Iść po strzałkach, niby nic trudnego - normalna procedura poruszania po pokładzie. Oczywiście gdyby nie fakt zalanych korytarzy, uszkodzonych śluz i zbuntowanych robotów strażniczych - z tym wszystkim chodzenie “po strzałkach” stawało się ciutek skomplikowane.
De Luca stała w progu pomieszczenia z łóżkiem do opalania, miętoląc w dłoniach karabin. To jakaś kpina, albo naprawdę zwariowała. Kto się niby chciał opalać, kiedy wokoło panuje atmosfera zagrożenia.
- Stone żyjesz? Jestem… - włączyła komunikator, posyłając niepewność w eter ściszonym głosem - To chyba część rekreacyjna. Znalazłam jakąś laskę, ale… dziwna jest. Urwana z innej bajki albo naćpana. Chyba z obsługi, chce znaleźć jakiegoś Gordona. - zamilkła nagle.
Chyba się jej wydawało, czy słyszała skrzypnięcie drzwi? Odruchowo przykleiła się plecami do ściany, unosząc karabin w gotowości i przesunęła się do boku, aby w razie czego móc się obronić lub zaatakować jeśli nowa poczwara postanowi zabawić się w deratyzatora.