Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2018, 21:17   #530
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Niby Valter, jeśli mu wierzyć...

Podeszła ostrożnie do mężczyzny od strony jego twarzy, upewniwszy się jeszcze raz, że pistolet nie stanowi zagrożenia. Chociaż sam nieznajomy może je stanowić, wyglądał na wojskowego, zapewne wyszkolonego, więc zachowała czujność. Kucnęła przy nim, tak żeby w razie czego móc odskoczyć. Przyjrzała mu się bardziej.
Mężczyzna oddychał spokojnie. Lotte nie dostrzegła żadnej rany na jego ciele, jednak coś musiało mu się przytrafić. Raczej nie wybrał sobie tego miejsca na drzemkę. Był młody i jego wygląd nie odznaczał się w żaden sposób. Krótko przycięte włosy, młode rysy twarzy, nieco niedoskonała cera. Na pierwszy rzut oka nie sprawiał wrażenia kogoś niebezpiecznego. Co prawda był dobrze zbudowany i sprawny fizycznie, jednak Visser odniosła wrażenie, że patrzy bardziej na ofiarę, niż agresora.
- C-co… - jęknął cicho. Chyba zaczynał się wybudzać.
Lotte trochę rozluźniła się, po oględzinach mężczyzny, ale ponownie spięła się słysząc jego głos.
- Hey – rzuciła, próbując znów uspokoić się, po czym zapytała łagodnie – jak się czujesz?
Mężczyzna coś wymamrotał i drgnął. Zdawało się jednak, że nie posiadał wystarczającej siły, aby bardziej się poruszyć… Tak przynajmniej na początku wydawało się, bo kilka sekund potem zdołał obrócić się na plecy i lekko otworzyć oczy.
- Ja? Głowa mnie… tak boli… Te głosy… wciąż słyszę śpiew… - w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. - Śpiew i śmiech. Wrzask. Radosne krzyki… Ja… chyba oszalałem.
Lotte zastanowiła się przez chwilę w jakim języku odpowiedział jej nieznajomy. Mówił po angielsku, ale to może dlatego, bo właśnie w nim Visser zapytała go, jak się czuję. Słyszała jednak jakiś dziwny akcent, który sugerował, że mężczyzna nie był ani z wysp brytyjskich, ani ze Stanów Zjednoczonych. Zapewne żołnierz któregoś lokalnego państwa… tylko którego? Lotte nie miała pojęcia, gdzie znajdowała się. Czy wiedział to poszkodowany?
- Możliwe, chociaż ostatnio mam wrażenie, że to normalni ludzie są w mniejszości. – Uśmiechnęła się nieznacznie. – Ból głowy niedługo minie, miałam tak samo. Daj sobie czas.
Mężczyzna poruszył cię.
- Ty też? - zapytał. Spojrzał na nią przez chwilę, a kiedy nie odpowiedział, zrozumiał, że zadał nie do końca precyzyjne pytanie. - On też cię napadł? O ile to był… on… - westchnął.
Spróbował usiąść, ale chyba za bardzo kręciło mu się w głowie. Albo był zbyt słaby, żeby to uczynić.
- Em, co dokładnie pamiętasz ostatniego? – zapytała badawczo.
Mężczyzna zmrużył oczy, starając sobie przypomnieć.
- Mam dziury w pamięci - rzekł. - Jednak… - westchnął. - To trochę tak, jak gdyby wziąć film i pociąć nożyczkami wszystkie klatki i następnie wymieszać. Nie wiem, co było pierwsze, a co potem… - mówił coraz bardziej składnie, choć jego akcent wciąż pozostawał obcy. - Wiem, że patrolowałem tę część wyspy z Edvinem, a potem… chyba napotkaliśmy jakiegoś młodego mężczyznę. Sprawiał wrażenie wykończonego… Trochę jak bohater horroru w ostatnich minutach przed zakończeniem fabuły… Pamiętam, że właśnie tak wtedy pomyślałem… A potem… pamiętam też, że słyszałem szum morza. I było dziecko… chłopiec…
- Chłopiec? Pamiętasz jak wyglądał i czy nic mu nie było? – Przysiadła przy mężczyźnie, mając dosyć stania nad nim.
Żołnierz poruszył się.
- Pomożesz mi usiąść? - zapytał. Było mu chyba wstyd, że musiał w tak podstawowej rzeczy, jak zmiana pozycji, prosić o pomoc. Zwłaszcza, że bez wątpienia dbał o sprawność fizyczną i ta była konieczna w sprawowanym przez niego zawodzie. Na pewno wymagano od niego szalonych, intensywnych biegów, podciągnąć, pompek, czołgania się w błocie i wspinania… Natomiast teraz nie mógł już nawet usiąść.
Pokiwała twierdząco głową i podała mu ręce, sprawdzając czy to wystarczy, czy jednak mężczyzna nie ma jeszcze sił w rękach i będzie musiała bardziej nagimnastykować się.
Żołnierz dość dużo ważył, a Lotte nie do końca była w najlepszej możliwej formie, ale zdołała pomóc mu podźwignąć tułów z ziemi.
- Dziękuję - rzekł. - O czym to mówiliśmy?
- Chłopiec, pamiętasz jak wyglądał i w jakim był stanie? – Powtórzyła spokojnie swoje poprzednie pytanie.
Mężczyzna zmrużył oczy, jakby próbując dostrzec gdzieś w oddali echo swoich wspomnień. Tkwił w ten sposób na tyle długo, że Lotte zaczęła zastanawiać się, czy aby nie zasnął z otwartymi oczami. Być może uderzył się w głowę na tyle mocno, że miało to jakieś poważne neurologiczne konsekwencje. Żołnierz drgnął, jak gdyby nagle sobie przypomniał o tym, że ktoś mu zadał pytanie.
- Niestety nie. Choć może… gdybym zobaczył to miejsce… Może to pomogłoby mi… - zastanowił się.
- A wiesz gdzie jesteśmy i jak masz na imię? – kontynuowała pytania, aby pomóc mężczyźnie ocenić w jakim jest stanie i samej dowiedzieć się gdzie jest i co dokoła się dzieje.
Mężczyzna od razu skinął głową.
- Mam na imię Valter. A to miejsce - rozejrzał się. - To właśnie jest zagadka. Przybyliśmy tutaj, aby dowiedzieć się, co to za miejsce i dlaczego z dnia na dzień pojawiło się niespodziewanie na środku Bałtyku.
Następnie mężczyzna spojrzał na Lotte. Zogniskował na niej wzrok i milczał przez dłuższą chwilę.
- A jak ty znalazłaś się tu? - zapytał. - Mieszkasz tu?
- Nie pamiętam jak się tu znalazłam. – Odparła spokojnie, mając już wcześniej przygotowane odpowiedzi na niewygodne pytania. – Ocknęłam się na plaży i byłam sama. Wiem, że powinien ze mną być Ismo, ale znalazłam tylko zakrwawiony, urwany materiał z jego koszulki. Dlatego pytam o chłopca, może to właśnie jego widziałeś. Martwię się czy nie stała mu się krzywda.
- Taki blondynek? - zapytał, wysilając pamięć. - Pomóż mi wstać i pokaż mi plażę, na której ocknęłaś się. Bo na niej widziałem chłopca. Na jej brzegu. Tak mi się wydaje. W tle było dużo niebieskiego koloru… morza… I szum… i mewy… - mówił. Podniósł dłoń i potarł nią oczy, jak gdyby go piekły, albo czuł się wyjątkowo zmęczony.
- Ok – podniosła się i schyliła się żeby pomóc mężczyźnie. Przygotowała się na większy wysiłek. – Czuję się trochę słabo, więc musisz mi pomóc.
Valter zaśmiał się.
- To obydwoje potrzebujemy pomocy - mruknął.
Mimo to udało im się wspólnie stanąć. Szli powoli, jednak stałym rytmem. Visser zauważyła, że żołnierz miał głównie problemy z równowagą, które mogła dość łatwo rekompensować, trzymając go blisko siebie. Na szczęście mięśnie nóg pozostawały sprawne i były w stanie utrzymać jego cały ciężar bez obciążania kobiety.

Lotte prowadziła ich ku plaży, które nie znajdowała się wcale zbyt daleko.
- Moja broń - przypomniał sobie. - Ona tam została… Musimy się po nią wrócić… Jeżeli ktoś nas zaatakuje - zawiesił głos.
- Nie lubię broni, ale przyznam ci rację. – Powiedziała z powagą, po czym dodała – poczekaj tu na mnie, daleko nie odeszliśmy, a ty jeszcze nie odzyskałeś w pełni sił, będę szybciej i bez nieprzyjemnego przewracania się.
- Racja, choć nie chcę zostawiać cię samej - rzekł Valter. Następnie po chwili dodał ciszej. - I nie chcę też być sam… - dodał z lekkim uśmiechem zażenowania.
Jednak Lotte już oddalała się i wróciła po dwóch, trzech minutach. Sama była w stanie przebyć ten dystans znacznie prędzej, niż z żołnierzem. Trzymała w ręce pistolet.
- Dobrze - rzekł mężczyzna, po czym wyciągnął rękę, oczekując, że Visser poda mu jego własność.
- Proszę – oddała mężczyźnie broń bez żalu, ostatnio okazywała się bezużyteczna. Ruszyła powoli dalej. - Czyli jest was tu więcej, w sensie żołnierzy?
- Mam nadzieję - odpowiedział Valter. - Na pewno było nas więcej, ale czy nadal jest… tego niestety nie wiem. Na pewno ta wyspa jest zamieszkała i to przez coś niesamowicie dziwnego. Inaczej nie znalazłbym się w takim stanie. A ty nie musiałabyś martwić się o swojego syna - dodał. Znajdowali się już bardzo blisko punktu, do którego zmierzali.
- To co nam może tutaj grozić i czemu jest to dziwne? O tam ocknęłam się – wskazała nagle ręką, choć szybko przeniosła pytające spojrzenie na swojego kompana.
- Tego właśnie nie wiemy. I dlatego tak się boję - westchnął.
Lotte odniosła wrażenie, że Valter nie był mężczyzną, który przywykł przyznawać się przed innymi do swoich lęków i słabości. Sam fakt, że tak lekko o tym wspomniał, świadczył o tym, że był naprawdę oszołomiony tym wszystkim, co działo się wokół niego. Być może podświadomie wcale nie chciał odzyskać tych wszystkich wspomnień, które zapewne były nieprzyjemne i przerażające.

Dotarli na miejsce. Mężczyzna spojrzał na plażę, na morze, na niebo… Potem powiódł wzrokiem po chmurach oraz lecących ptakach. Nic nie zmieniło się przez tych kilka kwadransów - otoczenie wciąż pozostawało surowe i piękne.
- Chyba… chyba już pamiętam - westchnął. Nieco pobladł i spuścił wzrok na ziemię.
- Powiesz mi co pamiętasz? – Zapytała łagodnym głosem, jakby nie chciała nadto naciskać na swojego rozmówcę i rozumiała, że musiał przejść coś nieprzyjemnego.
Mężczyzna skinął głową.
- Ja… wspominałem o Edvinie, prawda? Patrolowaliśmy las, kiedy zobaczyliśmy tego mężczyznę. Zmęczony, udręczony blondyn o raczej dłuższych włosach. Mamrotał coś do siebie o tym, że nie odda kontroli. Edvin zapytał się go, co ma na myśli, jednak ten tylko pokręcił głową. Jako że usłyszeliśmy szum morza, to postanowiliśmy, że weźmiemy go nad nie i ocucimy słoną wodą. Mogliśmy go jeszcze tam zostawić, jednak to nie wydawało się właściwym rozwiązaniem. I potem… doszliśmy aż tutaj. Do tego miejsca. Pamiętam to - spojrzał na morze i niebo.
- Brzmi jakby ten nieznajomy postradał zmysły. To on był niebezpieczny? – Powiodła spojrzeniem za Valterem, ale szybko powróciła na piasek, jakby szukając odpowiedzi co tu mogło wydarzyć się i czemu akurat ona tu wylądowała.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline