Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2018, 10:27   #103
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Gdy umilkł już metaliczny szczęk ostrzy i pancerzy, w korytarzy słychać było jedynie ciężkie, urywane oddechy zwycięzców. Nie było jednak czasu na odpoczynek, bez chwili wahania rzucili się w stronę swoich towarzyszy. Ryś otworzył oczy, gdy potrząsnął nim drugi z łowców. Patrzył na Camdena, jakby go nie widział, ale już po chwili udało mu się zogniskować wzrok. – Noga... tylko noga... – wychrypiał. Wspólnymi siłami zerwali spodnie przesiąknięte krwią, Camden rwał materiał na pasy i wiązał je mocno na udzie nad raną Rysia. Ten zdążył jeszcze wymacać na tyle głowy potężnego guza, coś musiało cisnąć nim na ścianę. Przypomniał sobie wreszcie. – Czar... Iskra... pchnęła mnie... Iskra!

Czarodziejka leżała dalej nieruchomo na ziemi. Jej rude włosy pociemniały od krwi, oczy miała zamknięte. Liward odwrócił ją delikatnie na plecy, a Kea przyglądała się intensywnie, zapominając o miodzie i wszystkim co mogłoby pomóc Iskrze. – Nie oddycha... nie oddycha... – Olbrzymka patrzyła bezradnie.

Fungi przyłożył ucho do ust czarodziejki, a palcami próbował wyczuć puls na szyi. – Żyje! – wydarł się znienacka. Trzęsącymi rękami rozwiązywał jedną ze swoich sakiewek. – Trzymaj ją, dziecinko, trzymaj mocno. – Wyciągnął małą, ozdobną buteleczkę ze srebra, zębami wyszarpał korek i wypluł go na ziemię. – Trzymaj! – Bezceremonialnie otwarł usta Iskry i zaczął wlewać jej jakiś płyn prosto do gardła. W powietrzu uniósł się ostry zapach anyżu.

Iskra była w mroku. W pustce. Nie czuła. Nie słyszała. Nie widziała. Tylko gdzieś na obrzeżach świadomości pojawił się mały błysk, ciepły płomyk. Zbliżał się, rósł, a wraz z nim przyszedł ból. Ogień pojawił się gdzieś w jej wnętrznościach i rozprzestrzeniał się powoli po całym ciele. Spalał ją, każdą najdrobniejszą cząstkę.

Zaczęła wyć i szarpać się. Wystraszona Kea przycisnęła ją mocno do ziemi, a Liward złapał za kostki nóg. Iskra krzyczała z całych sił, ale po chwili, która wszystkim, a głównie jej, wydała się wiecznością krzyki stały się cichsze.

Gdy umilkła, puścili ją, a ona powoli usiadła. – Ogień Lazarusa? Nie mieliście nic delikatniejszego? – spytała, po czym odwróciła głowę i zwróciła wszystko, co zalegało jej w żołądku.

* * *

Odpoczęli w mrocznym korytarzu. Wokół leżały kości umarłych powtórnie strażników. Camden sprawdził wejście, którym tu zeszli. Podłoga tamtej komnaty najwyraźniej wróciła na swój pierwotny poziom, nigdzie nie znalazł sposobu na obniżenie jej. Byli zamknięci w podziemiach.

Fungi podniósł się z ciężkim westchnięciem. – Musimy dalej. Dasz radę? – Patrzył na milczącą ciągle czarodziejkę. Ryś wstał, zanim ktokolwiek mógł go o coś spytać.
 
Phil jest offline