Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-06-2018, 17:00   #51
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Strzał.
Hobgoblin nawet nie zdążył drgnąć, gdy w jego ramię wbiła się wypuszczona przez Rathana strzała.
Zaza, działająca równie szybko, jak Rathan, od strzały była jednak znacznie wolniejsza i w pobliżu wroga znalazła się parę sekund później.

W izbach raczej łuku się nie używało, na dodatek Rathan wolał nie ryzykować. Zaza stała zbyt blisko potencjalnego celu i, przez przypadek, mogłaby oberwać, co z pewnością nie spodobałoby się żadnej ze stron. No chyba że hobgoblinowi... Dlatego też Rathan ruszył do przodu, by wspomóc Zazę, której działania, jak na razie, zakończyły się totalną porażką, jako że próba zwalenia regału na hobgoblina zaowocowała upadkiem półorczycy na podłogę. A nim Rathan zdążył cokolwiek zrobić, przeklęty hobgoblin rzucił jakąś miksturą, od której zapaliły się spodnie Rathana i trzeba było zająć się sobą i gaszeniem płomieni, a nie wrogiem.
A ten, mimo mało inteligentnego wyglądu pyska, aż taki głupi nie był, jak można było sądzić. Chlusnął na Zazę kolejną miksturą i dziewczyna zapłonęła żywym ogniem.
W tym momencie Rathan pożałował nieco, że nie trzyma w dłoni łuku. Strzeliłby i po kłopocie, a tak to musiał gonić hobgoblina po całym sklepie.
- Chwyć go i przyciągnij do siebie! - rzucił w stronę Zazy.
Skoro płomienie gaszono kurtką czy kocem, to i sam podpalacz mógł się przysłużyć do naprawienia tego, co sam nabroił.
I udało się... acz nie do końca.
Płomienie co prawda zgasły, ale hobgoblinowi udało się jeszcze wsadzić dziewczynie sztylet między żebra. I jeszcze, jakby tego było za mało, uniknął ciosu mieczem, jakim próbował poczęstować go Rathan.
Drań miał wiele szczęścia i jeszcze więcej mikstur... Kolejna, na szczęście, nie była ogniem w płynie, ale za to przekształciła hobgoblina w potężnego mięśniaka, o skórze niczym drow. Ozór też mu zrobił się czarny.
Potężne mięśnie nie ocaliły go jednak przed wściekłością Zazy, która z całej siły walnęła go toporem. Hobgoblin wrzasnął z bólu i Rathan nie sądził, by to, iż Zaza zaraz po zadaniu ciosu zwaliła się na podłogę poprawiło tamtemu humor.
Rathan nie zamierzał czekać na to, aż hobgoblin dojdzie do siebie po 'prezencie', jakim obdarowała go Zaza i również zaatakował, a celne pchnięcie pozbawiło hobgoblina życia, omal nie pozbawiając go głowy.

Zaza leżała bez ruchu, więc pierwszą rzeczą, za jaką się zabrał Rathan, było sprawdzenie wszystkich buteleczek, jakie miał przy sobie przed momentem utrupiony hobgoblin. Większość z nich miała napisy w języku goblinów, ale wreszcie udało się Rathanowi trafić na taką z napisem "Lekarstwo".
Z nadzieją, iż nie chodziło o lekarstwo na kaszel czy ból brzucha, wlał, ostrożnie, po parę kropel, zawartość fiolki do ust Zazy, która, ku jego radości, odzyskała przytomność.
- Przeszukaj cały sklep, może znajdziesz coś pożytecznego - poprosił, po czym sam przejrzał raz jeszcze dobytek hobgoblina. I znalazł, ku swej radości, kolejną fiolkę, identyczną jak ta, dzięki której postawił Zazę na nogi.
Przez moment wahał się, czy poczęstować nią Zazę, czy może zostawić na czarną godzinę, w koncu jednak podjął męską decyzję, by sprawdzić, czy da się coś zrobić dla Orelda. Zbyt wiele nadziei nie miał - rany w brzuch były zwykle śmiertelne, ale zostawiać tamtego, by się powoli wykrwawiał na śmierć, nie potrafił.

Obrożę udało się odczepić bez większych trudności, lecz ledwo Rathan wyciągnął rękę, by chwycić za oszczep, Oreld powstrzymał go. Widząc fiolkę w dłoni młodego wojownika powiedział słabym glosem:
- Wylej całość na szmatkę, nie uroń ani kropli! Potem szybko wyciągnij oszczep i przyciśnij do rany.
Jako że to Oreld był medykiem i raczej wiedział, co należy robić, Rathan postąpił dokładnie według jego wskazuwek. I widać postąpił słusznie, bo po tym zabiegu twarz mężczyzny odzyskała część kolorów.
- Masz jeszcze inne mikstury leczenia? - spytał Rathan.
- Nie wiem, większość mogli zagrabić. - Mężczyzna był wyraźnie wciąż osłabiony i mówił tylko szeptem. - W piwnicy schowali się Olga, Talathel i Yalanda, wyciągnij ich. Tylko uważaj na pułapkę w drzwiach.
Nazwiska były Rathanowi znane. Szczególnie Olga, zielarka z jego rodzinnej wioski. Talathela i Yalandę, półelfy zajmujące się rolnictwem, znał tylko z widzenia. Co nie znaczyło, że nie miał zamiaru im pomóc. Było jednak jedno "ale".
- Pułapkę? - Rathan nie wyglądał na zachwyconego. - Jak ją rozbroić albo ominąć?
- Jeśli bardzo ostrożnie otworzysz drzwi, zobaczysz sznurek na klamce, wystarczy go odczepić.

Rathan raz jeszcze rzucił okiem na plac, na którym panował względny spokój. Wyglądało na to, że nikt nie interesuje się składem Orelda, więc Rathan ze spokojem ruszył na misję ratunkową.

Ostrożnie uchylił drzwi do piwnicy - na tyle tylko, by wsunąć dłoń - i odczepił sznurek. A potem nie wchodził dalej. Na wszelki wypadek wolał nie ryzykować. A nuż 'lokatorzy' poczęstowaliby go czymś twardym...
- Olga? To ja, Rathan - powiedział. - Możecie wychodzić. W sklepie nie ma wrogów, a my musimy uciekać z miasta.

Gdy tamci wreszcie zdecydowali się opuścić piwnicę, Rathan ponownie zastawił pułapkę, po czym podszedł do Orelda.
- Czy masz coś, co mogłoby posłużyć do wysadzenia mostu? - spytał.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-06-2018, 18:53   #52
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Dwójka bohaterów dotarła do drzwi sklepu, środek jak zapewne już wszystkie budynki w miejsce było zdewastowane a w środku panoszył się jeden hobgoblin. Rathan postanowił spróbować ‘zdjąć’ przeciwnika strzałem ale mimo iż trafił było to za mało. Zaza minęła łucznika i wpada do pomieszczenia w pełnym biegu, wyjątkowo zręcznie unikając poślizgnięcia się na resztkach mikstur i dobiega do drewniany regału za którym stał przeciwnik wiedząc że nie zdoła zaatakować przez mebel uniosła nogę by jednym silnym kopniakiem przewrócić go na potworka.
Wymierzyła potężne kopnięcie ale straciła równowagę śliskiej podłodze i runęła plecami na podłogę wydają jęk kiedy powietrze zostało wypchnięte z jej ciała wskutek upadku.
Z podłogi widziała jak łucznik wchodzi do pomieszczenia i usłyszała jak hobgoblin śmieje się najprawdopodobniej z niej i krzyczy coś w goblińskiem i wyciągnąwszy z bandoliera glinianą flaszkę, rzuca w stronę Rathana. Flaszka rozbryzgując się podpaliła spodnie mężczyzny a spore krople płonącej cieczy trafiały też Zazę która jęknęła na kontakt z kroplami płonącej cieczy, dziewczyna przeturlała się na brzuch by powstać znowu na nogi.

Ta potyczka totalnie im nie szła nie umieli się skoordynować a ich wybory strategii przynosiły im a przynajmniej półorczycy więcej szkód niż korzyści. Hobgoblin cofał się w róg pomieszczenia, za biurko Orelda, i rzucił kolejną flaszką ognia alchemicznego, zanim Zaza mogła się odsunąć została trafiona fiolką jej ciało pokrył płynny ogień.
- Chwyć go i przyciągnij do siebie! - zawołał Rathan a Zaza ruszyła słysząc ten rozkaz na hobgoblina z wrzaskiem, trudno określić czy wściekłości czy bólu, może z obu tych przyczyn i próbuje go przygnieść ciężarem swojego płonącego ciała. Złapała przeciwnika gasząc pełzające na jej torsie płomienie, o potwora. Sama jednak czuje coś ostrego wchodzi jej między żebra i chcąc nie chcąc robi krok w tył puszczając przeciwnika z grymasem bólu.

W tym czasie Rathan próbuje zaatakować ale mu to nie do końca wychodzi. Zaza ostatkiem sił chwyciła znowu swój oburęczny topór i wymierzyła potężny cios w przeciwnika. Nawet jeśli dziewczyna go nie zabije to może da to szansę Rathanowi by go dobić, niestety nie zobaczyła czy cios nawet trafił gdyż w czasie jego wykonywania dziewczynie zrobiło się ciemno przed oczyma i padła nieprzytomna na podłogę.
***
Zaza poczuła jak wraca jej przytomność, leżała na podłodzę w kałuży chemikaliów alchemicznych, czuła się fatalnie, miejsce między żebrami gdzie wszedł nóż promieniowało bólem a miejsca gdzie dosięgła płonąca substancja piekły. Jęknęła co było wystarczającym potwierdzeniem dla Rathana że nic jej już nie grozi i zostawił ją rzucając się po sklepie w chaotycznym pośpiechu, jak się po chwili zorientowałą by znaleźć miksturę leczniczą dla Oreldema.

Słyszała ich wymianę zdań, ale postanowiła się nie wtrącać nie chcąc przeszkadzać łucznikowi w ratowaniu sklepikarza. Sama powoli się podniosła na równe nogi krzywiąc się z bólu, kiedy Rathan poszedł po resztę ona zaczęła zbierać wszystko co uznał za przydatne jak mikstury, racje, czy komponenty medyczny albo co wydawało jej się być komponentem medycznym i chować je w plecaki czy worki znalezione w pomieszczeniu. Co jakiś czas patrząc na sklepikarza czy ten nie zaczyna znowu umierać ale też zerkając na drzwi czy nie pojawia się w nich kolejny przeciwnik.
 
Obca jest offline  
Stary 18-06-2018, 19:14   #53
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kobieta płacząca nad ciałem swojego martwego mężczyzny była elementem pasującym do tego co się działo w wiosce. A jednak Kharrick patrzył się na nią tak, jakby pierwszy raz widział coś podobnego. Zastanawiał się czy nad nim ktokolwiek kiedyś będzie tak płakał. Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Nawet nie był pewien czy chciał aby tak się kiedyś stało. Oczywiście wolał najzwyczajniej w świecie nie umierać z tak błahego powodu jak atak na wioskę.

Otrząsnął się z zamyślenia i zaczął się spieszyć. Złapał broń jaka została po hobgolinach i poszedł ją wręczyć reszcie uciekinierów. Niektórzy patrzyli na niego niepewnie gdy szedł obwieszony łukami i z kilkoma mieczami w ręku.
- Przyda się wam. Będziecie mieli czym się bronić.
- A-ale nie wiemy jak...
- Naprawdę wolicie dać się zakuć w kajdany, albo zabić? Brać mi to do rąk i nie narzekać. Jeszcze nie wyszliśmy z wioski.
Osadnicy patrzyli po sobie przestraszonymi spojrzeniami, ale ci co mogli usłuchali. Przyjaciółka Yastry miała zacięty wyraz na twarzy. Kharrick uśmiechnął się widząc to spojrzenie.
- O to, to. Takie spojrzenia chce widzieć u wszystkich. Determinacja do życia. Tylko to was dzisiaj uratuje. No i ja... my - poprawił się widząc nadchodzącego Tezzereta. Plan Jace'a nie był zły, ale Kharrick zawsze wolał sam mieć wszystko na oku. Nie lubił polegać na innych, wbrew temu jak to pokazywał. Kiwnął głową do młodszego szeryfa, czy kim on tam był i ruszył do Yastry aby ją poprowadzić… Nawet jeśli to ona mu mówiła którędy trzeba iść i gdzie mają się zatrzymać. Może mała mieścina, ale jej sekretów Lepperov nie znał. Dlatego był podwójnie ostrożny, szczególnie, że Psotnik cały czas za nim łaził.

Dotarli do kolejnego - planowanego - przystanku. Była nim kuźnia. Coś się zdecydowanie przy niej działo. Hobgobliny sprawiały wrażenie przestraszonych. Po krótkiej rozmowie na migi, trójka prześlizgnęła się jeszcze bliżej. Kharrick zaczął podejrzewać, że ten cały "nawiedzony" Jace musi być jednym z tych co używają swojego umysłu jak magii. Inaczej nie umiał wytłumaczyć czemu niemal za każdym razem przeciwnicy padali uśpieni na ziemię. Yastra z kolei potrafiła inne rzeczy, ale potrzebowała do tego słów. Przynajmniej tyle zaobserwował do tej pory. Hobgobliny zostały bezlitośnie zamordowane we śnie. Dach płonął i jak się okazało ktoś był w środku. Przez zabarykadowane okna i drzwi nie dało się zobaczyć kto to, ale krzyczał we wspólnym. Yastra szybko zareagowała podnosząc i rzucając Kharrickowi hobgobliński miecz. Oboje zabrali się za rąbanie drzwi. Psotnik wspomógł ich starania. W ostatniej chwili wyciągnęli (jak się okazało) dwójkę osób z zadymionego pomieszczenia. Yastra i Jace poznali półorka Irvana, brata Rufusa i Poryna, gnomiego asystenta i zastępcę Kining. Byli nieprzytomni, ale zdawało się, że żyją. Elfka poszła po wodę z koryta z zagrody przy kuźni. Nagle zatrzymała się jak wryta i Kharrick spojrzał na nią zaciekawiony. Dostrzegł, że patrzy się jak zauroczona w kopiec kamieni, który dopiero przy dokładniejszym przyjrzeniu się, okazał się czymś “żywym”.

Żywiołak, chrzęścił do nich kamieniami, jeżąc się, ale nie atakując.
- Nie chcemy zrobić ci krzywdy - Lepperov zagadnął do niego po krasnoludzku przypominając sobie, że ktoś wspominał o jakiejś przedstawicielce tej rasy w mieście. Elfka zaś na migi próbowała się z nim porozumieć. Albo ich starania pomogły, albo sam fakt, że nie zaatakowali sprawiło, że istota się uspokoiła. Yastra jeszcze chciała się porozumieć z żywiołakiem, ale Kharrick stracił zainteresowanie. Dostrzegł za to, że w błocie zagrody leży ludzkie ciało obok tych zwierzęcych. Podszedł do niego i z niedowierzaniem zebrał z ziemi sztylet. Był wspaniały w wykonaniu i nawet taki laik jak Lepperov umiał to zauważyć. Bardzo szybko powędrował do kabury zamiast starego. Poprzedni właściciel za wiele już z nim nie zrobi. Tylko kim on był? Kharrick przykucnął przy ciele i podniósł głowę z błota chcąc dojrzeć twarz mężczyzny. Zmówił w myślach krótką modlitwę, o podróż duszy po zaświatach. W tym czasie elfka ocuciła nieprzytomnych. Można było zająć się tym, co było w kuźni.
 
Asderuki jest offline  
Stary 18-06-2018, 23:04   #54
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
W domu Belerenów, widząc zrozpaczoną po stracie swego męża Marię, Yastra nie wiedziała jak zareagować. Mogła przykucnąć przy niej i ją objąć bądź przynajmniej położyć rękę na ramieniu na znak wsparcia, co by mogło choć trochę poprawić jej samopoczucie. Ale czy by to na pewno przyniosło jakikolwiek efekt? Cały świat w oczach tej kobiety był teraz zły i prawdopodobnie byłaby gotowa go odrzucić, obwiniając nawet swoich przyjaciół o wszystko, co najgorsze. Czy śmierć ukochanego była naprawdę tak bolesna? Yastra nigdy nie przeżyła prawdziwej romantycznej miłości, a co dopiero śmierci “tego jedynego”, jak to młode dziewczęta w osadzie raczyły określać chłopców, w których się zakochały. Nie potrafiła odpowiedzieć na zadane sobie w myślach pytanie.
Czy śmierć ukochanego potrafi być bardziej bolesna niż kogoś, kto przez swą szczerą rodzicielską miłość przetarł ścieżki twego życia, nauczając wszystkiego, czego sam potrafił?
Znowu brak odpowiedzi.
Kryjąc ciche łzy wspomnień spływające po policzkach, ze spuszczoną głową milczała więc w tej okropnej chwili goryczy, smakując gorzkie powietrze wypełnione cichym szeptem płonącego życia.


Gdy musiała iść do Faktorii, by załatwić coś u Kining, zawsze się ociągała. Nie dlatego, że jej się nie chciało. Pomijając typową, wręcz stereotypową relację elf-krasnolud, polegającą na obrzucaniu się coraz to bardziej wymyślnymi wyzwiskami, Jasnobroda po prostu była wredna, opryskliwa i niesamowicie chciwa. Nie dość, że czekała u niej na naprawę wakizashi ponad miesiąc, to jeszcze zażądała od niej niemałej fortuny za taką pracę! Była również jedyną osobą, z którą nie dogadywała się od samego początku.
Jej kunszt kowalski można było porównać z kamieniem. Był to jednak bardzo solidny kamień. Jej styl był ostry, ale użyteczny, jeśli ktoś miał wystarczająco dużo pieniędzy, by za niego zapłacić. W dodatku wywiązywała się ze swoich umów co do słowa. To wszystko były rzeczy, których nie dało się jej odmówić.
W wielkim skrócie: płacisz - dostajesz towar wysokiej jakości, nie licząc kilku obelg na temat twojego użytkowania sprzętu.
Tym razem jednak nie chciała nic naprawiać, tylko pędziła tam z nadzieją, że krasnoludzica ma coś, co pomoże im zniszczyć most. W końcu ostatnio zajmowała się jego konserwacją.

Budynek jednak już był trawiony przez ogień - nowego króla Phaendar… a czający się przy solidnych drewnianych drzwiach poobijani legioniści całkowicie ignorowali wydobywające się z wnętrza faktorii rozpaczliwe nawoływania o pomoc. Kim byli uwięzieni phaendarczycy - nie przejmowała się tym, nawet jeśli miałaby tam być sama Kining, która od wielu lat działała jej na nerwy. Musieli działać szybko, jeśli chcieli ich uratować, inaczej udusi ich czarny jak sama śmierć dym.

Opracowali krótki plan działania i już hobgobliny leżały u ich stóp, odchodząc w objęcia nicości wraz z wypływającą z ich gardeł krwią. Już przestała się przejmować ilością żyć, jaką odebrała tego dnia. Zaczęła dobijać wrogów machinalnie i bez jakiegokolwiek wahania, cały czas mając przed oczami obraz urządzonej przez Legion rzezi jako motywator. “Wahanie kosztować cię może życie” - ojciec powtarzał w trakcie treningów.
Bez litości.
I to dopiero wtedy odkryła kto tak naprawdę stał za dziwnym zachowaniem goblinów, co zaakcentowała krótkim spojrzeniem przez ramię na “nawiedzonego”. Wyglądało na to, że Jace potrafił jednak coś więcej niż tylko “czytać w myślach”, jeśli w ogóle miał taką zdolność.

Nie mieli jednak ani chwili do stracenia! Budynek płonął! Przez szpary w drzwiach ulatywał się już duszący dym wypełniający wnętrze. Okrzyki były coraz cichsze. Czym się przebić przez drzwi?! Spróbowała je wyważyć nogą, ale jej drobne elfie ciało, choć siły mu nie brakowało, nie potrafiło sforsować tej przeszkody. Co dalej? Co dalej? Porąbać drzwi na kawałki! Czym?! Katana na pewno by się przez to nie przebiła. Po prostu nie była przeznaczona do takich zadań. Gdyby jednak wziąć masywne długie miecze hobgoblinów…
Jeden trzask. Drugi, dzięki staraniom Kharricka. Do tego szarża tego cholernego niedźwiedzia, który z impetem wpakował się w osłabione już drewno…
… i faktoria stanęła przed nimi otworem, ukazując dwie leżące na podłodze sylwetki.

Zostali oni wyniesieni ze środka, nim objął ich mroczny całun śmierci.

Jednak niesienie ich do samego lasu byłoby zadaniem co najmniej karkołomnym, jeśli nie dosłownie. Jak gnom nie był problemem, tak już półork - owszem. Potrzebowali wody, by ich ocucić, a najbliższa była… w korycie na zwierząt.
Nieszczególnie przepadała za zwierzętami hodowlanymi, a konieczność brudzenia sobie rąk z rzeczami z nimi związanymi przyprawiała ją o mdłości. Kochała koty, psy, wiewiórki i tak dalej, ale gdy widziała otoczoną własnym łajnem świnię pławiącą się we własnym smrodzie, najwyczajniej w świecie pragnęła uciekać na drugi koniec Phaendar. Ktoś mógłby pomyśleć, że była to najskuteczniejsza broń na jej psikusy… i wcale by się nie zdziwiła, gdyby Kining miała je pod nosem tylko po to, by ją odstraszać.
Zwalczając obrzydzenie przemknęła więc niczym cień do drewnianego wiadra znajdującego się zaraz koło koryta pełnego wody tylko nieco wymieszanej z krwią i, zamykając oczy i wstrzymując oddech, by nie wchłaniać tego okropnego zapachu, napełniła je.

I wtedy… pojawił się on. Z rumorem jakby mała lawina zsypywała się po zboczu niewielki kopczyk ziemi wytoczył się z kuźni, formując coś na wzór niewysokiego humanoida w pozycji gotowej do ewentualnej szarży na kogokolwiek w zasięgu.
Toż to cholerny żywiołak!

Czy to w przypływie jakiegoś rodzaju szaleństwa, czy może z chęci poznawania nowych rzeczy, co było znacznie bardziej prawdopodobne, Yastra, która na chwilę zamarła lub być może stała jak zaczarowana obserwując tą istotę, postanowiła się z nią dogadać! Przeniosła więc baaaardzo powoli wypełnione wodą wiadro w stronę nieprzytomnych, trzymając się poza zasięgiem “niecodziennego gościa kuźni”, po czym wyskoczyła na sam środek placyku tak, by ją widział i zaczęła machać rękami w bliżej nieokreślony sposób, zastanawiając się jak przemówić temu cholerstwu do tego kamiennego łba.
I chyba jakiś efekt tego był, ponieważ starania jej oraz Kharricka sprawiły, że zmienił nieco swoją postawę i chyba się w nich wpatrywał… z zainteresowaniem?
Tak! Musiała kontynuować! Więcej migów! Więęęęcej! Chodź z nami! Chodź! Chodź!
Nie wiem… bądź moim kolegą? Dogadamy się!
Wyglądało na to, że tylko ona się starała, bowiem i mężczyzna, i sam żywiołak stracili zainteresowanie w tym samym momencie, oddalając się do swoich “spraw”.
~ Niech ci będzie. Ale jak rzuci się na ciebie cały legion hobgoblinów, to jeszcze sobie o mnie przypomnisz! ~ fuknęła w myślach na kupę ziemi, odwracając się do niej plecami. Nie miała zamiaru się prosić o nic. Ba, to była propozycja nie do odrzucenia!
Ale ten ją odrzucił, gdy się postanowił przewalić pod ścianę kuźni.

Ze złością na twarzy wróciła do nieprzytomnych, wzięła wiadro w ręce i, nie szczędząc wody, chlusnęła im w twarze.
I gdzie była ta cholerna Kining? Miała nadzieję, że ta dwójka im powie, gdy się wreszcie ockną.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline  
Stary 20-06-2018, 07:37   #55
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jace, Kharrick i Yastra

Kharrick przyjrzał się lepiej zwłokom leżącym przy zagrodzie. Należały do człowieka, mężczyzny o twarzy kompletnie dla Lepperowa nieznajomej. Po znoszonym stroju podróżnym wywnioskował, że na pewno nie był on z tych okolic. Wydawał się być zwykłym kupcem czy wędrowcem, który znalazł się w zdecydowanie złym miejscu o stanowczo złym czasem, i tego pecha przypłacił życiem. Coś jednak nie do końca się zgadzało. Opuszczając bezwładną głowę z powrotem na ziemię, Kharrick zauważył nietypowo wyglądające wybrzuszenie na płaszczu, w miejscu, w którym powinno być płasko. Szybko domyślił się, że jest to ukryta w poszewce kieszeń - rzecz powszechna u przemytników i szpiegów. W środku znajdowało się pięć fiolek - cztery z gęstą cieczą w środku, zakryte korkiem z czaszką, i jedną wypełnioną przezroczystym płynem ze strużkami brązowego koloru.

W tym samym czasie Yastra z pomocą Jace’a ocuciła wyciągniętą z zadymionego sklepu dwójkę. Zarówno Irvan, jak i Poryn byli wciąż oszołomieni od dymu, ale ich zdrowiu nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Półork dość szybko zebrał się na nogi, łapiąc jeden z hobgoblińskich pałaszy - chciał pokazać, że taka drobnostka jak uduszenie się nie jest w stanie mu zaszkodzić. Kiedy elfka zapytała o losy Kining, gnom pokręcił tylko głową.
- Nie mam pojęcia. Wyśmiała nas, kiedy zaczęliśmy barykadować się wewnątrz. Chyba próbowała dogadać się z nimi. Widziałem, jak zakuwają ją w kajdany i siłą ciągną w stronę placu targowego. - opowiedział chrapliwie, po czym rozkaszlał się, plując wodą wymieszaną z sadzą. Nie wydawało się, żeby przesadnie mocno przejmował się losem swojej szefowej, ale ciężko było mu się dziwić - krasnoludzica nie należała do najprzyjemniejszych osób. Pomieszczenie, z którego ich wyciągnięto, przewietrzyło się trochę, ale ze względu na płomienie wciąż powoli rozprzestrzeniające się po strzechowym dachu, nie zostało wiele czasu, zanim znowu zapełni się dymem.

Żywiołak, uspokojony przez Kharricka, pokręcił się chwilę po kuźni, po czym wniknął w klepisko tuż przy starej ścianie - chyba stracił zainteresowanie, ale kto mógł wiedzieć, co dzieje się w umysłach takich istot? Chwilę później dał się z niej słyszeć rumor i w drzwiach pojawiła się dwójka młodych ludzi, odzianych w lekkie pancerze i z łukami w rękach. Mężczyzna i kobieta byli do siebie uderzająco podobni, dało się dostrzec także podobieństwo do Jace’a. Klara i Yan, zobaczywszy starszego brata, uśmiechnęli się szeroko i ruszyli w jego stronę.
- Jace! Jesteś cały, jak dobrze! Witaj, Yastra! To wy przegoniliście to kamienne coś? Żałuj, że nie widziałeś, co zrobił z tym pieprzonym hobgoblinem! Gdzie jest reszta? Tez, Karl, mama? - mówili szybko, jedno przez drugie, co chwila wchodząc sobie w słowo.


Sulim

Nie chcąc ryzykować walki, z której nie spodziewał się wyjść cało, krasnolud postanowił poczekać na pozostałych, bezpiecznie ukryty w krzakach. Cały czas uważnie obserwował, jak hobgobliny rozglądają się po okolicy, jakby badały ślady, a szczególnie plamy i rozbryzgi krwi, znaczące wejście do budynku przy moście. Po paru chwilach jeden z najeźdźców odbiegł w kierunku placu targowego, podczas gdy drugi stanął w połowie mostu, rozglądając się uważnie z łukiem w dłoni. Nie było szans na przeprawienie się przez rzekę niezauważonym.


Rathan i Zaza

- Rathan, nicponiu! Dobrze cię słyszeć! Już wychodzimy! - Olga odpowiedziała od razu, wyraźnie ucieszona. Po chwili przykryta byle jak dywanem klapa w podłodze sklepowego zaplecza podniosła się i z piwnicy wyszło dwoje półelfów, pomagając następnie wygramolić się starszej kobiecie. Zielarka podeszła do łucznika i ścisnęła go za ramię.
- Dziękuję, bez was lada moment by nas dorwali… - powiedziała z nietypową dla siebie powagą.

Na pytanie wojownika Oreld zamyślił się.
- Chcecie wysadzić most? Domyślam się, dlaczego, ale cholera, to wcale nie będzie łatwe. Zabierzmy stąd tyle rzeczy, ile się da - nie chcę zostawić niczego tym skurwysynom, a nuż coś się przyda. Hmm, Torve prosił mnie ostatnio o opracowanie sposobu na pozbywanie się pni starych drzew - ten środek może mieć odpowiednią moc - po tych słowach mężczyzna ruszył wolnym krokiem do swojego warsztatu na tyłach sklepu. Sporą część pomieszczenia zajmowało masywne biurko, na którym rozstawione były dziesiątki fiolek, flakonów i naczyń, składających się na porządne laboratorium alchemiczne. Oreld wyciągnął zawieszony na szyi żelazny klucz i podał go Rathanowi, wskazując stojącą obok szafę.
- Podaj mi z środka flakon z olejem do lamp i worek z ususzonym nawozem, a resztę zacznij pakować.
Kiedy wojownik podał mu lekko śmierdzące ingrediencje, medyk od razu zabrał się do pracy przy biurku, pozwalając pozostałej piątce na dokładne spakowanie całego jego dobytku.

A było go całkiem sporo - poza kilkoma gotowym dekoktami, Oreld dysponował też ogromnym zbiorem alchemicznych składników i półproduktów, które według niego nie powinny dostać się w łapy hobgoblinów. Zaza nie omieszkała także przeszukać ciała hobgoblina, który był wręcz obwieszony chemikaliami - ciężko było stwierdzić, ile zagrabił, a ile sam wytworzył. Vane skończył swoje dzieło kilka minut po tym, jak wszyscy byli gotowi do drogi - wręczył Rathanowi sporą, ważącą przynajmniej kilogram kolbę z grubego szkła, wypełnioną przedziwną, częściowo płynną substancją.
- Materiałów starczyło mi tylko na jedną porcję, ale jeśli umieścicie to w jakimś słabszym punkcie mostu, powinno zadziałać. Po podpaleniu radzę uciekać, i to szybko. Daj mi jeszcze chwilę i będę gotów do drogi - nie czekając na odpowiedź, zaczął pośpiesznie pakować swoje narzędzia alchemiczne do sporej skrzyni, którą wyciągnął spod biurka. - Pomożecie mi to nieść? Może być przydatne jeśli będziemy potrzebowali lekarstw. A, i jeszcze coś - podszedł do biurka i docisnął jeden róg sprawiając, że z boku wysunęła się niewielka szufladka. Wyciągnął z niej dwie płócienne koperty przewiązane mocno rzemykiem. Podał je swoim wybawcom - Proszek z mniejszej tworzy ułudę, która zmienia wygląd obsypanej nim osoby, a ten z większej pozwala na zatarcie śladów. Przyda się w Fangwood. Ruszamy?
Bandolier
Fiolka z przezroczystą cieczą i napisem po goblińsku „Znikanie”
Alchemist’s fire x1
Antitoxin
Smokestick x2
Oil x5
Tanglefoot bag x2
Thunderstone x2
Healer’s kit
Leather armor
Dagger x3
Heavy mace
Hooded lantern
Sakiewka – 16 sztuk złota
Racje podróżne na trzy dni (równa się 3 punktom Zapasów)

Antiplague x3
Bloodblock x5
Fire ward gel
Defoliant x2
Portable alchemist’s lab
Materiały alchemiczne warte 200sz
Dust of illusion
Dust of tracelessness
Różne suszone zioła, warzywa i mięsa - 7 punktów Zapasów
Oreld zabiera też swoje rzeczy osobiste

 
Sindarin jest offline  
Stary 20-06-2018, 11:11   #56
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację

Dla Sulima była to pierwsza, od bardzo dawna, walka. Zapomniał już jak porządnie chwycić topór, jak wymierzyć uderzenie. Bynajmniej nie był w tym dobry wcześniej, ale teraz tym bardziej niczym się nie popisał. Strach przed śmiercią, jaki dopadł go po pojawieniu się wielkiego wilka, również nie pomagał. Jedyną rzeczą, z której mógł być dumny, to przyzwanie orła, który skutecznie odwrócił uwagę kusznika na tak długo, by można było spokojnie pokonać pozostałych przeciwników.

Teraz, gdy Hobgobliny zostały pokonane, a wszyscy zostali wyleczeni magiczną miksturą, mogli wreszcie uciec z miasta. Zamiast tego Rathan z Zazą zaczęli naradzać się, którędy wrócić do zabudowań i co więcej zrobić. Sulim wzrokiem odprowadzał pozostałych uciekinierów, którzy zniknęli gdzieś w mroku po drugiej stronie rzeki. Z początku próbował protestować przed ponowną wyprawą do miasteczka, jednak nie istniał żaden argument, który mógłby przekonać tę dwójkę wojowników. Druid z trudem powstrzymywał chęć samodzielnej ucieczki. Wreszcie przypomniał mu się Psotniczek. Posłał swojego wiernego towarzysza z Kharrickiem, bo sam bał się wracać ratować innych. Nie mógł go tam teraz zostawić. Ruszył za Rathanem i Zazą, którzy postanowili przedostać się do sklepu "Wspaniałości Orelda".

Niestety tutaj również czekała ich walka, co było raczej oczywistością. Tym razem chociaż poszła im sprawniej, a Sulim cieszył się, że nie musiał niczego robić. Zaza bez żadnych problemów rozprawiła się z kolejnym, tym razem mniejszym wilkiem. Przy okazji też uratowali kolejną dwójkę mieszkańców. I tutaj pojawił się kolejny problem. Nie mogli z nimi kontynuować wyprawy wgłąb miasta, ale też nie powinni byli posyłać ich samych na most.

Sulim od razu zdecydował, że to on odeskortuje ich za most. Nie czuł się na siłach by walczyć, poza tym ciągle jego umysł trawił strach. Zawładnęło nim przekonanie, że jest kompletnie bezużyteczny i tylko więcej przeszkadza, niźli pomaga. Ku jego wielkiemu zdziwieniu ani Rathan, ani Zaza nie protestowali. Mimo wszystko ucieszył się, że wreszcie wyniesie się z tego miejsca rzeźni. Jego radość jednak prysła tak prędko, jak tylko zauważył kolejne hobgobliny, które pojawiły się dokładnie przed mostem, tam gdzie ostatnio stoczyli zażarty bój. Może gdyby był przy nim Psotniczek... To odważyłby się na walkę. Sam jednak nie miał absolutnie żadnych szans. Po prostu schował się więc za krzakami nieopodal, w oczekiwaniu, że pozostali nie zginą w mieście i wrócą tu wkrótce, by razem przebić się za rzekę.
 
Jacques69 jest offline  
Stary 23-06-2018, 17:19   #57
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wyłaniające się z mroku dwie postacie wprowadziły Jace'a w osłupienie. - Yan! Klara! - niemal krzyknął z radości wpadając im w ramiona. - Tak się cieszę, że was widzę! - powiedział uśmiechając się. Przez chwilę zapomniał o całej potwornej sytuacji jaka im się przytrafiła, ciesząc się, że znalazł kolejnych członków rodziny żywych. Co prawda nie spodziewał się bliźniaków, którzy zdawali się unikać tłumów i miast, jednak festyn to coś zupełnie innego.
- Uratowaliśmy Marię i dzieciaki z domu, są z Tezzeretem - Jace machnął ręką w generalnym kierunku, gdzie czekali pozostali ocaleni. Dla pozostałych, a w szczególności pozamiejscowych mogło się to wydawać dziwne, że gdzie nie spojrzą Jace ma gdzieś rodzinę, ale stary Beleren nie próżnował i Jace nie skompletował jeszcze całego rodzeństwa.
- Nie widziałem Karla, ani rodziców - przyznał po chwili. - Co wy tu robicie?
- Byliśmy akurat w okolicy, kuźnia byłaby dobrym miejscem na wystrzelanie paru tych skurwysynów, ale jak pojawiło się to kamienne coś, to spanikowaliśmy i schowaliśmy się pod powałą -
z lekkim wstydem przyznał Yan
- Aż żeśmy łuki pogubili! - dodała jego siostra.
- Całę szczęście, że jesteście cali! Musimy uciekać! - przyglądał się badawczo bliźniakom zastanawiając się czy zaraz im nie odbije i nie zechcą sami ruszać na hordę.
-Tez mówił o jakimś planie odszukania rodziców, my musimy sprawdzić plany naprawy mostu i znaleźć coś co go wysadzi. Nie widzieliście przypadkiem nic takiego?
- Kining ma jakieś rysunki mostu na ścianie, o tam -
Yan wskazał na kuźnię. - Wy uciekajcie ze wszystkimi, my zapolujemy na hobgobliny i znajdziemy rodziców.
- Jeśli żyją, to są w samym środku tego kotła.
- Kharrick machnął ręką mniej więcej w kierunku rynku.
- Tam nie ma co teraz iść. Myśmy obeszli całe miasteczko i ich nie znaleźliśmy.
- Tezzeret ma plan, pogadajcie z nim!
- upieral się Jace. Z jednej strony zdawał sobie sprawę, że pójście na ratunek rodziców jest samobójstwem, z drugiej nie mogli ich zostawić ot tak. Jace i Tezzeret należeli do najbystrzejszych z całego rodzeństwa (i całego Phaendar), to Jace był mózgowcem, ale Tez przewyższał go "chłopskim rozumem" i zdrowym rozsądkiem, dlatego w młodszym bracie upatrywał nadziei na jakiś plan.
- Ale gdzie on jest?
- Jest razem z resztą ocalałych tam
- Jace wskazuje miejsce.
Złodziej westchnął.
- Jak nie zdążycie to most rozwalimy bez was po drugiej stronie rzeki.
Zaczął oglądać plany mostu będąc ciekawym czy coś z nich zrozumie.
Z ciemności wyłonił się Tezzeret, oczekując na sygnał, czy może sprowadzić resztę. Zobaczywszy bliźniaki, pomachał im z uśmiechem i wycofał się - uznał pewnie, że innego sygnału nie potrzebuje. W tym czasie Kharrick studiował plany mostu zawieszone na ścianie kuźni. Posiłkując się wypisanymi obok notatkami, udało mu się zidentyfikować kilka potencjalnych słabych punktów konstrukcji.
- Pokaż te plany - wtrącił się Jace podchodząc do ściany. Zbliżył rękę do planów, która momentalnie rozświetliła się zimnym niebieskawym światłem rzucając więcej światła na plany.
Kharrick przesunął się aby Jace też mógł dobrze się przyjrzeć.
[media]https://vignette.wikia.nocookie.net/gamelore/images/4/4d/Jace%2C_Unraveler_of_Secrets.jpg[/media]
- Jeśli dobrze rozumiem, to tu, tu i tu można by podłożyć te bomby. - wskazał palcem.
- Poszukajmy zatem czegoś do wysadzania mostów, a potem spadamy.
- Zgadzam się.

Zabrali się do przeszukiwania faktorii. Wiele rzeczy udało im się znaleźć, ale bomb nie. Jak na złość nie było niczego co mogłoby nawet do tego posłużyć. Kharrick zaklął siarczyście wybitnie niestosownym krasnoludzkim przekleństwem.
- Zbierajmy się, bo ściągniemy na siebie uwagę. Gdzieś jeszcze mogłyby być te materiały wybuchowe? - rzucił do reszty czując wielką irytację brakiem tego po co tak naprawdę się udali.
Jace w tym czasie znalazł starą szkatułkę koło pieca, ale zamiast upragnionych bomb znalazł stary zakurzony puklerz. Już miał go wyrzucić, gdy jego uwagę przykuł symbol Droksara. - Ciekawe - mruknął. Nie podejrzewał starej krasnoludzkiej jędzy o takie konszachty.
Wyszli na zewnątrz wynosząc sporą liczbę broni, w tym mistrzowską tarczę i rapier okryty warstwą srebra. Jace i Kharrick szybko rozdysponowali broń i ekwipunek zastanawiając się co calej? Nie znaleźli żadnych bomb, ani materiałów wybuchowych. Może w sklepie?
Jace spojrzał na płonący budynek - Może tam coś takiego znajdziemy? - spytał.

 
psionik jest offline  
Stary 23-06-2018, 18:06   #58
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick był naprawdę poirytowany. Przebyli na darmo całą tę wiochę! Chwilowy gniew zalał jego jaźń i miał wielką ochotę być kimś innym. Nie mógł sobie na to jednak pozwolić. Za dużo ludzi, za dużo wszystkiego Agresywnie rzucał uciekinierom broń. Wciąż byl zachlapany krwią od pasa w dół i gdyby nie ciemność na pewno by uchodźcy byli bardziej przestraszeni.

- Miejmy nadzieję, że tak, bo to wszystko pójdzie na marne - odwarknął Jace'owi.
Czemu winni byli uciekinierzy? Ich życie na pewno było coś warte, ale jak zostawią za sobą most, to i tak ich złapią i wyrżną. Na pewno hobgobliny były bardziej przystosowane do poruszania się po tych terenach niż oni. Chciał tylko żyć. Czy to tak wiele? Nie musieć oglądać się za siebie? Widać było.

Za wcześnie na użalanie się i wyżywanie się na innych. Jeszcze była nadzieja. Chowając twarz w dłoniach pozbierał myśli. Podnosząc głowę spojrzał na Yastrę i Jace'a.
- Nie traćmy czasu.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 24-06-2018 o 01:24.
Asderuki jest offline  
Stary 24-06-2018, 12:38   #59
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
A więc Kining została więźniem hobgoblinów.

To nie tak, że Yastrze nie było jej szkoda. Po prostu miała wrażenie, jakby Phaendar było dla niej bandą wsiurów, dla których musiała pracować, by jakoś przeżyć, przy okazji wzbogacając się na zawyżonych cenach. Jej zachowanie dobitnie wskazywało na to, że nawet nie pragnęła być częścią ich phaendarskiej wspólnoty.
Jednak niechęć zielonoskórych do krasnoludów była legendarna. Tylko sobie mogła wyobrażać co oni mogą jej zrobić w czasie niewoli, jaka ją czekała.

Była stracona. I dobrze jej tak.
Zdrajczyni. Niech cierpi.
Współczucie wobec Jasnobrodej wyparowało tak samo szybko, jak się pojawiło.

Rozmawiała jeszcze chwilę z półorkiem oraz gnomem, pytając się nieco o ich siły i czy są w stanie iść. Tego pierwszego znała już bardzo długo. Choćby cała armia centaurów go stratowała, to i tak by się podniósł znowu na nogi, nie marudząc nawet słowem. Brał życie takim, jakie jest. Skupiał się na detalach. Był cichym, ale pilnym obserwatorem. Idealny strażnik dróg, można rzec. Tyle o nim wiedziała. Do tego to on uczył ją drobnych gier karcianych, tłumacząc, że “tacy jak on muszą czasami sobie uatrakcyjniać czas na szlaku”. To były ciekawe dni dla niej! Nie miała wtedy pojęcia, że mogą one służyć do czegoś więcej niż układania pasjansa. Spędzili w ten sposób sporo godzin, czasami goniąc za uciekającymi na wietrze kartami.
Od wiecznie gotowej do plotkowania Jet w trakcie jednego z bardziej ruchliwych wieczorów dowiedziała się, że podobno się w niej zauroczył! Obie zbyły to głośnym śmiechem, ale to była jedna z rzeczy siedzących jej w głowie od wielu lat. Czy wciąż pamiętał? Nigdy jej nie mówił o swoich uczuciach. Czy może teraz, gdy wstawał tak szybko, akurat o tym pomyślał?
Miała cichą nadzieję, że nie. Nie chciała go rozczarowywać. Był dobrym kolegą, ale się jej nie podobał i fizycznie, i z charakteru. Był zbyt spokojny, by okiełznać tornado, jakie w niej drzemało. Ale mimo wszystko myślenie o tym sprawiało, że czuła się nieco… niekomfortowo.
Gnoma zaś widziała tylko kilka razy i niewiele była w stanie rzec. Kining skutecznie skupiała na sobie uwagę, nie pozwalając mu odrywać się od pracy. Trochę przykro. Alienować innych z powodu swojej gburowatości? Nie pozwalała mu cieszyć się życiem, skazując wręcz na niewolnictwo. Okrucieństwo wręcz.
Miała nadzieję, że choć dobrze mu płaciła.

Yastra jeszcze chwilę pokręciła się po okolicy, szukając czegoś ciekawego w budynku. Jakiejś książki, może jakiegoś lepszego sztyletu, jakichś zapasów… czegokolwiek, co mogłoby się przydać na “wygnaniu”. Znaleźli trochę jedzenia, niepotrzebne księgi rachunkowe, nieco przystępnej broni… i srebrny rapier. Oczarował on ją swoją formą, kunsztem wykonania oraz blaskiem, z jakim odbijał blask ognia obejmującego dach kuźni. Skupiła się więc na chwilę na nim, przenosząc świadomość w głąb ostrza.
I poczuła… chłód... pustkę.
Była to kolejna broń, która odpowiadała jej w ten sam nijaki sposób. Można było to porównać z wejściem do pustego, zapuszczonego domu bez jakichkolwiek mebli, gdzie ściany odpowiadały echem na każde wypowiedziane słowo. Zupełne przeciwieństwo jej czarnej katany. Z zewnątrz wyglądała na niegościnną, jednak zawsze, gdy ją wzmacniała, wypełniając magią magią kruchą strukturę cienkiego miecza, wypełniało ją ciepło domowego ogniska oraz poczucie bezpieczeństwa identyczne do tego, jakie czuła, gdy wraz z ojcem mieszkała na granicy lasu Fangwood bądź służyła w phaendarskiej świątyni, gdy już się poczuła zaakceptowana jako nowa mieszkanka osady.

Wycofała swoje myśli, gdy ktoś ją szturchnął w ramię. Był to Irvan. Skinieniem głowy wskazał gotowych do wymarszu ludzi.
Trzeba było iść dalej.

Jako ostatni pstryczek w nos Kining zabrała wieczną pochodnię ze swego miejsca. Krasnoludzicy się na pewno już nie przyda, a tego aktu "złodziejstwa" na pewno już nie odkryje. Cóż... Gdyby wydzielała ona zwykły ogień, to nawet by się nie przejmowała jej przydatnością, tylko by ją rzuciła na dach kuźni, pomagając goblinom w ich wszechobecnym dziele zniszczenia.
Przynajmniej tylko w przypadku tego budynku.

Niechaj płonie.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 26-06-2018 o 01:07.
Flamedancer jest offline  
Stary 26-06-2018, 10:21   #60
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

-Wszystko zabrane? - Rathan spojrzał na Zazę i Orelda - W takim razie proponowałbym zostawić wiadomość dla pozostałych i jak najszybciej wracać na most, zanim hobgobliny się zorientują, że wartownicy zniknęli.
- Zgadzam się reszta powinna być już na miejscu.
- Dodała zaza zarzucając sobie tobołek na ramię i podając inne tym co ukrywali się w sklepie. Żyła ale była już bardzo zmęczona i obolała czuła że będzie jej ciężko w kolejnej potyczce i wolałaby jej uniknąć.
- Chodźmy więc - powiedział Rathan, zabierając na plecy worek ze wszystkimi rzeczami, które warto było zabrać ze sklepu.
Wyjrzał na zewnątrz by sprawdzić, czy ktoś nie interesuje się "Wspaniałościami", a potem dał znać pozostałym, by ruszyli za nim.
Gdy znaleźli się na tyłach sklepu Rathan wziął do ręki kawał kamienia i wydrapał nieco koślawy napis BYLIŚMY TY R. Potem rzucił kamień na ziemię..
- Idziemy do rzeki, a potem brzegiem, do mostu - zaproponował.
- Prowadź, zamknę pochód - powiedziała Zaza, puszczając ich małych ocalonych przodem za Rathanem sama ustawiając się na końcu bacząc na to co może ich zajść od tyłu, jak i pilnując żeby ich kompania nie ociągała się.
Rathan skinął głową, po czym ruszył w stronę rzeki, starając się iść tak, by nikt z tych, co byli w centrum miasteczka, nie mógł go zobaczyć.
 
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172