Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2018, 21:26   #152
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Słowa towarzyszy wywarły na Wyspiarzach piorunujące wrażenie. Przez chwilę nie działo się nic, a potem na oczach zgromadzonych, jeden z młodych wojowników splunął pod nogi maga i z opuszczoną bronią podszedł do grupy kobiet, po czym stanął pomiędzy nimi, a resztą otaczających was wrogów. Ten czyn zapoczątkował falę. Jeden po drugim, pojedyńczo i gupami, wojownicy opuszczali broń i przechodzili do was, aby stanąć przeciwko zamaskowanym sługom Xalotuna.

-Co, co? Jak śmiecie!? Głupcy! Nieśmiertelny Władca ofiarowuje wam wieczne życie!
Słowa i krzyki zdezorientowanego maga rozbrzmiewały nad polaną. Wreszcie, gdy ponad dwie trzecie Wyspiarzy stało już po waszej stronie i kolejni dołączali już grupami, mag wysyczał

- Pokażę wam prawdziwą moc!
Po czym dotknął rękoma swojej maski. Złoto zalśniło w promieniach poranka i z zdziwieniem wszyscy dostrzegli, że poblask stał się czerwony. Maska była wykonana z Czerwonego Złota. Krew spływała po nadgarstkach maga, gdy krzyknął:

- NA KOLANA!
Widok maski był porażający. Nawet towarzysze, którzy swoją próbę woli mieli już za sobą, czuli niesłychany pociąg, pragnienie, aby zrobić wszystko, wykonać każdy rozkaz, byle tylko być bliżej Czerwonego Złota...

Bhatra zacisnąwszy zęby widziała jak Marcus i Samarytha potrząsając głowami próbują oczyścić myśli i po chwili na lekko trzęsących się nogach stają obok niej. Po chwili obok pojawił się Hektor i jego żołnierze, Gelon i kilku marynarzy i Manu wraz z garstką Wyspiarzy. Pozostali klęczeli w trawie i piachu wyspy, wpatrując się w maskę jak oczarowani.

-To niemożliwe! - głos maga stał się piskliwy z wysiłku i zaskoczenia.
- Zabijcie ich! Zabijcie ich wszystkich! - Po tych słowach Srebrne maski rzuciły się do przodu, wprost na zebranych przy rozpadlnie ludzi.

- Zabijcie maga! - chrapliwy okrzyk Hektora pobudził towarzyszy do działania, gdy gwardziści, marynarze i barbarzyńcy zwarli się w walce z zamaskowanymi wojownikami.

Cała trójka dostrzegła przerwę w linii wrogów i rzuciła się do przodu, stając twarzą w twarz z noszącym złotą maskę sługą Xalotuna i jego strażą przyboczną.

Wspominając smak wypitego na śniadanie wina, Bhatra wpadła wprost na wrogów, uderzając mieczem na prawo i lewo, jednakże zamaskowani wojownicy sprawnie zasłaniali się tarczami i żelazne ostrze odbijało się od ich tarcz. Samarytha z dzikim okrzykiem popędziła prosto w stronę Maga. Sprawnie ominęła przemieszanych wrogów i walczących z nimi towarzyszy, jeden z biegnących w ich stronę wojowników zdołał zamachnąć się na nią mieczem. Ku jego niezmiernemu zdziwieniu z głośnym brzękiem spiżowe ostrze pękło, gdy gladiatorka odbiła zbliżający się cios. Dziewczyna nie tracąc czasu popędziła dalej, obskakując z boku wojowników otaczających maga i znalazła się za jego plecami. Okrzyk radości dziewczyny nie zrobił jednak na Złotej Masce otoczonej strażnikami większego wrażenia. Marcus natychmiast nałożył strzałę na cięciwę i wypuścił ją. Pierzasty pocisk już opuszczał łuczysko, gdy w ostatniej chwili jeden z wojowników towarzyszących magowi zasłonił strzelcowi cel. Żelazny grot rozdarł spiżowe płytki pancerza i zamaskowany wojownik zachwiał się ogarnięty bólem.
Mag wskazał ręką na gladiatorkę, a jego głos zabrzmiał metalicznie.
- Wszystko co żyje, jest posłuszne mojej woli! Przybywajcie, Robaki Ziemi!

Wydawało się, że sama ziemia zafalowała. W mgnieniu oka u stóp dziewczyny wyroiły się mrówki, chrząszcze, wije i cała masa latającego robactwa. Próbowały wejść na gibkie ciało gladiatorki, gryząc i szarpiąc gdzie się tylko dało. Samarytha straciła orientację opędzając się od nich, gniotąc je tarczą, zgarniając i zrzucając z siebie. Strażnicy maga rzucili się z ostrzami na wojowniczkę, jednak przez jej oszalałe ruchy prawie wszyscy chybili. Prawie. Jeden z nich wyczekał na odpowiedni moment i gdy dziewczyna była zajęta zrzucaniem ze swego uda pnącego się w górę ogromnego wija, Srebrna Maska ciął potężnie przez plecy gladiatorki. Ta w ostatniej chwili półobrotem zdołała nieco osłabić cios, ale i tak krzyknęła z bólu gdy spiżowe ostrze rozorało jej plecy. Przecięta opaska osłaniająca piesi opadła na ziemię.



Dwóch wrogów ruszyło na Marcusa, który sparował jeden cios łuczyskiem, jednak drugi przeciwnik zdołał ominąć gardę łucznika. Stary pancerz oficera Żelaznej Falangi spełnił jednak swoje zadanie. Srebrna maska zaklął wściekle, gdy jego spiżowy miecz pękł na żelaznych łuskach. Odrzuciwszy ułamaną rękojeść, wojownik sięgnął po sztylet.
Amazonka związała w walka trójkę przeciwników. Z głośnym brzękiem miecze uderzały o tarcze, jednak żadna ze stron nie zdołała uzyskać przewagi…



Pogranicznik odskoczył o krok pod ciosami napastników, jednak dwóch zamaskowanych wojowników potrafiło dobrze skoordynować swoje działania. Jeden z nich ciał szeroko sztyletem na chwilę odwracając uwagę łucznika, a w tym samym czasie miecz drugiego prześlizgnął się przez zasłonę łucznika zostawiając głęboką, krwawiącą ranę na jego udzie. Marcus lekko zatoczył się, zdołał jednak posłać kolejną strzałę w stronę Złotej Maski. Jeden z ludzi maga ponownie zdołał go osłonić, swoją wierność przypłacił jednak życiem, gdy strzała zagłębiła się w jego piersi.



Mag cały czas wzywał robactwo, które nieprzerwanie obłaziło i gryzło Samarythę. Wojowniczka oganiała się jak mogła, jednak zaczynała słabnąć i w końcu poczuła rozdzierający ból, gdy robactwo próbowało wgryźć się głębiej w jej świeżą ranę na boku. W bólu próbowała ciąć maga, jednak jeden z Zamaskowanych przyjął cios na swoją tarczę, po czym wraz z towarzyszami zasypali wojowniczkę prawdziwą burzą ciosów. Spiż uderzał o żelazo i drewno, gdy półnaga, wirująca niczym w tańcu dziewczyna wymieniała uderzenia z trójką odzianych w czarne jedwabie wojowników. Wyczerpanie i rany zebrały jednak swoje żniwo. Ruchy gladiatorki były coraz wolniejsze, zasłony coraz mniej pewne. Kolejne rany pojawiały się na gibkim ciele, znacząc je krwawymi bruzdami…


Bhatra i jej przeciwnicy nie ustępowali. Cios za ciosem, ostrza błyszczały w porannym słońcu, gdy jeden z Zamaskowanych padł z przeciętą szyją.
Gladiatorka czuła już zbliżający się koniec. Ostatnim zrywem, nie bacząc na atakujących ją wrogów rzuciła się do przodu, wpadając na kompletnie zaskoczonego maga i pociągnęła go za sobą, na moment rozbijając szyk zamaskowanych wojowników. Na oczach Marcusa i Bhatry trafiana raz po raz Samartyha, spływając krwią, wypchnęła maga na środek polany. Z triumfalnym okrzykiem, wojowniczka padła na ziemię, aby już nie wstać.
Pogranicznik nie czekając wykorzystał okazję. Naciągnął łuk i wypuścił strzałę. Pierzasty pocisk pomknął wprost do celu, trafiając prosto w oczodół maski. Wróg zamilkł w pół słowa, zachwiał się i upadł. W mgnieniu oka czar prysł. Otaczający walczących Wyspiarze otrząsnąwszy się z wpływu maga, ze zdwojoną energia rzucili się na Srebrne maski, jakby teraz zajadłością chcieli wymazać swą niedawną niemoc. Żaden z wojowników Xalotuna nie prosił o łaskę. Walczyli dopóki ostatni z nich nie padł na trawę polany.

Po walce

Soundtrack

Aemelia i Malala pobiegły w stronę Samarythy. Przy żałobnych skrzekach Zgubka, robiły co mogły aby pomóc wojowniczce. Na próżno. Po długiej, ciągnącej się niemal w nieskończoność chwili, Manu i Diossos podeszli do nich i odprowadzili w bok szlochające kobiety. Ciało Samarythy, dzikiej wojowniczki, która potrafiła wzbudzić grozę w całej hordzie pomiotów Garpa teraz wydawało się małe, chude i lekkie niemal jak u dziecka, co stwierdził Marcus gdy podnosił ją aby ułożyć z dala od pola bitwy. Żelazny miecz pozostał w trawie…


**

Wyspiarze przyjęli uratowane kobiety, ze słów wojowników wynikało, że nikt nie wiedział o tym, że z poszczególnych plemion celowo porywano kobiety, a najbardziej lojalni Złotej Masce wyspiarze zginęli podczas walki na morzu. Wojownicy rozesłali posłańców na swoich łodziach, którzy mieli odwieźć ocalone Wyspiarki do swoich plemion. Towarzysze zajęli się swoimi ranami. Alchemiczka wraz z Malalą po raz kolejny opatrywała wszystkich, z drżącymi powiekami, ale pewnymi rękami zajmując się ranami Marcusa.
Diossos z miną osoby, która nie pojęcia co powinien zrobić, położył przed posłaniem Bhatry żelazny miecz i sztylet Samarythy.
Emere, Wyspiarka, która zajmowała się Samarythą, przyszła teraz do Bhatry. W dłoniach trzymała złoty pas, który wcześniej podarowała zmarłej gladiatorce. Uklęknęła przed amazonką.
- To ja ją zabiłam. – łkała – mój dar nie przyniósł jej szczęścia, ale śmierć. Jest przeklęty i ja jestem przeklęta. Zrób ze mną co chcesz. – Pochyliła głowę.


**

Marynarze kapitana Gelona nie byli w stanie odpłynąć, ani tego dnia, ani przez następne trzy. Sami poranieni, musieli dojść do siebie zarówno po walce w obozie, torturach wycierpianych z rąk potworków, jak i ostatniej potyczce. Wspominali swoich towarzyszy, ale ich nastroje poprawiały stosy złota, które przenosili na statek. Z żołnierzy Hektora pozostała piątka. Pomagali marynarzom, ale dało się wyczuć u nich niemy fatalizm. Wyglądało na to, że sami nie wierzą w to, że wrócą do domu. Żaden nie narzekał, wszyscy wykonywali przydzielone im zadania najlepiej, jak umieli. Wieści o tym czego dowiedzieli się towarzysze rozniosły się wśród ludzi, widać Garp był rozmowny także ze swoimi więźniami. Wszyscy mieli jako takie pojęcie kim jest ich przeciwnik. Pod koniec trzeciego dnia, los zgotował im kolejną niespodziankę. Na Kaulu przybyła bowiem cała flota statków Wyspiarzy.





Wyglądało na to, że wszystkie plemiona przysłały swoich przedstawicieli, co było jak dotąd niespotykane. Po wylądowaniu przy obozie okazało się, że przybyły Rady Starszych i wodzowie z każdego z tubylczych plemion.






Ludzi było zbyt wielu jak na obszar obozu, więc przybyli wyspiarze ogołocili duży fragment lasu i w ciągu kilku godzin postawili proste w konstrukcji, ale wytrzymałe zadaszenia dla wszystkich ludzi. Jedynie jedna grupa wojowników trzymała się z dala od pozostałych, nie okazując jednak wrogości. Tym niemniej, pozostali wyspiarze także raczej się z nimi nie mieszali. Oni sami zaś jedynie obserwowali towarzyszy, nie zbliżając się. Wypytując, Marcus i Bhatra dowiedzieli się, że jest to plemię Kalei, podobno uprawiające kanibalizm i będące na usługach tajemniczej Wyroczni z wyspy Heiarii.

Pod wieczór, towarzysze jako wyznaczeni dowódcy wyprawy z Darsus zostali zaproszeni na spotkanie z Wodzami…
Samo było wielkie, oświetlone pochodniami. Tłum zgromadzonych Wyspiarzy otaczał konstrukcję półkolem, pozostawiając z jednej strony miejsce dla starszych i wodzów. Miejsca siedzące były także pozostawione dla zaproszonych do udziału w rozmowach towarzyszy. Gdy zbliżyli się do środka półkola, jeden z wodzów przemówił.
- Witajcie. Powinniście wiedzieć, że pozostali na naszych wyspach słudzy przeklętego zamorskiego księcia zostali przegnani lub zabici. Jego czyny pozwoliły nam ujrzeć, że jest wrogiem nas wszystkich. Tak więc wszyscy zebraliśmy się tutaj aby wyrazić nasze uznanie dla waszych czynów. Ocaliliście nasze żony i córki z rąk potwora. Czego oczekujecie w zamian?
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 12-06-2018 o 21:28.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem