Człowiek, cyborg i robot znaleźli się w ciemnej dupie, chwilowo spokojnej ale to mogło się akurat zaraz zmienić. Mrok korytarza, brak grawitacji i wróg czający się gdzieś w katach. Do tego rozsypująca się korweta, braki w załodze i para świrów u sterów.
- Dobra… - Drake odezwał się w końcu, próbując podrapać się po włosach. Niestety o tym, że wciąż nosi hełm przypomniał sobie dopiero kiedy jego paluchy trafiły gładką powierzchnię.
- No kurwa dobra… - powtórzył, oglądając się na inżyniera - Nie ma sensu uganiać się za widmem. Nawet jeżeli Jean jest tu na statku, to nie żyje. Mamy ciągle paru żywych do ochrony i dopilnowania aby i oni się nam nie zapodziali. - westchnął i zmiął w ustach przekleństwo.
- Lećmy z dropshipem Rohan. Póki jeszcze mamy tu kogo ratować.