Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2018, 18:56   #632
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Szara, ponura chujnia… na dokładkę deszczowa, zimna i błotnista do tego stopnia, że porządnemu człowiekowi nie chciało się wychodzić poza melinę, gdyż groziło to ufajdaniem się błockiem ledwo buty znalazły się za progiem… o ile miało się prób. I melinę.
I jakiekolwiek perspektywy na przyszłość.
Na szczęście pannie Faust sprzyjała Fortuna, więc jeszcze nie musiała wyłaniać się z ciepłego wnętrza burdelu i chociaż czas gonił, tak samo jak terminy spotkań i spraw do załatwienia, nie podarowała sprawy Handa, bo w końcu wiadome było, że sam jej się nie zespawni w furze i nie wyrucha. Do tego etapu trzeba było trochę zachodu, zaczynając od wtoczenia nowej dziewczynce Anny do pokoju, który to dupy nie urywał, ale przynajmniej nie kapało na głowę i dawał namiastkę prywatności.
- A już myślałam, że cię obudzę - na wytapetowym pysku Blue pojawił się firmowy uśmiech z reklamy pasty do zębów z którym to wtoczyła się do niewielkiego pomieszczenia, obserwując Latynoskę od góry do dołu bez pomijania co sympatyczniejszych detali.
- Sprawdzam jak ci się mieszka i pracuje. Któryś z miejscowych lambadziarzy ci się naprzykrza?

Max lekko uniosła brwi chyba trochę zdziwiona słowami swojego gościa. Poprawiła kawałek jakiegoś wiszącego na oparciu ciucha zanim odpowiedziała z ostrożną uprzejmością.
- Już wstałam. I na razie jak na niewolnicę to chyba mam całkiem przyzwoite warunki to nie narzekam. - uśmiechnęła się trochę pogodnie a trochę ironicznie wskazując gestem na ten pokój jaki dostała jako nowa dziewczynka w lokalu. Tyle, że właśnie status miała “nieco” inny niż reszta grzesznic które pracowały bo im się to opłacało i chciały pracować właśnie tutaj.
- Coś się stało? - zapytała patrząc na blondwłosego gościa.

Przynajmniej nie trafiło na nabzdyczoną kurew, której dopiero trzeba batem pokazać miejsce. Nie marudziła, nie płakała, potrafiła się uśmiechać i wiedziała do czego ją kupiono… kto wie? Może za parę lat uda się jej wykupić od Anny i zacząć pracować na własną rękę? O ile wcześniej nikt jej nie zajebie - różnie bywało.
- Zawsze mogło być gorzej - panna Faust rozłożyła ręce z tym samym wyrazem pyska i zaraz przeszła przez pokój, sadzając tyłek na szafce przy oknie.
- Słyszałam że tańczysz i jesteś niezła - błękitne oczęta spoczęły na czarnowłosej kobiecie, gapiąc się na nią jak na kobyłę na wybiegu. Zapaliła papierosa i dodała - Podobno też znasz White Handa, ale to pewnie ściema skoro jesteś tutaj.

- A tam, może ściema, może nie. Co za różnica?
- brunetka wzruszyła ramionami zerkając na siedzącą blondynkę i wzięła w dłonie jakiś stanik poprawiając go i otrzepując. - A taniec no cóż, brałam lekcję i trochę już tańczę. Sporo. Cieszę się, że to widać. - odpowiedziała na luźniejszą uwagę luźniejszym tonem otwierając szafkę i wkładając tam fragment górnej bielizny jaki właśnie trzymała w dłoniach.

- Spora - blondynka podniosła się i z fajką w zębach podbiła do czarnulki, stając tuż przed nią na wyciągnięcie ramienia - Na razie robisz tu za rzecz. Jak mebel za który Anna wywaliła sztony. Przyda ci się przyjazna morda w okolicy - zatrzepotała rzęsami, wydmuchując ku sufitowi siwą kulę dymu - Nie zawsze zgarnia się główną pulę, czasem spłukujemy się do zera, ale Los ciągle tasuje rozdania. Tobie nie pykło - wzruszyła ramionami - Teraz masz nową partię, ja parę asów w rękawie i nawet nie wszystkie podrabiane - wydęła wargi i machnęła ręką. Między kostkami palców pojawił się obdrapany niebieski szton - Któryś z frajerów będzie ci się naprzykrzał, coś się odjebie to podbijasz do mnie, albo zostawiasz mi info. Albo podrzucasz je do meliny Dzikiego… albo do starego hotelu przy lotnisku, tam gdzie zabunkrowała się Blue Angel. To samo się tyczy panienek. Czasem te kurwy trzeba ustawiać do pionu żeby wiedziały dla kogo i po co pracują, życie - zrobiła zbolałą minę, bawiąc się monetą i gapiąc nadal na brunetkę - Jestem poważnym, zabieganym człowiekiem biznesu. Przedstawicielem handlowym z napiętym grafikiem. Chcę info o Handzie. Co lubi, gdzie chodzi po robocie, gdzie jeździ ruchać, ile ma dup na boku.

- Info o Handzie?
- dziewczyna o latynoskiej urodzie nieco obniżyła głowę jakby chciała się upewnić, że rozmawiają o tym samym człowieku i temacie. Ale w końcu pokręciła przecząco głową. - Po co ci to? Zresztą, nie dam się wrobić w jakieś dziwne sprawy i to z Handem w centrum. Wszyscy wiedzą jaki on jest. Rozwali te dziwne sprawy a potem przyjdzie po sznurku do tego co naraił temat. I też go rozwali. Albo ją. A mnie jeszcze nieśpieszno wąchać kwiatki od spodu. - Max mówiła jakby wszelkie plotki jakie słyszała Blue o głównym cynglu Schultza były prawdziwe. Brunetka wyraźnie się obawiała jakiegokolwiek konfliktu na którego cieniem mógłby się położyć Steve Clandey zwany w mieście “White Hand”.

Kolejna osoba dostawała cykora ledwo padło pseudo przydupasa Zgreda. Zaraz też pojawiła się litania tego co gadzina w gajerze mogła zrobić pechowemu interesantowi, jego znajomym i w ogóle “każdy wiedział jaki on jest”. Max gadała, a Blue szczerzyła się coraz szerzej, mając przed oczami ostatnie spotkanie ze wspominanym zwyrolem… i ten garniak, ech kurwa.
- Jak go znasz, widziałaś z bliska w czym popierdala - westchnęła, odkładając biznesową minę na rzecz lekko nieobecnego spojrzenia i przygryzienia wargi - Wygląda jak milion sztonów, do tego to jego spojrzenie. Gapi się na ciebie jakby chciał ci skręcić kark, albo sięgnąć po filiżankę kawy ze stolika. Albo machnąć ręką na znak że jego ludzie mają cię rozwalić… no i te martwe ślepia - wzdychanie zintensyfikowało się, otwarta paczka fajek została wyciągnięta do drugiej kobiety - Dobra dupa, 9 na 10. Jebie mnie gdzie i z kim jeździ na ustawki albo robi interesy. Chcę żeby on mnie jebał, albo ja jego. - rozłożyła ręce - Jestem ugodowa. I pytam prywatnie. Chcę wiedzieć co lubi, na co zwraca uwagę, bo udało mi się wbić na wieczór pokera i będzie szansa go wyrwać - nagle wyszczerzyła się ponownie - Wiesz Mordeczko, nie jestem stąd. Zaliczam miejscowe atrakcje, a on jest na samym szczycie ich listy.

- Ty na niego lecisz?!
- Latynoska wytrzeszczyła oczy z zaskoczenia i taki pomysł chyba w ogóle wcześniej nie przyszedł jej do głowy. Chwilę tak zamarła wodząc urwanymi ruchami gałek ocznych po twarzy i oczach blondyny stojącej przed nią chyba sprawdzając jak bardzo mówi na poważnie. I chyba wyszło jej, że na poważnie.
- O cholera. - powiedziała w końcu chyba się otrząsając i biorąc papierosa z podanej paczki. Chwilę zajęło jej otworzenie szuflady, odpalenie zapalniczką papierosa i zakasłanie po drugim czy trzecim machu.
- Cholera, właściwie nie palę. - powiedziała trochę jakby się tłumacząc.

Usiadła jednak na biurku, oparła jedną nogę o krzesło i zaciągnęła się jednak ponownie. Wpatrywała się gdzieś w ścianę pod sufitem wydmuchując strużkę papierosowego dymu. W końcu prychnęła nawet chyba rozbawiona sytuacją lub swoimi myślami.
- No tak. Dobra dupa z niego. 9 na 10. - zgodziła się uśmiechając się filuternie gdzieś do ściany. W końcu spojrzała ponownie na swojego gościa. Oszacowała ją spojrzeniem i zatrzymała się na jej twarzy. - Dobra. Powiem ci co wiem. Nawet jak może uda ci się umówić albo raczej spotkać Steve’a. Prawe bez świadków. Ale też chcę coś z tego mieć. - brunetka zaciągnęła się ponownie i teraz już uspokoiła się na tyle, że rozmowa zdawała się wracać na standardowe tory negocjacji i zawierania umów. - Anna powiedziała, że muszę odpracować rok by sobie odbić co zapłaciła na aukcji. Ja rozumiem, że chce wyjść na swoje i nie mam o to żalu czy pretensji. Ale rok to długo. Załatw mi skrócenie. Gdzieś do pół roku, do lata czy coś. I niech się nie boi, jak mi się przez ten czas tu spodoba to zostanę tu na dłużej. Ale chcę pracować na takich samych zasadach jak reszta dziewczyn a nie za wyżywienie i spanie. A się kumplujecie z szefową no to co to dla ciebie? - Max przedstawiła swoje warunki patrząc na blondynkę.

Blondyna udała że się zastanawia, popalają powoli i z rozmysłem papierosa. Gapiła się na smużkę dymu aż wreszcie wróciła oczętami do Latynoski.
- Pogadam z nią. - pstryknęła palcami podrzucając krążek z kasyna do góry i złapała w locie - Przyda mi się info od ciebie to sama cię odkupię po tym pół roku jak ona będzie miała wąty i wtedy robisz ze sobą co będziesz uważała. Anna dobrze zarządza tym pierdolnikiem, zresztą zobaczysz sama - chuchnęła w pięść, a gdy ją rozprostowała sztona w niej nie było. Wyciągnęła za to dłoń do drugiej kobiety.

Brunetka przygryzła wargę spoglądając z uwagą na wyciągniętą dłoń to na twarz blondynki. Wyraźnie wahała się i zastanawiała nad konsekwencjami zawarcia albo odrzucenia tej umowy.
- No dobra. - zgodziła się po namyśle wydmuchując w bok siwy obłok papierosowego dymu i podając dłoń na przybicie umowy. - Jest taki klub. Siłownia. Steve tam czasem przychodzi. Znam ludzi. Mogę cię tam wprowadzić. No ale muszę się stąd wyrwać by tam pojechać i powiedzieć, że jesteś ze mną i takie tam. Bez tego raczej nie wejdziesz. Przynajmniej nie tak po prostu jak ze mną. - Max zaczęła przedstawiać jak wygląda sytuacja z całą akcją wokół White Handa.

- Gdzie konkretnie i jaki? Kiedy tam przyjeżdża? Skąd znasz obsługę? - Blue zadała serię szybkich pytań wiedząc już kto pojedzie filować w deszczu i wiosennym chłodzie na cyngla Zgreda. Brzmiało w porządku, albo jak szwindel byle się wywinąć z niewoli. Każdy cynk należało najpierw sprawdzić.

- A co za różnica skąd znam? Po prostu znam. A adres niedaleko Downtown. Zabierz mnie to ci pokażę co i jak i powiem jak to między mną a Stevem bywało. A jak nie no to chyba nie mamy o czym gadać. Myślę, że jak mam ci zawierzyć na słowo w twoją część deal to chyba ty powinnaś też zawierzyć w moją. Uczciwy układ moim zdaniem. - Latynoska rozłożyła ręce mówiąc jak widzi sprawę. Widać też wolała mieć jakieś zabezpieczenie na wypadek gdyby z umowy jednak nic nie wyszło.

- To zbieraj się - panna Faust dopaliła papierosa, wyrzucając go pstryknięciem przez uchylone okno. Drugą ręka wyciągnęła piersiówkę, podając ją brunetce z uśmiechem numer pięć - Pół godziny jeszcze jakoś wygospodaruję w dzisiejszym planie dnia.

Latynoska powtórzyła pstryknięcie petem wyrzucając go na mokry i ponury beton na zewnątrz. Łyknęła z piersiówki na zdrowie i humor wyraźnie jej się poprawił. Zgarnęła coś na siebie, ręcznik do jakiejś torby i chwilę grzebała coś w szafkach szukając chyba jakiś mniej wyjściowych ciuchów. Bez większych ceregieli ściągnęła z siebie czerwoną kieckę zostając w samych, czarnych majtkach a potem również bez zbędnego ociągania nałożyła na siebie spodnie, podkoszulek, i kolejny i po paru chwilach już wyglądała całkiem inaczej. Jakby właśnie zamierzała wyjść na siłownię albo pobiegać. Znaczy dawniej tak by pewnie pasowało bo któż teraz biegał dla przyjemności?
- Masz coś do ćwiczeń? - zapytała poprawiając jeszcze ubranie i patrząc na mało sportowy ubiór Blue. Sama gospodyni pokoju była właściwie już gotowa do wyjścia.

Panna Faust popatrzyła krytycznie na zmianę wizerunku tancerki i aż się skrzywiła.
- No mam - mruknęła do tego, sięgając po drugiego fajka - Ale tak bez szpilek? I zależy jakie ćwiczenia - machnęła ręka i wytoczyła się na korytarz. Wnętrze Grzesznika zdążyła poznać, nawet po pijaku trafiała do swojego pokoju. Teraz też tak było.
Powitał ją znajomy zapaszek alkoholu, papierosowego dymu i perfum. Na szczęście tym razem nikt nie zostawił hafta na środku, ani nie poszczał się w wyro, więc przebobrowanie przez stertę ciuchów poszło szybko. Znalazło się coś dresopodobnego, stare conversy bez obcasów i torba aby cały treningowy szajs spakować. Wychodziło że będzie popierdalać przed Handem spocona jak świnia, śmierdząca i mokra tym razem od potu… mało pociągająca wizja, ale czego się nie robiło aby zaliczyć miejscowe atrakcje?

- Możesz się przebrać na miejscu. - powiedziała brunetka obserwując z kolei prywatne włości blondynki i jej turę szykowania się do wyjścia. W końcu obie uznały, że są uszykowane odpowiednio do drogi i ruszyły na mokry i chłodny świat zewnętrzny. Nikt ich nie zatrzymywał do momentu gdy Max sama się zatrzymała widząc, że blondyna swobodnie podchodzi i otwiera niebieskie Ferrari.
- To twoja bryka?! - zapytała reagując na sportową maszynę tak jak chyba wszyscy w tym mieście reagowali na takie rarytasy dawnej motoryzacji.

- A czyja miała by być? - wzruszyła ramionami wystudiowanym, zblazowanym ruchem pokazującym że dla niej to coś normalnego i nie widzi powodu do zdziwienia - Kobieta z klasą nie może wozić się byle gównem, albo popierdalać z buta… jak jakiś frajer do skrojenia. - parsknęła, przypominając sobie stwierdzenie Dzikiego i chętnie je powtórzyła, a potem kiwnęła brodą na drzwi od strony pasażera - No to koptykuj do fury i spierdalamy… zanim się ten kwadratowy zjeb pojawi i znowu zacznie mi te swoje życiowe ssania odpierdalać - ponagliła ją klepnięciem w tyłek.

- Och, no pewnie! - Max ochoczo przyjęła i klepnięcie w tyłek i zaproszenie do “taaakieeej” fury. Takiej którą chyba właśnie tylko w Det ludzie potrafili ocenić i docenić w pełni. Brunetka śmignęła przez niepogodę i wrzuciła na tylną kanapę swoją torbę. Sama zajęła miejsce dla pasażera i ściągnęła z głowy dresowy kaptur bluzy. Rozglądała się ciekawie a nawet z fascynacją po wnętrzu potężnej, sportowej maszyny zupełnie jak wcześniej Dirty. Też zdawała się chłonąć i wzrokiem i dotykiem piękno i potęgę sportowego potwora.
- Nie wiedziałam, że masz taką maszynę. Z aukcji wracaliśmy inną. - powiedziała z wyraźnym uznaniem i z nową ciekawością spoglądając na właścicielkę tej maszyny.

- Tamta była Anny - ledwo zdążyła zacząć bajerę, gdzieś od strony burdelu doleciał ryk szarżującego knura ze ściśniętymi powrozem jajami. Co prawda treści nie dało się usłyszeć bo tonęła w steku wulgaryzmów i sapania, ale słowo “Padlina” przewijało się dość często.
- Skikaj na tył - panna Faust tym razem westchnęła cierpiętniczo, wskazując kanapę za plecami i wychyliła łeb akurat gdy jej ochroniarz wyłonił się zza zakrętu. No to tyle, jeżeli chodzi o samotną wycieczkę.
- I czego kurwa tak piłujesz ten ryj jakby cię stado asfaltów bez mydła w dupsko zapinało? - warknęła w ramach powitania machając z rezygnacją na właśnie zwalniany fotel pasażera.
- Do wozu - dowarczała i przeniosła wzrok na Max. Do niej za to mówiła spokojnie i z firmowym uśmiechem - To teraz podklepuj bajerę gdzie ta siłka.

- No na razie jedź do estakady a potem wzdłuż.
- powiedziała Max moszcząc się wygodniej na tylnej kanapie. W końcu poszła po rozum do głowy i rozwaliła się na całą jej długość opierając się plecami o szybę za fotelem kierowcy. Spod “Grzesznika” było widać w przerwach między budynkami tą estakadę i dojechać tam nie było zbyt trudno. Zwłaszcza gdy chodziło tylko o to by dojechać a nie w konkretny jej punkt.
- No ale wiesz, ja jedną osobę to jakoś wprowadzę, powiem, że kumpela czy co. Ale dwie to już niezbyt. - powiedziała zerkając pewnie po skosie na siedzącego na miejscu pasażera mięśniaka. Ten zrewanżował jej się krzywym, nieprzychylnym spojrzeniem.

- Co to za jedna? I gdzie znowu zasuwasz? - warknął Troy darując sobie oglądanie brunetki na tylnej kanapie i spoglądając z pretensją na blondynkę za kierownicą. Tej udało się wjechać na odpowiednią przecznicę prowadzącą prosto do tej estakady.

- Jedziemy z Max na trening. Na siłkę - Julia streściła w najkrótszym skrócie co się właśnie odstawia - My idziemy machać szkitami, ty zostajesz pilnować fury, skoro już się musiałeś napatoczyć. Fitness, pilates, nic dla ciebie. - rzuciła szatynowi kwaśne spojrzenie przez ramię - I słyszałeś, jedna wejściówka jest, więc kurwa raz w życiu zrób dobre wrażenie i zostań na dupie, jasne? Może nawet coś na ciebie poleci jak przypadkowo pomyśli że to twoja fura. - zakończyła bez jakiegokolwiek jadu, no skądże. Przecież nie była złośliwa, o nie.

- Najpierw to sobie obejrzymy. - fuknął wcale nie rozzłoszczony ochroniarz i akurat dojechali do estakady. Dalej pojechali wzdłuż i znowu dalej zgodnie ze wskazówkami tancerki rozłożonej wygodnie na tylnej kanapie wozu. W końcu dojechali na miejsce. Chyba rzeczywiście jeszcze było to Downtown chociaż już na pewno nie te wyczyszczone centrum z którego słynęło Schultzowo. “Tutaj” okazało się średniej wielkości, piętrowym budynkiem. Sądząc po ocalałym neonie który choć nie działał to dalej dał się odczytać było to jakieś dawne centrum. Jakie to już nie dało się zgadnąć bo po drugim neonie zostało tylko wspomnienie i nagie kołki w ścianie.

Posesja była otoczona improwizowanym murem z worków z piaskiem, blach samochodów, starych wraków, opon i innego śmiecia które wyraźnie ograniczało teren posesji ale poważną przeszkodą dla kogoś zdeterminowanego pewnie nie było. Nie było też żadnej bramy ani strażników a jedynie dziura w tym ogrodzeniu która robiła za wjazd.

Dół budynku sprawiał dość warowne wrażenie. Okna miały kraty albo oryginalne, metalowe albo zbite z czegokolwiek lub po prostu były zabite. Samochodów na pojeździe było tylko ze dwa i żaden nie dorównywał klasą niebieskiemu Ferrari. Za to na piętrze dominowały ocalałe albo wstawione szyby. Duże, jak na wystawach sklepowych chociaż z poziomu gruntu nie dało się i tak zajrzeć do środka. W każdym razie był parking i miejsce do zatrzymania.

- No to jak mamy wchodzić no to chodź ze mną. - brunetka na tylnej kanapie klepnęła oparcie fotela kierowcy chyba niepewna co kierowca i jej ochroniarz teraz zamierzają ale musieli wyjść by ona mogła wyjść. Troy wzruszył ramionami i wyszedł na zewnątrz rozglądając się dookoła. Max więc zaczęła się też szykować do wyjścia.

Paranoja pod blond kopuła szalała w najlepsze, wydzierając się o pułapkach, bo jak szlag miejsce pasowało na pułapkę. Panna Faust zagłuszyła je, potrząsając głową i zakładając uśmiech na ryj. Pozory przede wszystkim.
- Uwal się na pizdę i nawet nie mrugnij - pożegnała się czule z Machado, posyłając mu w powietrzu buziaka zanim wyszła z fury i odsunęła fotel aby i Max mogła zrobić wypad.

- Jak coś to drzyj się. I stań przy oknie jak się da. - Troy zrewanżował się “słodkim i uroczym” pożegnaniem tak tradycyjnym w ich relacjach wskazując na duże szyby na pierwszym piętrze. - Co tam jest? - zapytał wysiadającej tancerki. Ta znów założyła kaptur i powiodła spojrzeniem za spojrzeniem Machado.

- Tam są sale do ćwiczeń. Na dole są prysznice i całe zaplecze. - opowiedziała brunetka bez zawahania i tak samo bez zawahania dała znać głową Blue by ta poszła za nią. Śmiało pokonała dystans do całkiem solidnie wyglądających drzwi.
- Pewnie otworzy Gruby. Powiem, że jesteś moją kumpelą i cię zbajerowałam, że tu jest kozacko i w ogóle. - powiedziała do blondyny po drodze zostawiając za sobą furę i obserwującego ich odejście Troya.

Dziewczyna stanęła przed drzwiami i zastukała energicznie. Przez chwilę nic się nie działo a, że nie było widać, żadnego ruchu w budynku to ten wyglądał jak wymarły. Ale jednak z wnętrza po kilku oddechach słychać było ciężkie kroki. I zaraz potem judaszowa szczelina otworzyła się łypiąc czujnym spojrzeniem. Max zrewanżowała się sympatycznym uśmiechem i wesołym machaniem rączką.
- Cześć Gruby! Wpuścisz nas? Pizga tu trochę. - powiedziała na przywitanie nieco mocniej otulając się ramionami.

- Cześć Max. Dawno cię nie było. Słyszałem, że wpadłaś. - z wnętrza doszedł skrzekliwy i nieprzyjemny głos mężczyzny. Równie ciężko jak jego kroki i oddech.

- Oj tam wpadłam, wypadłam, kto by to liczył? - Max niefrasobliwie machnęła ręką zbywając temat. - Ale teraz jestem tutaj. Przyszłam z kumpelą trochę się spocić. To jak? Wpuścisz nas? - tancerka lekko wskazała dłonią na blondynę stojącą obok siebie i oczy zza drzwi teraz spoczęły na niej.

- Kto to? - zapytał z wnętrza głos ociekający podejrzliwością i nieufnością.

- No mówię kumpela. No kumpela, przedstaw się bo z Grubego kawał niedowiarka. - tancerka wesoło trzepnęła blondynę w ramię trochę się odsuwając by ta mogła stanąć naprzeciwko judasza.

Nora miała nawet własnego wykidajłę od machania drzwiami, no nieźle. Gdyby jeszcze neon działał dałoby się powiedzieć o jakimkolwiek śladzie cywilizacji na tym zadupiu, a tak pozostawały tylko próby trzymania fasonu, ale co innego podobnym norom pozostawało?
- Coś słyszałam, że da się tu u was popracować nad formą - blondyna przesunęła się, opierając ręce o drzwi i zbliżając wyszczerzoną profesjonalnie twarz do wizjera. - Dupka mi się ostatnio opuściła, chcę coś z tym zrobić a Max nie mogła się was nachwalić. Że lokal pierwsza klasa i prawie jak ode mnie, z Vegas - zarzuciła rzęsami - Nie daj się prosić Mordeczko, chyba nam tu nie każesz zamarzać jak parze leszczy do oskubania z ostatniego sztona, co?

Oczy po drugiej stronie drzwi zdawały się w ogóle nie mieć potrzeby mrugania. Przez chwilę słuchały i wpatrywały się w blondynę po tej zimniejszej stronie drzwi a potem zasuwa z trzaskiem się zamknęła. Coś zgrzytnęło i brunetka pokiwała z satysfakcją głowę. Chwilę później drzwi stanęły otworem o ile nie liczyć tarasującego wejście spaślaka ubranego w rozwlekły dres, gruby złoty łańcuch zawieszony na jeszcze grubszym karku i gnatem wetkniętym w przód spodni.
- Dobra. Właźcie. To pokaż jej wszystko i w ogóle. - powiedział Gruby nie na darmo widocznie noszący swoją ksywę. Brunetka do której mówił pokiwała głową i weszła pierwsza pociągając za sobą w mroczne wejście blondynkę. Spaślak odsunął się na tyle by je przepuścić a potem stanął w drzwiach.
- Co to za bryka? - zapytał patrząc na parking.

Jak na miejsce gdzie przychodziło się ćwiczyć, typ za drzwiami stanowił jego żywą antyreklamę. Blue wolała nie myśleć ile skurwysyn musi przeżerać aby tak wyglądać. Zamiast tego skupiła się na uśmiechaniu i toczeniu za Latynoską aż do chwili gdy padło pytanie.
- To moja niunia - odpowiedziała przez ramię grubasowi, błyskając w półmroku klawiaturą zębów - Świeżo woskowana, nie lubi jak się ją maca.

Odpowiedź grubas skwitował potakującym ruchem karku i ponurym spojrzeniem. A potem zatrzasnął z powrotem drzwi. Właściwie w tym mrocznym miejscu, sama w nowym terenie to wyglądało jak spełnienie wszelkich ponurych wieszczeń Troya co do do wpakowywania się w kłopoty. Max jednak prowadziła blondynę pewnie korytarzem aż weszły do chyba dawnej recepcji czy czegoś podobnego. Tam też jakiś typ zerknął na nie mrużąc oczy by w pomieszczeniu świeciła się tylko kilka świeczek.
- O, cześć Max. Szmat czasu. - przywitał się gospodarz zerkając na obydwie kobiety.

- Cześć DJ. Przyszłam z kumpelą. Możemy iść na górę? Nie bój się, wszystko jej pokażę, możecie z Grubym nie ruszać tyłków. - powiedziała wesoło Latynoska do tym razem zdecydowanie chudszego mężczyzny. Ten przywołał je obie gestem do siebie więc dziewczyna podeszła do lady.

- Dobra niech będzie. Ale znasz zasady. Żadnej broni, alko i prochów. - powiedział DJ wychodząc zza lady. Dziewczyna pokiwała głową jakby ten nudny etap chciała mieć za sobą. Rozpięła bluzę pod którą miała na tyle niewiele, że ciężko byłoby tam coś schować poza ciałem. Obróciła się gibko i tanecznie dookoła co wywołało uśmiech pod nosem faceta. Darował sobie więc obszukiwanie ale zajrzał do torby Max. Niczego się jednak podejrzanego tam nie dopatrzył więc spojrzał na blondynę.
- No to teraz kumpela. A jak kumpela ma na imię? - zapytał dając znać, że czas powtórzyć operację.

W tym czasie wrócił do recepcji Gruby zapowiadając się ciężkimi krokami.
- Ty DJ, ta fura to tej blondzi jest. - powiedział z cieniem zaskoczenia w głosie wskazując na blondwłosego gościa. Wypowiedź kumpla widocznie zaskoczyła kumpla tak samo jak i Grubego. Spojrzał na blondynę z większym zainteresowaniem.

- Ja? - Panna Faust nachyliła się nad blatem, kładąc na nim klamkę i nóż. - Jestem Bajeczna - dodała niskim, nosowym głosem, puszczając temu mniej grubemu oczko. Wróciła do pionu i zwróciła pyszczydło ku Max.
- Mówiłaś że się wyrobię, wiesz że mam napięty grafik - mruknęła rozkapryszonym tonem pretensji na te przedłużające się procedury.

- To jak? Możemy już iść? - Max pokiwała ciemnymi włosami zgadzając się z blondynką i zapytała DJ-a trochę prosząco a trochę ponaglająco. Ten wykonał zezwalający ruch ręką w stronę schodów.

- Pierwszy raz jest za darmo. Potem to po 10 papierów. - powiedział tonem informacji i zaczął wracać na swoje miejsce za ladą a Latynoska wesoło pociągnęła Blue energicznie wbiegając po schodach na piętro.

Na piętrze też było dość ciemno i ponuro. Ale dzięki tym wielkim szybom dało się na ich tle chociaż rozpoznać kontury różnych kształtów. I po paru rzutach oka okazało się, że przestrzeni jest całkiem sporo a wnętrze wygląda jak dawna siłownia albo jakby ktoś pościągał tutaj sprzęt z jakiejś siłowni. Leżały hantle, sztangi, ławeczki, przy ścianach były drabinki, lustra, z sufitu zwisały worki bokserskie i gruszki, widać było stosy rękawic bokserskich, padów, mat, materacy i tego całego sprzętu jakiego właśnie można było oczekiwać po siłowni.

Max czuła się tutaj dość pewnie bo po kolei zaczęła rozpalać świeczki więc stopniowo robiło się coraz jaśniej. I nawet w tym świeczkowym blasku całkiem przyjemnie.
- No to tutaj. Tutaj czasami przyjeżdża Steve. - powiedziała tancerka wskazując dłonią na wnętrze siłowni.

- Ma ustalony grafik, czy to w jego wykonaniu spontan? - Panna Faust ściągnęła kieckę i kucnęła przy torbie z ciuchami, grzebiąc w niej z pozorną uwagą. - "Czasami" to luźny termin, wolę konkrety. Detale. Co lubi, co go kręci, a co wkurwia. Preferencje Mordeczko. Każdy ma jakieś... chyba mamy do pogadania. O nim, o tobie, o tym miejscu - wstała, zakładając koszulkę na ramiączka - I o tym co się odjebało że wylądowałaś jako mięso na targu u tego chuja do szczania w Bentosie... ale najpierw Steve - wsunęła nogi w nogawki dresu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline