Kea nadal oddychała ciężko i szybko, a jej serce waliło jak rzadko kiedy. Oczywiście uspokajała się już, skoro cała walka dobiegła końca. Jednak, półolbrzymka zwykle nie okazywała tyle agresji i to właśnie ta odmiana dawała jej teraz do wiwatu. Stała już spokojnie, dysząc, lekko pochylona, z rękoma opartymi o tarczę. Dopiero teraz całe zajście z kościotrupami docierało do jej umysłu i Kea w pełni zaczęła sobie zdawać sprawę z tego jaki był przebieg wydarzeń.
Wzięła głęboki oddech i rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Nie było już bezpośrednich zagrożeń - a przynajmniej żadnych widocznych, czy słyszalnych.
Widziała za to, że pozostali z ich drużyny zajęli się rannymi. Oczywiście Kea uważała to obecnie za najważniejsze, ale ponieważ nie znała się na tym aż tak, to po prostu przyglądała im się przez dłuższą chwilę. Z Rysiem było źle, ale absolutnie nie wiedziała jak się czuje Iskra.
- Co z nią? - spytała cicho, z wyraźną mieszaniną niepokoju i troski w głosie. Bała się, że ciasteczka i woda z miodem mogą nie wystarczyć...
- Jak mogę pomóc?