Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2018, 07:37   #55
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jace, Kharrick i Yastra

Kharrick przyjrzał się lepiej zwłokom leżącym przy zagrodzie. Należały do człowieka, mężczyzny o twarzy kompletnie dla Lepperowa nieznajomej. Po znoszonym stroju podróżnym wywnioskował, że na pewno nie był on z tych okolic. Wydawał się być zwykłym kupcem czy wędrowcem, który znalazł się w zdecydowanie złym miejscu o stanowczo złym czasem, i tego pecha przypłacił życiem. Coś jednak nie do końca się zgadzało. Opuszczając bezwładną głowę z powrotem na ziemię, Kharrick zauważył nietypowo wyglądające wybrzuszenie na płaszczu, w miejscu, w którym powinno być płasko. Szybko domyślił się, że jest to ukryta w poszewce kieszeń - rzecz powszechna u przemytników i szpiegów. W środku znajdowało się pięć fiolek - cztery z gęstą cieczą w środku, zakryte korkiem z czaszką, i jedną wypełnioną przezroczystym płynem ze strużkami brązowego koloru.

W tym samym czasie Yastra z pomocą Jace’a ocuciła wyciągniętą z zadymionego sklepu dwójkę. Zarówno Irvan, jak i Poryn byli wciąż oszołomieni od dymu, ale ich zdrowiu nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Półork dość szybko zebrał się na nogi, łapiąc jeden z hobgoblińskich pałaszy - chciał pokazać, że taka drobnostka jak uduszenie się nie jest w stanie mu zaszkodzić. Kiedy elfka zapytała o losy Kining, gnom pokręcił tylko głową.
- Nie mam pojęcia. Wyśmiała nas, kiedy zaczęliśmy barykadować się wewnątrz. Chyba próbowała dogadać się z nimi. Widziałem, jak zakuwają ją w kajdany i siłą ciągną w stronę placu targowego. - opowiedział chrapliwie, po czym rozkaszlał się, plując wodą wymieszaną z sadzą. Nie wydawało się, żeby przesadnie mocno przejmował się losem swojej szefowej, ale ciężko było mu się dziwić - krasnoludzica nie należała do najprzyjemniejszych osób. Pomieszczenie, z którego ich wyciągnięto, przewietrzyło się trochę, ale ze względu na płomienie wciąż powoli rozprzestrzeniające się po strzechowym dachu, nie zostało wiele czasu, zanim znowu zapełni się dymem.

Żywiołak, uspokojony przez Kharricka, pokręcił się chwilę po kuźni, po czym wniknął w klepisko tuż przy starej ścianie - chyba stracił zainteresowanie, ale kto mógł wiedzieć, co dzieje się w umysłach takich istot? Chwilę później dał się z niej słyszeć rumor i w drzwiach pojawiła się dwójka młodych ludzi, odzianych w lekkie pancerze i z łukami w rękach. Mężczyzna i kobieta byli do siebie uderzająco podobni, dało się dostrzec także podobieństwo do Jace’a. Klara i Yan, zobaczywszy starszego brata, uśmiechnęli się szeroko i ruszyli w jego stronę.
- Jace! Jesteś cały, jak dobrze! Witaj, Yastra! To wy przegoniliście to kamienne coś? Żałuj, że nie widziałeś, co zrobił z tym pieprzonym hobgoblinem! Gdzie jest reszta? Tez, Karl, mama? - mówili szybko, jedno przez drugie, co chwila wchodząc sobie w słowo.


Sulim

Nie chcąc ryzykować walki, z której nie spodziewał się wyjść cało, krasnolud postanowił poczekać na pozostałych, bezpiecznie ukryty w krzakach. Cały czas uważnie obserwował, jak hobgobliny rozglądają się po okolicy, jakby badały ślady, a szczególnie plamy i rozbryzgi krwi, znaczące wejście do budynku przy moście. Po paru chwilach jeden z najeźdźców odbiegł w kierunku placu targowego, podczas gdy drugi stanął w połowie mostu, rozglądając się uważnie z łukiem w dłoni. Nie było szans na przeprawienie się przez rzekę niezauważonym.


Rathan i Zaza

- Rathan, nicponiu! Dobrze cię słyszeć! Już wychodzimy! - Olga odpowiedziała od razu, wyraźnie ucieszona. Po chwili przykryta byle jak dywanem klapa w podłodze sklepowego zaplecza podniosła się i z piwnicy wyszło dwoje półelfów, pomagając następnie wygramolić się starszej kobiecie. Zielarka podeszła do łucznika i ścisnęła go za ramię.
- Dziękuję, bez was lada moment by nas dorwali… - powiedziała z nietypową dla siebie powagą.

Na pytanie wojownika Oreld zamyślił się.
- Chcecie wysadzić most? Domyślam się, dlaczego, ale cholera, to wcale nie będzie łatwe. Zabierzmy stąd tyle rzeczy, ile się da - nie chcę zostawić niczego tym skurwysynom, a nuż coś się przyda. Hmm, Torve prosił mnie ostatnio o opracowanie sposobu na pozbywanie się pni starych drzew - ten środek może mieć odpowiednią moc - po tych słowach mężczyzna ruszył wolnym krokiem do swojego warsztatu na tyłach sklepu. Sporą część pomieszczenia zajmowało masywne biurko, na którym rozstawione były dziesiątki fiolek, flakonów i naczyń, składających się na porządne laboratorium alchemiczne. Oreld wyciągnął zawieszony na szyi żelazny klucz i podał go Rathanowi, wskazując stojącą obok szafę.
- Podaj mi z środka flakon z olejem do lamp i worek z ususzonym nawozem, a resztę zacznij pakować.
Kiedy wojownik podał mu lekko śmierdzące ingrediencje, medyk od razu zabrał się do pracy przy biurku, pozwalając pozostałej piątce na dokładne spakowanie całego jego dobytku.

A było go całkiem sporo - poza kilkoma gotowym dekoktami, Oreld dysponował też ogromnym zbiorem alchemicznych składników i półproduktów, które według niego nie powinny dostać się w łapy hobgoblinów. Zaza nie omieszkała także przeszukać ciała hobgoblina, który był wręcz obwieszony chemikaliami - ciężko było stwierdzić, ile zagrabił, a ile sam wytworzył. Vane skończył swoje dzieło kilka minut po tym, jak wszyscy byli gotowi do drogi - wręczył Rathanowi sporą, ważącą przynajmniej kilogram kolbę z grubego szkła, wypełnioną przedziwną, częściowo płynną substancją.
- Materiałów starczyło mi tylko na jedną porcję, ale jeśli umieścicie to w jakimś słabszym punkcie mostu, powinno zadziałać. Po podpaleniu radzę uciekać, i to szybko. Daj mi jeszcze chwilę i będę gotów do drogi - nie czekając na odpowiedź, zaczął pośpiesznie pakować swoje narzędzia alchemiczne do sporej skrzyni, którą wyciągnął spod biurka. - Pomożecie mi to nieść? Może być przydatne jeśli będziemy potrzebowali lekarstw. A, i jeszcze coś - podszedł do biurka i docisnął jeden róg sprawiając, że z boku wysunęła się niewielka szufladka. Wyciągnął z niej dwie płócienne koperty przewiązane mocno rzemykiem. Podał je swoim wybawcom - Proszek z mniejszej tworzy ułudę, która zmienia wygląd obsypanej nim osoby, a ten z większej pozwala na zatarcie śladów. Przyda się w Fangwood. Ruszamy?
Bandolier
Fiolka z przezroczystą cieczą i napisem po goblińsku „Znikanie”
Alchemist’s fire x1
Antitoxin
Smokestick x2
Oil x5
Tanglefoot bag x2
Thunderstone x2
Healer’s kit
Leather armor
Dagger x3
Heavy mace
Hooded lantern
Sakiewka – 16 sztuk złota
Racje podróżne na trzy dni (równa się 3 punktom Zapasów)

Antiplague x3
Bloodblock x5
Fire ward gel
Defoliant x2
Portable alchemist’s lab
Materiały alchemiczne warte 200sz
Dust of illusion
Dust of tracelessness
Różne suszone zioła, warzywa i mięsa - 7 punktów Zapasów
Oreld zabiera też swoje rzeczy osobiste

 
Sindarin jest offline