aby rozstrzygnąć ją grą - odpowiedział Włoch, po czym westchnął. - Dalej nie masz zasięgu? - zapytał.
Kiedy Lotte sprawdziła, okazało się, że nic nie zmieniło się od ostatniego czasu, kiedy patrzyła na wyświetlacz.
- Nie wiemy, na jakim obszarze obelisk blokuje sieć - Włoch skrzywił się. - A co, jeśli nie wystarczy wyjechać z miasta? A spędziliśmy tutaj i tak bardzo dużo czasu… Tallah nie może czekać. Bo najlepszą opcją byłoby powiadomienie jej, a potem wspólne udanie się na drugą stronę… Ale chyba nie mamy na to czasu…
- Dobrze, ja pójdę, mam mało do stracenia, w razie gdybym miała nie wrócić i chyba bardziej stalowe nerwy od ciebie, bez urazy. – Stwierdziła pokiwawszy przecząco głową, patrząc na wyświetlacz telefonu. Poczuła się jak stary wyjadacz, choć nie uważała się za niego i postanowiła poprawić się trochę. – Mniej niebezpieczne, ale bardzo ważne jest skontaktowanie się z Tallah i przekazanie jej i wersetu i informacji o tym portalu.
Mężczyzna patrzył na nią przez chwilę, po czym skinął głową.
- Jesteś pewna? Będziesz w stanie? Bo jeśli, tak jak mówisz, to podróż w jedną stronę… - zawiesił głos. - Postaram się sprowadzić pomoc tak szybko, jak to tylko możliwe.
- Nie martw się Domenico – odpowiedziała bardzo łagodnie i spokojnie, czym samą siebie zadziwiła, że była pewna swojej decyzji. – Sporo przeżyłam w ostatnim roku i na tej misji… Jestem silniejsza o te doświadczenia, poradzę sobie. – Pokiwała głową, po czym spojrzała na Ismo. – Nie o siebie się jednak martwię najbardziej… Nie ma co trwonić czasu. Ismo, poradzimy sobie jakoś, będziemy polegać na twojej intuicji.
- Jesteś bardzo odważna. Na pewno bardziej ode mnie. I od większości znanych mi osób… zdecydowanej większości - rzekł.
- Dam radę stać, możesz mnie puścić - rzekł Ismo. Wnet Włoch odsunął się, choć niechętnie. Spojrzał na młodego szamana, jakby oczekując, że ten zaraz przewróci się. Co jednak nie wydarzyło się.
Kiedy Lotte podeszła bliżej, Pajari skinął głową.
- Jesteś gotowa? - zapytał. - Nie wiemy, co znajdziemy po drugiej stronie… - zawiesił głos. - Już nawet nie sugeruję, że powinniśmy być gotowi na wszystko… ale dobrze byłoby, gdybyśmy przygotowali się chociażby na cokolwiek… - spróbował zażartować.
- Wiesz co, nauczyłam się, że na to nie da się być gotowym, trzeba po prostu zmierzyć się z tym. – Uśmiechnęła się tak jakby to nie był żaden problem. Nawet zbytnio nie oszukiwała się, bo czuła się lepiej idąc nieprzygotowana, bo jak to robiła i tak to nic nie dawało. Złapała chłopca za rękę. – Wiem jedno, naszym celem jest usunięcie zagrożenia jakie niesie za sobą ten portal, to silna motywacja. Zresztą będziemy tam razem, to zawsze lepiej niż mierzyć się z czym samemu.
Ismo uśmiechnął się do niej szeroko.
- Byłbym w stanie pójść tam sam… - zawiesił głos. - Ale… ale cieszę się, że nie muszę. Dobrze, że będziesz ze mną. Będzie mi raźniej… - zapewnił ją.
Dora westchnął.
- Wiem, jak ważne jest przekazanie wersetu… Ale w tej chwili czuję się jak bezużyteczny tchórz… - jęknął. - Może Tallah da sobie radę bez zlepka tych nawiedzonych słów? - zapytał z nadzieją.
- Z jednej strony chciałabym żebyś z nami poszedł, ale niestety z drugiej to nie logiczne – spojrzała na kolegę. – Po kontakcie z takimi sytuacjami, zdobyte doświadczenie jest bezcenne i zawsze przydaje się w naszej pracy, mimo że jest ryzykowne. Eh… Sam zdecyduj, ja nie powinnam tego za ciebie robić.
Mężczyzna westchnął.
- Mówisz, że to nielogiczne… Naprawdę tak myślisz? - podniósł na nią wzrok. Wydawał się wahać. - Rzeczywiście… Luigi i Marika umarli… i ten Konsument pewnie też… za te słowa. Jeżeli nie przekażemy ich Talli, to tak, jakby ich poświęcenie poszło na marne - wydawał się osowiały. - Nie chcę jednak, żebyś źle o mnie myślała z tego powodu, że… że ja zostanę w bezpiecznym miejscu, pozwalając wybrać się nie wiadomo gdzie kobiecie i dziecku. Powiedz tylko jedno słowo i cię zastąpię… - Dora bez wątpienia chciał, aby Lotte ukoiła jego wyrzuty sumienia za pozostawianie ich. Nawet jeśli było to logiczne, to tkwiło w sprzeczności z jakimś podstawowym, pierwotnym instynktem mężczyzny.
- Dom… - Visser wahała się co mu poradzić, bo sama z jednej strony chciała mieć pomoc kogoś kto był sprawniejszy od Ismo i dać szansę Dorze na zdobycie niesamowitego doświadczenia, a z drugiej nie chciała narażać jego życia i schrzanić misji jaką było dostarczenie wersu IBPI. – Musisz skontaktować się z Tallah. Przeżyłam Wyspę Wniebowstąpienia i nie zabił mnie Surma, to raczej damy radę i wrócimy szybciej niż myślisz. – Spojrzała na Ismo – idziemy?
Mężczyzna westchnął, po czym skinął głową.
- Dobrze. Niech będę przeklęty - Domenico mruknął. - Jeszcze się zobaczymy - rzekł, spoglądając na Isma i Lotte. - Obiecuję.
Założył ręce o siebie, czekając na to, co miało się wydarzyć.
- Złap mnie mocno - chłopiec poprosił. - Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że wtedy istnieje większa szansa, że przeniesiemy się razem, niż gdybyś złapała mnie luźno.
- Ok, to będzie boleć – uśmiechnęła się rzucając żartobliwie. Stanęła za chłopcem i objęła go mocno, dając mu jednak możliwość oddychania i nie robiąc mu krzywdy.
- Mam nadzieję, że nie… - odpowiedział chłopiec, myśląc o skoku przez portal, a nie byciu obejmowanym.

Dotknął obeliska. Światło płynące z niego zamigotało, nagle zgasło, po czym znów rozbłysło. Lotte czuła się trochę inaczej, niż jeszcze chwilę temu. Nigdy nie przeżyła czegoś takiego, ale skojarzyło jej się to z wejściem w stan nieważkości. Podróże kosmiczne o dziwo wciąż nie były elementem pracy w IBPI, ale Visser wydawało się, że właśnie tak smakowały. Świat wokół niej zaczął się rozmywać. Jej zmysły wariowały. Raz czuła gorąco, raz zimno. Potem suchość, wilgoć… Nawet jej uszy przekazywały jej dziwne rzeczy. Głosy, szmery, dźwięki zwierząt, potem elektroniczne buczenie… wszystko i zarazem nic konkretnego. Na chwilę jej świadomość zgasła. A kiedy ponownie rozbłysła… Lotte poczuła ogromny przeszywający ból głowy. Nie mogła poruszać ani jednym mięśniem. Chyba… chyba zaraz będzie wymiotować… Takie odniosła wrażenie. Gdyby tylko była w stanie otworzyć oczy…
- To chyba umarłam, myślałam, że to będzie inny ból, jakiś taki, którego nie znałam – stwierdziła, ale nie wiedziała czy w myślach czy wypowiedziała to na głos czy może tak by powiedziała, gdyby była w stanie myśleć i mówić. Bardzo chciała teraz dostęp do dobrych środków przeciwbólowych i miski. Postanowiła jednak marzyć o czymś innym, aby otworzyć oczy.
Mijały kolejne sekundy i wnet Lotte zaczęła czuć się nieco lepiej. Choć i tak okropnie. Wszechświat wokół niej wirował i nie była wcale pewna, czy ona sama istnieje, czy też nie. Choć skoro myślała… to przecież wciąż żyła, czyż nie? A właśnie wcale nie była pewna.
Wnet znalazła w sobie wystarczająco siły, aby podnieść się. I rozejrzeć. Ból nieco zmalał i chęć wymiotowania również. Tętno wracało do normy, a suchość w ustach zanikała.


Znajdowała się na piaszczystej plaży.
Kompletnym pustkowiu.
Po jej prawej stronie wznosił się ogromny, stromy klif, przed nią znajdowało się pole mokrego, błotnistego piachu, a dalej obijały się o brzeg liczne fale niespokojnego morza. Biała piana zanikała tak szybko, jak powstawała. Lotte słyszała odgłos mew krążących nad jej głową. Było ich tak dużo, że nie mogła wszystkich zliczyć. Przemierzały niebieskie niebo pod czujnym okiem słońca powoli chylącego się ku zachodowi.

I, co najgorsze, znajdowała się tu sama.
W zasięgu wzroku nie było Isma.
Zamiast niego pozostała obok Lotte zakrwawiony skrawek jego koszulki.

- O żesz kurwa jego mać – zaklęła siarczyście tylko dlatego, że była sama, ponieważ przy innych skutecznie hamowała się. – Wiedziałam, że będzie pod górkę, ale żeby aż tak…
Czuła, że przejście przez portal rozdzieli ją, mimo najszczerszych chęci, z Ismo, ale nie spodziewała się, że stanie mu się krzywda. Ba, zakładała, że on wyjdzie bez szwanku, a to ona będzie w złym stanie...
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline