Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2018, 16:43   #137
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Po odbyciu tańców ze swymi podopiecznymi, zauważył że nieopodal nich zaczynają się kręcić damy, najwyraźniej chcąc wpaść wampirowi w oko. Zapowiadało się, że jeśli nie opuszczą balu sami, to prawdopodobnie do samego końca będą tańczyć. Gdy tylko wybrał którąś z pań, wszystkie inne spoglądały na nią zazdrośnie i zaczynały intensyfikować swoje działania. Już po kilku tańcach zauważył jednak, że Charlotta zniknęła z parkietu. Odnalazł ją, spoglądając między tańczącymi parami, na tarasie. Była zmęczona ale siedziała razem z Marią i wspólnie spoglądały na rozmawiające z mężczyznami debiutantki.
- Czy można się przysiąść? - spytał podchodząc do pań. Martwił się o Charlottę, w jej stanie być może nie można sobie było pozwolić na większe wymęczenie ciała. Mogli odpocząć oraz wrócić na parkiet, ale mogli także opuścić bal, oczywiście razem z panną Claudią oraz panną Dianą. Potrzebował się jeszcze umówić z Marią na kolejne spotkanie. Zresztą może Charlie to już uczyniła podczas rozmowy?
- Oczywiście Henry. - Maria wskazała fotel, między nią, a Charlottą. - Twojej narzeczonej zakręciło się w głowie, więc postanowiłyśmy się przewietrzyć. Powinnaś więcej jeść moja droga, jesteś taka wiotka.
Charlie uśmiechnęła się spoglądając błagalnie na Gaherisa, najwyraźniej musiała słuchać podobnych reprymend od dłuższej chwili.
- Damom nie wolno się przepracowywać. - Maria kontynuowała gdy tylko wampir zajął miejsce. - Na pewno przez to nie jadasz regularnie. Właśnie tłumaczyłam, że musicie przyjść do mnie na obiad. Nawet późny, bo Charlotta cały czas powtarza, że pracujecie do późna. Odpoczniecie, najecie się. Mogłabym zaprosić Amandę wraz z jej rodzicami, na pewno chętnie by cię poznali i oczywiscie Charlottę.
- Myślę siostro, iż to wspaniały pomysł. Ech, dawne czasy się przypominają oraz wrzosowiska. Uwielbiam wspaniałe połacie wrzosowisk, szczególnie kiedy intensywnie barwią swymi kolorami przyrodę. Oraz te pagórkowate pola podzielone niewielkimi murkami, jeziora przy których sterczą dumnie wspaniałe szczyty. Oczywiście może to nie Alpy, czy Apeniny, czy wreszcie włoskie wulkany, ale zawsze
- cóż, szukając informacji dotyczącej księżnej hrabiny sprawdził, iż Mondragone leży w Kampanii, czyli niedaleko Neapolu, czyli Wezuwiusza. Wedle tego, co pisało, księżna hrabina przebywała w Italii, ale odwiedzała Anglię oraz Szkocję, pewnie wiedziała, jaki jest krajobraz północnej krainy. - Hm, Mario - do siostry mógł po imieniu - faktycznie, jeśli Charlotta słabiej się czuje, myślę, że pojedziemy już - spojrzał pytająco na narzeczoną.
- Jesteś niesamowicie sentymentalny Henry. Nie mogę sobie przypomnieć czy zawsze taki byłeś. - Hrabina zamyśliła się.
- Dziewczęta właśnie wymieniają się listami z jakimiś dżentelmenami. - Charlie skinęła głową w kierunku rozmawiających par. - Nie chciałabym im przerywać.
- Wobec tego dajmy im jeszcze moment
- wymiana liścików, wzajemnych zaproszeń etc. stanowiła standard. Oczywiście później za zgodą rodziców, pewna bliskość mogła być kontynuowana. Oczywiście pod kuratelą przyzwoitek. - Sentymentalizm siostro, nic dziwnego, że nie pamiętasz, ja również nie, bowiem taki nie byłem. Raczej łaziłem po drzewach, spadałem z nich, uwielbiałem jazdę konną, walkę na broń białą - mówiąc to wtłaczałem do umysłu księżnej hrabiny jakieś poszczególne urwane sceny. Chłopak spadający z jakiegoś drzewa, galopada na koniu oraz inne takie. Wiesz, wprawdzie mój ojciec uznał mnie za swojego syna całkowicie oficjalnie, jednak wychowywałem się z matką. To już dawne czasy i niełatwe. Nawet zresztą edukację miałem prywatną dzięki tobie - kolejne informacje wtłoczone, iż księżna wykładała jakieś sumy na prywatnych nauczycieli starając się zachowywać dyskrecję. - Pytanie, co powinniśmy zrobić teraz? - spytał ponownie wtłaczająć wolę przekazania mu tytułu. Czynił to zresztą już przedtem, obecnie jednak ugruntowywał. - Niewątpliwie bowiem nasze relacje zostaną nie tylko ujawnione, ale wręcz opisany. Towarzyskie magazyny wręcz czerpią siłę podejmując takie tematy.
- Myślę, że mimo chęci z jakimi gazety wypełniają się różnymi plotkami, powinniśmy jak przystało na arystokrację powoli odbudować rodzinne relacje.
- Maria miała doświadczenie w nieprzejmowaniu się tym co mówią inni. - Czy myślałeś o odwiedzeniu starych włości?
- Właściwie to tak
- przyznał - tylko trochę, no wiesz, to jest jak powrót do dzieciństwa. Pamięta się właściwie jakieś pojedyncze, wyrwane sceny, zastąpione przez sprawy teraźniejszości. Inni także zapamiętują tylko takie kawałki oraz nie wiedzą tak naprawdę, kim jesteś. Pamiętają, albo i nie, jakiegoś chłopca z dawnych czasów … - odetchnął głośno. - Ale chyba trzeba z tym się zmierzyć.
- Och stary Peter na pewno cię pamięta. Bo toż bywałeś w rezydencji, prawda? On wszystkich pamięta.
- Biedna Maria usilnie starała się sobie przypomnieć więcej szczegółów. - Oraz odwiedzić dom matki… gdzie on się znajdował?
- Samotny dom na wrzosowisku. Ona tak chciała, ojciec to akceptował, ty potem też. Szczerze mówiąc nie wiem, czy jeszcze istnieje … natomiast owszem, bywałem w rezydencji, aczkolwiek stosunkowo rzadko. Umawialiśmy się, że kiedyś zrobimy mi takie wiesz, prawdziwe wejście, godne syna księcia.


Właściwie wielu wielkich panów miało synów z nieślubnego łoża. Tacy nie mogli dziedziczyć tytułów, jednak tutaj w grę wchodziło oficjalne uznanie oraz zasady Szkocji, które były w tych sprawach znacznie mniej rygorystyczne, niźli angielskie. - Peter jeszcze żyje? Miał swoje lata, a inni? - starannie planował notować sobie osoby do wpłynięcia na ich pamięć. Nie chodziło o szczegóły, tylko żeby przypominały sobie jakieś drobiazgi. - Pamiętam, jak jechaliśmy kiedyś bryczką do kościoła i tak chciałem sam powozić konie, że aż z niej spadłem - wtłoczył jednocześnie wizję owej sceny do umysłu kobiety. Skoro poszukiwała wspomnień, udzielał ich jej powoli kolejnych, tak że miała wrażenie, iż coraz więcej pamięta.
- Och niestety większość osób już dawno opuściła ten świat. - Maria pokręciła głową. - Peter jest niezniszczalny. Obawiam się, że gdy odejdzie rezydencje upadnie. Jest młody Chester, chyba był twoim rówieśnikiem. Teraz jest głównym stajennym. - Zaśmiała się. - Kto by się spodziewał po tym urwisie. Pewnie gdybyś mieszkał w rezydencji zaprzyjaźnili byście się.
- Pewnie tak, ale nie ta rezydencja nie upadnie. Jest miejscem, gdzie wcześniej hrabiowie Neuburgh przychodzili na świat oraz skąd spoglądali na swoje posiadłości.

Oczywiście bardzo wiele magnackich ziem było źle zarządzanych, tonęło w długach, lecz raczej nie zdarzało się, żeby upadały dziedziny dające prawo zasiadania lordom. Natomiast bywało, iż były wyniszczone oraz zaniedbane mocno.
- Zajmę się posiadłościami. Wprawdzie potrzebujemy jakieś siedziby londyńskiej, jednak urodziłem się na szkockiej ziemi, więc nic dziwnego, iż jest dla mnie czymś bardzo istotnym - powiedział gorąco. - Peter musi nauczyć kogoś, jak się zarządza włościami. Zatrudnimy także trochę służby, ażeby dbała zarówno o samą rezydencję, jak o gospodarzy, rodzinę oraz wszelakich gości.

Szczerze mówiąc, rycerz obawiał się, iż starszy pan raczej miał już problemy kierowaniem majątkiem, nowoczesnymi odmianami bydła, które znalazł na łamach fachowych gazet, ustalaniem czynszu pewnie paruset dzierżawcom, melioracjami oraz ogromem rzeczy, które są oczywiście bardzo istotne. Gdyby Boyle sprzedał im rezydencję, oczywiście zarządcą byłby dalej Gehry, ale wtedy byłoby wspaniale, gdyby pani Dosett mogła objąć stanowisko zarządcy ziem północnych. Wprawdzie pełnili taką rolę mężczyźni, jednak wszystko się zmieniało. Ostatecznie był XIX wiek. Pani Dosett spokojnie poradziłaby sobie kierując bardzo wymagającym wszak biznesem oraz mogłaby wyszkolić ewentualnie parę kolejnych osób. Ponadto jeśli dobrze rozumiał, we dworze praktycznie nie było służby. No bo niby po co zresztą, skoro księżna hrabina przebywała we Włoszech, zaś jeśli przybywała do Anglii, głównie do Londynu, Szkocję odwiedzając rzadziej. Jej życie było związane ze wspaniałą Kampanią pod Neapolem, nie zaś ze starą ziemią Bruce’ów i Stuartów.

- Och uwierz mi, że przyucza, ale ta współczesna młodzież. - Maria machnęła dłonią. - Och chyba nasze dziewczęta dopełniają formalności żegnając się ze swymi adoratorami. - Skinęła podbródkiem w stronę gdzie Diana, właśnie przyjmowała pocałunek w dłoń, od jakiegoś młodzieńca, rumieniąc się przy tym uroczo. Dalej Amanda i Klaudia jeszcze rozmawiały, ale też wyraźnie zmierzało to ku końcowi.
- Wobec tego pozwól siostro, że oprócz powierzonych nam panien, przyprowadzę również kuzynkę Amandę - wampir ruszył jednak najpierw do pani Sinett, jako gospodyni.
- Dziękujemy ponownie za zaproszenie, pozwoli pani, że imieniem swoim, księżnej Mondragone, panny Ashmore oraz powierzonych nam pań podziękuję za miły bal - mówił oczywiście bardzo uprzejmie. Acz kompletnie postawa pani Sinett mu się nie podobała. Jednak uprzejmość, jak powiadają, jest cnotą królów. Przyzwoitych jednak ludzi także, dlatego starał się być bardzo uprzejmy. Gospodyni podziękowała mu za ich obecność w sposób dużo życzliwszy niż przy powitaniu. Najwyraźniej plotki już do niej dotarły, a i widziała jaką popularnością cieszyła się para narzeczonych.

Później wojownik wyruszył do grona debiutantek wymieniających drobne grzeczności, liściki oraz takie tam.
- Droga kuzynko, panie, przepraszam, iż muszę wspomnieć, że powoli musimy wyruszać - cóż, wiadomo, debiutantki nie powinny spędzać pierwszych bali do końca. Zresztą będą miały jeszcze kolejne, bowiem na takie dziewczyny sypano deszczem wizytówek oraz próśb wręcz o przybycie. Duża ilość panien na wydaniu przyciągała doskonale urodzonych kawalerów, nadając balowi posmak. - Bardzo proszę. Lady de Vere, lady Somerset, przedstawię wam również księżną, ciotkę mojej kuzynki.
Dziewczyny przytaknęły jeszcze raz żegnając się ze swymi adoratorami i ruszyły za wampirem. Stanęli wszyscy na tarasie przy rozmawiającej parze kobiet.
- Droga siostro, pozwól, że przedstawię ci nasze podopieczne podczas tego balu, lady Claudię de Vere oraz lady Dianę Somerset, damy z najbardziej poważanych rodzin Anglii. Drogie panie, poznajcie proszę Jej Łaskawość, Marię, księżną Mandragone oraz obecną hrabinę Neuburgh.
Dziewczyny dygnęły głęboko przed hrabiną.
- Mogłam na was chwile popatrzeć, jesteście bardzo eleganckimi niewiastami. Wasi rodzice muszą być bardzo dumni. - Hrabina uśmiechnęła się, a dziewczyny wymieniły radosne spojrzenia. Widać cieszyły się z życzliwych słów Marii.
- Cóż, będziemy już ruszać - zwrócił się wojownik do księżnej Mandragone. - Czy chciałabyś siostro, wyznaczyć jakiś termin spotkania? - widać, że Charlie jednak niczego nie ustaliła, więc musiał sam.
- Och, mamy sobotę, prawda? - Hrabina zerknęła na Charlottę, a ta przytaknęła. - Może wobec tego poniedziałek?
- Wydaje mi się to dobrym terminem. Droga siostro,mam jeszcze prośbę, niechaj będzie to dla naszych szkockich przyjaciół tajemnicą, że spotkaliśmy się. Pozwólmy uczynić im niespodziankę i nie informuj ich w żaden sposób. Lady Amando,proszę, nie wspominaj także swoim rodzicom do poniedziałku. Byłbym bardzo wdzięczny
- skłonił się. Oczywiście mogłoby to pokrzyżować plany wproszenia się do pięknej rodziny. Spotykając kogoś, wampir mógł nakłonić do wielu rzeczy, jednak osoby obce mogły mocno wpłynąć na przebieg wspomnianej sprawy.
- Niespodzianka, brzmi wspaniale, czyż nie Amando? - Maria spojrzała na swoją kuzynkę, a ta przytaknęła. Jednak młodzieńczy charakter sprawiał iż cieszyła się na myśl o sekrecie przed rodzicami.
- Wobec tego droga siostro - ucałował jej dłoń - kuzynko - ucałował dłoń dziewczyny. - Do ponownego zobaczenia - podał ramię narzeczonej oraz ruszyli do powozu. Oczywiście dziewczęta także.

Maria i Amanda wyszli razem z nimi i po krótkich pożegnaniach przed rezydencją, każda grupa skierowała się do swojej dorożki. Minęła jeszcze chwila nim odstawili podekscytowane dziewczęta do domu panienki de Vere i w końcu byli sami. Charlie westchnęła ciężko.
- To było udane przyjęcie. - Uśmiechnęła się. - Ale bardzo męczące.
- Dlatego odpłacę ci się więc przytulaniem podczas snu. Musisz na siebie uważać … dobra, nie chcę być jakimś mentorem, po prostu faktycznie tańce były męczące. Jedźmy do Florence …
- opowiedział jej cichym głosem na temat napotkanego ghula. - Bardzo ciekawa rzecz. Pewnie książę będzie chciał wiedzieć, kim jest owa osoba.
- Na pewno. Szczególnie teraz gdy w okolicy grasuje jakiś nieznany wampir.
- Charlie wtuliła się w Gaherisa, pozwalając swojej głowie odpocząć na jego ramieniu. - Nigdy się nie spodziewałam, że to będzie tak męczące.
- Wobec tego jedźmy tym bardziej do Florence, położysz się tam spokojnie, zaś ona wyśle kogoś do księcia Londynu.

Charlie przytaknęła, a gdy wampir wydał polecenia dorożka ruszyła w kierunku rezydencji Florence.
 
Aiko jest offline