Ryży zareagował instynktownie. Jedną ręką odrzucił koc, drugą już chwytał hełm. Zaraz potem poprawił zapięcia zbroi, w której spał, jak to miał w zwyczaju na szlaku. Z tobołków wydobył jedynie procę drzewcową. Resztę: miecz, tarczę i zwykłą procę miał pod ręką. Tak objuczony wyszedł na zewnątrz, przypatrując się zagrożeniu. Ponieważ nie było czasu na rozplanowanie strategii, wymienił jedynie kilka okrzyków z towarzyszami. Krótka wymiana zdań sprowadziła się do jednego: dajemy odpór. Obszedł budynek tak, by stać między nim a wrogami. Przygotował się do oddania strzałów, ale wstrzymał dopóki zagrożenie nie zacznie się zbliżać. Kto wie? Może odstąpią?