Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2018, 00:15   #99
Ascard
 
Ascard's Avatar
 
Reputacja: 1 Ascard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputację
Górnicze miasto Khazid Grentaz było dla Słowika czymś kompletnie niezwykłym. Brukowane ulice, patrole straży, wiele kramów i warsztatów rzemieślniczych. Udało mu się nawet sprzedać swój stary topór, którego jakość była dalece gorsza aniżeli prezentu od Thubendorfa Mordinssona. Cena jaką otrzymał od krasnoludzkiego kowala była mało zadowalająca. Chłopak w duchu przyznawał mu racje, mimo to targował się zawzięcie jak to miał w zwyczaju. Zakupił za to spory kawał liny, która nigdy nie wiadomo kiedy mogła się przydać. Ruszył dalej w miasto podziwiając architekturę. Każdy budynek solidny i przykryty dachówką zapewniał bezpieczne schronienie tutejszym "Dawi". Parę razy powtórzył nowe słowo bawiąc się jego krótkim acz dźwięcznym brzmieniem. Myślami wrócił do Oshausen. Dotąd cały jego świat stanowiło parę chat rodzinnej wioski. Tutaj mieszkańców chronił porządny mur i regularne straże. Młody chłopak był pewny, że nie ma tu problemu z bandytami pokroju tych którzy wybili jego bliskich. Wkrótce przewrotny los udowodnił, że młodzieniec wciąż był żółtodziobem w tym okrutnym świecie.

***
Wieczerza przebiegła w spokojnej, wręcz radosnej atmosferze. Pierwszy raz od wyruszenia z Oshausen mieli dach nad głową a na wszystkich czekały ciepłe łóżka. Słowikowi szczególnie to odpowiadało. Pomimo iż wychowywał się w ubóstwie i nieco przywykł do koczowniczego życia węglarzy, to rad był po raz pierwszy od dłuższego czasu przytulić głowę do poduszki. Nim sen go zmorzył, młodzieniec rozmyślał o jego nowej kompanii. Czekała ich jeszcze podróż do włości Karla. Słowik obiecał sobie, że poprosi któregoś z towarzyszy o parę lekcji strzelania z łuku. Trzeba w końcu zrobić użytek ze zdobycznej broni. Gdy już zamknął oczy i niemal odpłynął w objęcie rozkosznej nieświadomości, dotarły do jego uszu ciche szepty i delikatne stąpnięcia na korytarzu. Wydało mu się to podejrzane dlatego powoli usiadł na łóżku nadal wsłuchując się w odgłosy. Pierwszy był pisk bez wątpienia należący do Dai, bo dochodzący z sąsiedniego pokoju. Momentalnie zawtórował mu okrzyk Duraka. Słowik już był na nogach. Zdążył tylko wciągnąć portki na tyłek, złapać broń i jako pierwszy dopadł drzwi. Za sobą słyszał ciężkie kroki oznaczające, że Dietrich jest tuż za nim. W korytarzu jego oczom ukazała się grupa ubranych na czarno postaci, które bez wątpienia miały złe zamiary. Słowikowi stanęła przed oczami spalona chata i pomordowani bliscy. Widział ich przez ułamek sekundy ale wystarczyło to aby wyzwolić w nim wodospad emocji. Spowodowało to napływ sił jakich młodzieniec się nie spodziewał. Jakby sami bogowie dali mu moc pomszczenia bliskich. Z mordem w oczach i żyłami przepełnionymi płynną furią natarł na bandytów. Pierwszego od razu pozbawił głowy jednym płynnym cięciem którego nie powstydził by się żaden imperialny kat. Warknął złowrogo i natarł ponownie tym razem pudłując o milimetry. Topór raz puszczony w ruch wbił się w ścianę powodując fontannę drzazg. Chłopak odruchowo zastawił się tarczą, lecz w tym momencie głośny huk spowił na moment scenę w dymie. Gdy kurz opadł chłopak zobaczył jak ostatni żyjący bandyta cofa się w stronę pokoju z którego dobiegały odgłosy walki. Słowik szarpnięciem uwolnił broń i skoczył do przodu. Dietrichowi udało się śmiertelnie ugodzić bandytę, który próbował zastawić im drogę. Słowik nie czekając na nic przeskoczył przez osuwającego się intruza i wparował do pokoju niczym huragan. Nie zawahał się widząc krwawą rzeź i od razu zaatakował ostatnią postać odzianą w czerń. Dopiero gdy pod jego ciosem padła na kolana i wysyczała do niego pragnienie śmierci chłopak zdał sobie sprawę, że to kobieta. Nie spełnił jednak jej przepełnionej jadem prośby i jedynie krótkim silnym ciosem tarczy posłał ją w otchłań nieświadomości. Dopiero wtedy odetchnął ciężko a wraz z parsknięciem uleciały z niego ostatnie fale gniewu. Rozejrzał się zaniepokojony o stan towarzyszy i ich pracodawcy.
- Ludo, LUDO! - ryknął Słowik przypominając sobie imię nowo poznanego cyrulika. Miał zamiar pomóc rannym jak tylko potrafił. Obcy krasnolud coś do niego mówił ale zmęczonemu Słowikowi trudno było zrozumieć jego dziwny i ciężki Reichspiel. Za to jego czyny były nad wyraz wymowne gdy potrzaskał kobiecie kości. Chłopak przeszukał jeszcze bezwładne ciało i znalazł dziwny zapieczętowany flakon oraz parę innych rzeczy, które skrzętnie przygarnął. Korony podzieli się potem teraz trzeba ogarnąć tą sytuację i czekać na przybycie straży.
 

Ostatnio edytowane przez Ascard : 10-06-2018 o 13:57.
Ascard jest offline