Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2018, 00:37   #668
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Ulfie! Nie! - z gardła Kowala Run wyrwał się okrzyk trwogi.

W akcie wielkiego bohaterstwa sierżant krasnoludów wydobył z płomieni jednego z ciężko poparzonych krasnoludów, który sam nie był już w stanie się ruszać. Zaraz potem Ulf Wojenna Pieśń skonał od własnych ran. Jego broda spaliła się, skórę pokryły rumieńce i czarna zwęglona tkanka. Z rozwartych w ostatnim tchnieniu ust niczym uchodząca dusza wydobył się dym z poparzonych płuc. Galeb sam zdołał w tym czasie wytargać Detlefa, który nie oparł się przeklętym płomieniom.

Zapanował chaos. Wrogi czarownik wziął sobie na cel krasnoludy, biorąc je za największe zagrożenie dla całego szturmu na południowy odcinek muru. Galeb przypadł do Ulfa i odciągnął go od płomieni, aby jego ciało nie zostało do reszty strawione przez ogień.

- Zabrać rannych!

- Uzbad Zharr! Władca Ognia! Tam!

- Ognia!

Krasnoludy szybko spróbowały wywrzeć swoją zemstę, jednak czy to ogień odkształcił cięciwy, czy mieli po prostu pecha - nikt z krasnoludów nie zdołał trafić człowieka, który przez moment pojawił się w lufcie.

Zabrano część rannych, ale noszowych było zbyt mało. Nim Detlef i Galeb zdołali opanować bałagan wśród krasnoludów piromanta zadziałał znów rozpościerając kolejną ognistą kurtynę na murze. Słyszał wydawane przez Detlefa rozkazy pośród huku płomieni.

Nie.

Nie pozwoli, aby to wszystko się tak skończyło.

- Krasnoludy! Brać rannych i do baszty! - ryknął, a sam pognał w przeciwnym kierunku.

Ogień palił. Skórzane ochraniacze i rękawice wysuszone na wiór zaczęły pękać i czernieć. Lakier na napierśniku łuszczył się gotując lub odpadając. Stal rozgrzała się parząc przez warstwę grubego ubrania. Dym i żar nieznośnie drażniły oczy i nozdrza.

To się tak nie skończy.

***

Zmaterializowana przez granicznego piromantę ognista niespodzianka zadziałała doskonale. Obrońcy może i ubili z kusz dwie drużyny łuczników, ale najpoważniejszy argument w obronie - ciężka piechota krasnoludów szła w rozsypkę w obliczu magii z którą nie mieli jak walczyć. Ściana ognia zablokowała całkowicie pancernych obrońców, zmusiła ich do wycofania i zasnuła spory odcinek dymem. Wyglądało na to, że gdy tylko zdoła się poruszyć i dobić do muru, reszta szturmu pójdzie jak z płatka.

Jednak pośród kłębów dymu i ognia w kierunku środka muru przemieszczał się jakiś kształt. Obserwujący przez wizjery żołnierze nie mogli się dopatrzeć co się dzieje. Mag bardziej obeznany w tej kwestii miał pewność, że po prostu w ogniu ktoś się zgubił... Dym znów zasnuł obraz, aby po chwili wypluć z siebie krępą postać.

Krasnolud wyglądał upiornie. Jego pancerz cały pokryty sadzą, zczerniały od ognia, wypuszczał spod blach dym z nadpalonego odzienia dodatkowo go odrealniając. W dłoniach ściskał jakieś liny czy inne połacie materiału które nadal płonęły. Upiór dostrzegając stojącą zaledwie kilka metrów od muru wieżę oblężniczą.

- Urbagor!! - rykiem wezwał imię ognistego Boga Przodka wypuszczając spod maski hełmu kłąb dymu.

Zaraz potem obrócił się w miejscu i z gwałtownym wymachem rzucił w kierunku machiny płonące sieci.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 10-06-2018 o 01:10.
Stalowy jest offline