Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2018, 23:04   #54
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
W domu Belerenów, widząc zrozpaczoną po stracie swego męża Marię, Yastra nie wiedziała jak zareagować. Mogła przykucnąć przy niej i ją objąć bądź przynajmniej położyć rękę na ramieniu na znak wsparcia, co by mogło choć trochę poprawić jej samopoczucie. Ale czy by to na pewno przyniosło jakikolwiek efekt? Cały świat w oczach tej kobiety był teraz zły i prawdopodobnie byłaby gotowa go odrzucić, obwiniając nawet swoich przyjaciół o wszystko, co najgorsze. Czy śmierć ukochanego była naprawdę tak bolesna? Yastra nigdy nie przeżyła prawdziwej romantycznej miłości, a co dopiero śmierci “tego jedynego”, jak to młode dziewczęta w osadzie raczyły określać chłopców, w których się zakochały. Nie potrafiła odpowiedzieć na zadane sobie w myślach pytanie.
Czy śmierć ukochanego potrafi być bardziej bolesna niż kogoś, kto przez swą szczerą rodzicielską miłość przetarł ścieżki twego życia, nauczając wszystkiego, czego sam potrafił?
Znowu brak odpowiedzi.
Kryjąc ciche łzy wspomnień spływające po policzkach, ze spuszczoną głową milczała więc w tej okropnej chwili goryczy, smakując gorzkie powietrze wypełnione cichym szeptem płonącego życia.


Gdy musiała iść do Faktorii, by załatwić coś u Kining, zawsze się ociągała. Nie dlatego, że jej się nie chciało. Pomijając typową, wręcz stereotypową relację elf-krasnolud, polegającą na obrzucaniu się coraz to bardziej wymyślnymi wyzwiskami, Jasnobroda po prostu była wredna, opryskliwa i niesamowicie chciwa. Nie dość, że czekała u niej na naprawę wakizashi ponad miesiąc, to jeszcze zażądała od niej niemałej fortuny za taką pracę! Była również jedyną osobą, z którą nie dogadywała się od samego początku.
Jej kunszt kowalski można było porównać z kamieniem. Był to jednak bardzo solidny kamień. Jej styl był ostry, ale użyteczny, jeśli ktoś miał wystarczająco dużo pieniędzy, by za niego zapłacić. W dodatku wywiązywała się ze swoich umów co do słowa. To wszystko były rzeczy, których nie dało się jej odmówić.
W wielkim skrócie: płacisz - dostajesz towar wysokiej jakości, nie licząc kilku obelg na temat twojego użytkowania sprzętu.
Tym razem jednak nie chciała nic naprawiać, tylko pędziła tam z nadzieją, że krasnoludzica ma coś, co pomoże im zniszczyć most. W końcu ostatnio zajmowała się jego konserwacją.

Budynek jednak już był trawiony przez ogień - nowego króla Phaendar… a czający się przy solidnych drewnianych drzwiach poobijani legioniści całkowicie ignorowali wydobywające się z wnętrza faktorii rozpaczliwe nawoływania o pomoc. Kim byli uwięzieni phaendarczycy - nie przejmowała się tym, nawet jeśli miałaby tam być sama Kining, która od wielu lat działała jej na nerwy. Musieli działać szybko, jeśli chcieli ich uratować, inaczej udusi ich czarny jak sama śmierć dym.

Opracowali krótki plan działania i już hobgobliny leżały u ich stóp, odchodząc w objęcia nicości wraz z wypływającą z ich gardeł krwią. Już przestała się przejmować ilością żyć, jaką odebrała tego dnia. Zaczęła dobijać wrogów machinalnie i bez jakiegokolwiek wahania, cały czas mając przed oczami obraz urządzonej przez Legion rzezi jako motywator. “Wahanie kosztować cię może życie” - ojciec powtarzał w trakcie treningów.
Bez litości.
I to dopiero wtedy odkryła kto tak naprawdę stał za dziwnym zachowaniem goblinów, co zaakcentowała krótkim spojrzeniem przez ramię na “nawiedzonego”. Wyglądało na to, że Jace potrafił jednak coś więcej niż tylko “czytać w myślach”, jeśli w ogóle miał taką zdolność.

Nie mieli jednak ani chwili do stracenia! Budynek płonął! Przez szpary w drzwiach ulatywał się już duszący dym wypełniający wnętrze. Okrzyki były coraz cichsze. Czym się przebić przez drzwi?! Spróbowała je wyważyć nogą, ale jej drobne elfie ciało, choć siły mu nie brakowało, nie potrafiło sforsować tej przeszkody. Co dalej? Co dalej? Porąbać drzwi na kawałki! Czym?! Katana na pewno by się przez to nie przebiła. Po prostu nie była przeznaczona do takich zadań. Gdyby jednak wziąć masywne długie miecze hobgoblinów…
Jeden trzask. Drugi, dzięki staraniom Kharricka. Do tego szarża tego cholernego niedźwiedzia, który z impetem wpakował się w osłabione już drewno…
… i faktoria stanęła przed nimi otworem, ukazując dwie leżące na podłodze sylwetki.

Zostali oni wyniesieni ze środka, nim objął ich mroczny całun śmierci.

Jednak niesienie ich do samego lasu byłoby zadaniem co najmniej karkołomnym, jeśli nie dosłownie. Jak gnom nie był problemem, tak już półork - owszem. Potrzebowali wody, by ich ocucić, a najbliższa była… w korycie na zwierząt.
Nieszczególnie przepadała za zwierzętami hodowlanymi, a konieczność brudzenia sobie rąk z rzeczami z nimi związanymi przyprawiała ją o mdłości. Kochała koty, psy, wiewiórki i tak dalej, ale gdy widziała otoczoną własnym łajnem świnię pławiącą się we własnym smrodzie, najwyczajniej w świecie pragnęła uciekać na drugi koniec Phaendar. Ktoś mógłby pomyśleć, że była to najskuteczniejsza broń na jej psikusy… i wcale by się nie zdziwiła, gdyby Kining miała je pod nosem tylko po to, by ją odstraszać.
Zwalczając obrzydzenie przemknęła więc niczym cień do drewnianego wiadra znajdującego się zaraz koło koryta pełnego wody tylko nieco wymieszanej z krwią i, zamykając oczy i wstrzymując oddech, by nie wchłaniać tego okropnego zapachu, napełniła je.

I wtedy… pojawił się on. Z rumorem jakby mała lawina zsypywała się po zboczu niewielki kopczyk ziemi wytoczył się z kuźni, formując coś na wzór niewysokiego humanoida w pozycji gotowej do ewentualnej szarży na kogokolwiek w zasięgu.
Toż to cholerny żywiołak!

Czy to w przypływie jakiegoś rodzaju szaleństwa, czy może z chęci poznawania nowych rzeczy, co było znacznie bardziej prawdopodobne, Yastra, która na chwilę zamarła lub być może stała jak zaczarowana obserwując tą istotę, postanowiła się z nią dogadać! Przeniosła więc baaaardzo powoli wypełnione wodą wiadro w stronę nieprzytomnych, trzymając się poza zasięgiem “niecodziennego gościa kuźni”, po czym wyskoczyła na sam środek placyku tak, by ją widział i zaczęła machać rękami w bliżej nieokreślony sposób, zastanawiając się jak przemówić temu cholerstwu do tego kamiennego łba.
I chyba jakiś efekt tego był, ponieważ starania jej oraz Kharricka sprawiły, że zmienił nieco swoją postawę i chyba się w nich wpatrywał… z zainteresowaniem?
Tak! Musiała kontynuować! Więcej migów! Więęęęcej! Chodź z nami! Chodź! Chodź!
Nie wiem… bądź moim kolegą? Dogadamy się!
Wyglądało na to, że tylko ona się starała, bowiem i mężczyzna, i sam żywiołak stracili zainteresowanie w tym samym momencie, oddalając się do swoich “spraw”.
~ Niech ci będzie. Ale jak rzuci się na ciebie cały legion hobgoblinów, to jeszcze sobie o mnie przypomnisz! ~ fuknęła w myślach na kupę ziemi, odwracając się do niej plecami. Nie miała zamiaru się prosić o nic. Ba, to była propozycja nie do odrzucenia!
Ale ten ją odrzucił, gdy się postanowił przewalić pod ścianę kuźni.

Ze złością na twarzy wróciła do nieprzytomnych, wzięła wiadro w ręce i, nie szczędząc wody, chlusnęła im w twarze.
I gdzie była ta cholerna Kining? Miała nadzieję, że ta dwójka im powie, gdy się wreszcie ockną.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline