Na porośniętej szarym futrem mordzie szczuroczłeka wykwitł paskudny uśmiech odsłaniający bogaty garnitur spiczastych zębów. Wąsiki poruszyły się szybko w górę i w dół. Końcówka długiego, pozbawionego sierści ogona, do której z pomocą pordzewiałych hufnali przymocowane było zakrzywione ostrze tam i z powrotem owijała się wokół nogi skavena. - Wypogadaćmądraludź. Mystadotutajniepojedzenie - skavena czasem wyjątkowo trudno było zrozumieć. Z wąskich otworów w nitowanym z czarnej stali, kolczastym hełmie patrzyły przebiegłe, czarne oczka. Wszyscy trzej zwierzoludzie uzbrojeni byli w powykrzywiane, wykonane z czarnoszarego stopu ostrza. Ich głowy chroniły hełmy, a na potargane, uszyte z grubego płótna tuniki naciągnięte mieli ni to kolczugi, ni uprzęże z przeplatających się skórzanych pasków. Na ich trójkątnych, zaopatrzonych na wierzchołkach w zaostrzone rogi tarczach widniał wymalowany symbol składający się z przecinających się linii.
- Wyludziemówićszybkojasłuchać - kontynuował piszczącym głosem przywódca szczuroludzi. - Crutchciećinformacja. Szarywielkigrignolwiedziećokamień. Kamieńżywy. Gdzieon? - skaven cały czas delikatnie poruszał się, nie mogąc ustać w miejscu. Dreptał małymi kroczkami, podrygiwał, poruszał rękami. Co chwila spoglądał też w głąb jaskini, lustrując mrok w korytarzach.