Esmond skrzywił się boleśnie, widząc, jaki los spotkał jego szkieletowatego sprzymierzeńca. Nie da się ukryć - na samym początku niezbyt za nim przepadał, ale ostatnimi czasy nie tylko uznał jego przydatność, ale - można nawet by rzec - nieco polubił. I zdecydowanie nie podobało mu się to, co potwór zrobił z sir Erskinem.
A na dodatek, co jeszcze mniej mu się podobało, ani Ryfui, ani Olaf palcem nie raczyli kiwnąć, by pomóc znajdującemu się w opałach Grzmotowi.
"Schadzkę sobie urządzili, czy co?", pomyślał, z trudem powstrzymując się przed zgrzytaniem zębami. "Też sobie wybrali czas na pogaduszki..."
- Sir Erskine, dobij go! - zawołał, po czym posłał w stronę potwornej galarety kolejną porcję lodowych sztyletów. |