Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2018, 16:41   #102
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Pochwała Dietricha była miła dla niziołka, tym ochoczej Ludo przyłączył się do drużyny, ktoś przecież musiał o nich zadbać i dopilnować aby rany się im nie pootwierały. Przy okazji zapewnił sobie kolację i nocleg na najbliższą noc. Samotnie zapewne nie zostałby wpuszczony do gospody ,,pod Rogatym Łbem”. Gburowate krasnoludy zaraz by go wygoniły, pięściami pogroziły, a już na pewno nie poczęstowaliby jadłem i trunkiem. Ale jeszcze noc, albo parę dni i ruszy dalej, ruszy w stronę Gór Czarnych i dalej. Oczywiście jeśli ta gromadka tam się wybierze, bo on sam tam się przecież nie będzie pchał. Atmosfera była dość przyjazna, młoda Elfka tuliła się do Łowcy, który ją chyba trochę podpijał. Nawet krasnolud imieniem Durak zdawał się normalniejszy od swoich pobratymców z tej osady. Ludo mógłby długo tak siedzieć i cieszyć się rozmową z nowo poznanymi kamratami, Ci jednak byli zmęczeni drogą, część osób spieszyła się do łóżek.
Syty i najedzony cyrulik był szczęśliwy, w pokoju pozwolił używać swoich narzędzi do woli. Życzył też Lilou i Hansowi miłych snów i szybko zwinął się w kulkę. Posłanie bez pluskiew i ciepłe okrycie, kto by tego nie lubił. Nawet nie wiedział kiedy usnął. Niziołek najchętniej spałby i do południa, śnił mu się mały bury kotek. Puchata, nieporadna kulka, która domagała się smykania i mruczała cicho. Puszek został w rodzinnym domu, pewnie już trochę podrósł, ale dlaczego tak miauczy i miauczy. Cholibka czemu te jego miauknięcia brzmią jakby to Khazad się darł? Koty nie mówią w ich języku! Natrętna, złośliwa myśl i świadomość irracjonalności wyrwała niziołka ze snu. Ludo zerwał się, rozrzucił pościel i prawie spadł na podłogę. Hałasy nie ustawały, rozejrzał się więc zdezorientowany po sali. Lilou chyba, też nie wiedziała co się dzieje, wyglądała na lekko przestraszoną, mocno ściskała kołdrę, ale Hans już stał. Zapewne zbudził się pierwszy. Wszyscy zaczęli wybiegać na korytarz, wybiegł więc i cyrulik.
W korytarzu trwała walka, nie było czasu na pytania ani wyjaśniania. Niziołek po ostatnim areszcie starał się być mniej lekko myślny i pierwsze co zrobił to rozdarł się na całe gardło.
- Straż! Wołajcie straż! Mordują, pomocy!
W między czasie zorientował się, że trzyma procę w rękach. Zapewne pochwycił ją instynktownie, widząc, że i inni wybiegają uzbrojeni. Szanse na trafienie większych nie zakładał, ale może zbóje widząc opór i zbiegowisko zaczną uciekać. O dziwo chyba trafił, dobrze nie zauważył, gdyż zaraz nastąpił huk, aż niziołek odruchowo zamknął oczy. Dymu zresztą też było sporo, a jak się przerzedził to ile krwi! Wciórności, jakby pijany rzeźnik stado świń szlachtował. Zresztą chyba nawet jakaś głowa całkiem luzem leżała. Niziołekiem, aż zatelepało, temu to już na pewno nie pomoże i jej nie przyszyje.
Ale walka zdawał się dobiegać końca, Ludo wiedział, że nie ma co już korzystać z procy trzeba wrócić się po narzędzia i zacząć opatrywać rannych. Szybka pomoc jest kluczowa, krwi upuścić łatwo, gorzej ją wlać do środka, żeby pacjent to przeżył.
Leliana pomagała już Lilu. Elfka kurczowo trzymała się za udo, rana musiała mocno krwawić. Zresztą przy ranach ciętych, rąbanych tak to już było. Ale pomagająca jej kobieta zapewne zatamuje krwawienie, a on ewentualnie później na to zerknie. O ile elfka się przestanie się bać niziołka, ehh nie potrzebnie wtedy tą piłę pokazał. Ale nie miał czasu na przekonywanie kogokolwiek, bo wołał go Słowik.
-Cholibka! Idę, biegnę! – odpowiedział mu Ludo i wpadł do pobliskiego pokoju. Było tam trochu ciasno. Jakiś nieznany mu Khazad właśnie łamał jakiejś babie kości. Jeśli tak chciał ją ocucić, to lepiej było na niego uważać. Zresztą ta kobieta była podobnie ubrana, jak Ci z korytarza więc może nie warto jej opatrywać, ani żałować. Zresztą ze słów krasnoluda wynikało, że to Choasytka, a takie towarzystwo nie oznaczało nigdy nic dobrego.
- Ja cyrulik, medyk. Znam się na tym. – Odpowiedział pewnym głosem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że przed takim wyzwaniem to chyba jeszcze w swoim życiu nie stał. Trzy, w sumie cztery ciężko ranne osoby, no ale choasytką zajmie się ewentualnie na końcu. O ile jeszcze dycha po tym przetrącaniu kończyn. Pozostawał ich mocodawca, kuzynka i khazad.
- Cholibka! Dajcie światła.Te odtrutki Duraka też się mogą przydać, przynieście! proszę. – Rzucił od tak do wszystkich, po czym zabrał się za odsłanianie, rozcinanie, czy zdejmowanie odzieży rannych. Musiał ocenić stan poszkodowanych, z początku ograniczył się do zabezpieczenia ran przed zakażeniem, zatamowania krwawienia i ogólnej stabilizacji. Podał też każdemu z tej trójki napar kojący. Jego prywatne zapasy znalazły się na wyczerpaniu, ale nie było innej rady.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 11-06-2018 o 17:01.
pi0t jest offline