Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2018, 08:04   #14
Dust Mephit
Hungmung
 
Dust Mephit's Avatar
 
Reputacja: 1 Dust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputację
Celaena otwarła oczy. Zobaczyła nad sobą posturę Agusta. Podniosła się powoli, czując ogromny ból w okolicy ramienia. Nie myśląc rzuciła się na paladyna obejmując go i dziękując mu.
- Dziękuje… Ostatnie co pamiętam to ogromny ból i ciemność. Myślałam, że już jestem martwa. Dziękuję… dziękuję. - Dziewczyna była cała roztrzęsiona. Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że dalej siedzi uwieszona na szyi paladyna i cofnęła się zawstydzona.
- Wszystko w porządku, żyjesz i jesteś z nami, ale teraz będziesz musiała odpocząć.- Uśmiechnął się ciepło i szczerze. Właśnie w takich momentach czuł najbardziej że warto to robić i dobrze wybrał. Pomógł półelfce wstać i spojrzał na mnicha. - Dejan co z tobą? Możesz iść?
Mnich trzymał się za ranę starając się spowolnić krwawienie. Nie widział jej więc próbował ocenić głębokość dotykiem.
- Tak, ale chyba potrzebuję chwili aby to opatrzyć.
- Dobrze, niech ktoś mu pomoże z tym, a potem wszyscy idziemy na górę. Opatrzymy się tam dokładniej, zjemy coś, sprawdzimy co z mgłą. Tu jest zbyt niebezpiecznie na to. - Agust po chwili pomógł Celaenie w staniu, czekając na opatrunki mnicha.
- Może jego też powinieneś trochę podleczyć? - spytała podpierająca się o paladyna pół-elfka, po czym lekko syknęła z bólu, gdyż ramię mimo iż wyleczone przez Agusta, dalej cholernie ją bolało. Próbując zapomnieć o bólu i odwrócić od niego swoje myśli, spojrzała na swoją szatę. - Nosz patrz, co za cholera jedna. Moją ulubioną szatę mi zachlapał i to moją własną krwią! Do wyrzucenia…
- Może da się zeprać - spróbował ją pocieszyć Cahnyr. - Ale musimy wrócić na górę.
- Krew się nie spiera. - uśmiechnęła się do zaklinacza. - ale masz rację, trzeba iść do góry. - dodała po czym znowu skrzywiła się z bólu.
- Słyszałem, że trzeba sól wetrzeć, zanim zaschnie... Ale tylko słyszałem - dodał.
Hassan pokiwał głową. Żołnierze nie raz musieli radzić sobie z plamami na swoich jednolitych szatach.
- Przemyjemy zimną wodą. Wcześniej widziałem tu studnię. Dejan, dasz radę wyjść, czy potrzebujesz pomocy? Ta dziwka zajechała Ci pazurami całkiem nieźle - Hassan spojrzał na ranę mnicha.
- Dam radę - odpadł mnich. - Całe szczęście nie trafiła w tors czy nogi, ale mam nadzieję, że więcej takich nie spotkamy. Są znacznie silniejsze niż tamta czwórka, którą wcześniej pokonaliśmy.
- Powinniśmy solidnie odpocząć, zanim ruszymy dalej - powiedział Cahnyr. - Nie wiadomo, czy ta dwójka to były najgroźniejsze istoty w tym przeklętym domu.
- Myślę że najgorzej będzie tam, skąd dobiega ten jazgot - mruknął Hassan, kiwając głową w stronę mamrotania z głębi piwnicy - i póki tam sobie coś ględzą, być może mamy czas na działanie.
- Mam nadzieję, że trochę tego czasu mamy… - powiedziała Celaena. - Bo w tym stanie dużo nie zdziałam. - Uśmiechnęła się, krzywiąc się jednocześnie.
- Wyglądasz, można by rzec, interesująco - powiedział Cahnyr. - Ale polecam odwiedzenie tej studni.
Pół-elfka dalej opierając się na Aguście, obejrzała się po sobie. Faktycznie musiała wyglądać “interesująco”, bo nie tylko jej szata skąpana była we krwi, ale i ona cała.
- Chyba masz rację - odpowiedziała zaklinaczowi, po czym zwróciła się do Miry. - Mira, pomożesz mi z tym? - zaklinaczka cieszyła się, że w drużynie znajduje się też inna kobieta. Nie chciała prosić żadnego z mężczyzn o pomoc z doprowadzeniem się do porządku.
Pół-orczyca, zaaferowana wcześniej truchłami panów domu, dopiero teraz zorientowała się, że Celaena ma się jednak całkiem nieźle. No… Przynajmniej w porównaniu do trupa. Uśmiechnęła się radośnie i w mgnieniu oka znalazła się obok niej, przytulając ją nieco zbyt mocno.
- Jesteś wśród nas! Nawet nie wiesz jak się cieszę! - powiedziała, puszczając zaklinaczkę. - Ha! Widać to o tym, że z elfów są miękkie kluchy, to stek bzdur! Chodź już do tej studni, z wielką chęcią pomogę.
Kiedy pół-orczyca zwolniła swój przyjacielski uścisk zaklinaczka złapała głęboki oddech.
- Ale ty masz parę w łapach… - Oparła się szybko o nią jedną ręką żeby się nie przewrócić, a drugą przyłożyła do obolałego ramienia, które odczuło trochę czułość wojowniczki. Wsparta na towarzyszce skierowała się do studni, gdzie przyjaciółka pomogła jej zmyć choć część krwi.
- Jak coś wylezie ze studni, to wołajcie - rzucił za nimi Cahnyr. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy gdzieś coś jeszcze może być ukryte.
Hassan, widząc, że ranni zostali odpowiednio zaopatrzeni pochylił się nad zmasakrowanymi gospodarzami. Zatykając nos, i używając trzonka toporka przeszukał ciała ghastów. Hassan nic nie znalazł pośród szczątek wrogów.
- A tam, narzekasz! - powiedziała Mira - To tak z radości!
- Też się cieszę, że żyję i mogę dalej z wami podróżować, ale taki ogrom szczęścia trochę boli. - powiedziała spłukując z siebie zasychającą krew. - Jak tak teraz pomyślę, to trochę mi głupio z powodu zbroi Agusta. Chyba powinnyśmy go przeprosić, chyba jednak nie jest takim dupkiem za jakiego go miałam. - dodała otrzepując mokre ręce. - Brr… nienawidzę być mokra. Może wróćmy już do reszty, pomóż mi. - Dziewczyna opierała się o studnię i nie czuła się jeszcze na tyle silna, żeby iść całkiem sama.
- Oczywiście - powiedziała, zabierając się za pomoc. - Nie możesz sobie jakiegoś ognia przyzwać, jeśli ci zbyt mokro?
- To, że przyzywam ogień, nie znaczy, że się nim nie poparzę. - zaśmiała się lekko do pół-orczycy, po czym ruszyły do reszty drużyny. - Już jesteśmy. - rzuciła gdy tylko ich zobaczyła. - Mam nadzieję, że nie czekaliście zbyt długo.
- Nie mogliśmy się doczekać waszego powrotu - odparł Cahnyr - co nie znaczy wcale, że byłyście tam aż tak strasznie długo.
- Ale chodźmy już stąd - dodał - zanim przesiąkniemy tym trupim zapachem.
Celaena skinęła głową.
- Albo zanim spotkamy kolejne żywe trupy… - Wolała uniknąć na razie kolejnego spotkania i trochę odpocząć, bo w obecnym stanie bardziej przeszkadzałaby towarzyszom niż pomogła. - Tyle już dzisiaj stoczyliśmy walk, że pewnie wszyscy jesteśmy zmęczeni. Każdemu z nas przyda się chwila wytchnienia.
- Zajmiemy największą salę w tej piwnicy, czy wrócimy na górę, by tam odpocząć? - spytał Cahnyr.
- Proponuję na górze. Zresztą nie obejrzeliśmy wszystkich pomieszczeń, a mogą kryć coś ciekawego. - Hassan myślał przede wszystkim o stojących tam zbrojach. Być może dałoby się z nich złożyć jakiś zestaw i nieco się dozbroić.
- Tu jest zimno, a tam był kominek. To chyba rozwiązuje dyskusję - rzuciła Mira, podnosząc porzuconą wcześniej kolczugę i nakładając ją na siebie. - Poza tym wtedy od razu będzie można zobaczyć co z tą mgłą.
- Tak, opcja z pokojem z kominkiem bardziej mi leży. - powiedziała zaklinaczka, z której długich, mokrych włosów dalej kapała woda. - Czyli większość jest za pójściem do góry?*
Hassan władował resztę rzeczy z szafki, które nie znalazły właściciela do znalezionego przez czarownika wora ze świecami i pochodniami, ogień alchemiczny zatknął sobie za pas, całość poderwał do góry i zarzucił sobie na plecy. Sapiąc od ciężaru człapał w stronę schodów prowadzących na górę

Po raz pierwszy zaznaliście w tym domu odrobiny spokoju. Cały odpoczynek przebiegł bez przeszkód, a czujne oko każdego z członków drużyny podczas swojej warty miało tego dopilnować. Jednak na koniec zauważyliście, że mgła już nie pozostawiała wolnej przestrzeni między sobą, a domem. W niektórych miejscach nawet przenikała odrobinę do środka. Przez te 8 godzin zbliżyła się mniej więcej o 30 centymetrów. Poza tym, nie wydarzyło się nic godnego uwagi.

Kiedy drużyna zeszła na parter, zaczęła przeszukiwać pokoje, które wcześniej zignorowała na rzecz ratowania Waltera (którego uratować już i tak nie było można).
Ten pokój wygląda jak komnata łowcy. Są tu trzy wypchane wilki, a nad kominkiem zawieszona jest sama głowa wilka.
Przy dębowym stole stoją dwa krzesła powleczone skórą zwierzęcą. Na stole stoją dwa puchary do wina, fajka, oraz świecznik. Pod jedną ze ścian znajdują się dwie szafki, jedna zamknięta na klucz, a druga lekko uchylona.
Hassan ruszył w stronę szafki z uchylonymi drzwiami aby sprawdzić jej zawartość
Znajduje się tam umieszczona w pudełku talia kart do gry, oraz zestaw szkła do wina.
Wojownik nie uznał jednak łupu za godnego uwagi, za to skupił ją na kolejnej szafce. Mrucząc sobie pod nosem jakąś egzotyczną piosenkę, wyciągnął łom z plecaka i zaczął podważać drzwiczki szafy, próbując wyłamać zamek, lub nawet połamać drzwi szafki.
- Może wypróbujesz te wytrychy? - Cahnyr zwrócił się do mnicha.
Hassan cofnął się, umożliwiając mu próbę
Mnich spędził 10 minut na próbie rozpracowania zamka swoimi nowiutkimi wytrychami. Ostatecznie zepsuł zamek, który uparcie zablokował się i odmówił dalszej współpracy.
- Chyba metoda hassana będzie skuteczniejsza, ty musisz jeszcze poćwiczyć. -Skwitował marny wynik paladyn.- Daj ten łom, pomogę.
Hassan ponownie przyłożył łom, wbijając go w drewno i kalecząc drzwi. Nie zależało mu ani na cichym, ani na specjalnie eleganckim otworzeniu mebla, jedynie aby w miarę szybko dostać się do środka
Rozległ się głośny trzask i zawartość szafy stanęła przed wami otworem…
Jest tu ciężka kusza, lekka kusza, ręczna kusza, oraz po 20 bełtów do każdej z tych broni.
Hassan machnął ręką. Był wojownikiem, nie strzelcem. Zrezygnowany, poszedł przeszukiwać inne pomieszczenie.
Mira sięgnęła po ręczną kuszę. Ta broń nie była do końca w jej stylu, jednak była na swój sposób… pociągająca. Zachowała ją dla siebie, mimo pewnych wyrzutów sumienia.
 
Dust Mephit jest offline