Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2018, 22:02   #13
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wszyscy ruszyli do wspomnianego pokoju. Na końcu pomieszczenia znajdowała się zaciemniona alkowa. Podeszliście do niej, i w jednej chwili Dejan zauważył coś pod czarną pościelą, co się odrobinę poruszyło i zaczaiło na Agusta. Ostrzeżony przez Dejana Agust w ostatnim momencie się odsunął, kiedy to coś chciało mu odgryźć rękę.

Mira instyktownie wykonała krok do tyłu, widząc wielką… Pijawkę. Albo inne robactwo, które nie mogło mieć dobrych zamiarów. Jako prosta kobieta traktowała wszystkich wrogów jednakowo i uważała, że trzeba spuścić im łomot aż nie padną. Tak też spróbowała zrobić, wykonując zamach swoim toporem. Mira trafiła potwora, lecz poczuła, że bardzo trudno zatopić ostrze głębiej w jego ciało, z powodu jego twardego pancerza. Robal wydał mimo to z siebie przeraźliwy skrzek. Nie chciał pozostać dłużny i zaatakował ją swoimi mackami wychodzącymi z… wielkiego otworu gębowego. Mira jednak zręcznie sparowała ten atak, wychodząc bez szwanku.
Zza pleców półorczycy wyskoczył Dejan atakując zawzięcie mieczem i poprawiając krótką serią kopnięć. Robal otrzymał serię ciosów od mnicha. Żaden atak Dejana nie chybił. Robal na chwilę się zwinął z bólu.Hassan podszedł i zadał błyskawicznie dwa ciosy - glewią, a potem trzonkiem i cofnął się o kilka kroków. Bestia znów wydała z siebie ogłuszający kwik, kiedy glewia Hassana zatopiła się w jej ciele. Następny atak trzonkiem również ją trafił. Na ziemię polała się biała krew gricka. Był wykończony, ale nadal gotowy do walki. Cahnyrowi niezbyt podobał się wyraz twarzy pijawkopodobnej istoty, dlatego też, jak przystało na rozsądnego maga, wolał trzymać się od niej z daleka.
I, tak jak to było podczas poprzednich walk, posłał w stronę potwory płonący ogniem pocisk. Pocisk był większy niż zwykle, Cahnyr widocznie nabierał wprawy w czarostwie. Płomień dosięgnął gricka i kiedy dym się ulotnił, drużyna zobaczyła jedynie spalone miejsce na ziemi, oraz szczątki pancerza potwora. Bestia padła szybciej niż Paladyn mógł zareagować.

- No no, trochę aż mi go szkoda, tak go obskoczyliście… ale znów nie aż tak bardzo. - Po czym ostrożnie sprawdził miejsce z którego wyskoczył potwór, a także resztę pomieszczenia. Poza szczątkami jakichś humanoidów, w całym pokoju nie znajdowało się nic szczególnego.
- Żarłoczna bestia - powiedział Cahnyr. - Pewnie żywił się naszymi poprzednikami. A, być może, ghule dostarczały mu tych, których zdołały dopaść.
- Może, żadne nam już tego nie powie bo nie żyją, a my mamy oczyszczoną ewentualną drogę na górę. Czas zbadać czego pilnowały ghule. - Zaśmiał się paladyn, a potem ruszył w drogę. - Hassan jeśli możesz, ustaw się za mną. Ten szyk się sprawdza w tych tunelach
- A gdzie być, jak znów wejdziemy do jakiegoś pomieszczenia? - zachichotał pod nosem.
- Ja się bardzo cieszę kiedy walczysz obok mnie, więc stójmy ramię w ramię.-
- mówisz masz - wzruszył ramionami wojownik. O ile poruszanie się w szyku w korytarzu miało sens, to operowanie bronią drzewcową w otwartym pomieszczeniu wymagało mobilności. Hassan nie zamierzał uwiązywać się więc do pleców rycerza, wierny zasadzie swoich mentorów “kto się rusza, żyje. Kto stoi, jest martwy

Po chwili zastanowienia, drużyna wróciła do skrzyżowania, gdzie spotkała Ghoule i wybrała ścieżkę wiodącą prosto. Weszli do pokoju.
Nad stołem w tym pokoju wisi żyrandol.
Po obu stronach stołu stoją dwa krzesła z wysokim oparciem, a na stole pusty, gliniany dzbanek i dwa żelazne świeczniki bez świeczek. W pokoju po jednej stronie są drzwi, a po drugiej dalej otwarty korytarz.
- Nie zostawiajmy zamkniętych drzwi - powiedział Cahnyr.
- Ale najpierw zerknijmy w tamten korytarz. - Powiedział Agust, poprawiając jak zwykle włosy idąc w kierunku korytarza.
Ten pokój zawierał wielkie, drewniane łóżko z ramą, pokryte zgniłymi materacami z piór, a obok niego stoi szafa zawierająca stare szaty, parę żelaznych świeczników, skórzany worek zawiązany sznurkiem. U podstawy łóżka jes byłat lekko uchylona szafka, widać, że coś w niej się znajdowało. Ten pokój nie miał już dalej ciągnącego się korytarza.
Hassan podszedł do lekko uchylonej szafki i zajrzał do środka, otwierając drzwiczki nieco szerzej. Cahnyr podszedł do szafy i sięgnął po worek, chcąc postawić go na stole i tam sprawdzić jego zawartość. Hassan znalazł w środku magiczną pelerynę ochrony, mały drewniany kuferek zawierający cztery mikstury lecznicze, koszulkę kolczą, zestaw do gotowania posiłków, butelkę z ogniem alchemika, latarnię sztormową, zestaw wytrychów, oraz księgę zaklęć z żółtą, skórzaną okładką. Cahnyr położył worek na stół i zobaczył, że w środku znajduje się trzydzieści pochodni, oraz piętnaście świec.

- No, no… - odezwała się pół-elfka. - Całkiem konkretne znaleziska. - dodała oglądając znalezione rzeczy, zatrzymując wzrok na trochę dłużej przy żółtej księdze. Hassan wstał i otworzył szerzej szafkę.
- No co się gapicie? Trzeba was uczyć grabienia? Nie byliście nigdy na wojnie? - zarechotał i podszedł do większej szafy, przy której grzebał Cahnyr z zamiarem przejrzenia szat. Liczył na jedwab, który raczej nie psuł się w piwnicach, a i mole niespecjalnie go lubiły. Pośród szat nie było żadnych cennych. Po prostu stare łachy.
- Mo… możemy? Chyba tak… - Mira podeszła do koszuli kolczej. - Duchy tego miejsca, oczyszczę wasze imię z tą… Drobną pomocą.

Dejan skamieniał na chwilę. Spojrzał na ścianę, przy której stała szafa i wypowiedział tylko jedno słowo - “Niebezpieczeństwo”. Wszyscy zdołali odskoczyć odrobinę od niej, kiedy ze ściany wybiły się dwa potwory, podobne do Ghouli, ale jednak inne. Wyglądały wam na znajome. Tak, to były twarze Gustava i Elisabeth Durstów. Widzieliście je na obrazach rodzinnych. Istoty te przyodziane są w te same czarne szaty, które wiszą w szafie. Czujecie okropny smród bijący od Durstów.
- Dawno nie mieliśmy gości, kochanie… - warknęła Elisabeth.
- Przywitajmy ich więc, jak należy- spojrzał na Celaenę- zatańczymy?- zapytał ochrypłym głosem i rzucił się na nią, ślina ciekła mu po brodzie i policzku, a długi jęzor wystawał poza krzywe, ostre zęby.
Hassan zareagował szybko. Ostrze jego glewii pognało w stronę Gustava. Gustav schwycił broń Hassana i odepchnął od siebie, po czym złapał w pasie półelfkę i wgryzł się jej w lewe ramię. Krew trysnęła na wszystkie strony. Gustav rzucił na ziemię nieprzytomną, krwawiącą zaklinaczkę i uśmiechnął się z zakrwawioną twarzą do reszty.
- Witamy w posiadłości Durstów.-
- Ze mną zatańcz! - krzykął wściekły mnich rzucając się na Gustava. Nie zdążył jednak doskoczyć zanim ten wgryzł się w ramię półelfki. Wyciągnął miecz i stając w szerokim rozkroku zaatakował cuchnącego stwora. Gustav z łatwością uniknął ataku Dejana. Uśmiech z jego paskudnej twarzy nie znikał. W końcu do mnicha podbiegła Elisabeth, z drugiej strony. Zaatakowała go swoimi ostrymi pazurami i rozerwała mu kawałek skóry, dochodząc aż do mięsa. Mimo, że mnich był uważny, nie zdołał uniknąć jej ataku. Jego wytrzymałość jednak pozwoliła mu oprzeć się truciźnie paraliżującej wrogów… tym razem. Hassan widział, że walka przybrała niezbyt korzystny obrót. Przeszedł za Dejana, dając pole do ataku reszcie drużyny po czym puścił w ruch swoją glewię. Ostrze kreśliło srebrzystą smugę, lśniącą w świetle pochodni, a drzewce śmigało raz po raz w stronę Gustava. Wojownik skupił całą swoją wolę i szybkość w serię morderczych ataków, próbując przełamać obronę nieumarłego. Taktyka Hassana podziałała wyśmienicie. Zdezorientowany i przytłoczony Gustav nie zdołał odeprzeć ani jednego ataku wojownika. Teraz jego całe ciało i szaty były poranione. Gustav warknął wściekle w odpowiedzi, opluwając sobie brodę. Półelfka nadal krwawiła, ale jej drgania znacznie ustały. Jej ciało było silne i nadal chciało żyć. Z rąk Cahnyra ponownie buchnął ognisty pocisk o niewyobrażalnej sile. Uderzył Gustava, wyrzucajac go na drugi koniec pokoju. Ten ghast już więcej nie powstanie. Kiedy pół-drowka upadała cała we własnej krwi, czas dla Miry jakby się zatrzymał. Ta walka zaczęła się bardzo źle, gorzej niż w jej najczarniejszych domysłach… Nie myślała nad tym dłużej, znowu pozwoliła ponieść się ślepej furii.
- Najpierw dzieci, a teraz moja przyjaciółka! - krzyknęła, ciskając koszulą kolczą gdzieś w bok i napadając z toporem na nieumarłą kobietę. Nawet jej nie interesowało, że to nie ona zaatakowała zaklinaczkę. - GIŃ, ABOMINACJO!-
Elisabeth wykrzywiła się i wygięła w łuk, kiedy wielki topór Miry rozciął jej gnijącą skórę. Ostatni doskoczył Agust, kątem oka patrząc na leżącą w krwi czarodziejkę - Wytrzymaj jeszcze chwilę. - A potem już skupił się na ostatnim przeciwniku, zbyt niebezpiecznym żeby go zignorować. Z całych sił zamachnął się młotem od góry, na poczwarę która nie miała już gdzie uciekać. Rozległ się dźwięk gruchotanych kości. Następnie młot Agusta rozbłysł białą poświatą a Elisabeth zaczęła wyć z bólu, jakby ją coś paliło. Kiedy paladyn odsunął swój młot, zobaczyliście szczątki swojego ostatniego przeciwnika.

Agust rzucił młot i skoczył w kierunku zaklinaczki, kładąc dłonie na jej ranach.
- No dalej, obudź się, nie umieraj mi tu! - Jego dłonie zabłysnęły delikatnym złotym blaskiem.
Mira, ciągle jeszcze wściekła, nie miała jak pomóc Celaenie. Nawet na nią nie spojrzała, bojąc się tego, co może ujrzeć. Zamiast tego spuszczała kolejne zamachy toperem na truchło kobiety.
- To za Rose! A to za Thora! I za Celaennę! I za tę magię! - Ciągnęła tę listę bez końca, nawet nie zauważając kiedy zaczęła mówić po orkijskiemu. Słyszała, jak jej stwórca krzyczy razem z nią i tym razem pozwoliła się temu ponieść. Dopiero gdy się zmęczyła, odłożyła topór i dyszała ciężko, spoglądając na swoje dzieło jeszcze przez parę sekund.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 18-06-2018 o 22:04.
Asmodian jest offline