Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2018, 22:14   #49
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace tulił swoją siostrzenicę zasłaniając jej ciało ojca; Tezzeret czynił podobnie z drugim dzieckiem. Przez chwilę zastanawiali się co dalej? Spojrzeli na siebie przez chwilę wymieniając zdanie na migi.
'Co robimy?' zdawała się mówić mina Tezzereta.
Jace przewrócił oczami, kiwnął głową w kierunku trzymanego przez niego dziecka, po czym kiwnął na siebie, potem skinął na Tezzereta i wykonał lekki ruch głowy wskazując za siebie.
Spojrzenie brata wyrażało 'Dlaczego ja?', na co Jace odpowiedział 'Kpisz sobie?', po czym spojrzał na siebie. Tezzeret kiwnął głową w zrozumieniu. Lepiej jak on zajmie się Marią, a Jace będący różnie traktowany nawet przez swoją rodzinę zajmie się młodymi. Kiwnęli sobie głowami na znak zrozumienia i Jace podszedł przejmując drugiego siostrzeńca.
- Chodźcie na zewnątrz, tu lada chwila strop może się zawalić - powiedział wyprowadzając dzieci z domu. Nie było to zbyt subtelne i zaraz po tym jak słowa opuściły jego usta, mężczyzna żałował doboru słów. Starał się usilnie by dzieci nie odwracały się za siebie, przyśpieszył kroku aż nie znalazł się na zewnątrz.
Po chwili z budynku wyszedł też Tezzeret z zapłakaną, ale wyraźnie uspokojoną Marią, która wtuliła się w dzieci. Bracia nie przeszkadzali. Ponownie przeszli na "migowy", a chwilę później ponownie weszli do płonącego domu.
- Co teraz? - spytał Tezzeret - Nie możemy ich zabrać ze sobą.
- Wiem, dlatego Ty weźmiesz ich do reszty ocelałych i upewnisz się, że nic im nie jest.
- A ty? -
odpowiedział po dłuższej chwili Tez. Jego głos wyrażał troskę, ale Jace nie był w stanie stwierdzić, czy o niego, czy Marię i dzieciaki.
- Kojarzę co nieco budowę mostu, pójdę poszukać w faktorii planów renowacji mostu. Jeśli uda mi się dowiedzieć co miało być konserwowane, to będę wiedzieć co trzeba zrobić, żeby zawalić most.-
Tezzeret zastanawiał się przez chwilę, po czym kiwnął głową na zgodę.
- Jace...
- Tez.. -
bracia spojrzeli na siebie jakby mieli się widzieć po raz ostatni, po czym serdecznie pożegnali się
- Tylko nie zgiń w głupi sposób - powiedział Tezzeret
- Ty też. I miej oczy otwarte, nadal nie wiemy co z ojcem.
- I matką -
dodał Tezzeret.
- I matką - Jace kiwnął głową po chwili i rozeszli się.

Jace szybko przeszukał dom w poszukiwaniu żywych członków rodziny, lub zwłok, ale nie znalazł nic. Jego pokój był w połowie zawalony, ale udało mu się zabrać mały tobołek ze "skarbami", jakie udało mu się kupić w różnych miejscach. Niestety nie znalazł już nikogo innego.

Zszedł na dół do reszty, która również skończyła swoje przeszukiwania. Jace stał u podnóża schodów spoglądając na zgliszcza swojego domu. Twarz miał ściągniętą, szczęki mocno zaciśnięte co jeszcze mocniej zarysowało dolną szczękę. Oczy przez chwilę sprawiały wrażenie pustych, nieobecnych, dopiero po chwili wróciła ostrość widzenia jakby dopiero teraz zauważył towarzyszy.
- Mam nadzieję, że nie szabrowaliście mojego domu - powiedział opuszczając rodzinny dom. Nie odwracał się za siebie, bo czuł, że nie powstrzymałby łez. Gdy wyszedł, nie było już ani Marii, ani Tezzereta, ani dzieciaków. Całe szczęście. Jace przetarł oczy rękawem i poczekał aż reszta dołączy.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 12-06-2018 o 22:18.
psionik jest offline