Administrator | Słowa Glaiscava zwróciły uwagę zbrojnych, i co niektórzy z nich minimalnie kiwnęli głową… jednak dowódca milicji nie przejawił żadnych widocznych odczuć. Jedynie wbił w Barda swoje spojrzenie… mowę Khalima zaś chyba puszczono mimo uszu, a to co miała reszta towarzystwa do powiedzenia, zdecydowanie chyba olano.
- Sprawa wygląda następująco... - Przemówił (chyba) dowódca oddziału milicji, omiatając dłonią salę i parę nieprzytomnych osób - Poszkodowani wnoszą skargę, i sprawa trafia przed sąd… jeśli nie wnoszą, no to pół biedy. Ci, którzy wywołali burdę, płacą za szkody, albo zostają aresztowani, płacą również za uleczenie poszkodowanych, płacą za udział straży w tym zamieszaniu, płacą, płacą, płacą... - Mężczyzna wrednie się uśmiechnął - ... bo światem rządzi moneta, takie to proste. Więc jak będzie? - spytał raczej Glaiscava, niż kogokolwiek innego.
- To wszystko ich wina - szlochnęła znowu Bardka, będąc właśnie opatrywaną prowizorycznie przez jedną z kelnereczek jakąś czystą szmatką, owijaną wokół krwawiącej ręki po lwich kłach.
Khalim rozejrzał się dookoła, emocje walki coraz bardziej z niego schodziły. W sumie to za bardzo nie miał przy sobie gotówki, więc pewnie jego udział w ewentualnym odszkodowaniu będą musieli pokryć kompani albo Henna tytułem zaliczki. - Nie uważamy, żebyśmy ponosili wyłączną winę za sytuację, z tego co widziałem to tamta grupa nieopierzonych awanturników- wskazał na Zinę i jej kompanów -zaatakowała nas jako pierwszych, chociaż wcześniej nie okazywali nam wrogości. Powinni więc przynajmniej partycypować w kosztach.
- Zostaliśmy zaatakowani bez powodu - odezwał się w końcu Ramas - chyba że za powód uznać to, że ta panienka - wskazał na bardkę - szukała tematu do kolejnej ballady. Albo poczuła się dotknięta w dziedzinie artystycznej, jako że nie dostała większych oklasków niż nasz bard. I nie proszono jej więcej razy o bis. Urażona duma… - dodał.
- Khailm, Ramas, spokojnie. - Bard nie odwracał wzroku od przywódcy strażników. - Podaj ogólną kwotę, panie władzo. I pamiętaj, że suma powinna być uczciwie podzielona między wszystkich tutaj. - W takim razie… - odezwał się nagle dotąd “nieprzytomny” druid i wskazał palcem na Zinn. - Chciałbym zgłosić skargę na tę babę, która na oczach wszystkich rzuciła się na mnie i zaatakowała mnie bez powodu wyrzucając z karczmy.
Shargoz spojrzał na przywódcę oddziału milicji z wyrzutem.
- A skoro ja żem był atakowany i żem bronił swej nietykalności cielesnej przed tą niewyżytą kobietą NA ZEWNĄTRZ karczmy, to jakim prawem jestem mieszany w burdę, która odbywała się W NIEJ? I jakim prawem zostałem napadnięty, skoro ponoć tu cywilizacja, więc po waszemu powinieniem być werbalnie zaczepiony i wypytany o sytuację?
Dowódca milicji zmarszczył brwi, po czym przeciągnął dłonią po twarzy. Najwyraźniej zbyt wiele osób wtrącało się na wszelakie tematy, każdy niby to przedstawiał swoją wersję, każdy swoją niewinność…
- Jak to w końcu było? - Mężczyzna zwrócił się do właściciela karczmy. Niziołek z kolei, mocno zdenerwowany, przez chwilę drapał się po nosie, zbierając chyba myśli.
- No… to wyglądało... - zaczął Koggin Hardcheese, po czym wskazał palcem Ramasa - On z tą Bardką wyszedł, a potem ona wpadła przez drzwi, spoliczkowana, podniosło się larmo, inni goście się oburzyli, no i od słów do czynów, zaczęto się lać… potem ten przywołał magią lwa... - Znów palec małego mężczyzny wskazał Maga - ...no a lew Bardkę poszarpał po ręce… cała karczma się tłukła między sobą, ale głównie z tymi tu - Tym razem Koggin wskazał Khalima, Synarfina, Ramasa, Durina i Glaiscava.
- Aha - przytaknął dowódca, po czym zerknął na Shargoza - Dla mnie to na zewnątrz wyglądało jak jakiś brutal tłucze kosturem nieuzbrojoną kobietę - Wskazał na Zinn, która wciąż trzymała się za uszkodzoną rękę… - Laską… którą podpieram się podczas chodzenia. Nie kosturem - sprecyzował druid wtrącając się i splótł ramiona razem dodając.- Nie moja wina, że ugryzła więcej niż mogła przeżuć. Zresztą jakoś nie zdecydowała się poddać, a i od razu wyskoczyła z pięściami. Nie mam pojęcia co jej odbiło, ale skoro atakowała, to ja nie zamierzałem dawać jej forów, tylko dlatego że ma cycki.
- Skończyłeś? - wycedził dowódca do Druida, po czym odezwał się do zebranych w sali:
- Czy ktoś tu zgłasza skargę odnośnie tych tu? - Zatoczył dłonią łuk po towarzyszach Heny, nikt jakoś się jednak ani słowem nie odezwał. Ani Elfka, ani Zinn, ani nikt z obsługi gospody, czy z gości biorących udział w bijatyce (paru z nich i tak było wciąż nieprzytomnych).
- Skoro nikt nie zgłasza skargi, karczmarz podliczy straty, za które zapłacicie. - Znów dowódca straży omiótł spojrzeniem towarzystwo z Waterdeep. - Podobnie jak i podleczenie poszkodowanych. Do strat doliczamy z kolei część piątą, która ląduje w skarbcu miasta. Jeśli się z tym zgadzacie, i zgadza się Koggin (na co Niziołek przytaknął głową), to w ten sposób sprawa zostanie zakończona, w przeciwnym zaś przypadku zostaniecie aresztowani.
Shargoz sarknął w irytacji pod nosem i podszedł do Zinn. Wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Dawaj tą łapkę. Uleczę ją. Nie myśl sobie, że Shargoz z Burzowych Rogów nie umie przegrywać.
- Niech tak będzie, skończmy z tą sprawą jak najszybciej, musimy ruszać w dalszą drogę. -Khalim westchnął i machnął ręką w niedbałym geście. Pieniądze i tak łatwo przychodzą i łatwo się je traci.
Następnie podszedł do Durina.
- Nie ma co użerać się z mieszkańcami tej wioski i tym, co tu uchodzi za stróżów prawa. Nie mamy na to czasu. Odbijemy sobie straty jak uda się nasza wyprawa - szepnął krasnoludowi do ucha.
Na co Durin tylko przytaknął głową kompanowi.
- Racja - odparł krótko.
Wyglądało na to, że afera rozejdzie się po kościach.
- Ja też mogę uleczyć paru poszkodowanych. Kto odważny? - Bard sięgnął po flet. |