Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2018, 20:46   #64
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Elise
Blondynka nocną porą, czyli czy niebo spadnie mi na głowę?

Zakup słodyczy i innych przydatnych przyborów był pierwszym przyjemnym doznaniem na tym Piętrze… i chyba ostatnim jak na razie.
Elise zobaczyła masę błysków nad dalszym lasem, a po chwili doszedł przeszywający uszy huk oraz trzęsienie ziemi, przy którym dałoby się chodzić… pod warunkiem, że na głowy nie zwaliłoby się niebo, albo nie zapadł się grunt pod nogami. Gdy Elise zwęziła oczy i spojrzała na niebo, to nie widziała na nim oznak, żeby miało jej spaść na głowę. Co najwyżej powinien spaść deszcz, w najgorszym przypadku może jaka mini-burza, gdyby się bardzo mocno uprzeć, opierając się o genezę tych piorunów. Włosy stanęły jej dęba na całym ciele, a po chwili fala energii, która rozlewała się z iskrzącego lasu, uderzyła w dziewczynę, przerzucając ją dobre parędziesiąt metrów dalej. Całe szczęście, że skończyło się na ogólnym poturbowaniu, chwilowym oszołomieniu i zwilgotniałych od gruntu ciuchach. A w zasadzie dobrze, że fala z powodu odległości i licznych przeszkód straciła po drodze na mocy.
Kiedy Elise otrząsnęła się i doszła do siebie, starała się niemal odruchowo wyszukać wzrokiem oraz zmysłem shinsoo nieoczekiwanego oponenta. Nigdy dotychczas tak szybko na jakimkolwiek Piętrze nie znalazła chętnego do bijatyki, ale nigdzie takowego w pobliżu nie było. Albo potrafił się stać niewidzialny lub tak dobrze zakamuflować się w otoczeniu, ponieważ w promieniu przynajmniej paruset metrów była jedynie droga, trawa lub jakieś pojedyncze krzewinki. Niektórzy łowcy potrafili świetnie maskować swoje shinso, tak, że shinsowcy i latarnicy mogli mieć problem z ich wykryciem. Na tę myśl Elise zrobiło się jeszcze zimniej - czy regularni tutaj byli wystawiani na głęboką wodę? Piąte Piętro wyglądało na najniebezpieczniejsze Piętro, z jakim dotychczas zetknęła się Szkotka.

Dziewczyna zebrała nogi za pas i popędziła drogą. Nawet jeśli zagrożenia nie było w pobliżu, to to, co działo się nad lasem z błyskawicami nie wyglądało ani trochę ciekawie, nie mówiąc o bezpieczeństwie. Czy to było tornado z shinso? Czy to się przesuwało w jej kierunku? Czy zdoła uciec czy zginie, nie zdążając nawet o pomyślunku nad tutejszym Testem? Zresztą w tej sytuacji kogo by to obchodziło.

Nie liczyła dystansu, gardło bolało od zimnego powietrza, ale w głowie Elise tłukła się tylko jedna myśl: żeby zdążyć schronić się gdziekolwiek.


Zafara
Domowe podziemie, ktoś mi zajebał mi w ciemię, czyli bunkry są, ale też jest zajebiście

Zafara już tak dawno nie doświadczył takiej masy świętego spokoju. Poza towarzystwem Soni nie był narażony na żadne inne. Co prawda przez jakiś czas kusiło go mocno, żeby wrócić do zaczarowanej bramy prowadzącej do podziemnego miasta, ale po pokonaniu bliżej nieznanej odległości zdołało mu się to wybić z głowy. Soni od czasu do czasu zadawała pytanie Zafarze odnośnie tych podziemi i czy znalazł tu coś ciekawego. Czasem też badała latarniami korytarze, ale poza kurzem i jakimiś małymi, względnie nieszkodliwymi żyjątkami nie spotkała nic podejrzanego. Dla przeciętnego poszukiwacza przygód bunkry te należałyby do najchujowszych bunkrów, ale posiadały jedną dużą zaletę - nie natykali się na pojebów, więc mogli odpocząć od nadmiaru wrażeń.

Zafara usłyszał popiskiwania jakiegoś szczura. Soni prawie pisnęła i odskoczyła od gryzonia - możliwe, że do jej oprogramowania wdarł się niegdyś bug, który sprawiał, że androidka przejawiała objawy szczurofobii. Gryzoń podbiegł do Zafary, obwąchał go i zapiszczał: “Duży! Duży! Nasz miszcz ma się źle.. Nie wiemy co robić… Masz orzeszki?

Tymczasem Soni przygotowywała latarnię do obrony przed szczurem.
- Zaf… - wzdrygnęła się latarniczka. - Odsuń się proszę - androidka nie zrozumiała nic z popiskiwania szczura, ale wiedziała, że lepiej się nie narażać na podejrzane zwierzaki.


Yeon-in
Moment, w którym zatrzęsła się nie tylko ziemia, czyli coś się popsuło i nie było nic widać

Kostek chwycił miksturę leczniczą. Upił łyk, ale substancja przeleciała przez niego jak… przez kościotrupa.
- Kurwa, chyba nie działa. Może tak? - odstawił “tonik” na bok, poustawiał sobie uszkodzone przez Yeona kości, po czym posmarował sobie złamania tonikiem. - Uf, teraz lepiej.

Tymczasem Yin uruchomił bazę operacyjną, prawie trącając Kostka w obojczyk. Niestety, “Wieżonet” nie działał, jedyne więc co mógł zrobić, to analizować dane, które już posiadał bądź takie, które mógł pobrać bezpośrednio z otoczenia. Na zewnątrz było nieciekawie, ale poza tym, że mieliby problem z używaniem technik shinso czy że latarnie mogły “ogłupieć”, im samym pewnie większa krzywda by się nie stała. No chyba że dostaliby odłamkiem jakiejś zagubionej skałki czy innego pocisku. Ranker nie miał się aż tak źle, a raczej nie wymęczała go aura, ale zużywanie energii na pole ochronne na Jastrzębią Górkę, czy to, żeby do miejscówki nie dolatywały przypadkiem za duże przedmioty typu połamane drzewa, jakieś głazy. Inszej pomocy nie mogli jednak od niego oczekiwać. W kierunku lasu dolatywało kilka świateł i do pomieszczenia wbiło się więcej zimnego powietrza. Czyżby sytuacja stawała się poważna?

- Co do testu, to z tego co wiem, to Cap ma w lesie pasieki z tymi pszczołami. Tylko chuj wie gdzie one tak naprawdę są. Nie da się tego wytrakować latarniami ani innym ustrojstwem. Dlatego wychodzi na to, że trzeba leźć za pszczołami, a jak się dojdzie na miejsce, to że ma na miejscu być ten Cap i ma nam test przeprowadzić. Ale nie udało nam się jeszcze dotrzeć do niego. Szczury to są tacy spadochroniarze. Oni zdawali u tego starego capa, ale nie zdali, więc kiblują na Piętrze, niemniej oni wiedzą, gdzie to jest, ale z jakiegoś powodu brużdżą regularsom w dotarciu do niego. Takie psy ogrodnika, sami nie zdali, to innym też nie dadzą - opowiadał Kostek. - Aschaar, ten sukinsyn, jest od Szczurów. Nieraz go widziałem, przeważnie sam działa, jest na tyle silny, żeby sobie na to pozwolić. Niewiele wiem o nim poza tym, że jest ponoć z Wysypiska. Takie slumsy w pobliżu miasteczka zamieszkane przez różne nieciekawe typy. Raz byłem na tym Wysypisku, wszyscy się tam znają i rozpoznają, że nie jesteś od nich. I nic tam nie kupisz za kredyty, bo wszyscy tam tacy biedni, że kaczki im chleb rzucają - zarzucił sucharem i zarechotał, ale szybko spoważniał. - tylko handel wymienny wchodzi w rachubę. I stosują dziwną gwarę, z której ledwo co rozumiem. A co do Aschaara, znam tam jedną chawirę, w której bywa. Wtedy gadał z takim pancernym gościem o jednym oku i ciemnych poplątanych włosach. O tym nie wiem nic więcej, ale wygląda na to, że jest wyżej w hierarchii od Aschaara. Tego akurat na zewnątrz Wysypiska nigdy nie widziałem, ale przypuszczam, że jest istotniejszy od Aschaara. Ale bez udania się do Wysypiska więcej się o nim nie dowiemy, a sukisyn prędzej rozerwie nam gardła niż my wydrzemy z jego gardła.

Yin zaczął trząść się z zimna. W pokoju było już tak zimno jak na zewnątrz, ale Kostkowi nie robiło to większej różnicy. Przecież był chodzącym szkieletem.
Nad lasem kotłowało się coraz bardziej. Do wszelakich piorunów doszły bardzo gęste chmury, z których biły błyskawice, raz po raz.
Kiedy Kostek poskładał się do reszty, wstał, zerknął przez uszkodzoną szybę, co się działo na zewnątrz i skomentował:
- Jeśli po tym będzie po co. Nie wiem, co to jest, w moim świecie nie było takich rzeczy - wskazał na chmury z piorunami bijące nad lasem. Yeon liczył na to, że w tutejszych warunkach to nie będzie nic groźniejszego od tego zimowego huraganu sprzed paru tygodni. - Ale to już tak - wskazał kościstym palcem na świetliki pędzące jak komety ku chaosowi w dalekim lesie.

W oddali nastąpiła oślepiająca eksplozja. Okna najpierw zalała fala oślepiającego światła. Następnie zobaczyli falę uderzeniową zmiatającą wszystko po drodze.
Zmierzającą w ich stronę.
Jedyną nadzieją był ranker, stojący na straży jego posiadłości. Tymczasem ściana oślepiającego światła coraz szybciej pochłaniała wszystko, co stało po drodze. Yeon nie zobaczył nic więcej - został oślepiony przez światło.

Yeon czuł, że ma coraz mniej czasu. Jego sekundy życia były policzone, nie miał czasu na przemyślne strategie. Mógł zaryzykować i sprawdzić, czy jego sztuczka ze znikaniem uratuje mu życie. Kostke nie miał jak uciec. W tym momencie decyzja, czy spróbować ratować kościstego zwiadowcę, należała do latarnika.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline