Złazili się ze wszystkich stron, tak jakby nagle świątynia stała się centrum Imperium i żaden z przybywających nawet nie pomyślał o tym, że kapłan Ulryka wielki dureń i dupek, oraz zakuta pała w jednym. A nawet jeśli myśleli, to żaden ni słowem się nie wypyszczył na ten temat.
Z drugiej strony może to i lepiej? Kapłan by się pewnie ze złości zapluł, a na dodatek zmieniłyby mu się priorytety i nie pielgrzymi, a lokalny 'prawdomówca' stałby się wrogiem numer jeden. Jako że prawdę mówi stare powiedzenie "Konia z rzędem temu, co powie prawdę... aby powiedział i uciekł".
Rzecz jasna Lennart również nie miał zamiaru wysuwać się przed szereg, dzięki czemu lokalny przywódca duchowy pozostał nieświadom swych wad i mógł śmiało poprowadzić mieszkańców do walki z nękająca miasto zarazą religijną.
- Chodźmy do ratusza - zaproponował.
Miał nadzieję, że skończą się spory i dyskusje i wszyscy zaczną coś robić razem, a to będzie pierwszy krok na drodze do świetlanej przyszłości. I że, gdy zaraza zostanie zlikwidowana, on sam będzie mógł opuścić miasto, by jak najszybciej znaleźć się jak najdalej... zanim kapłan odzyska pamięć lub akolitka zacznie kłapać ozorem.