Erich nie dyskutował. Nieco zdumiony wynikiem interwencji Lennarta nie był pewien dalszego zachowania kapłana. Wciąż jednak uważał, że stanowisko tamtego o możliwości osądzenia szlachcica za rzekome występki przeciwko Urlykowi było jedynie bredzeniem - oczywiście gdyby klecha posunął się do samosądu, wsparty ślepo posłusznymi pachołkami w liczbie wystarczającej, by powalić rycerza, to prawo Ericha do sądu przed włodarzem prowincji lub samym Imperatorem było jedynie teoretyczne. Z drugiej strony był pewien, że ktoś w końcu upomniałby się o von Kursta i wymierzył fanatykowi sprawiedliwość.
Marna to byłaby jednak pociecha dla zamordowanego Ericha.
Czas poświęcony przez innych na dyskusje poświęcił na doprowadzenie ekwipunku do porządku. Poprawiając sprzączki i paski trzymające pancerz oraz sprawdzając rozmieszczenie i dostęp do broni jego dłoń chwyciła nagle powietrze tam, gdzie powinien znajdować się jego sztylet. Ten sam, którym zabił Gretę...
Obracając się w kierunku towarzyszy spojrzał na nich wzrokiem, w którym dostrzec można było wzbierający gniew. - Chodźmy wreszcie. Jest tu kilka istot, których żywot plugawi ziemię po której stąpają. Zabijmy ich wszystkich. - Powiedział.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |