- <ie wiesz co wyrośnie z tych dzieciaków - mruknęła pod nosem na wspomnienie Alice, że dla dzieciaków warto rozlewać krew. Bullshit, dla nikogo nie warto przelewać własnej krwi. Dla nikogo.
W końcu szatynka machnęła dłonią, bo Emma ostatecznie nie chciała tego słuchać, nie chciała na to patrzeć i po prawdzie nie zgadzała się z każdą decyzją jaka została podjęta, ale swoim zwyczajem miała wszystko w głębokim poważaniu. Wsadziła w usta wypaloną zapałkę i przerzuciła ją z jednego kąciki ust do drugiego, zagryzając drewno. Kiedy się stamtąd zabierali obejrzała się tylko raz na fajczącą się chałupę i wzruszyła ramionami.
- Nic nie jest pewne.. nic.. - mruknęła sama do siebie, dawno zasłyszany gdzieś frazes i wsiadła na motocykl. Nałożyła kask na głowę i przysłoniła szybkę. Skinęła głową do Alice i Dava na znak, że ona może ruszać w każdej chwili i będzie jechała za nimi.