Oswald przywitał się z najemnikiem. - Mnie wołają Oswald. Co mi się stało? W zamieszaniu dałem się zrobić jakbym dopiero uczył się w siodle siedzieć. Wstyd nawet gadać. - Bosch machnął ręką. - A i panicz ze mnie żaden. Wszystko co mam to kobyła, stare siodło do naprawy i to co na grzbiecie. - Pokręcił zrezygnowany głową.
- Nie żebym umniejszał towarzyszowi, ale chciałem żeby rzucił na to okiem tutejszy zielarz. Solidny chłop i swoje wie. Ja też niby coś tam zabandażuje, ale Randulf zupełnie przestał reagować, toż i tu się pofatygowałem. - Oswald nieco odchylił się na bok i zerknął na chatkę za plecami Ola. - Zresztą, chodźmy to sam mu wyjaśnię. - Zaproponował, powoli omijając mężczyznę z lewej strony i zaczynając iść w stronę budynku. Cały czas jednak był skupiony na podejrzanym najemniku i jego reakcjach.