Marcus nie sądził, by Bhatra swą przemową przysporzyła sobie sympatii wyspiarzy, którzy - tak mu się zdawało, byli głównie społeczeństwem patriarchalnym, ale miał nadzieję, że niezbyt wiele kobiet pójdzie za jej namową. Zdecydowanie narobiliby sobie wtedy wrogów.
Miał zresztą większe zmartwienie - maskę ze złota, której na pobojowisku nie znalazł. I gdyby nie przypadek, pewnie o by się nie dowiedział, gdzie znajduje się maska. A to było niepokojące. Podobnie jak i spojrzenia, jakim Aemelia obdarzała maskę, gdy mówiła, że ją zniszczy, gdy tylko zdobędzie czerwony lotos.
Problem na tym polegał, że w ciągu najbliższych dni nie będzie nawet cienia szansy na to, by te liście zdobyć, o czym kuzynka widziała równie dobrze, jak on. Albo i jeszcze lepiej.
- Dobrze, niech ta przeklęta maska zostanie pod twoją opieką - powiedział, na pozór ignorując spojrzenia Diossosa.
Ale swoje plany miał. Skoro srebrne maski można było przerobić na srebrny złom, to i ze złotą dadzą sobie radę.
Marcus uznał, że wystarczy do maski przywiązać solidny kamień i rzucić ją w jakąś głębinę. Zanim ktoś by ją wyłowił, sprawa Xalotuna zostałaby już definitywnie załatwiona. Poza tym wyspiarze z pewnością wiedzieli, gdzie znajduje się otchłań, do dna której nie dotrą najlepsi nawet nurkowie. A do tego czasu...
Wśród zdobytych rzeczy znalazło się kilka skrzynek, w tym jedna z naprawdę solidnym zamkiem. Maska, zawinięta w kilka szmat, trafiła więc do skrzynki, skrzynka pod opiekę Aemelii, zaś klucz - w ręce Marcusa, któy miał zamiar co jakiś czas sprawdzać, czy kuzynka nie uległa przypadkiem czarowi czerwonego złota.
Gdyby zamek został naruszony, wtedy operację 'Utopienie maski' trzeba by przyspieszyć. W końcu... cóż to za problem poprosić paru wyspiarzy, by odpłynęli kilka mil od brzegu? Głębia byłaby mniejsza, ale sprawa maski zostałaby załatwiona.
- Musimy w miarę szybko dotrzeć do Wyroczni - powiedział do Bhatry i do Manu, który postanowił dołączyć do wyprawy. - Xalotun uznał ją za swego wroga, więc powinna nam pomóc.