Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2018, 21:05   #595
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Droga do celu trwała około godziny. Portal był ukryty w płytkiej jamce, pod skalistym wzniesieniem, które przed eskalacją konfliktu ze smokami mogło być domem watahy wilków. Venora wiedziała doskonale jak wyglądają portale oraz z czym wiąże się przejście przez ten rodzaj drogi. Na miejscu czekał na nich Karthos i jego siedmioro magów oraz Xalaz’sir, Gromwald i Agness.
Balthazaar szybko wyjaśnił wszystkim “decyzyjnym”, w jakiej kolejności będą przeprawiać się na drugą stronę, po czym spojrzał wyczekująco na rycerkę.
Uwaga Venory była skupiona na przyglądaniu się towarzyszom Karthosa. Paladynka już nie miała najmniejszych złudzeń, że od pokonania Tiamat zależał jej powrót do siebie. Nie miała pojęcia czy była w tej chwili lepsza od starszej siebie, czy raczej nie dorastała sobie do pięt, lecz niezależnie od tego jak było naprawdę, była tu i musiała doprowadzić swoich do zwycięstwa choćby miała stanąć na rzęsach. Przez te rozmyślania dopiero po chwili zauważyła, że jaszczur zamilkł i czekał na nią.
- Wszyscy długo czekaliście na ten dzień - powiedziała do nich. - Damy dziś z siebie wszystko. A jutro... Może w końcu ktoś zacznie pędzić bimber, żeby było czym opijać zwycięstwo. - uśmiechnęła się lekko pod nosem. - Ruszajmy

~***~

Styczność z magią teleportacji zawsze była dla Venory trudnym przeżyciem. Tak było i tym razem. Pierwszą rzeczą, którą poczuła był oślepiający blask jaskrawych kolorów. Zaraz po tym rycerka poczuła jak cały żołądek wywraca jej się do góry nogami, a ewidentne braki zawartości sprawiły, że najzwyczajniej w świecie zwymiotowała sobie pod nogi.
-Jesteś cała?- usłyszała krzyk Balthazaara, a sekundę później jego szponiasta dłoń zaległa na jej plecach.
- Nienawidzę portali... - syknęła w odpowiedzi paladynka i splunęła śliną.
Wiatr wył przeraźliwie, wzbijając w powietrze tumany kurzu, piachu i pyłu. Wszędzie tutaj dominował pustynny klimat, oraz suche powietrze. Venora musiała zasłonić usta i nos, by nie podusić się od nadmiaru pyłów niesionych wiatrem. Po chwili zmysły wróciły do niej i mogła rozejrzeć się dookoła. Brukowane ulice Suzail były przysypane piachem. Większość budynków była zawalona, a te których szkielety nadal stały, okazały się być jedynie gołymi ścianami spalonych domostw. W oddali było widać majaczące mury zrujnowanego zamku.
-Prędko! Musimy ukryć się w ruinach by żaden smok nas nie wypatrzył!- krzyknął Karthos, wskazując palcem jeden z najbliższych, możliwych budynków.
-Idźcie! Ja pokieruję każdego kto przejdzie przez portal!- zaoferował się Balthazaar.


- Jasne. Idziemy - odparła Venora jaszczurowi i zaraz skinęła głową Karthosowi by prowadził, ruszając zaraz za nim. Paladynka do wszechobecnego piasku już zdążyła przywyknąć, ale widok zniszczonego Suzail... Można było uznać, że pani Oakenfold była w tak dużym szoku, że jeszcze do niej nie docierał ten kontrast wyglądu jej miasta z tym jakie widziała je ostatnio.
Akcja rozmieszczania i krycia ludzi Venory trwała kilka długich chwil. Wielu, zasilających szeregi hordę miało styczność z wojowaniem, magią, a także innymi dziedzinami życia, które pozwoliły im przetrwać w tak trudnych warunkach, pod okupacją smoków. Przejście przez portal miało trudne konsekwencje dla organizmów tylko co niektórych osób. Większości udało się przejść bez problemów, a pokierowani przez Balthazaara od razu odnaleźli drogę do tymczasowych kryjówek.
-Niedaleko stąd, w miejscu gdzie była kiedyś północna brama znajduje się ruina starej strażnicy. To tam trafimy na korytarz do katakumb i prostą drogę do kultystów Tiamat!- rzekł Karthos, rozkładając na kupie piachu starą mapę.

Paladynka przyjrzała się uważnie schematom, pomagając przy okazji diablęciu trzymać mapę. Miała dziwne wrażenie, że wskazany korytarz był tym samym, którym swojego czasu wieczorną porą przemykała się z Albrechtem, gdy potajemnie opuszczała świątynię, tak by przeor nie dowiedział się o jej obecności.
- Tak, to jest dobra droga - zgodziła się Venora. - Trzeba ruszać czym prędzej
Niedługo później ich oczom ukazała się reszta “decyzyjnych”.
-To wszyscy.- syknął Balthazaar.
-No?! I gdzie te skurwiałe gady?- Gromwald domagał się przeciwników.
-Już niebawem mój narwany przyjacielu.- odparł mu Karthos. -Ruszajmy.- spojrzał na Venorę, oczekując jej polecenia.
Venora podeszła do Kalasir, przyglądając się jej uważnie. Dziewczyna nie wyglądała by podróż portalem była jej ulubioną formą transportu. Kobieta poklepała ją po plecach i odwróciła się do wszystkich.
- Nie atakuj póki nie będzie to konieczne - rzuciła do Silnorękiego i skierowała wzrok na diablęcie. - Pójdę przodem, chyba znam te korytarze, którymi mamy iść. Chodźcie

Rzesza powstańców musiała podzielić się na kilka mniejszych grup, a następnie pokonywać kolejne odcinki drogi do ich celu, by pozostać niezauważonym.
Smoków nikt nie widział na niebie, ale każdy z obecnych tutaj doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że smoki to niesłychanie sprytne istoty. Kompani pod dowództwem Venory przebyli kilka przecznic, pomiędzy zrujnowanymi budowlami, aż w końcu w oddali ujrzeli budynek, który był bramą do podziemi.
-To jest, tamto miejsce!- rzekł Karthos, zasłaniając usta by nie połknąć piasku.
-Nie traćmy czasu! Ruszamy!- rzekł Xalaz’sir kiedy ziemia pod ich stopami zadrżała.
-Smooook!- krzyknął ktoś z tłumu, a ludzie prędko dobyli broni.
Czerwony gad poskładał skrzydła i pochylił głowę, zerkając na powstańców ogromnym okiem.
-A cóż to niezapowiedziana wizyta? Hm… Dawno nie jadłem świeżego mięsiwa… Może starczy was żeby zapchać mój brzuch…- zarechotał, po czym powoli zsunął się z zawalonej świątyni Lathandera, kierując się niespiesznie w kierunku Venory i jej ludzi.
-Idźcie! Zajmiemy się nim!- polecił ochoczo Silnoręki.

Panna Oakenfold skinęła mu głową. Najchętniej sama by ich wsparła w walce z gadem, ale dobrze wiedziała, że walka ściągnie ich tu więcej i zaalarmuje w końcu Tiamat.
- W razie problemów, po prostu go odciągnijcie - syknęła Venora w odpowiedzi do Gromwalda. To było jedyne rozwiązanie, choć prawie na pewno skazywało Silnorękiego i jego ludzi na śmierć. - Ruchy! - warknęła do pozostałych.
-Przynieście mi jego łeb! Aaaaaaa!- krzyknął zagrzewając swoich ludzi do boju, po czym ruszył do ataku. Barbarzyńca pociągnął za sobą swoją hordę do boju. Kilka eksplozji wzbiło w powietrze jeszcze więcej kurzu i kamieni, lecz Venora nie miała czasu przyglądać się bitwie. Jej misja była zdecydowanie ważniejsza. Gdzieś tam za ich plecami, między domami zagrzmiał ryk czerwonego gada, ale służka Helma już o tym nie myślała. Jej oczom ukazał się budynek, będący ich celem. Zrujnowany, lecz mimo to wyglądał najlepiej z tych wszystkich, które do tej pory mijali po drodze.
-To tamto miejsce! Ruchy! Ruchy!- ponaglał ich Karthos, biegnąc przodem.
- Szybko, szybko ! - wtórowała mu Venora, tylko ukradkiem spoglądając kątem oka za siebie, żeby upewnić się czy jej ludzie nadążają. Sama nie zwalniała nawet na chwilę, wspinając na wyżyny własnej wytrzymałości, bo bieg w pełnym pancerzu był nie lada wyczynem.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline