Baron wyskoczył na brzeg jako pierwszy. Był gotowy do walki i tylko czekał na rozładowanie się swoich podkomendnych i ochotników od Brocka.
Sala przywitał ciepło, ale bez większych czułości. Była bitwa i trzeba było działać. Już dowiedział się, że Loftus ma kłopoty z przeważającymi siłami wroga i zbierał się do ataku, gdy nadleciał goniec od Leo.
- Przecież mówiłem by pilnować rzeki. Znaki były i przekazałem je Detlefowi i Komendantowi. Co za burdel się zrobił.- Jęknął i westchnął.
- Dobra! Sal. Zbieraj chłopaków i z tą ósemka chłopaków leć wesprzeć Loe. Most z tamtej strony jest przejęty a po drodze nie było wroga. Ja idę z resztą wesprzeć Loftusa.- Oznajmił i wydał rozkazy wskazując ósemkę ochotników Brocka.
- Sygnalistę bierz ze sobą. Jeśli będzie krucho niech wzywa. Ja jeśli nie dasz znaku a damy radę odeprzeć atak udaję się na mury. Jeśli dacie znać przybędę. Jeśli u mnie będzie problem, a Loftus cały każę jemu dać znać byście wiedzieli, że nadzieji nie ma i musicie się wycofać.- Dodał i ruszył na czele swoich, podarowanych ludzi od Brocka.
Sierżant von Gunnenberg zamierzał szybko dołączyć do walk. Swoich najemników zagrzewał do walki. Znał się nad tym i nie raz wykazał się, że potrafi. Zamierzał dać nowego ducha Loftusowi i jego ludziom walcząc zaciekle i krzycząc pokrzepiająco. Gustaw miał nadzieję, że wróg go rozpozna i szybko się podda przypominając sobie jak to w bitwie nad rzeką siekał ich kamratów.